Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

Znalezione na dysku... Michał, Karolina, Władek i Ruda.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:40, 24 Sty 2013    Temat postu: Znalezione na dysku... Michał, Karolina, Władek i Ruda.

Taki staruszek pojedynkowy. Ojeju, muszę zacząć znów pisać!

„Chociaż przegram to życie z kretesem”

Patrzysz w oczy i mówisz o miłości,
"o miłości" - to jakoś dziwnie brzmi.
Przestań kłamać, mów ze mną wreszcie prościej,
mówisz: "miłość", a żądzę dajesz mi!

Karolina nastawiła swoją ulubioną płytę. Po chwili pokój zapełnił się dźwiękiem tanga Hanki Ordonównej „Błękitny Ekspres”. Karolina okręciła się wokół własnej osi, po czym podbiegła do Michała i chwyciła go za ręce.
- Kochanie, zatańczmy. – W pokoju rozległ się jej delikatny głosik.
Michał objął narzeczoną w talii i porwał do tańca.
- Kocham cię - szepnęła mu do ucha.
Michał milczał. Przysunął kobietę do siebie i zaczął ją całować coraz namiętniej.
- Nie kłam, kochanie - powiedział, nim osunęli się na łóżko.

Ja nie gardzę tym pięknym uniesieniem,
krew ma prawo swoją chwilą żyć,
po cóż, więc ją osłaniać kłamstwa cieniem?
Nie rozumiesz, pocałuj mnie i idź.

Karolina wciągnęła na siebie koszulkę i zebrała włosy do ręki. Obok niej leżał jej narzeczony.
- Ubieraj się - powiedziała mu rozbawiona.
Michał spojrzał na swoją narzeczoną. Była inna niż jego dotychczasowe dziewczyny; dojrzała i kobieca. Wojna dała jej ciężką lekcję życia, a ona nadal była taka radosna. Potrafiła cieszyć się każdą małą rzeczą, której on nawet nie zauważał. Ostatnio była szczęśliwa, bo sąsiadce wyrosły róże.
- Kocham cię- powiedziała kolejny raz.
Michał czuł, że pod jej słowami kryje się coś, czego nie chciałaby powiedzieć. Choć chciałby, żeby pod jej słowami kryła się tylko prawda, to jednak wrodzona podejrzliwość nie pozwalała mu zatopić się w jej wyznaniach.
- Nie za często mi to mówisz?
- Mówię ci to, bo cię kocham. Nie wierzysz mi?
Karolina bała się, że narzeczony ją przejrzał. Że domyślił się, że wcale nie jest Osmańska, że jej mąż nie był kapitanem, a ona miała romans z Dykowem. Dlatego wciąż wyznawała mu miłość. Po pewnym czasie sama już w to uwierzyła. Nie wyobrażała sobie nocy bez czułego dotyku, ani dni bez wspólnego zachwycania się światem.
- Kocham - powiedziała, niby do niego, niby do siebie.
- Kochasz - szepnął Michał - kochasz? Nie kochasz Karolinko. Wiem, wiem o wszystkim. Ale i tak cię kocham- powiedział i pocałował ją.

Znajomy adres, te same schody
I nagłych przestrachów drzwi
A może to wszystko się śni
Zwyczajne kwiaty na parapecie,
Po kątach też zwykły kurz
A jeśli to przepadło już
Lęk, głuchy lęk na dnie skryty gdzieś

Ruda z niepokojem spojrzała w lusterko. Zbladła ostatnio, będzie musiała używać więcej pudru. Musi się podobać, musi być kusząca. Musi. Nie może patrzeć na swoją godność, musi myśleć o Polsce, o tych ludziach, których jej ofiary wydały na śmierć.
Ktoś puka do drzwi. Może to Gestapo? Nie, oni pukają inaczej. Ruda sięgnęła po stena. Ostatnio stał się on jej najlepszym przyjacielem. Zawsze przy niej, zawsze gotów ją obronić. Może zastąpił jej silne, opiekuńcze ramię mężczyzny? „Bzdura, ja nie potrzebuję mężczyzny. Poradzę sobie sama” ofuknęła się w myślach, podchodząc do drzwi.
- Kto tam? - powiedziała dziarsko.
- To ja. Mogę wejść?
Silny męski głos przypomniał Rudej dni, które chciała zapomnieć. Czasy, w których była tak szczęśliwa, że dziś wydawało się to tylko głupim snem. Dni, w których jej jedynym zmartwieniem nie było to, jak w porę zabić mężczyznę, który się do niej przystawiał, tylko ładna fryzura i sukienka. Dni, w których pomagał jej Władek.
Dziewczyna drżącą ręką otworzyła drzwi. Do małego mieszkanka wszedł jej ukochany. Po chwili Ruda oddychała już jego zapachem. Zapachem, który od trzech lat próbowała zapomnieć. Już jej prawie się udało. A teraz, gdy Władek znowu zniknie, to ona znowu będzie się starała zapomnieć.
Władek podszedł do niej i objął w pasie. Próbował dać jej buziaka, ale dziewczyna odruchowo cofnęła się.
- Mamy czas - powiedziała chłodno.
Tak samo mówiła konfidentom, których miała zabić. Nie chciała traktować Władka tak jak ich. Ale się bała. Bała się dotyku, pocałunku, który mógłby rozbić jej skorupę. Dlatego nie pozwoliła się objąć ani pocałować.
- Wejdź - szepnęła cichutko.

Dróg jest wiele do różnych życia celów,
nie zabraknie dla nas więc tych dwóch.
Podaj rękę i odejdź, przyjacielu,
bo ty błądzisz wśród moich prostych dróg.


Karolina uwijała się w kuchni. Michał uwielbiał obserwować ją w chwilach, gdy ona była pewna, że nikt jej nie widzi. Wtedy z jej twarzy znikał uśmiech, oczy zapełniały się pustką, a ruchy stawały się bardziej energiczne. Michał wolał tą Karolinę. Pokazywała wtedy swoje prawdziwe oblicze.
Nagle Michał poczuł, że musi się nią trochę pobawić. Podszedł do niej, objął i zaczął namiętnie całować.
- Lola, Lola. Kocham Cię, wiesz?
Karolina struchlała. Przejrzał ją, była tego pewna. Wiedział, kim jest.
- Ja też. Kocham, naprawdę - powiedziała siląc się na beztroskość.
- Skoro mnie kochasz, to wyjdź za mnie. Jutro. Wtedy będę miał pewność- powiedział, błądząc rękami po jej sukience.
- Michał… Jutro? Na pewno? - wyszeptała.
Michał zauważył jej zaniepokojoną twarz.
- Nie chcesz. - Bardziej stwierdził, niż zapytał.
Karolina zdenerwowała się. Dlaczego, dlaczego on miał takie głupie pomysły? Dlaczego zawsze wymaga od niej jednej odpowiedzi? Dlaczego ją przejrzał?
- Dobrze. Jutro. - Powiedziała z pozornym spokojem- Kocham cię.
Po paru godzinach w mieszkaniu zastukały obcasy. Karolina chwyciła walizkę, umalowała się i wyszła. Po chwili wróciła do mieszkania. Podeszła do śpiącego Michała i cichutko szepnęła „Przepraszam”. Na karteczce zapisała: „ Naprawdę Cię kocham. Nie mogę wyjść za Ciebie, choć nie wyobrażasz sobie, jak tego chcę. Przepraszam. Lola”, po czym wyszła z mieszkania.

Wtedy dziwisz się, że tak kocham nieprzytomnie
Jak by zaraz świat miał się skończyć?
Kiedy pytasz mnie:, czemu rzucam się jak w ogień?

Ruda poczuła gorącą rękę konfidenta na swoim udzie. Sapał jej do ucha, a język próbował wcisnąć w jej usta. Kobieta lekko go odepchnęła.
- Mamy czas- powiedziała chłodno.
Przyłapała się na tym, że mówi do niego tak, jak do Władka. Poczuła bolesne ukłucie w sercu, ale szybko odsunęła to uczucie. „Muszę się skupić na zadaniu” przywołała się do porządku.
Zmierzyła celnym spojrzeniem swoją ofiarę. Iwo Kutschera, folksdojcz, konfident, przez którego wpadła cała komórka „Różyczki”. Duże jak u słonia uszy, gigantyczne dłonie i za małe usta. Łysa głowa również nie dodawała mu wdzięku. Taka pokraka całowała ją, a ona nawet nie zaprotestowała.
Kutschera zaczął zdejmować jej majtki. Ruda była przyzwyczajona do takich sytuacji. Wyciągnęła z małej, czarnej torebeczki pistolet. „ W takiej torebeczce powinna być szminka, lusterko i chusteczki” pomyślała. Ale to nie był czas na rozważania, tylko na zdecydowane działanie. Podstawiła pistolet pod pierś Iwa i pociągnęła za spust. Sapanie ucichło, a Kutschera zrobił się blady jak kreda. Nie, po co się oszukiwać. Stał się blady jak śmierć. Śmierć, na która zasłużył. Na którą skazał dziesiątki osób. I która go dosięgnęła.
Ruda z obrzydzeniem popatrzyła na konfidenta. Odsunęła go od siebie. Rozejrzała się po mieszkaniu. Przestronne, zadbane. Takie, jak mieszkanie państwa Rudnickich. Brakowało tylko śmiechu dzieci, a Wiktoria poczułaby się jak w domu. Niestety, potężne cielsko Kutschery leżało bezwładnie na kanapie przypomniało jej, że nie jest już małą Wiki, która bardzo chce wyjść za mąż i zamieszkać pod Warszawą, tylko Rudą, która jest morderczynią, alkoholiczką i o niczym nie marzy bardziej, niż o spokojnej nocy bez koszmarów.
Tamte dni na Szucha, mimo, że podobno były już dawno, dziewczyna przeżywała co noc. Na nowo odczuwała ten ból, na nowo krzyczała, na nowo nienawidziła Władka. Władka, który patrzył jak ten sadysta bije jego dziewczyna. Władka, który krzyczał, bo nie umiał inaczej. Władka, który nic nie zrobił, aby uratować swoją dziewczynę. Wtedy Ruda postanowiła, że się zemści. Zawsze spełniała swoje postanowienia. Teraz się mściła. Nie na Władku, bo to nie jego wina. Na mężczyznach, a konkretnie na sprzedajnych świniach, które dowództwo nazywało „konfidentami”.
Ruda wyrwała się z amoku. Odepchnęła ciało Kutschery. Wstała i szybko wybiegła z mieszkania. Na podwórku złapała głęboki oddech. Świeże powietrze zadziałało na nią prawie tak, jak wódka. Pozwalało zapomnieć, że jeszcze parę minut temu dobierał się do niej nieznany człowiek, którego ona… Nie, nie wolno o tym myśleć. Trzeba się zachowywać, jakby nic się nie stało. Rozmyślania prowadzą do depresji, a depresja może ją wykluczyć z komórki egzekucyjnej. A ona musi zabijać. Bo inaczej zacznie wspominać. A wspomnienia są zabójcze. Gorsze niż zastrzelenie, bo niszczą od środka. A śmierć trwa dużo dłużej.
Przed kamienicą czekał na nią Ernest. Zobaczył wychodzącą dziewczynę i podbiegł do niej. Nawet nie obejrzał się na tego żołnierzyka, który postanowił podpiąć się do komórki egzekucyjnej. Po sekundzie był przy swojej ukochanej Rudej. Starał się zawsze być przy niej, stanowić dla niej oparcie. Nawet, gdy ona go odtrącała. A teraz zobaczył, jak nagle zabłysły jej oczy, a na twarzy pojawił się uśmiech. Boże, jak ona pięknie wyglądała uśmiechnięta. Zupełnie inaczej, niż wtedy, gdy się martwi lub płacze. Choć i wtedy jest śliczna.
Ruda po raz pierwszy od dawna uśmiechnęła się. Nie powinna się uśmiechać, nie powinna dać po sobie poznać, że jej zależy, że kocha i… pożąda. Ale nie potrafi inaczej, na widok Władka, który tu przyszedł, który się o nią troszczy, który ją kocha. Ma ochotę go pocałować.
Wła0dek spojrzał na swoją narzeczoną. Uśmiechniętą. Była zachwycająca, nawet w podartej sukience i z zakrwawionym ramieniem. Podszedł do niej, przytulił. Wtedy zauważył w jej oczach przerażenie. Nie było w nich ciepła, które on pokochał. Tylko przerażenie.
- Kochanie, uspokój się. Już dobrze, dobrze – mówił, głaszcząc ją po włosach.
Ruda mocniej wtuliła się w ukochanego mężczyznę. Teraz nie liczyło się już nic. Ani to, że była likwidatorką, ani to, że obok stał Ernest. Tylko ona i Władek. Pocałowała go.

Z tęsknoty za dziewczyną,
Bez której ciężko żyć
Na skrzypcach con sordino
Melodii srebrna nić
Na skrzypcach con sordino
Więdnące płatki róż
Z tęsknoty za dziewczyną,
Której nie będzie już...

Na wpół obudzony Michał zaczął szukać dłonią włosów narzeczonej. To był jego codzienny rytuał. Jednak dziś Karolina nie leżała przy nim. Szybko zerwał się z łóżka. Rozejrzał się po mieszkaniu. Nigdzie nie jej nie było. Na stoliku leżała mała karteczka. Przeczytał. Poczuł bolesne ukłucie w sercu. Dlaczego, dlaczego wczoraj się nią bawił? Dlaczego ją wykorzystał? Dla własnej zabawy? Dlaczego się nie przejął jej uczuciami? Dlaczego?
Przypomniał sobie swoje życie, nim poznał Karolinę. Tą nędzną egzystencję kawalera. Wtedy mu to pasowało, bo mógł podrywać dziewczyny, nie martwiąc się o nic. Chciał tak samo postąpić z Karoliną. Zabawić się nią, wykorzystać a potem odrzucić. Zapomnieć o niejakiej Karolinie Osmańskiej. Jednak to ona przejęła kontrolę. Najpierw tylko nad rozwojem ich związku, a potem nad całym życiem Michała. Jemu po raz pierwszy odpowiadało. Nie chciał być panem swego życie, chciał tylko spędzić je z Karoliną. Ona mu imponowała. Wojna zabrała jej cały świat, a ona dalej żyła marzeniami. Potrafiła go obronić, uspokoić. Być z nim.
Rozmyślania przerwał mu dźwięk dzwonka. Szybko przeanalizował swój wygląd. Nie był zachwycający, to prawda, ale zapewnie w drzwiach stał Władek. Jego zdumienie było tym większe, gdy przed progiem zastał młodą, śliczną dziewczynę.
- Michał. To ja, Anna. Pamiętasz mnie? – zapytała niewinnie.
Chłopak szukał w myślach kogoś o imieniu Anna. Na próżno. Teraz w głowie i w sercu miał tylko Karolinę. A ruda dziewczyna przed drzwiami zupełnie go nie interesowała. Wolał karmić się wspomnieniami dni z Karoliną.
- Ania? Wejdź proszę – powiedział, trochę wbrew swojej woli.
Dziewczyna niepewnie weszła do mieszkania. Michał poczuł, że jej perfumy powoli zabijają zapach Karoliny. Zapach, który chciał mieć zawsze przy sobie.
Anna rozejrzała się po mieszkaniu. Niezasłane łóżko, brudne naczynia w zlewie świadczyły o tym, że Michałowi brakowało kobiecej ręki. Albo ta ręka była bardzo rozleniwiona.
- Michał, ja cię kocham – powiedziała, całując go.
Michał oddał się namiętnościom Anny. Po chwili rzucił ją na łóżko.

Miłość Ci wszystko wybaczy
Smutek zamieni Ci w śmiech

Władek delikatnie odgarnął włosy z twarzy Rudej. Kochał ją. Kochał najbardziej na świecie. Uwielbiał ją całą. Jej uśmiech, jej oczy, jej wielkie serce, zdolne do ogromnej miłości.
Ruda śmiała się. Była taka szczęśliwa. Jak nigdy. Postanowiła zrezygnować z roboty likwidatorki. Chciała być tylko Władka. Na zawsze. Kochała. I była kochana. A to chyba najważniejsze.


Użyłam fragmentów piosenek:
- „Błękitny Ekspres” wykonanie oryginalne: Hanka Ordonówna.
- „Nic nie może przecież wiecznie trwać” wykonanie oryginalne: Anna Jantar
- „Z tęsknoty za dziewczyną” wykonanie: Ada Fijał
- „ Miłość Ci wszystko wybaczy” wykonanie oryginalne: Hanka Ordonówna


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin