Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

Anioły nap­rawdę is­tnieją.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:49, 26 Sie 2013    Temat postu: Anioły nap­rawdę is­tnieją.

Pomysł na tytuł wziął się stad, że Anna German nazywana jest Białym Aniołem, a Aniołek, to imię, którym razem z koleżanką nazywamy Angelę. Takie typowe lovestory, głupie dosyć. Niemieckie teksty przetłumaczyłam w nawiasach. Przepraszam, jeśli zdania są niepoprawne, ale ja nie panimaju, więc skorzystałam z pomocy nieocenionego Google Translate. Miłej lektury!

Marysia Konarska uwielbiała wszelkiego rodzaju festiwale, wydarzenia artystyczne. To była jej miłość, słuchanie muzyki na żywo, podziwianie swoich idoli, którzy stali kilkadziesiąt metrów od niej. Tak, to było jej życie. Jej kuzynka Danka i „ciotka” Angela, zresztą rówieśniczki, co roku jeździły na do Sopotu, do Opola. Tym razem Marysia miała jechać z nimi. Ojciec pierwszy raz ją puścił, po wysłuchaniu argumentów, że przecież jest już dorosła, jest studentką, a Danka i Angela po raz pierwszy wyjechały w wieku 16 lat. Marysia wiedziała, że i tak by pojechała, ale nie chciała martwić rodziców. Mama westchnęła tylko i uznała, że córka przecież wie, co robi. Wiedziała. Nie jechała tu tylko po to, żeby się wybawić. Chciała zapomnieć o Zbyszku – swojej pierwszej wielkiej miłości, która, mówiąc szczerze, kochała chyba wszystkie dziewczyny na uczelni. Zbyszek otumanił ją, rozkochał a potem zostawił samą. Marysia cierpiała cichutko, patrząc z oddali na ukochanego podczas wykładów. Nie chciała się wyżalić, bo nie miała komu – mama nie zrozumiałaby, co to ogromna, nieszczęśliwa miłość, w końcu z tatą byli tacy w siebie zapatrzeni i zakochani, Rita była za głupia, żeby to zrozumieć, miała w końcu tylko czternaście lat. Danka wydawała się w ogóle nie zwracać uwagi na chłopaków, na miłość. A Angela nigdy chyba nie doświadczyła odrzucenia, piękna, inteligentna, wszyscy mężczyźni się za nią oglądali. Konarskiej nie zostało już nic, poza samotnym rozmyślaniem i słuchanie piosenek Anny German, która koiła swoim głosem jej uczucia. To na jej występ Marysia czekała najbardziej. Angela zresztą też, tylko Danka – po mamie miłośniczka poezji nie mogła się doczekać występu Łucji Prus, która miała zaśpiewać wiersz Wisławy Szymborskiej. Na razie czekała na dziewczyny na dworcu. Do odjazdu pociągu zostało już tylko pięć minut, a ich tak nie było, tak nie ma. Nagle zobaczyła, że kuzynka uśmiecha się do niej przez okna pociągu. A więc już wsiadły! Nie czekając na nią. Konarska wzięła do ręki małą walizkę i ruszyła w kierunku odpowiedniego peronu. Po chwili dostrzegła, że konduktor dał znak do odjazdu. Pociąg powoli ruszał…. Nie, nie mogła przegapić swojego pierwszego w życiu festiwalu! Zaczęła biec, była już bardzo, bardzo blisko, ale wagony się oddalały, oddalały coraz bardziej. Chciała wskoczyć, niestety nie dała rady. Nagle Poczuła na swoich biodrach silne dłonie, które wciągnęły ją do wagonu. Udało się! Postanowiła podziękować swojemu wybawicielowi. Podniosła na niego wzrok. Okazało się, że był to niebywale przystojny mężczyzna, o przepięknych lazurowych oczach. Marysi zrobiło się gorąco na samą myśl o tym, że ten oto przystojniak jeszcze chwilę temu obejmował ją w pasie. Gapiła się na niego, nie mogąc wydusić ani słowa.
- Dzię – dziękuję za pomoc – wydukała, starając się nie patrzeć w te hipnotyzujące oczy.
- Nie ma za co. Pani pewnie jedzie do Opola, czyż nie zgadłem?
Marysię zdziwiło to, że mówił do niej per pani. Spodobało jej się to, bo dotychczas obcy zwracali się do niej „ty”, co ją niebywale drażniło.
- Tak, wybieram się tam. A pan? – Starała się zachować spokój i dystans.
- A ja nie jestem żaden pan tylko Piotrek. Piotrek Zawada –Przedstawił się nieznajomy – I nie, niestety nie wybieram się do Opola. A dokładniej, to prawda, jadę do Opola – Konarska uśmiechnęła się, słysząc zabawny słowotok – Ale nie na festiwal, tylko do domu. Na wakacje. Studiuję medycynę na Uniwersytecie Warszawskim, ale pochodzę z Opola.
- To tak jak ja – powiedział cicho Marysia – To znaczy, pochodzę z Warszawy, ale też studiuję medycynę na Uniwersytecie Warszawskim.
- Naprawdę! No proszę, jak wiele mamy wspólnego! – Wyraźnie uradował się Piotrek – A na którym roku?
- Na pierwszym. Jestem po pierwszym roku.
- A ja po drugim! Wiedziałem, że skądś cię znam.
- I dlatego mnie uratowałeś?
- Nie, ja po prostu uwielbiam być rycerzem. A zwłaszcza dla pięknych kobiet. A teraz, jako rycerz, muszę ci powiedzieć, że chyba powinnaś iść do swojego przedziału, bo konduktor nie lubi osób, które na ostatnią chwilę wsiadają do wagonu, na balkon zresztą – powiedział konspiracyjnym tonem.
- Dziękuję za dobre rady – mówiła, utrzymując podobny charakter rozmowy – Ale muszę się dowiedzieć, dlaczego w takim razie ty tutaj siedzisz?
- Pragnę zauważyć, że nie trzymam w ręce walizki, a wsiadłem tu prawie piętnaście minut przed odjazdem, jednak dziękuję za troskę. Jeśli cię to uspokoi, milady, najpierw odprowadzę ciebie, a potem udam się na swoje miejsce.
Marysia uśmiechnęła się do pociągowego znajomego. Był niezwykle sympatyczny. Chciała chwycić walizkę, jednak Piotrek już ją niósł, torując sobie drogę na zatłoczonym korytarzu.
***
Miny Angelii i Danusi mówiły same za siebie. Dziewczyny były zazdrosne o pociągowego znajomego! „Dobrze im tak” myślała Marysia „Gdyby na mnie czekały, to nie byłyby zazdrosne”.
- Skąd go wzięłaś? – zapytała bezpośrednio „ciotka”.
- A, to Piotrek, mój kolega ze studiów – odpowiedziała najbardziej zdystansowanym tonem, na jaki było ją stać.
- To na medycynie studiują takie… tacy mężczyźni? – zdziwiła się Kirchnerówna – Czemu nie poszłam w ślady mamy?
- I ojca – zauważyła nieśmiało Danusia.
- Nie mów mi o moim ojcu, proszę – powiedziała stanowczo Angela – Wiesz, jak tego nie lubię.
- Wiem, ale nie rozumiem, dlaczego – drążyła temat starsza Konarska.
- Dlatego – ucięła temat sama zainteresowana – Lepiej porozmawiajmy o… Piotrku.
- Nie – Tym razem to Marysia nie była skora do zwierzeń – Porozmawiajmy o przyszłości – powiedziała z ulgą, że udało jej się znaleźć w miarę neutralny temat.
- Dobrze. Więc – Angela nie miała zamiaru zrezygnować z rozmów o pociągowym znajomym – Kiedy bierzecie ślub?
- Ślub? Angelka, czy ty się na pewno dobrze czujesz? – Marysia omal nie przewróciła się, słysząc rewelacje ciotki.
- Nie… To chyba normalne. Ludzie się kochają, to się pobierają. Chyba, że mają już żony czy mężów, jak mój tata – powiedziała cierpko panna Kirchner.
- Angela, posłuchaj – Młodsza Konarska postanowiła nie podejmować tematu Otta – Ja i Piotrek się tylko kolegujemy. Nie kocham go. Nie kocham na razie żadnego mężczyzny i nie sądzę, aby w szybkim czasie miało się to zmienić. Po drugie, Angela, ty chyba nie możesz narzekać na brak miłości.
- Owszem. Mogę. Wy macie dobrze, bo macie wspaniałe domy, cudownych rodziców, którzy się kochają. A ja? Z mamą się nie mogę porozumieć, ojciec nie żyje, nawet go nie pamiętam. Nie wiem, co to jest miłość, taka wiecie, prawdziwa, nie szczeniackie zakochanie. A mama, wydaje mi się, że ona mi nie chce pomóc, jakby nie widziała, jak mi ciężko – żaliła się dziewczyna.
- Angela, babcia jest już starsza, nie ma tyle sił, jest jej ciężko – tłumaczyła Danka – Ona chce ci nieba uchylić, ale zrozum, między wami jest taka różnica wieku, że babci jest trudno się z tobą porozumieć. Ale przecież ona nam pomaga, stara się.
- Wam. Wam pomaga. Ukochane wyczekane wnusie, Danusia, Marysia, Janka i Ritunia. A ja to ta zła, krnąbrna, nieposłuszna córka – Angela. I nigdy, nigdzie nie będę odpowiednia! Zawsze inna - dla mamy, bo młodsza od Władka i Michała, pardon, waszych ojców. Dla was – bo jednak jestem waszą ciotką. Na uczelni – bo mam typowo niemieckie imię i jeszcze nazwisko. Jestem dla wszystkich Szwabką, chociaż przecież urodziłam się w Polsce, mieszkam w Polsce, moja mama jest Polką, więc do cholery, ja chyba też nią jestem! – krzyczała na cały głos Angela – Czemu nie mogli mnie nazwać normalnie, Aniela. Bardzo ładne imię. A nie, oni musieli bawić się w jakieś Angele.
Do przedziału wszedł zdenerwowany konduktor.
- Czy panie mogą się zachowywać ciszej! Bo wysiądą panie na najbliższej stacji. Ta dzisiejsza młodzież, nie ma za grosz szacunku. Mogę prosić o okazanie biletów – powiedział arogancko.
***
Opole, jak co roku było pełne fanów muzyki i wielkich gwiazd polskiej estrady. Angela, która ochłonęła już po wybuchu w pociągu, chodziła po mieście z wielką pewnością siebie. Danka, pochłonięta rozmową z poznanym w pociągu krytykiem literackim obiecała, że wkrótce do nich dołączy. Marysia snuła się za ciotką. Nie mogła sobie znaleźć miejsca. Ona doskonale wiedziała jak się zachować, przyciągała spojrzenia chłopaków, a Konarska zawsze miała być jej cieniem. Nagle podszedł do nich młody blondyn, noszący się z zachodnia, niezwykle pewny siebie.
- Entschuldigen Sie, sprechen Sie Deutsch? (Przepraszam panie, czy mówią panie po niemiecku?) – zapytał, patrząc tylko na Angelę.
Nic dziwnego, przecież mężczyźni zawsze zwracali uwagę tylko na nią. Marysia znała dość dobrze niemiecki, dlatego postanowiła wkroczyć do akcji.
- Ja, ich spreche Deutsch. Kann ich Ihnen helfen? (tak, ja mówię po niemiecku. Mogę panu pomóc?)
- Ich heiße Michael Rush. Ich bin ein Journalist aus der Bundesrepublik Deutschland. Ich habe einen Artikel über Anna German schreiben (Nazywam się Michael Rush. Jestem dziennikarzem z Niemiec Zachodnich. Mam napiszać artykuł o Annie German)
- Ich heiße Maria Konarska, und ist meine Cousine Angela Kirchner. (Jestem Maria Konarska, a to moja kuzynka Angela Krichner) – powiedziała Marysia, okłamując mężczyznę, co do pokrewieństwa łączącego ją z towarzyszką.
Mężczyzna wytłumaczył, że poszukuje kontaktu z polskimi dziennikarzami. Niestety, żadna z nich nie potrafiła mu pomóc. Za to Angeli udało się umówić z nim na randkę. Miała nadzieję, że Niemiec zabierze ją na konferencję prasową, a wtedy udałoby się jej spotkać Annę German, Katarzynę Sobczyk, Wojciecha Młynarskiego. To byłoby jak spełnienie wszystkich marzeń!
***
„Gdy spytasz ją: dla kogo ta sukienka? "Dla kochasia, który odszedł w siną dal"” szalała na scenie Iga Cembrzyńska. Marysia stała wśród innych i śpiewała na cały głos. Co ona w tym Zbyszku widziała? To był przecież tylko „Kochaś, który odszedł w siną dal”. I bardzo dobrze! Nagle Maria Poczuła na ramieniu uścisk. Obróciła się – to był Piotrek. Uśmiechnęła się do niego.
- Nie myślałam, że cię tu spotkam. Z tego, co pamiętam, miałeś być w domu.
- Myślałaś, że to przegapię?! Nigdy w życiu! Na każdym z nich byłem.
- Ach tak! To mój pierwszy raz i właściwie, jestem tu tylko dzięki tobie – Przypomniała sobie swoją przygodę - A ja nawet ci się nie przedstawiłam – stwierdziła z żalem.
- No tak, a ja zachodziłem w głowę, jak to się stało, że nie pamiętam twojego imienia.
- Jestem Marysia. Marysia Konarska – przedstawiła się.
- Jak ta słynna lekarka, Maria Konarska! – Piotrek omal nie zapiał z zachwytu.
- To moja babcia – przyznała lekko zawstydzona dziewczyna.
- Naprawdę! A doktor Konarski to twój ojciec? – domyślał się Zawada.
- Tak.
- Zazdroszczę.
- Nie chcę o nich rozmawiać. Po prostu słuchajmy – zaproponowała nieśmiało.
- Dobrze.
Prowadzący zapowiedział występ Anny German. Na scenę weszła piosenkarka. Uśmiechnęła się lekko i przywitała się z publicznością. Podziękowała za życzliwość i zaczęła śpiewać. Marysia nigdy nie słyszała niczego bardziej zachwycającego. To był anioł. Biały anioł, którego Bóg zesłał na ziemię, aby śpiewał i swym śpiewem umilał ludziom życie. Była niezwykle wysoka, jakby chciała dosięgnąć samego nieba. Jednak w jej sylwetce było tyle lekkości, tak samo jak w jej śpiewie. Śpiewała nowy utwór, który skomponowała jej przyjaciółka i autorka hitu „Tańczące Eurydyki” Katarzyna Gaertner. „Zakwitnę różą na twoim grobie”. Marysia mogła podziwiać głos i słowa… Niestety, piosenka się skończyła. Wszyscy zaczęli klaskać, jakby się umówili. Anna kłaniała się i rozdawała uśmiechy. Po chwili, jakby na prośbę wielbicieli, krzyczących „Anna! Anna!” zaczęła śpiewać nowy utwór. Słuchacze patrzyli przez chwilę niepewnie – w końcu poznali. Ich Anioł śpiewał swój największy hit po angielsku. Publiczność słuchała z niedowierzaniem. Umiała włoski, polski, angielski, niemiecki, a z pochodzenia była Rosjanką. Chociaż i tak wszyscy wiedzieli, że to była „ich” Ania. Polka, taka jak oni – może nie z urodzenia, nie z pochodzenia, ale z wyboru.
- Marysiu – Usłyszała głos Piotrka – Ja ci się już długo przyglądam.
- Tak? To bardzo interesujące? A dlaczego? – dociekała.
- Nie będziemy tu rozmawiać – powiedział stanowczo.
- To poczekaj, aż będzie rozdanie nagród.
- Nie! Nie Marysiu, nie mam ochoty już na ciebie czekać! Już rok czekam!
- Ciszej, nie widzisz, że słucham – przerwała zirytowana.
Piotrek z niecierpliwością patrzył na scenę. Mogliby już rozdać te statuetki. W końcu! Wygrała, po raz drugi z kolei Anna German za „Zakwitnę różą”. Nie była to zbyt wielka niespodzianka, wszak Annę uwielbiały pokolenia. Było jednak słychać pomruki niezadowolenia fanów big-bitu.
- No, to teraz możemy już iść – stwierdził z ulgą Piotrek.
***
Anna uśmiechała się do fanów, szczerze z głębi duszy. Uwielbiała to, że swoim śpiewem może ich uszczęśliwiać. Kolejna statuetka nie dała jej tyle radości, co gorące oklaski. Sława nadal ją onieśmielała, ale wiedziała, że śpiew to coś, do czego jest powołana. Dzięki popularności mogła zdobyć pieniądze, kupić mamie i babci mieszkanie.
- Aniu, chodź na spotkanie z dziennikarzami – usłyszała od swojego Dobrego Ducha.
Na razie chciała tylko zadzwonić do Zbyszka, pochwalić się, porozmawiać. Tęskniła za nim, za ich cielesną i duchową bliskością.
Wyszła do dziennikarzy. Oślepił ją blask fleszy, więc zmrużyła oczy. Mimo to chciała się uśmiechać, przekazać ludziom trochę dobrej energii.
- Pani Anno, czy cieszy się pani ze statuetki?
- Oczywiście. Chciałaby bardzo za nią podziękować, naprawdę się nie spodziewałam – powiedziała gwiazda z charakterystyczna pogodą ducha.
- Pani Anno, czym jest dla pani śpiew?
- Śpiew jest dla mnie radością życia… Chciałabym śpiewać całe życie, ale nie tak, by słuchacze mówili: Co, znów ona?!, lecz: Aaa, ONA, no to posłuchajmy… Bardzo chciałabym na to zasłużyć – odpowiedziała skromnie.
Dziennikarze nagrodzili ją oklaskami.
- Ależ panowie, nie trzeba klaskać, ja tylko mówię.
Po raz kolejny rozległy się gromkie brawa. Konferencja prasowa trwała ponad dwie godziny. Angela cieszyła się, ze może być tak blisko swojego autorytetu, swojej gwiazdy. Jej opiekun, Michael, nie mógł dojść do głosu, bo zakłócali go głośni Włosi i Rosjanie. Wszyscy chcieli porozmawiać ze słynną Anną. Angela wiedziała, że słynna pieśniarka nawet nie zwróci na nią uwagi, jednak miała cichą nadzieję, że może, może akurat…
- Angela, du sprichst Polnisch und Deutsch. Komm mit mir, als Anna wird kommen und mir helfen, mit ihr zu kommunizieren. Stimmen Sie zu? (Angela, mówisz po polsku i po niemiecku. Chodź ze mną, kiedy Anna będzie wychodzić, pomożesz mi się z nią porozumieć. Zgadzasz się?) – zapytał Michael.
- Michael, es ist nicht eine gute Idee. Anna läuft auf einer Pressekonferenz, es wird nach der Arbeit sein, möge ruhen. (Michael, to nie jest dobry pomysł. Pani Anna skończy konferencję prasową, będzie już po pracy, może będzie chciała odpocząć.)
Mimo to, poszli pod hotel. Anna German wróciła sama, wyglądała zupełnie nie tak, jak na scenie. Miała koka, zupełnie zwykła szarą sukienkę. Zaczęła padać, więc trzymała w ręku czarny parasol. Angela nigdy nie domyśliłaby się, że to właśnie ta sławna gwiazda.
- Pani Anno, nazywam się Angela Krichner – Angela nie za bardzo wiedziała, co powiedzieć – Przepraszam, że panią niepokoję, ale mój znajomy, Michael Rush, jest dziennikarzem z RFN. Bardzo mu zależało, żeby móc z panią porozmawiać, niestety, nie udało mu się to podczas konferencji prasowej. Niestety, on w ogóle nie mówi po polsku, więc zgodziłam się być jego tłumaczem.
- Nie trzeba, mówię po niemiecku – powiedziała ze swobodą Anna – Słucham pana.
Michael zadał kilka pytań, na które German odpowiadała z większym lub mniejszym entuzjazmem. Na każde jednak, bardziej lub mniej wymijająco udzielała odpowiedzi. Angelę ujął jakiś jej czar, lekkość, aura szczęścia, jaką wokół siebie roztaczała.
- Pani Angelo, a pani nie ma żadnych pytań? – spytała po kilkunastu minutach.
- Ja? Przepraszam, nie myślałam o tym. Ja… pani Anno, ja chciałabym pani podziękować, za wszystko. Za to, że pani dla nas śpiewa, że dzięki pani piosenkom czuję się szczęśliwa. Dziękuję, że pani jest – wydusiła z siebie Krichnerówna.
- A ile pani ma lat, przepraszam za takie pytanie, ale chciałabym wiedzieć, w jakim wieku są moi wielbiciele?
- Dwadzieścia lat skończyłam – Zdała sobie sprawę, że mówi absolutnie niepoprawnie i prostacko.
Przy Annie, której każda wypowiedź była taka przemyślana i wypowiedziana z taka lekkością, musiała zabrzmieć jak kompletna idiotka.
- Naprawdę? I nie woli pani big-bitu, bardziej młodzieżowych piosenek?
- Nie, pani Anno. Może to dziwne, ale moje eee… bratanice też uwielbiają panią, chociaż Marysia czasem chodzi się wyszaleć przy Cembrzyńskiej czy Karin Stanek, ale my jesteśmy jednak inne i to pani muzyka podbiła nasze serca.
- A pani bratanice ile mają lat? – Angela nie znosiła takich pytań, jednak Annie mogłaby opowiedzieć wszystko.
Roztaczała wokół siebie ciepło, i Angela czuła, jakby była jej przyjaciółką. Taką, której można się wyżalić.
- Danka jest ode mnie starsza, Marysia o rok młodsza. Jestem późnym dzieckiem, mama urodziła mnie, gdy miała ponad pięćdziesiąt lat. Może dlatego nie przepadam za big-bitem, z mamą słuchamy często arii operowych, starych piosenek z lat dwudziestych, trzydziestych. A pani utwory są trochę do nich podobne.
- Naprawdę? Miło mi to słyszeć. Przepraszam panią, ale muszę wrócić do hotelu, bo czekam na ważny telefon. Proszę pozdrowic swoją mamę, Marysię i Dankę – Po tych słowach Anna zniknęła w budynku.
Angela stała jak wmurowana. Przed chwilą rozmawiała z samą Anną German, opowiedziała jej o sobie. Danka ani Marysia nie uwierzą!
***
Marysia i Piotrek chodzili po parku. Padał rzęsisty deszcz, a żadne z nich nie miało parasola. Nie przejmowali się tym jednak i biegali w deszczu, jakby znów mieli po pięć lat. Nagle Piotrek złapał dziewczynę w biodrach, tak, jak wtedy, gdy byli w pociągu, a on ją wciągnął na wagon. Ciało Marysi przeszedł dreszcz, bardzo przyjemny dreszcz. Patrzyła w niezwykle niebieskie oczy chłopaka. Ich oddechy łączyły się ze sobą. „W filmach, w takich momentach następuje pocałunek” pomyślała Konarska.
- Zacząłem ci o czymś opowiadać, Marysiu. Pamiętasz?
- Pamiętam. Że czekasz na mnie rok… Ale nie zrozumiałam – przyznała się ze wstydem Maria.
- Maryś, ja cię zauważyłem już na rozpoczęciu roku akademickiego. Trudno było na ciebie nie zwrócić uwagi – Po tych słowach dotknął miodowych włosów dziewczyny – Takie piękne włosy się zdarzają raz na milion. Zakochałem się w nich. A potem zakochałem się w tobie. Koledzy się ze mnie śmiali, że ty nigdy nie zwrócisz na mnie uwagi. Ale ja wierzyłem, robiłem swoje, obserwowałem cię. Słyszałem, że spotykałaś się ze Zbyszkiem Krzyżanowskim. To cos poważnego?
Marysia nigdy nie słyszała takich wyznań. Zbyszek nigdy by cos takiego nie powiedział. Tylko, czy to nie jest zwykły podryw – kłamstwo?
- Nie, to nic poważnego. Nie dla niego. Ja miałam jakieś nadzieje, ale teraz doszłam do wniosku, że, jak mówiła mama, to nie był chłopak dla mnie.
- Uff, ulżyło mi. Maryś, kochanie… Ja specjalnie cię wciągnąłem. Nie jestem takim szlachetnym rycerzem, za jakiego mnie uważasz. Taka szansa zdarza się raz na milion, nie chciałem jej zmarnować. Powiedz, proszę, że się na mnie nie gniewasz?
- Nie gniewam się. Naprawdę.
- To dobrze. Marysiu, uwielbiam cię. Jestem w tobie szaleńczo zakochany. A dziś odkryłem coś jeszcze? Wyobraź sobie, że jesteś nie tylko piękna, inteligentna, zdolna, zabawna, ale też masz piękny głos. Jak ona, jak Anna.
- Żartujesz! Powiedz, że żartujesz!
- Nie, nie żartuję – powiedział, całując ją delikatnie.
To był ułamek sekundy. Ich usta się tylko dotknęły, mimo to, Marysia czuła się, jakby niebo połączyło się z ziemią, jakby cały świat zawirował… To było niesamowite… Wspaniałe… Kochała go, choć tak krótko się znali.
- Marysiu, Marysieńko, zaśpiewasz mi? – poprosił ukochany, trzymając ją w ramionach.
- A co byś sobie życzył? – zapytała z uśmiechem.
- „Zakwitnę różą” bym sobie życzył.
- Dobrze – powiedziała i zaczęła spiewać.
Z każdym kolejnym słowem ogarniało ją coraz większe wzruszenie. Gruszka w gardle nie przeszkadzała tylko w śpiewaniu, skupiła się więc z całej siły na melodii. Jej głos wibrował, unosił się od wysokich taktów do tych niskich, a następnie znów się podnosił. Śpiewała z odwagą, jakby było to jedyne, co mogła dać. Jedyny powód, dla którego żyła. A jednak miała kilka tych powodów – rodziców, Ritę, Dankę i Angelę, studia, a teraz i Piotrka. Pocałowała go jeszcze raz. Deszcz delikatnie obmywał ich twarze, a oni całowali się i całowali, nie zważając na przechodniów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:56, 26 Sie 2013    Temat postu:

Nie mam pojęcia, skąd wzięła się tu ta durna minka, ona nie była zamierzona.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Pon 18:06, 26 Sie 2013    Temat postu:

Ach!
Piękne, znowu! A, że tak się przy okazji zapytam, nie masz w planach kontynuacji tamtego najlepszego na świecie opowiadania, w którym te trzy piękne panie przyszły na świat?

I zauważyłam, że Marysia, troszkę nieśmiała, wdała się w wujka Władka Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:09, 26 Sie 2013    Temat postu:

Mam w planach, ale nie wiem za bardzo kiedy. Jutro może.Cieszę się, że Wam się podoba.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mondler
Marszałek



Dołączył: 15 Sty 2013
Posty: 1935
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:29, 26 Sie 2013    Temat postu:

Domyślam się, że Danka to córka Władka, a Marysia Michała? Smile Widzę, że obydwie nie wdały się w ojców tylko w wujków Very Happy Bardzo ciekawe, trochę fantazyjne, ale masz taką lekkość pisania, że naprawdę super! Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
Harcerz



Dołączył: 26 Lip 2013
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Małopolska

PostWysłany: Wto 21:00, 27 Sie 2013    Temat postu:

Niesamowicie piszesz! Lekko, spójnie i ciekawie! Gratuluję talentu i z niecierpliwością czekam na następne opowiadania:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:36, 28 Sie 2013    Temat postu:

Oj, tam, przesadzacie. Daleko mi do takiej Pauletty Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Śro 20:14, 28 Sie 2013    Temat postu:

Słucham? Ola, to Ty przesadziłaś Smile
Powiedziałabym raczej, że mi daleko do Ciebie, o czym świadczy Twoje wielowątkowe opowiadanie o dalszych losach naszych bohaterów, które jest moim absolutnie ulubionym Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin