Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

Podaj mi rękę - autorskie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:42, 19 Paź 2014    Temat postu: Podaj mi rękę - autorskie

Nie do końca typowe, powstańcze lovestory. Chyba mam dość zabijania swoich bohaterów Smile Miłej lektury!
"Podaj mi rękę - mówił anioł - bo jeszcze jeden krok,
a trwoga cię ogarnie i spadniesz suchym liściem
w drapieżną czułość ziemi, w pożary ludzkich rąk,
w jezioro mroczne czasu podobne ciemnym snom."
K.K.Baczyński


Warszawa 1944
IV.
Nie ma już niczego, co znałem. To miało być inaczej. Nie mieliśmy tak ginąć, tak po prostu i bez większego celu. W brudzie, w kanałach. Miało być pięknie, bohatersko i ku chwale Ojczyzny. Czasem o tym myślę. Ale nie ma czasu. Trzeba walczyć. Walczyć ze wszystkich sił. Walczyć aż do ofiary życia. Kula za kulę – jeden pocisk, jeden Niemiec. Oni zabijają nas, więc my zabiajmy ich. Proste. Ja zabiłem Niemca, więc nic dziwnego, że właśnie sięga mnie kulka…
- Adam! – słyszę krzyk „Agnieszki” – Adam, trzymaj się!
Uśmiecham się, myśląc o jej włosach. Zawsze są w takim nieładzie, a ona ciągle zabiegana… Od rannego do rannego.
- Adam, jestem – jej głos jest coraz bliżej, czuję ciepły oddech na swojej twarzy – Nie wygląda to ładnie – stwierdza, oglądając moją ranę. Boli – Mam powiadomić „Basię”?
Basia to moja żona. Wczoraj wzięliśmy ślub. A potem ona poleciała dalej z rozkazami. Znamy się już całe powstanie. To jakby całe życie, zupełnie inne niż to, co było, nawet w czasie okupacji.
- Nie, nie ma jej co martwić – szepczę jeszcze – „Agnieszka”, pomścijcie mnie.
V.
Polska. Polska jest coraz większa – obecnie obejmuje cztery ulice Starego Miasta, to więcej, niż parę dni temu. Ale mniej, niż wczoraj. Wzywa mnie kolejny meldunek. Czasem nie mam już siły, ale muszę biec, donieść, zameldować, przenieść. Nie mam czasu myśleć o tym, co zawierają, nie chcę wiedzieć. Od czasu Woli już za dużo tego mam w głowie.
Moja trasa nie jest dziś łatwa. Kule latają nad głowami, snajperzy na nowo zadomowili się w kamienicach. Muszę uważać. Mówią, że jestem szczęśliwa, ale lepiej nie kusić losu…
- Baśka! Gołębiarz! – krzyczy Lolek, tak, jakby miał płuca wypluć.
Przeszywa mnie chłód. Nogi odmawiają posłuszeństwa. Strzały cichną. Kto dostarczy meldunek?
I.
Powstanie trwa. Walczymy. Wygrywamy. Wola jest nasza, Stare Miasto, Śródmieście. Pijemy wino za wolną Polskę. Agnieszka i Julia śmieją się, nie miają nawet za dużo pracy.
- Serwus! Szukam kapitana „Sosny” – obok mnie, niewiadomo skąd, pojawia się drobna blondyneczka.
- Ile ty masz lat? – pytam prosto z mostu.
- Dwadzieścia, a bo co? – nie dałbym jej nawet piętnastu. Jest malutka, nosi warkocz i ma sukienkę w kwiatki – Widziałeś „Sosnę”? Mam dla niego meldunek.
- Zaprowadzę cię – mówię, chwytając ją za rękę. Wyrywa się.
I nagle huk. Eksplozja. Ogień. Popycham blondynkę na jakąś kupę gruzu i kładę się na nią. Mocno zaciska dłonie na moim karku, próbuje się wtopić w moje ciało.
- Ciiii… Wszystko będzie dobrze, tylko się uspokój – odgarniam jej włosy z czoła – Jak się nazywasz?
- Basia – szepcze.
- A naprawdę?
- A naprawdę będzie po wojnie.

II
Strzały. Ciągły huk, mnóstwo rannych. Noce coraz chłodniejsze i tylko ramiona „Rogala” mnie chronią przed szaleństwem.
- Baśka – szepcze on podczas czwartej nocy piekła – Baśka, dzisiaj widziałem, jak to życie się kończy.
Nazywa mnie Baśką, nie mam nic przeciwko. Od dawna czuję się właśnie łączniczką-sanitariuszką „Basią”, a Baśka brzmi w jego ustach jak najczulsze zdrobnienie.
- Jur nie żyje – dodaje cicho. Umarł mi na rękach – Trochę go nie rozumiem. Jako sanitariuszka byłam świadkiem tylu zgonów, że przestało to na mnie robić wrażenie.
- To dobrze – mówię – Przynajmniej już nie musi tego widzieć – wtulam się w jego koszulę.
- „Basia”, co ty…
- Przegramy to powstanie – mówię – Niedługo wszyscy umrzemy…
- Podaj mi rękę – mówi on –Podaj.
Znowu mnie ogrzewa, chłód, w który się uzbrajam codziennie na nowo, topi się. Kocham.
- Będziesz żyła, „Basia” – całuje mnie – Obiecuję.
A chwilę później odżywam w jego ramionach.

III.
Uciekłam. Zapomniałam, rzuciłam się w wir pracy – rozkazy, ranni, rozkazy. Nie miałam czasu nawet, by wspomnieć tamtą chwilę na Woli, pierwszego. Zresztą, kiedy to było. Teraz jest połowa września i cukier w kostkach, a nie początek sierpnia, wino i nieznajomy żołnierz. Takich jak on były już setki – samotnych, zdesperowanych. Nie wiem, ile śmierci widziałam. Nie pamiętam.
- Basia! – słyszę jego głos. To dziwne, pamiętać głos chłopaka, którego widziało się raz w życiu – Baśka, jesteś!
I klęka. I prosi mnie o rękę. A ja się zgadzam, bo przecież, „Adam” to bardzo dobry chłopak. Przystojny. Przeżyliśmy dwa tygodnie piekła na Woli. Kazał uciekać, właściwie w ostatniej chwili. A jak nie on, to może już nikt nigdy…
- Podaj mi rękę – mówi, kiedy stoimy już przed księdzem – Ja, Michał – nawet nie znałam jego prawdziwego imienia, a teraz to mój mąż – Biorę sobie ciebie… - urywa. No tak. Ja też nie powiedziałam, jak się nazywam. „Po wojnie”. Może teraz wojna już się skończyła, może zaraz zginiemy…
- Ewa – szepczę.
- Ewo, za żonę. I ślubuję miłość, wierność i uczciwość małżeńską. I że Cię nie opuszczę – zawiesza głos – Aż do śmierci.
I co to właściwie znaczy – do śmierci? Na wiele lat? Czy może na kilka minut?
VI.
Jasność. Okropny smród spirytusu i brudnych ciał. Ból. Cholera, nie tak miało wyglądać to niebo…
- „Adam”! – przy moim łóżku czuwa „Agnieszka” – Boże, braciszku, ja myślałam… – głos się jej łamie – Braciszku…
- Ada, co z „Basią”? Wie? Nie mów jej nic…
- Jest tu. Obok – głową wskazuje łóżko po mojej lewej – Przywieźli ją w tym samym dniu, co ciebie. Jest ranna i prawdopodobnie sparaliżowana – wzdycha – Zostawić was?
„Basia” sparaliżowana? Jak to? Przecież ona miała żyć! Po to załatwiłem jej przeniesienie do Śródmieścia, żeby była bezpieczna! Kto jej to zrobił?
- Basia – szepczę, obracając się na bok – Baśka, żyjesz?
- Podaj mi rękę – mówi ona strasznie cicho – Boję się…
Trzymam jej chłodną dłoń. Nie wiem, co powiedzieć. Nic o Basi nie wiem – poza tym, że jest moją żoną, nie może chodzić… Pewnie miała plany. Nic z tego. Nie zrealizuje ich. Jeśli Bóg da nam przeżyć powstanie, do końca życia będzie leżała w łóżku…
- Kocham cię – tego jestem pewny. Kocham „Basię”, nawet jeśli nigdy nie wstanie z łóżka.
- Nie znasz mnie – stwierdza ona – To miała być zwykła, powstańcza miłość. Nie zobowiązanie do opieki nad inwalidką na całe życie… Mieliśmy umrzeć w powstaniu…
- Jeszcze nic straconego, „Basiu”. Na cmentarz zawsze zdążymy – przechylam się w jej stronę. Patrzę na te piękne blond włosy, na delikatną twarz. Nie pozwolę jej się poddać. Będę z nią zawsze.
VII.
Kraków, 1946
Nie wiem, jakim cudem przeżyłam powstanie. Nie pamiętam. Wszyscy, którzy byli w tym szpitalu zginęli na moich oczach. A potem pojawił się Adam. Wziął mnie na ręce. Przytulił. Zamknęłam oczy… Obudziłam się w Milanówku. Bezpieczna. Szczęśliwa. Ale dalej nie mogę wstawać z łóżka. Tylko, że nie po to przeżyłam to cholerne powstanie, żeby teraz się poddawać. Taka zwykła walka, nie o wolność, nie o ulice, nie będzie udziałem „Agnieszki”, „Jura”, „Sosny”, „Kobry”, nikogo… Nie zmarnuję takiej szansy.
- Ewa! – Michał właśnie wrócił ze szpitala. Kocha swoją pracę. Jeszcze może ją wykonywać. Jeszcze nie zaczęli grzebać mu w życiorysie – To dziś – mówi.
Ostatnio słyszałam ten szczególny ton, kiedy udało mu się namówić księdza do udzielenia nam ślubu. Patrzę na niego ciekawym spojrzeniem.
- Lekarze mówią, że jesteś gotowa.
Nie. Nie jestem. Boję się. Nie dam rady. Tyle razy próbowałam. Nie chcę. Trzęsę się jak wtedy, gdy obok mnie rozstrzeliwali moje koleżanki, a ja zamknęłam oczy, żeby nie widzieć, jak żołnierz zbliża się do mnie.
- Nie chcę, to się nie uda.
- Ewa, przeżyliśmy powstanie? Uciekliśmy z Warszawy? To się nam udało? – pyta.
- Udało.
- I teraz też ci się uda – mówi – Podaj mi rękę…
Nie udaje się. Upadam. Nigdy mi się nie uda… Siadam na ziemi, zaczynam płakać. I jak zawsze, „Adam” jest przy mnie. Pozwala mi znów być „Basią”, znów przeżywać koszmary „Basi”, znów trząść się ze strachu. On też budzi się w nocy z krzykiem, a wtedy to ja mówię: „Podaj mi rękę”. I czasem sobie myślę, że tak za rękę to jest łatwiej – w powstaniu, na wojnie, w czasie ślubu i teraz, kiedy się nic nie udaje…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lora
Generał



Dołączył: 04 Sie 2014
Posty: 518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 8:45, 19 Paź 2014    Temat postu:

A jak dla mnie typowe bo jak zawsze powtarzam koszmarem było jednak przeżyć powstanie - opowiadanie jak zawsze genialne!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Nie 17:47, 19 Paź 2014    Temat postu:

,,Znamy się już całe powstanie. To jakby całe życie, zupełnie inne niż to, co było, nawet w czasie okupacji. "
,,Polska. Polska jest coraz większa – obecnie obejmuje cztery ulice Starego Miasta, to więcej, niż parę dni temu. Ale mniej, niż wczoraj. "
,,- A naprawdę?
- A naprawdę będzie po wojnie. "
,,I co to właściwie znaczy – do śmierci? Na wiele lat? Czy może na kilka minut?"
,,- Nie znasz mnie – stwierdza ona – To miała być zwykła, powstańcza miłość. Nie zobowiązanie do opieki nad inwalidką na całe życie… Mieliśmy umrzeć w powstaniu… "

To jest niesamowite. Napradę oddałaś myśli powstańców. Wyobraź sobie, że mimo, iż dzieli nas 700 kilometrów, uściskuję ci rękę na gratulacje.

Oprócz tego love story sa zawsze na czasie. No piękne.
No i taka gorycz w ostatnich zdaniach... Ty o wiele lepiej w tych kilku zdaniach popowstańcze życie niż ja bym to zrobiła w całym opowiadaniu. Naprawdę! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lora
Generał



Dołączył: 04 Sie 2014
Posty: 518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:17, 19 Paź 2014    Temat postu:

Cytat:
Polska. Polska jest coraz większa – obecnie obejmuje cztery ulice Starego Miasta, to więcej, niż parę dni temu. Ale mniej, niż wczoraj. "


to jest absolutnie moje ulubione zdanie, chyba ze wszystkich Twoich opowiadań, ever!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:13, 19 Paź 2014    Temat postu:

Jejku, dziękuję <3 Oczywiście, przesadzacie, bo gdzie mi do takiej Eddy czy Lory, ale miło mi, zwłaszcza, że szczególnie się nad tym zdaniem nie zastanawiałam, ot tak wyszło Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lora
Generał



Dołączył: 04 Sie 2014
Posty: 518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:25, 19 Paź 2014    Temat postu:

Cytat:
gdzie mi do takiej Eddy czy Lory


z Eddą to się może zgodzę ale na porównanie ze mną zabryzgałam ze śmiechu monitor herbatą - moja droga to mnie do Ciebie daleko Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Łączniczka
Harcerz



Dołączył: 09 Cze 2014
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:36, 19 Paź 2014    Temat postu:

Piękne, naprawdę piękne. Te emocje... Aż mi slów zabrakło <3

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin