Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

Szczęście ma smak szarlotki

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 10:51, 26 Sie 2013    Temat postu: Szczęście ma smak szarlotki

Pierwsze powojenne lato nie napawało Celiny entuzjazmem. Po zrezygnowaniu z pracy tłumacza w „Czytelniku” nie mogła znaleźć żadnej stałej pracy. Ot, czasem posprzątała, czasem została z dzieckiem sąsiadów. Za mało, by przeżyć. W dodatku parę dni temu dostała list od Michała, w którym zapraszał ją na swój ślub z Karoliną Osmańską. Oczywiście, Celina spodziewała się tego, w końcu byli już razem ponad rok. Rok. Tylko rok minął od tego, jak widzieli się na jego przyjęciu zaręczynowym. Celina czuła, jakby upłynęła cała wieczność – powstanie, niewola, powrót do wolnej Polski i bolesne rozczarowanie tą nową, ludową ojczyzną. Teraz cierpiała biedę, głód. I ból w sercu, że mężczyzna, którego kocha, żeni się z inną.
Odtrąciła od siebie czarne myśli i wyszła do Rudej. Umówiły się na herbatę, poza tym przyjaciółka miała jakiś wspaniały plan, na ratowanie życia Celiny. Dłużewską bawiło to określenie – przecież żyła, może mniej intensywnie, bardziej pusto, ale żyła. Świeże powietrze orzeźwiło ją. Starała się nie patrzeć na gruzy, na zawalone kamienice. W tym całym na pozór umarłym mieście za wszelką siłę chciała ujrzeć znaki życia. I je dostrzegała – fryzjera, strzygącego w podwórku zburzonego domu. Kobietę wieszającą pranie nad kupą gruzu. Dwie małe dziewczynki skaczące na skakankach obok bezimiennego grobu. Celina szła pewnie, jakby była panią świata. Jakby nie była stąd. Jakby nie miała przeszłości ani przyszłości, tylko teraźniejszość. „Żyj chwilą” – to była jej obecna filozofia.
Dotarła do mieszkania przyjaciółki. Oprócz Rudej były tam jeszcze pani Maria – mama Michała i Władka oraz Lena. Celina ze współczuciem popatrzyła na wdowę – ona ciągle żyła tamtym dniem sprzed kilku miesięcy. Tamtą chwilą, ułamkiem sekundy, kiedy Janek osuwał się na bruk, a ona nie mogła nic zrobić, nie mogła mu już pomóc. Ruda nalała zgromadzonym nalewki z wiśni, którą przed wojną robił jej tata. Teraz taty już nie było, nie było ich domu w Nadziejce, gdzie rosły wiśnie, którymi wraz z siostrą się zajadały. Lena wypiła swoją porcję jednym haustem. Wiktoria spojrzała na Celinę. Jej wzrok był pełen zmartwienia i strachu o przyjaciółkę, która wyciągnęła ją z nałogu, a teraz sama topiła smutki w alkoholu. Po chwili, gdy atmosfera ciut się rozluźniła, Ruda zabrała głos:
- Postanowiłam zaprosić również panią Marię, ponieważ to ona podsunęła mi ten genialny pomysł. Siedziałam sobie u niej, piłam herbatę, jadłam przepyszny chlebek prosto z pieca i wpadłam na genialny pomysł – otwórzmy piekarnię - opowiadała z entuzjazmem.
Celina nie mogła powstrzymać śmiechu. Cóż to był za absurdalny pomysł – piekarnia! I to teraz, kilka miesięcy po wojnie. Żadna z nich nie wiedziała, jak piec chleb, bułki, bagietki. I skąd niby miały wziąć lokal, składniki, pieniądze?
- Ruda, co ty? Żartujesz? – zapytała Dłużewska.
- Nie, mówię zupełnie poważnie. Co nam szkodzi? Uda się, to będziemy bogate, nie uda się – trudno – Wiktoria była bardzo zapalona do tego pomysłu.
Chciała po prostu normalnie żyć, mieć normalną pracę, normalne zajęcie. Nauczyć się normalności.
- Ja nie umiem piec chleba – przyznała się Lena.
- Ja też nie i Celina nie. Ale mama nas raz-dwa wszystkiego nauczy. Poza tym, Celina piecze przepyszne ciasta i torty, a ty, Lena – twoje ciasteczka zawsze są wyśmienite! Co nam szkodzi? – zadała kolejny raz to samo pytanie Ruda.
- A gdzie chcesz to sprzedawać? Skąd weźmiesz składniki? – dociekała Celina.
- Mam dwupiętrowy dom pod Warszawą – wtrąciła się do rozmowy Maria – Na górze jest kuchnia z piecem, tam mogłybyśmy piec. A na dole jest jeden mały pokoik z wyjściem bezpośrednio na zewnątrz. Tam byśmy to sprzedawać.
- Pani Mario, będzie pani wstawać w nocy, piec chleb a potem pędzić do szpitala? – zapytała Lena.
- Ależ, dziewczynki, ja was nauczę, jak się piecze chleb i tyle. Same sobie dacie radę. Dzień-dwa dam radę.
Celina, choć nie chciała się do tego przyznać, coraz bardziej zapalała się do tego pomysłu. Może to miejsce choć odrobinkę wypełniłoby ogromną pustkę w jej sercu?
- Na mnie nie możecie za bardzo liczyć – powiedziała smutno młoda wdowa – Muszę być z Jasiem.
- Zamieszkacie z nami. Wszystkie – postanowiła pani Maria – I nie chcę słyszeć ŻADNYCH dyskusji. Lenko, będziesz piekła te swoje ciasteczka…
- A potem będziesz mogła być ciągle z Jasiem, bo ja i Cela doskonale sobie same poradzimy – przerwała teściowej Wiktoria.
- Same nie dacie rady – westchnęła Lena.
- Damy, damy! - krzyknęła w odpowiedzi Celina.
- Chłopcy też mogą wam pomóc – podsunęła Maria.
- Właśnie widzę Władka, ochoczo sprzedającego herbatę i ciasteczko. Mamo, to nie jest dobry pomysł… – zawahała się Ruda.
- Masz rację, straciłybyśmy całą zastawę. Ale Michał mógłby pomóc.
- Właśnie! I zobaczyłby, jaki skarb stracił – szepnęła teatralnie Lena zerkając na Celinę.
- Dziewczyny! Proszę was – uniosła się Dłużewska – Ile razy mam wam powtarzać, że między nami nic nie było, nie ma i nie będzie. Nie kocham Michała, cieszę się jego szczęściem, proszę bardzo, niech się żeni, bo mnie naprawdę na nim nie zależy. Zrozumiałyście.
- Tak, tak – powiedziała bez przekonania Wiktoria.
- Czy możemy wrócić do tematu piekarni? – zapytała stanowczo Celina – Ja jestem za. I wymyśliłam już nawet nazwę…
- Czyli zgadzacie się? – Nie dowierzała Wiktoria.
- Tak. Pod jedynym warunkiem. Żadnych, powtarzam, żadnych rozmów o mnie i Michale.
- Czyli jednak jest jakiś ty i Michał – drażniła się Lena.
- Nie.
***
To było istne szaleństwo. Zaledwie tydzień temu rozmawiały o piekarni, a teraz Celina przekładała biszkopty masą malinową. Piekarnia, nazwana z włoskiego, „Eroine”, czyli „bohaterki” miała być dzisiaj otwarta. Dłużewska zdobyła maliny i postanowiła upiec tort malinowy, którego Krzysztof tak uwielbiał. Z resztą składników nie miała większych problemów – gdy mieszkańcy wsi dowiedzieli się, że pani doktor i trzy „panienki” jak je tu nazywano, chcą otworzyć piekarnią od razu obdarowali je hojnie. Właścicielki nie posiadały się z radości – nikt nie przypuszczał, że pójdzie tak łatwo. Obiecały darczyńcom zapłatę, jednak większość z nich nie chciała nawet o tym słyszeć. „Trzeba wspierać własną działalność” mówili.
Tort był prawie gotowy. Celina posypała go obficie świeżymi malinami. Wykorzystała tylko niewielką część swojego składnikowego przydziału, więc postanowiła piec dalej. Mąkę, cukier i masło wsypała do dużej, białej miski ozdobionej kwiatowym motywem. Zanurzyła w niej dłonie i zaczęła rozcierać masło. Po chwili dodała pysznej, świeżutkiej śmietanki prosto od krowy. Nie mogła się powstrzymać i spróbowała odrobinki. Przez tyle lat nie miała w ustach nic równie smacznego. Przypomniały się jej wakacje u babci. Pogrążona w rozmyślaniach formowała z ciasta kulę. Będzie na jutrzejsze kremówki. Wzięła wczorajsze ciasto i zaczęła je wałkować. I tę porcję odłożyła do lodowni. Kiedy ciasto się chłodziło, Dłużewska postanowiła zająć się kremem. Gdy mleko, cukier i masło gotowały się, ona włożyła do gorącego pieca schłodzone, rozwałkowane ciasto. Po piętnastu minutach smarowała gorące, złocisto-brązowe płaty ciasta bielutkim kremem. Przykryła masę kolejną warstwą kruchutkiego wypieku.
Po chwili usłyszała kroki w sieni.
- Co tu tak pięknie pachnie – spytała zaspana Lena.
- Tort malinowy, trzydzieści kremówek, trzy szarlotki z karmelizowanymi jabłkami, dwa pierniki i cztery ciasta marchewkowe – wyliczała z satysfakcją Celina.
Owoce jej pracy miały dziś uszczęśliwić ludzi, trafić do ich domów, być dodatkiem do kaw, herbat, rozmów, wyznań.
- Tyle upiekłaś? To o której ty wstałaś? – zapytała z trwogą Lena.
-Dość wcześnie i szczerze mówiąc padam ze zmęczenia.
- To idź się zdrzemnij, choć chwilę.
***
„Eroine” cieszyła się pełnym sukcesem. Kupowali tu nie tylko przyjaciele i „tubylcy”, ale również warszawiacy. Zjadali na szybko ciasteczko, kupowali kawałek tortu i wracali do ponurej, szarej Warszawy. Maria po trzech dniach wróciła do szpitala, a obowiązek pieczenia chleba spadł na Rudą. Ona i Celina najwięcej czasu spędzały z klientami. Lena piekła, dopiekała, donosiła.
Trzy tygodnie po otwarciu do piekarni zawitał Michał. Na jego widok serce Celiny zaczęło wykonywać szalone obroty i fikołki. Niestety, u jego boku stała Karolina.
- Celinka! – krzyknął Michał i wziął przyjaciółkę w ramiona.
„Nie myśl o nim” mówił rozum Celiny, jednak kiedy Michał był tak blisko, jej serce kołatało tak bardzo, że zagłuszało wszystkie myśli.
Celina była taka wiotka i tak przyjemnie było ją trzymać w ramionach. To nie było dwuznaczne, jak z Karoliną, tylko czyste, niewinne. Przyjaciółka pachniała jabłkami, ciastem, karmelizowanym cukrem. Mógł godzinami wdychać zapach jej włosów. Nie chciał jej wypuszczać, pragnął zagarnąć ją całą tylko dla siebie.
- Mogłem się ciebie spodziewać – powiedział – Zaraz do ciebie wrócę.
***
- Przyszliśmy tu zamówić tort na nasz ślub, a ty mnie zrzucasz? – Karolina próbowała się gniewać.
- Karolina, zrozum. To, co nas łączyło, wypaliło się. Nic do ciebie nie czuję. Przepraszam.
Poczuła ulgę. Już bała się, że będzie musiała wyjść za tego smarkacza. Na szczęście, sam postanowił ją zostawić. Dla jakiejś dziewczyneczki. Trudno – krzyż na drogę i do widzenia!
- Michał… Nie mogę… Nie umiem żyć bez ciebie – Próbowała wczuć się w rolę porzuconej kobiety.
- Umiesz. Umiesz Karolina.
***
Wyszedł i nie wracał. Czas się tak dłużył. Poza starszym panem, który kupił bochenek chleba żytniego, nikt nie przyszedł. Zegar jakby stanął w miejscu. Nie ma go już sześć minut. Gdzie? Gdzie jest? Nagle wszedł do środka i znowu przytulił Celinę. Chciała ogrzać się jego ciepłem, nawdychać się jego zapachu, by mieć co wspominać podczas długich, bezsennych, samotnych, zimnych nocy. Michał kołysał ją delikatnie w ramionach, całował jej włosy, bawił się nimi. Co to miało znaczyć? Przecież był zaręczony.
- Co z Karoliną? – zapytała, patrząc w najpiękniejsze szaro-niebieskie oczy na świecie.
- Przepraszam – powiedział, całując jej dłonie – Przepraszam, że cię zwodziłem przez ten rok. Myślałem, że ją kocham… Ale kiedy cię przytuliłem, wiedziałem, że w moim sercu jesteś tylko ty. Bo z nikim nie jestem tak szczęśliwy, jak z tobą. I nikogo nie mógłbym trzymać tak w ramionach przez całą wieczność.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zorina
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1669
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z San Esbobar

PostWysłany: Pon 10:57, 26 Sie 2013    Temat postu: Szczęście ma smak szarlotki

Przępiekne Olu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Pon 11:05, 26 Sie 2013    Temat postu:

Ola!!!
Nie mogę! Jakie piękne! Najlepsze na świecie!
Wiesz, że czytając prawie czułam zapach tych wszystkich ciast? Ach...

Żeby im tylko tego interesu nie znacjonalizowali Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:22, 26 Sie 2013    Temat postu:

Dziękuję, jak zwykle przesadzacie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:54, 26 Sie 2013    Temat postu:

A macie może ochotę przeczytać coś niezbyt związanego z CzH, opowieść o dzieciach z "Alia tworzy", które wyruszają do Opola?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Pon 16:55, 26 Sie 2013    Temat postu:

Tak Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Pon 19:15, 26 Sie 2013    Temat postu:

Bardzo mi się podoba. Trochę nierealne, szczególnie to odkochanie się Michała i szybka decyzja o pwrocie do Celiny, ale bardzo podobała mi się akcja dziewczyn z otwieraniem własnej piekarni. Świetny pomysł, trochę nierealny, ale jaki miły. Cały rodzinny interes. Fajnie!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mondler
Marszałek



Dołączył: 15 Sty 2013
Posty: 1935
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:31, 26 Sie 2013    Temat postu:

Dla mnie trochę Ruda niepodobna do siebie. Ona i ciasta? Nie, nie, nie Very Happy Ale z chęcią zobaczyłabym Marysię ze swoimi synowymi Very Happy Bardzo ciekawe opowiadanie Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Pon 19:40, 26 Sie 2013    Temat postu:

Sonia, jak dla mnie Ruda w '41 spokojnie mogła być kobietą, która piecze ciasta. Potem tego z oczywistych względów nie robiła, ale umiejętność zapewne została Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mondler
Marszałek



Dołączył: 15 Sty 2013
Posty: 1935
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:52, 26 Sie 2013    Temat postu:

No to tak. Ale teraz Ruda tylko z bronią Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin