Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

Ola i Piotr

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:39, 04 Gru 2014    Temat postu: Ola i Piotr

Opowiadanie z lipca, takie tam odnalezione. Czuję, ze nie powinnam tego pisać. Że porwałam się z motyką na księżyc. Ale...
31975. Ten numer miał szczęście. Miał dużo szczęścia. Przeżył. I teraz ten numer - wygłodzony, zawszony i przemarznięty stał na dworcu w Oświęcimiu. Nie czekał na żaden pociąg, bo i nie miał do kogo wracać. Nawet jeśli jacyś jego bliscy żyli - po czterech latach wojny, po powstaniu - to oni nie czekali na 31975. Oni oczekiwali na Olę - studentkę medycyny z pięknymi blond warkoczami. Numer 31975 był łysy. Numer 31975 nie miał planów. Numer 31975 chciał się tylko najeść do syta. Numer 31975 nie powinien żyć.
- Typowy muzułmanin - mówili w obozie o takich jak 31975.
Oni nie mieli prawa żyć. Ginęli w ciągu dwóch tygodni. Było im wszystko jedno, byleby tylko jeść, jeść, jeść. Gdy Ola trafiła do Auschwitz, obiecała sobie, że jej nie złamią. Że zachowa swoją godność. Że nikt jej nie upodli. Gdyby tylko 31975 umiał się jeszcze śmiać, śmiałby się z tych planów do rozpuku.
- Ola! - Do numeru podeszła Jadźka z Kresów.
Z pozoru numer i Jadźka były tym samym. Wychudzone, łyse, brudne więźniarki z Auschwitz. Ale Jadźka została wyzwolona 17 stycznia 1945 przez Sowietów. Wróciła, na razie myślami, do rodziny, do swojego gospodarstwa. Numer ciągle tkwił w zimnym baraku.
- Spotkałam tu ciotkę, wyobraź sobie - Numer nie mógł się skupić na tej paplaninie - Do Lublina, a ty?
- Do Warszawy - powiedział numer tylko dlatego, że akurat taki pociąg przyjechał.
- To powodzenia - Jadźka uścisnęła numer - Spotkamy się jeszcze.
31975 wsiadł obojętnie do pociągu. Usiadł na podłodze. Chciał jeść.

***
Warszawa. Gruzy, gruzy, gruzy. Szarzy, chudzi ludzie. Puste półki. Same obce twarze. 31975 stał na dworcu i patrzył na przechodni ze zdumieniem. Jak oni, jak oni mogli się śmiać? Jak oni mogli rozmawiać? Czy oni nie wiedzieli o komorach gazowych? Czy nie pamiętali już odoru palonych zwłok?
Szary płaszcz przechodził obok numeru. Pachniał chlebem. Szary płaszcz się zatrzymał i popatrzył w oczy 31975.
- Ola! Olka, Oleńka, ty żyjesz!!! - Szary płaszcz wziął numer w ramiona, uniósł i zakręcił w powietrzu - Boże, Ola! Jedyna osoba, która żyje - 31975 się bał. Ale nie chciał, by szary płaszcz go puszczał. Wdychał zapach chleba.- To ja, Piotr. Pamiętasz mnie? Studiowaliśmy razem u doktor Konarskiej! Boże jedyny, nie myślałem, że się jeszcze spotkamy.
W końcu szary płaszcz puścił numer. Patrzył. I chyba w końcu dostrzegł, że nie ma już żadnej Oli. Zauważył 31975.
- Ola, co się z tobą działo? Gdzie się podziewałaś? - 31975 milczał- Ola! - Szary płaszcz potrząsnął numerem - Ola! Mów do mnie!
Ola odchyliła rękaw. Piotr dostrzegł kilka wytatuowanych liczb. Przytulił dziewczynę. Numer rozkoszował się zapachem chleba. Ola chciała w końcu być bezpieczna.
- Zabieram cię do siebie. Musisz się wykurować.
- Jeść - szepnął do numer.
Szary płaszcz chwycił go za rękę. Szli zburzoną Warszawą. Szary płaszcz coś opowiadał. Numer nie słuchał. Numer chciwym wzrokiem patrzył na chleb, leżący na półkach piekarni.
- Olu - Szary płaszcz zaszedł 31975 drogę - Olu, ja cię z tego wyciągnę.

***
Ola stała nago w łazience, naprzeciw wielkiego lustra. Pierwszy raz od czterech lat widziała swoje ciało. A raczej to, co z niego zostało. Dawno temu była szczupłą dziewczyną. A teraz? Nie miała biustu. W lustrze widziała obciągnięte białą skórą kości. Nieproporcjonalnie wielkie oczy czyniły z niej potwora. Na głowie miała tylko meszek.
Weszła do wanny. Ciepła woda otuliła ją jak ramiona matki. Zamknęła oczy, chcąc zapomnieć o wszystkim. Nie udało się. Pod przymkniętymi powiekami ujrzała zastygłe zwłoki Ani, swojej przyjaciółki. Martę, rozszarpywaną przez psy. Potrząsnęła głową. Zapomnieć. Chwyciła gąbkę. Chciała zmyć z siebie brud tych czterech koszmarnych lat. Jeszcze raz spojrzała w lustro. Co Piotr o niej pomyślał, gdy ją ujrzał? Przyjechała w pasiaku. Nadal była szkieletem. Przyniosła mu do domu wszy. Nic do niego nie mówiła. Chciała tylko jeść. Żałosny, żałosny 31975.
***
Co oni zrobili z jego Olą? Z tą inteligentną, zabawną, piękną dziewczyną? Kiedy dostrzegł ją na dworcu, sądził, że zniszczyli ją tylko fizycznie. Że łatwo wróci do siebie. Ale ona nic nie mówiła. Myślała tylko o jedzeniu. Kiedy postawił przed nią talerz, rzuciła się na niego jak zwierzę. Jadła, jadła i jadła. A potem wymiotowała. Czy to był moment, by powiedzieć jej te najważniejsze słowa? Czy ona to zrozumie?
***
Mieszkali razem. Patrzyli na siebie co rano. Piotr był zawsze na wyciągnięcie ręki Oli. Kiedy się bała. Kiedy zastygała, wpatrzona gdzieś w dal. Kiedy próbowała udawać, że nic się nie stało. Że nie było Auschwitz. Ale nie potrafił powiedzieć. Gdy cieszył się z Olą, że rosną jej włosy, że przespała spokojnie całą noc. Gdy znalazł pracę. Gdy oboje wrócili na studia, chociaż Ola nadal na widok skalpela bladła ze strachu. Milczał. Czasem chciał podejść do przyjaciółki, przytulić ją, pocałować, ale w każdej chwili mógł wrócić 31975.
- Olu! – Tego dnia wszystko miało stać się jasne. 20 marca. Imieniny Aleksandry. Koniak i torcik Mokka, który za połowę pensji kupił w pierwszej napotkanej cukierni – Siadaj do stołu! Dzisiaj jemy na twoją cześć.
- Piotr, ja nie chcę. Ja nie chcę już być ci za nic wdzięczna. Przeszkadzam ci tylko… Ja nie powinnam żyć.
- Olu, o czym ty mówisz?
- Utrzymujesz mnie. Żyjesz w tym moim brudzie, w moim strachu. Nie chcę być dla ciebie ciężarem – recytowała, jak wyuczoną formułkę. – Muszę odejść. A najlepiej umrzeć. Źle się czuję z tym, że żyję – Nerwowo skubała skrawek sukienki – Nie mam prawa żyć.
- Ola, nie wygłupiaj się – Piotr delikatnie dotknął opaski, którą dziewczyna zakrywała swoje piętno.
- Popatrz na to – ona zdjęła opaskę – 31975. To wszystko, czym jestem. Piotr, ja powinnam zginąć. W tym obozie. Ja tam ciągle jestem. Nocami słyszę wycie psów, krzyki strażników, czuję ten duszący zapach palących się zwłok… Widzę zimny wzrok Niemca, który patrzy, jak rzucamy się na wiaderko z moczem, by się napić. Ja już na zawsze tam będę. Ja nigdy nie wyjdę z tego baraku. A wiesz, po tym, jak większość więźniów wypędzili, to myśmy przez dwadzieścia dni nie dostały nic do jedzenia… I jadłyśmy... jadłyśmy – 31975 zaczął trząść się w swoim strachu, w zimnie styczniowych, głodnych dni.
- Olu, ja chcę być z tobą. Nie jesteś dla mnie ciężarem – zaczął znów Piotr, całując jej lewe przedramię.
31975 powoli znikał.
- Kocham cię. Kocham cię najbardziej na świecie? – szeptał, głaszcząc dziewczynę po włosach.
- Ja już nie umiem kochać, Piotrze. Ja pewnie nigdy nie odwzajemnię twoich uczuć, ja nie jestem człowiekiem. Chcesz mnie taką? Na wpół żywą? Trupa? Dziewczynę, która żyje tylko dlatego, że umarło tysiące innych?
- Chcę. Oleńko, ja chcę cię taką, jaką jesteś. Ja ci pomogę. Ja niczego od ciebie nie oczekuję. Żadnych deklaracji. Tylko daj mi się kochać. Kupiłem tort Mokka, koniak…
31975 struchał. Głód. Dławiący głód, zimno. Śmiech kapo stojącej nad piecykiem i robiącej sobie tort Mokka z mąki i cukru, które ukradła na kanadzie. Ten słodkawy zapach jedzenia, kiedy od rana miało się w ustach dwieście gram kartonowego chleba.
- Olu, co się dzieje? – Piotr znów wyczuł ten lęk. Już wiedział, kiedy zamiast ukochanej pojawiał się 31975.
- Nie jedzmy nigdy tego tortu.
***
Piotr chciał mieć dziecko. Ola zresztą też. Tylko ten 31975 ciągle mówił, że to nie jest miejsce na dzieci. Że za dużo złego się na tym świecie zdarzyło. Że to maleństwo spotka to samo, co jego mamę. A potem okazało się, że Aleksandra nigdy nie będzie mamą. Mengele. A może to tylko Auschwitz?
Aż w końcu, pewnego zimowego dnia, na świat przyszła mała Marysia. Takie małe Marysie, jak ona, ginęły w Oświęcimiu. Ich główki były roztrzaskiwane kolbami gestapowców. Ale o tym wiedział tylko 31975. Ola nie pamiętała, a Piotr… on tego nie widział. On cieszył się, że po tylu latach mają z Olą dziecko. Że jego żona budzi się w nocy tylko dlatego, że trzeba przewinąć córkę. Że już coraz rzadziej ma koszmary. Może nie wiedział, że każdym razem, gdy tuliła w ramionach Marysieńkę, widziała dymy nad Birkenau i matki oszalałe z rozpaczy po śmierci swoich maleństw.
***
Kiedy po Piotra przyszli smutni panowie w szarych płaszczach, Ola nie rozpaczała. Ola nie płakała. Ola wzięła Marysię. Poszły na most. Aleksandra spojrzała jeszcze raz na świat, który zadał jej tyle zła. A potem przytuliła Marysię. Skoczyła.
I spełniła swoje marzenie.
Sama wybrała moment śmierci.
Nie musiała patrzeć, jak umiera jej dziecko.
Ani mąż.
I była pojedzona.
I umarła z godnością.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Czw 21:02, 04 Gru 2014    Temat postu:

Wow. Takich opowiadań trzeba nam więcej. To jest arcydzieło! W naszym serialu mało było miejsca na wątek obozów. A to, co tu ukazałaś to idealne wczucie się w byłą więźniarkę. Nie mam pojęcia jak to zrobiłaś, że wyszło Ci to tak świetnie, po prostu jesteś mistrzynią!
Szczególnie końcówka miażdży...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Pią 16:17, 05 Gru 2014    Temat postu:

Nie wierzę. Nie wierzę, że to zrobiła. Z dzieckiem... Nie.
Trzy czwarte tego już czytałam, ale teraz czuję, jakbym to czytała pierwszy raz, wszystko odkrywam na nowo, to całe... Inka ma rację, to jest arcydzieło! I znów widzę okrucieństwo Auschwitz czytając coś. Po prsotu widzę.
To jest jedno z najlepszych Twoich opowiadań, co oczywiście nie umniejsza cudowności pozostałych.
,,...widziała dymy nad Birkenau..." - ........................ Jej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:39, 05 Gru 2014    Temat postu:

Całe opowiadanie wstrząsające, a końcówka zupełnie okrutna. Chyba czytasz dużo książek o obozach? Taka wiedza, takie wyobrażenie o więźniach nie bierze się znikąd. Niesamowite wyczucie i zdolność empatii.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:47, 05 Gru 2014    Temat postu:

Aniu, właśnie bardzo mało czytam na ten temat... Jak dla mnie to jest zbyt okrutne, zbyt... nie wiem jak to ująć. Wolę czytać o walce, o ludziach, którzy mogli wybrać sobie śmierć.
Końcówka Wam się nie podoba?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Pią 22:08, 05 Gru 2014    Temat postu:

Podoba, ale wstrząsa i miażdży. Gdy bohaterom dzieje się coś złego, coś w sercu ściska, ale to przecież nadaje opowiadaniom takiej realności. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin