Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

Codzienne
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Wto 20:09, 04 Lut 2014    Temat postu: Codzienne

Tu będę publikowała opowiadania bez okazji, ot takie, zwyczajne życie. Very Happy
Na pierwszy ogień Ruda z mdłościami i Zuzka Króleska.

Ruda od początku ciąży nie czuła się najlepiej. Co innego było z Martusią; o tym, że ma się urodzić przypominały jej tylko kolejne ubrania, które musiała odkładać na dno szafy z powodu powiększającego się brzucha. Teraz nie mogła się ruszyć z łóżka, tak jej się kręciło w głowie. Nie mogła nawet pić, nie wspominając już o jedzeniu. Nie czuła się tak nawet po poważnym postrzale podczas powstania.
- Mamo, co Ci jest? Jesteś smutna.
- Nie jestem smutna... Jestem zmęczona.
- Moją siostrą?
Marta nie mogła się doczekać kolejnego dziecka w domu. Kiedyś się przekona, że czekanie na braciszka czy siostrzyczkę wcale nie wygląda tak wesoło. Przynajmniej, z wizji mamy.
- Tak – odpowiada Ruda ze śmiechem. Marta była niesamowicie inteligenta i rozumiała już wiele rzeczy. Niektórych nie powinna rozumieć, no ale...
- Odpocznij sobie. Przyniosę Ci misia. I kocyk.
- Nie trzeba... Zrobiłaś zadanie domowe?
- Z języka rosyjskiego? Chciałam, żebyś mi pomogła, ale jesteś zmęczona.
- Nie, nie, jeszcze chwila i wstanę.
- Ja ci każę. Jak ty będziesz się źle czuła, to mi nie pomożesz. Ciocia Nora może mi pomóc.
- Ciocia nie zna dobrze rosyjskiego.
- Ale gra rosyjskie utwory na skrzypcach. To chyba to samo – wyraz twarzy Marty wygląda tak, jakby był święcie przekonany o swojej racji.
- Gra, gra. Czasem tytułu nie potrafi odczytać, ha! - Ruda nawet podczas największej grypy nie traciła humoru. - A gdzie ona teraz jest?
- No, na egzaminie.
- Co?!
- Wczoraj mi mówiła, że ma ważny egzamin. Ze skrzypiec.
- Czemu mi nic nie powiedziała?
- Pewnie dlatego, że byś jej nie pomogła. Ty nie umiesz grać na skrzypach – córka uśmiecha się wesoło.
- Irytujesz mnie, Martusiu, wiesz? - mówi z udawaną złością Ruda. Marta wie, że złość jest udawana, bo po chwili wybucha śmiechem i mówi, że ,,irytować to potrafi tylko Marcysia”.
----------------------------------------------
Wracając z egzaminu zatrzymała się nad zamarzniętą kałużą, żeby butem skruszyć lód. W dzieciństwie to była jej zimowa zabawa, ale od którejś zimy lód kojarzy jej się tylko z tym, jak stara
Engelowa kazała jej wyjść w grudniu do studni.
Ale jest zima... i woda jest zamarznięta...
Trudno. Taka Polka jak ty na pewno umie wyciągnąć wodę ze studni! - powiedziała wtedy z przekąsem stara Enegelowa .

Trochę postała nad tą kałużą, patrząc na miasto. Zawsze zazdrościła Warszawiakom. Stolica – przed wojną cudowne miasto, a dla niej – dziewczynie, która nie chciała zmarnować swojego życia w tamtejszym niemiecki mieście – miejsce pełne możliwości. Nie chciała marnować życia w Szczecinie... Jak to dziwnie brzmi: Szczecin. Kiedy była zupełnie mała, słyszała o Stetinie, a teraz: Szczecin. Nie chciała marnować tam życia, bo wolała być tam, gdzie wszystko się dzieje. I działo się, nawet dużo, zaczynając od tego pamiętnego września. Co za ironia, że babcia z dziadkiem i z nią przeprowadzili się tam w sierpniu! Wszystko dla cioci – ją bardzo ciągnęło do nauki, a ,,Paryż północy”, jak o nim wciąż myślała ciocia, był dla niej idealnym miejscem do studiowania. Jednak Norę coraz częściej nachodziła myśl, że powinna wrócić na ziemie odzyskane, do swojego Szczecina i do swojej cudownej kamienicy na Podzamczu. Cudownie tak czasem pobyć samą, samą ze swoimi myślami. Zastanawia się, czym ma się teraz w życiu zająć. Zdała ten egzamin, nareszcie. Ma zaświadczenie ukończenia szkoły muzycznej, ale co z tego? Trzeba być praktycznym. Prawie każdy z jej rówieśników miał praktyczne zajęcie. Już chciała iść dalej, kiedy dogoniła ją Zuzia Króleska – koleżanka z klasy wiolonczeli. Bardzo się przyjaźniły, co po części było ,,zasługą” wspólnych przeżyć. Rodzice Zuzi, jako pół-Niemcy zostali błędnie posądzeni o kolaborację i rozstrzelani przez AK-owców. Nora głupio się czuła, jako związana z rodziną zamieszaną w walkę. Sama też przez jakiś czas była w organizacji – a dokładniej, w ,,Zawiszakach”. Niestety, potem wysłali ją do Niemiec i...
- Gdzie ty tak uciekasz? - roześmiała się Zuzia – do narzeczonego, co, co?
- Przestań, Zuzka – odpowiedziała jej z uśmiechem – Myślę. Nad życiem.
- Nad życiem... - powtórzyła Zuzka udawanym dramatycznym tonem – Eh, - - Lisku, mi się wydaje, że ty się za bardzo przejmujesz.
- Taka moja natura, nic tego nie zmieni, Zuzka.
- Moja chyba też, ale trzeba to zmienić. Ale zanim, muszę się Ciebie o coś zapytać – powiedziała, gdy przechodziły obok plakatu z napisem ,,Studenci! Pracujemy dla Was - czekamy na Was.” - Ja się zakochałam.
- Zuzka, to wspaniale! Kim on jest?
- No, pracuje w stolarni... Ale nie w tym rzecz.
- A w czym? - jakiś komunista?
- On jest... on był w Wehrmachcie.
Norze trudno przyjąć tą wiadomość. A więc Zuzka nawraca się na nazizm? Chce wrócić do Niemiec, domu swoich rodziców?
- No i... on chce, żebyśmy wyjechali. On mówił, jakie ma ,,zasługi”, wiesz, on jeszcze wierzy w ,,Wielką Rzeszę” …
- Przestań. Spokojnie. Boisz się, że Cię posądzą o pomoc byłym niemieckim żołnierzom?
- Yhy... - odpowiada Zuzka, tym razem przez łzy – Ja nie wiem, co mam robić...!
- Może pójdziemy do mnie?
- Nie chcę przeszkadzać, wiem przecież, że teraz Twoja ciocia ma kiepski czas i źle się czuje. Możemy pójść do bufetu w szkole.
- Nie chcę o tym rozmawiać w miejscu publicznym... No wiesz, namnożyło się takich ,,z uszami”.
- No to porozmawiamy u cioci w ogrodzie. Pozwoli nam.
- Norka, oszalałaś? Zima jest.
- No to możemy pójść z Martą na sanki, poruszamy się trochę i nie zmarzniemy. Utrudniasz!
- A jak Marta podsłucha, powie Twojemu wujkowi? Nie chcę podzielić losu swoich rodziców.
- Pójdziemy bez niej. Na sanki. Same. Zgoda?
- Zgoda.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pierniczkowa dnia Wto 20:15, 04 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:33, 04 Lut 2014    Temat postu:

Ekstra. Takie zwykłe codzienne, nie ma tylko sielanki ale i problemy. Rozczuliły mnie sanki...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:53, 05 Lut 2014    Temat postu:

Coraz bardziej ciekawi mnie ta Nora i bardzo ją lubię Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Pon 21:03, 10 Lut 2014    Temat postu:

Kompletnie poza cyklem. Szara Celina.

Luty 1970

Widok za oknem wyglądał tak samo, jak zawsze. Nienawidzi tego widoku. I tacy sami ludzie, jak zawsze. Nienawidzi tych ludzi. I ten sam rok w kalendarzu. Nienawidzi tego roku.
Przy kolejnym tekście do przetłumaczenia Celina ma dosyć. Nie widzi już żadnego sensu. W niczym. Wróci do domu i będzie tam sama. Jutro rano wstanie do pracy, widząc w lustrze swoje okropnie pofarbowane włosy, na których zaczęły pojawiać się już odrosty. Cienie pod oczami. I szara ulica.
- Mogę wcześniej wyjść? - pyta Janka, koleżanka przy biurku naprzeciw. To Polka, mieszka tu, w Brunszwiku, z rodziną. Ona chyba też nie jest szczęśliwa, ma tu rodzinę.
- Tak, tak... - kolejna mała porażka Celiny, bo chciała powiedzieć ,,nie”. - Nie, Janka nie zostawi jej tutaj z tymi papierami. Zostawiła.
A jednak kończy je tłumaczyć. Jest już taka zmęczona. Podnosząc się z krzesła, strąca łokciem szklankę z kawą. Przed wojną w Polsce piło się kawę z filiżanek, nawet trochę biedniejsze rodziny miały swoją ,,niedzielną” filiżankę. A teraz: szklanka. Rozlana kawa, która zmoczyła dokumenty. Celina chce krzyknąć, że ma dosyć, ale nie zrobi tego. Tak jej się poszczęściło z tą pracą, nie będzie teraz z siebie robić wariatki wrzeszczącej na cały budynek. Sprząta to, zaciskając usta ze złości. Patrzy w kalendarz. Walentynki. Tu nie ma wielu pieniędzy, ale w witrynie sklepowej pojawia się czerwony kolor. I białe serduszka. Biało-czerwone. Gdyby wszyscy patrzyli na to jak na polskie kolory. I te tłumy serduszek. Serce Celiny nie zostało w Polsce, nie zostało nawet w tym obdrapanym domu, w którym pożegnała się z Michałem. On jest teraz gdzieś daleko, pewnie siedzi sobie przy ciepłym kominku i opowiada coś siostrzeńcom. Celina jeszcze raz patrzy na siebie w czarnym golfie i nie może uwierzyć, że to ona. I ten komunizm. Zimny komunizm, tu nieodczuwalny, ale zawsze gdzieś w podświadomości. Celina nie potrafi myśleć o jednej rzeczy. To z przyzwyczajenia do nawału obowiązków: teraz zrób to, zaraz trzeba zrobić to, szybciej. Chciałaby teraz rzucić to wszystko, wyjechać i nigdy nie wracać. Już jest pod domem. Bolą ją nogi, chce wreszcie usiąść i odpocząć. W mieszkaniu jest bałagan. Celina nie sprząta. Nie tłumaczy dokumentów. Siada w fotelu z jakimś tanim poradnikiem dla pań.
Poradnik dla pań po niemiecku. W języku, którego nienawidzi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pierniczkowa dnia Nie 16:09, 23 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Pon 22:08, 10 Lut 2014    Temat postu:

Nie wiem, co mam napisać.
Po pierwsze - od razu widzę Celinę w czarnym golfie, spodniach, trochę współczesny styl, związane byle jak włosy i taka męka na twarzy, która nie pozwala z niczego się cieszyć.
Po drugie. Ona, ktora nienawidzi swojej pracy, koleżanki, języka, książek, wszytskiego praktycznie a w tym żyje. I jeszcze Michał, który gdzieś tam sobie żyje. Smutno, ale prawdziwie. Lata 50-te PRL-u.
Opowiadanie bardzo smutne, klimatyczne. Od razu poczułam jesień. Naprawdę bardzo mi się podoba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:11, 11 Lut 2014    Temat postu:

Pełne melancholii opowiadanie, ale to właśnie jest prawdziwa Celina. Wspaniale ją oddałaś - samotną, nie umiejącą wyrzucić z siebie tego cierpienia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Śro 20:39, 12 Lut 2014    Temat postu:

Dziękuję za miłe komentarze. : ) Dziś 12 lutego - imieniny Nory. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Pon 18:29, 17 Mar 2014    Temat postu:

Dawniej miałam zeszyt zatytułowany ,,Czas honoru". Rysowałam bohaterów, układałam ich według alfabetu, przepisy do ich popisowych dań i życiorysy. Niektóre sytuacje życiowe, które w tym zeszycie opisałam, pasują mi do nich bardziej, niż te, które tu opisuję. Szkoda mi też takiego czasu, kiedy, żeby szybciej zasnąć, wyobrażałam sobie różne wyobrażone sceny z udziałem bohaterów. Przykro mi, że tych scen nie umiem opisać tak, jakbym to chciała. Nie wiem, czemu, ale od kiedy wymyśliłam nową bohaterkę, atrakcyjne wydaje mi się tylko pisanie o niej, nie o innych. (Jak siebie znam, jak to napiszę, to potem już tak nie będzie). To chyba przejściowe.


Nowe codzienne. Zimowe.

- Wiesz... - zaczęła wolno Zuzka, wycierając nos skrawkiem rękawa swojeego kraciastego płaszcza – bo tak w ogóle, to on mi się oświadczył. A ja nie wiem, co powiedzieć... Nie mogę go odrzucić, bo jest Niemcem, ale jeśli go przyjmę, to nie będę mogła znieść jego... takiego... faszystowskiego rozumowania!
- Wiesz... ja myślę, żę szczególnie teraz nie powinnyśmy krytykować... innych narodów. Ludzi. Przez to świat jeszcze bardziej ,,schodzi na psy”, jak wszyscy mówią. A potem my tylko narzekamy i narzekamy... - westchnęła jej rozmówczyni, grzebiąc butem w błocie. Będzie trzeba te buty potem wyczyścić. Przy okazji zrobi to samo z obuwiem innych domowników. Przynajmniej na coś się przyda, nie tak, jak teraz.
- No to...
- No więc powiedz mi chociaż, jak on ma na imię, bo z tego wszystkiego nie zdążyłaś! - Nora uśmiechnęła się i energicznie wstała z huśtawki, chcąc okazać w ten sposób chęć słuchania zwierzeń koleżanki.
- Dieter – oznajmiła Zuzia, patrząc na nią z radością. – Nigdy nie lubiłam niemieckich imion, ale odkąd go poznałam... Kugel. Dieter Kugel.
Nora szybko odwróciła głowę, żeby koleżanka nie widziała jej szeroko otwartych, przerażonych oczu. Kugel. Ku-gel. Kiedy do cioci przyszli znajomi, a to było późnym wieczorem, ona jeszcze nie spała. No więc rozmawiali o tym, jak zarobić. A konkretnie: jak zarobić na rolnictwie, polskiej ,,nowej wsi” i tym podobnych. I pani Wanda mówiła, że jakiś Kugel robił na tym spore pieniądze. A Nora wiedziała, skąd pani Wanda o tym wie. Kugel. Tak samo wstrętne nazwisko jak Engel. To nie mógł być przypadek. Dieter musiał – po prostu musiał- być synem tamtego.
- Halo...? Coś się stało?
- Nie... nie... - odpowiada bardzo wolno – po prostu... hm, kojarzy mi się z nazwiskiem... mojego byłego kolegi.
- Oooo, jakiego kolegi? - pyta się Zuzka swoim kokieteryjnym tonem, przysuwając się do Nory – czy ja o czymś nie wiem?
- Oj, ty tylko o jednym... Po prostu znałam kiedyś takiego jednego...
- Aha – mówi Zuzia, wciąż jednak widać w jej oczach coś na kształt pobłażania i to, że chce się roześmiać.
- To co, idziesz do niego? Nie chesz być ,,Zuzanną Kugel”? - Nora nie chce się do tego przyznawać, ale to brzmi okropnie.
- Idę do niego. Wyjdzie w praniu, jak to się mówi – odpowiada Zuzia dziarsko, biorąc na ramiona swój ogromny pokrowiec z wiolonczelą – oczywiście nie chciała zagracać Rudej korytarza. - Cześć, skrzacie!
- Cześć!
Nora wraca do domu, ale kątem oka widzi jeszcze, że Zuzia zapada się w śnieg pod ciężarem wielkiego instrumentu – zdarza jej się to nie pierwszy raz, więc nie trzeba jej pomagać. Dobrze, że skrzypce są takie lekkie.



Wstydzi się do tego przyznać, ale nie tak to sobie wyobrażała. W końcu mieli przecież pieniądze. Nie mogą nawet pojechać w góry? Wandzie przypominają się Michał i Celina, którzy w czterdziestym szóstym – apogeum powojennej biedy - ot tak wybrali się do jakiejś górskiej wioski. Ale oni nie mieli dzieci ani dworku do pilnowania.
- Bronek...? - nieśmiało pyta się, stając w drzwiach kuchni - Pomyślałam, że dziewczynki są już wystarczająco duże... żeby z nimi gdzieś pojechać – i z napięciem – co najmniej jakby Bronek był wyrocznią - czeka na odpowiedź,
- Wystarczająco duże? Aniela ma dopiero dwa lata – odpowiada wyrocznia.
- No dobrze, wiedziałam – i szybko odchodzi.
- Wróć.
Szybko wraca i staje na baczność.
- Ale możemy... gdzieś blisko... rozumiesz, że musimy oszczędzać pieniądze.
- A może do rodziny?
- Kto się zajmie domem? A ogród?
- Może zaproponujemy do Michałom...? Tak im ciasno w tym mieszkaniu, a mają przecież trójkę dzieci...
- Zapytaj się. Ale jakoś taktownie, dobrze?
- Umiem taktownie, o to się nie martw – odpowiada Wanda, nieco już zirytowana.
- A ogród? - przypomia sobie Bronek.
- Kogoś młodego... Może... tą siostrzenicę?
- Zwariowałaś? - Bronek odwraca się gwałtownie – dopeiro co przyjechała, całe ostatnie dziesięć lat pracowała, a ty chcesz ją teraz werbować do pracy?
- Przepraszam, nie wiedziałam... To co?
- Możemy... Zadzwón do Kamila. Ale to nie mój pomysł.
Po pięciu – nawet nie pięciu! - minutach Wanda stoi rozradowana w progu salonu.
- To kiedy jedziemy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:29, 18 Mar 2014    Temat postu:

Bardzo mi się podoba! Jak i gdzie Zuzia poznała młodego Kugla?

Cieszę się, że mimo wszystko obdarowujesz ich normalnym życiem, że Wanda i Bronek jadą na krótkie wakacje... A czy wspomniany Kamil to Kamil - konstruktor radiostacji?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Śro 7:11, 19 Mar 2014    Temat postu:

Tak, to ten Kamil. To, jak go poznała, wyjaśnię później. Dziękuję. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Sob 10:19, 12 Kwi 2014    Temat postu:

Być może.

Mieszkanie starszego z braci Konarskich było jednym z czterech mieszkań na klatce. Miało, tak samo, jak pozostałe, czarne, szerokie drzwi i zardzewiałą tabliczkę obok. Gdy się do tego mieszkania wchodziło, można było zauważyć albo czarnego kota siedzącego na środku korytarza, albo też buciki Marty i Marceliny – w zależności od pory dnia. Teraz był wieczór i wysoka, zmartwiona kobieta chodziła po tym korytarzu w te i z powrotem. Znowu nie wracał. Wyjścia były dwa; albo znowu zgarnęła go MO, albo wyszedł do tego okropnego baru. Z Władkiem było coraz gorzej. Wręcz rozpierała go wściekłość na nowy ustrój. Nie zwracał zupełnie uwagi, że kiedy znowu z krzykiem się o to kłócili, za ścianą leżała Marta, która wszystko to słyszała, kurczowo ściskając swojego misia. Może jest z tego powodu nieszczęśliwa? Może. Ale on o tym niestety nie pomyśli.
Przejęta tymi rozmyślaniami, ruszyła w stronę pokoju córki. Ku jej zdziwieniu, Marta nie spała. Wycinała coś z resztek papieru biurowego Władka.
- Co wycinasz? - zapytała się Wiktoria tak cicho i spokojnie, jak tylko mogła.
- Literki – oznajmiła Marta z westchnieniem.
- A co z nimi zrobisz?
- Pożyczę żyłkę wędkarską od Bogusia i powieszę je na suficie.
Mama zdumiała się kreatywnością Marty, choć oczywiście nie wiedziała, co to za literki.
- Co to za literki?
- M, A, R, T i A.
- Chcesz z tego ułożyć swoje imię?
- Yhy.
- A czemu jeszcze nie śpisz?
- Nie mogę zasnąć. Poza ty, noc jest ładniejsza od dnia. Nie tylko ja to wiem. Nora też. I ty też.
- Hm.
Nie powie jej przecież, że nie śpi, bo tata nie wraca. Nie powie jej przecież, że Nora nie śpi, bo cały czas ubolewa nad swoim dzieciństwem.
Nie powie jej też, że chyba wie, dlaczego sama Marta nie śpi.
- Chcę jutro gdzieś pójść po szkole - oznajmia Marta. - Ale nie wiem, gdzie.
- Córcia, ty przecież nie możesz sama nigdzie iść.
- Ale pójdę.
- Nie - mówi Wiktoria zdenerwowana.
- A on to może, tak? - odwraca się nagle Marta, mocno rozzłoszczona.
I teraz Wiktoria nie wie, co ma powiedzieć.

Nora nie spała z powodu tego, co było. Myślała o Zuzi. Ciekawe, co mu powiedziała. Jeśli tak, do końca życia będzie z nim siedziała na jakiejś wsi i być może będzie nieszczęśliwa. Jeśli nie, zostanie w Polsce i będzie tego żałowała. Nora nie mogła się w tej sprawie wypowiedzieć. Tak naprawdę, to nie wie, co to za uczucie kogoś kochać. Kiedyś myślała, że to takie uczucie, kiedy z radością wychodzi się do pracy, bo w domu czeka ten ktoś. Teraz to jej pojęcie o miłości jakby wyblakło. Na wsi, jak jeszcze pracowała u Engelów, podkochiwała się w takim jednym. Nie wiedziała nawet, jak ma na imię. Ale on był dorosły. No i Niemcem. A ona? Cały czas między stodołą a szkołą. Zuzia opowiadała jej, że kiedy ona była w niemieckiej rodzinie, to też się w takim podkochiwała. Nazywał się Dieter. A teraz chyba za niego wychodzi. Co za ironia. Jej rozmyślania przerwało głośne trzaśnięcie drzwi, takie, że aż drzwi się zatrzęsły. Wujek Władek. Teraz trzeba udawać, że się śpi. Biedna Martusia. Niczym sobie na takie coś nie zasłużyła. Władek był dobrym ojcem, jednak jego tęsknota za prawdziwą Polską robiła swoje. Nora sama siebie za to ganiła, ale jednak były plusy nowego ustroju. Kiedy władza robi się nie do zniesienia, ludzie się jednoczą - taka prawda. Zaczynają sobie pomagać, bo widzą, że sytuacja tego wymaga. Nigdy nie zapomni, jak kiedyś na ulicy - to było dokładnie wtedy, kiedy szukała cioci - jakiś pan do niej podszedł i życzliwie zapytał, kogo szuka. Na początku myślała, że to jakiś szpieg. Teraz już tak na to nie patrzy.
- Znowu...? - dobiega szept cioci z korytarza. Ciocia też sobie na to nie zasłużyła. Na takie nerwy co dzień.
- Nie ma o czym mówić... - to wujek. - Jak się czujesz? I jak w szkole u Marty? - nie było go tylko dwa dni, ale Marta codziennie po szkole zasypywała domowników pokaźną porcją informacji; ,, No i wtedy pani powiedziała, że...", albo ,,Karolina miała w szkole prawdziwą czekoladę". No nic, zobaczymy, co będzie rano. Trzeba poszukać mieszkania. Pójdzie z tym do urzędu. I tak już nadużyła uprzejmości pani Leny, pytając się jej o nowe mieszkanie dla Władków - tak, o to, w którym teraz mieszkali.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:08, 12 Kwi 2014    Temat postu:

Bardzo mi to przypomina książki Małgorzaty Musierowicz. I, szczerze mówiąc, jest mi trochę zbyt sielankowo. Podoba mi się Nora i Zuza, to moje ulubione postacie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Sob 20:09, 12 Kwi 2014    Temat postu:

Czytam dużo M.Musierowicz i mimowolnie się na niej wzoruje. Poza tym bardzo mi się ten sposób pisania podoba. Muszę walczyć z tą sielanką. Chyba mam pomysł na jakiś element dramatyzmu. Wink Dziękuję za komentarz. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:08, 16 Kwi 2014    Temat postu:

Faktycznie w klimacie Jeżycjady! Cudne, choć szkoda Władka... Norę bardzo lubię, ale to już kiedyś pisałam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Wto 9:44, 22 Kwi 2014    Temat postu:

Hm, hm, hm. Muszę obejrzeć jakiś kryminał. Potrzebuję inspiracji.

Na stole leży kraciasty obrus, a na nim kawałki babek, babeczek i mazurków. W wazoniku zwiędłe żonkile, a obok nich kaczuszka na kółkach, sunąca wśród morza okruchów. To Krzyś bawił się w pociąg, czekając, aż tata wróci z pracy. Normalnie byłby został zganiony za zabawę na stole, ale nie miał przez kogo; Celina, jego mama, leżała na kanapie, jedną ręką dotykając parkietu, a drugą obejmując Polę, która mimo chłodnego dnia, ubrana była tylko w majteczki. Celina była zmęczona. Wykończyła ją Polka, była nieznośna, ale to pewnie wina buntu trzylatka. A potem jeszcze Krzysia rozbolała głowa, więc marudził, tarzając się po podłodze. Był to Lany Poniedziałek, w którym została sama w domu z trójką swoich diabłów. No dobrze, dwójką – Linka siedziała w kuchni, wytrwale sunąc ołówkiem po szlaczku, ćwicząc pismo.
Michał wrócił z pracy, a był to powrót głośny i odbywający się przy akompaniamencie skrzypiących drzwi.
- Mam wspaniałe wieści! - ale zaraz zamilkł, wpatrując się w zabałaganiony pokój.
- Cześć – powiedział Krzyś, dobitnie wypowiadając wszystkie głoski.
- Czemu bawisz się na stole? - zapytał Michał, zdecydowanym krokiem wkraczając do pokoju.
- Wiedziałem, że to powiesz.
- Idź umyj ręce, załóż skarpety, przynieś szufelkę i szczotkę. Gdzie Marcela?
- Siedzi w kuchni.
Michał nie był zły na Celinę, że zostawiła dom w takim stanie. To normalne – i nie było to zdanie wyczytane w poradniku, ale jego własna opinia. W ogóle, całe ich życie rodzinne można by porównać do takiego zabałaganionego pokoju. Jemu cały czas wypadały jakieś dyżury, które cudem wybłagał u dyrektora (,,Niech pan mnie zrozumie, przy trójce dzieci...”), Marcelina cały czas spotykała się z jakimiś koleżankami albo chodziła na zbiorki zuchów, na które trzeba ją było oczywiście zaprowadzić, Krzysia jakimś cudem przyjęto do przedszkola, co wiązało się z odprowadzaniem i przyprowadzaniem, a Pola jak gdyby nigdy nic urządzała histerie – a to wszystko pośród porozrzucanych tłumaczeń Celiny. I wcale nie było tak radośnie, jak to opisują rodzice już dorosłych dzieci. Nie było dnia bez kłótni. Od progu słychać było wrzaski, piski i szlochy. Wszystko byłoby dobrze, ale sąsiadom też zaczynało to przeszkadzać – przychodzono do nich ze skargami. Bywały tez uwagi typu ,,Jak nie umiecie upilnować tych dzieci, to po co Wam one”, albo ,,Trzeba było uważać”. Michałowi nie raz puszczały nerwy i tym samym ich opinia publiczna była w kiepskim stanie.
- Maaaaaammmaaaaa! - Pola się obudziła. Wierzgała teraz na małej kanapce, nie wiadomo jak z niej nie spadając.
- Czemu ten bachor ciągle wrzeszczy?! - dało się słyszeć z kuchni.

Kończył się właśnie Lany Poniedziałek 1953 roku. Nikomu nie przyszło do głowy, że w tym samym czasie Lars Rainer siedzi sobie spokojnie w przybudówce pewnej kamienicy i myślał, że nie wszystko jeszcze stracone...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pierniczkowa dnia Wto 9:47, 22 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin