Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

Nora
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Wto 10:22, 01 Lip 2014    Temat postu:

Smile

Pozwolono mi się rozczesać i umyć. Razem z tą dziewczynką – ma na imię Zuzia – mieszkamy w suterenie. Mamy stąd widok – jeśli można to nazwać widokiem – na chodnik, na którym zazwyczaj leży szary kundel, jednocześnie zasłaniając nam świat. Pracujemy bardzo ciężko. Wstajemy o szóstej, a kładziemy się spać o północy. Państwo, u których mieszkamy nazywają się Engelowie. Są to: pan Engel, którego bardzo się boję, gdyż za wiele już słyszałam na temat mężczyzn i nie były to dobre rzeczy, pani Engel – otyła pani, która jest całkiem miła i która chce, bym traktowała ją jak mamę i stara pani Engel, która nas gnębi. Jest okropna. Strofuje nas, bije, jeśli coś źle zrobimy i każe nam wykonywać najgorsze prace. Nie możemy chodzić do szkoły, nie możemy nawet przekraczać furtki. Za płotem mieszka dwóch chłopców, którzy codziennie rano wychodzą do szkły, a potem wracają z niej z kolegami. Czasem im zazdroszczę. Zuzia nie. Prawie w ogóle się nie odzywa, a kiedy mamy czas wolny, leży na trawie. Ja wolę bawić się z kotem albo gonić szczury, które czasem się zalęgają koło domu. Nie tęsknię za domem – tu przynajmniej jest bezpiecznie. Nie tęsknię też za nikim, bo tak naprawdę to... nie mam nikogo. Babcia zawsze była mi dziwnie obca, a ciocia żyje w swoim świecie. Albo żyła? Potem dowiedziałam się, że w tym czasie ciocia walczyła o życie po ciężkim przesłuchaniu. Któregoś dnia jeden z tych chłopców woła mnie.
- Hej, ty! Ty niska. Od razu boli mnie brzuch, stresuje mnie rozmawianie z chłopcami.
- Co?
- Skąd ty się tu wzięłaś, co?
- Nieważne. A zresztą, zgadnij.
Chłopiec milknie.
- Fajną masz siostrę – mówi po chwili, wskazując głową na Zuzię.
- To nie moja siostra. Poza tym, czemu z tobą gadam, szwabie cholerny.
Zachowałam się tak, jak ciocia bardzo by chciała, a mimo to czuję się głupio.
- Jeden punkt dla ciebie! - mruga do mnie Zuzia.
Uśmiecham się, ale nie trwa to długo.
- Która Ci tak powiedziała? - mówi głośno mama tego chłopca zza płotu. Jest otyła, jak wszystkie kobiety tutaj. Jestem ciekawa, czy to dlatego, że mają jedzenia, czy to taka cecha. U nas prawie wszystkie kobiety były okropnie chude.
- Ona! - wskazuje na mnie chłopiec. Wtedy jego matka podbiega do mnie i zaczyna mówić do mnie takie rzeczy, których nigdy chyba nie zapomnę.
- Norciu, czy ta pani Cię wtedy obrażała?
- Nie pamiętam.

- Ty... brudna Polko! Ty... niewychowana świnio! Nie masz prawa, rozumiesz, nie masz! Nie przedstawiasz dla mnie żadnej wartości, gdybym chciała, mogłabym Cię po prostu... Ty nie wiesz, kim jest mój mąż! On by mógł... On by mógł...! Nie powinnaś istnieć!
Co za awanturnica! Tylko za to, że rozmawiałam z jej synem? Po raz kolejny powtarzam sobie, żeby nie strugać bohaterki, ale gotuję się ze złości. Kopię mamę tego chłopaka w kostkę. Niestety ona dysponuje większą siłą i, co ważne, ma przy sobie pas, w który wcześniej się uzbroiła.
Wieczorem leżę na swoim prowizorycznym łóżku – nie mogę siedzieć – i rozmawiam z panią Engel. Czuję wobec niej wyrzuty sumienia, ale wobec, jak się potem dowiedziałam, pani Wolfowej, nie. Od razu przypomina mi się Ania z Zielonego Wzgórza, która miała podobną sytuację z panią Linde i Marylą.
- Czy ty nie rozumiesz? Masz tu tylko pracować, z nikim nie rozmawiaj, nie wplątuj się w jakieś awantury! Czy ty... nie widzisz, że jesteś skończona? W najlepszym wypadku zostaniesz tu na zawsze i będziesz u nas służyła.
Wtedy zaczynam rozumieć, że nic nie jest proste. Pani Engel jest miła, ale chce, bym u niej pracowała. Jest miła, a przecież jest obywatelką kraju Hitlera. Jest miła, a pozwala, by jakaś obca kobieta biła mnie pasem. Co prawda wyszła i nagadała potem tej Wolfowej, ale i tak miałam już siniaki.
- Trzeba Cię będzie posłać do szkoły... - stwierdza moja ,,nowa mama” zmartwiona.
- Mogę z Zuzią? - wyrywam się.
- Nie chcę – mruczy Zuzia ze swojego łóżka. Czemu ona zawsze jest taka ponura?
- Pójdziecie obie. Musicie podszkolić język. Skąd ty jesteś? - zwraca się do Zuzki.
- Z Białegostoku – odpowiada cicho.
Oczywiście wymianę zdań między ,,mamą” a koleżanką muszę tłumaczyć ja – nieporadnie, ale jednak.
- A ty?
- Ze Szczecina, a do Warszawy się przeprowadziłam – trzeba uważać, żeby nie powiedzieć za wiele!
- W szafce powinny się znaleźć jakieś zeszyty. Zaczynacie w przyszłym tygodniu.
Kiedy wychodzi, Zuzia obraca się do mnie i mówi ponuro:
- Teraz trzeba będzie się obracać wśród tych beznadziejnych Niemców. Ty ich chyba lubisz, co? - patrzy na mnie z wyższością.
- Nie obrażaj mnie. Ty nawet nie wiesz... Ty nawet nie wiesz!
Obracam się do ściany.
Dzisiaj razem z Zuzią rozumiemy swoje dawne zachowania. Po prostu o tym nie rozmawiamy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:42, 01 Lip 2014    Temat postu:

Pani Engelowa wydaje się być całkiem w porządku, bo przynajmniej nie bije Nory i Zuzi ani ich nie wyzywa, a do tego zamierza posłać dziewczynki do szkoły. Naprawdę dobrze, że chociaż ona jest w miarę miła. Nora zaskakuje mnie swoim buntem przeciwko temu, co się dzieje i porywczością - obiecuje sobie nie strugać bohaterki, a potem i tak nie wytrzymuje i kopie Wolfową, słono za to płaci, ale jednak nie zgina karku. Jest silna.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Wto 18:04, 01 Lip 2014    Temat postu:

Nie chcę z niej robić kopii Rudej. Poza tym, to jeszcze dziecko, skrzywdzone przez wojnę i Niemców. Moim celem jest pokazanie takiego prymitywnego sposobu myślenia o całej tej wojnie; oni mnie gdzieś wywożą, to ja ich przezwę, krzyczą na mnie, to ich kopnę. Już zaczęłam kolejną część. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Śro 8:24, 02 Lip 2014    Temat postu:

Kiedy w poniedziałek idziemy do szkoły, widzimy grupkę panów w mundurach. To żołnierze. . Odruchowo cofam się, mam ochotę uciec. Znowu boli mnie brzuch. Łapię się łokcia Zuzi, jakby miało mnie to przedtem obronić. Wyglądałyśmy jak matka z dzieckiem, gdyż jestem o wiele niższa od Zuzi. Jeden z żołnierzy podchodzi do nas. Na pewno nie ma dobrych zamiarów!
- Nie wiecie może, która dokładnie godzina? - uśmiecha się do nas młody Niemiec. Ma jasne włosy i jasne oczy. Czysty Aryjczyk, psia jego mać.
Stoję i łagodnie się uśmiecham. Bardzo się boję. Teraz lepiej siedzieć cicho, jak wtedy, kiedy była rewizja w mieszkaniu Kseni.
- Chyba za piętnaście siódma – odpowiada słodko Zuzia. Szeroko uśmiecha się do tego pana. Ha, jeszcze niedawno mówiła, że są beznadziejni! Głupia.
- Dziękuję! - wojskowy już ma odchodzić, kiedy wyciąga w naszą stronę torebkę cukierków. Kiedy mieszkałam jeszcze w Szczecinie często jadłam cukierki. Teraz nie miałam ich w ustach od trzech lat.
Zuzia się częstuje. Kiedy przychodzi moja kolej, robię się czerwona.
- Mmmm.... mam karę – Zuzka patrzy się na mnie z wyższością i tylko prycha.
- Udław się tym cukierkiem! - podnoszę głos, kiedy banda żołnierzy odchodzi. Wybiegam do przodu i zaczynam płakać.
Jestem daleko od domu, wśród obcych ludzi, muszę pracować, nie rozumiem, co do mnie mówią, być może mieszkam z jakąś folskdojczką w pokoju – Zuzia zadziwiająco dobrze mówi po niemiecku, nikt mnie nie kocha, nie mogę nawet dostać jakiejś starej wstążki do związania włosów, które stale zasłaniają mi oczy! Czy ja chciałam tej wojny? Czy ja pierwszego września chciałam obudzić się w piwnicy i zobaczyć babcię, która kładła palec na ustach? Czy ja chciałam chodzić głodna? Komu ja zawiniłam?
Wojna nie jest dla dzieci.

W szkole pojawia się problem z naszymi imionami i nazwiskami. Nie mamy nowych dokumentów, a nasze imiona są za mało aryjskie. Po powrocie do domu miałyśmy stać się nowymi ludźmi, inaczej się nazywać, być... kimś obcym!
- I jutro mi nie wracać tak samo nazwane, zakłamane bachory! - gromi nas nauczycielka.
Gdybym była w swojej szkole, pewnie bym się przejęąła. Teraz wszystko spływa po mnie jak po kaczce. Co chwila na nas krzyczą, nie ma co się przejmować.
- Mamy się inaczej nazywać – oznajmiam, gdy tylko przekraczam próg domu.
- No tak! - odpowiada mi uradowana pani Engel. Z czego ona się tak cieszy?
- Siadajcie, siadajcie – pierwszy raz mogę usiąść przy stole w domu Engelów. W fotelu siedzi stara pani Engel i patrzy na mnie wrogo. Młodsza pan bierze zeszyt i ołówek.
- Powiedzcie mi, jak się nazywacie.
Przemyka mi przez głowę, że dlaczego pani się o to pyta, skoro wszystko powinno być w karcie.
- Ja pierwsza? - pyta się nieśmiało Zuzia, wskazując na siebie. Pani Engel skina głową.
- Zuzanna Maria Króleska. Z... u... z... a... n... n... dwa n!... a... Proszę mi dać ten zeszyt – Zuzia poprawia swoje nazwisko. Bylo napisane przez ,,u” otwarte.
- Nora Nonna Wajurowicz – mówię zawstydzona. Nie wiem, skąd mamie przyszły do głowy takie imiona.
- Inaczej Cię nie mogli nazwać? - śmieje się Zuzia.
- Przynajmniej nie jestem setną Danką czy Kryśką – odgryzam się.
- Ty, Zuzanna, będziesz... Matyldą! To takie germańskie! Ty, Nora, możesz być Nonną.
- A nazwiska? - podejmuję rzeczowo.
- Nie możecie być Engelami? - pani Bernadeta wygląda na zdziwioną.
Nonna i Matylda Engelowe? Wprost uroczo. Dwie kochające się siostrzyczki.

W szkole nie krzyczą już na nas, można powiedzieć, że przestano zwracać na nas uwagę. Całkiem dobrze idzie mi w niemieckim, a Zuzia radzi sobie po prostu fenomenalnie! Kiedy zapytałam się, skąd zna tyle języka, odpowiedziała, bym się domyśliła. Skoro ma rodziców Niemców, to czemu ja zabrali? Nie chcę się teraz dopytywać bo i tak za bardzo naraziłam się osobom, wśród których przebywam. Mimo tego, że się edukujemy, nie mamy czasu odrabiać lekcji. Po powrocie musimy od razu pracować. Nie jest to zbyt ciężka praca – zmywanie naczyń czy wyrywanie chwastów – ale zajmuje nam dużo czasu. Nie mamy jeszcze wprawy. Jeśli kończymy wcześniej albo zajmujemy się pracami domowymi, albo spędzamy czas w salonie. Są tam ścian pokryte beżową tapetą w kwiatki, kominek, bordowa sofa i rzeźbiony stół. Dzisiaj siedzimy tu razem z państwem Engelów i słuchamy muzyki. Czuję się tu... przyjemniej niż w Polsce. Ciocia Ksenia cały czas mnie strofowała, co chwila były jakieś kontrole. Jestem przerażona tym, że pogodziłam się z moim pobytem tutaj. Czuję, jakby szansa powrotu do domu (czy ja mam dom?) oddalała się ode mnie coraz bardziej. Postanawiam wykorzystać nową umiejętność czytania w obcym języku. Biorę gazetę leżącą na fotelu i zaczynam czytać. Koniec... zniszczenia... Żydów... Lwów... Nie doczytałam jeszcze do końca, a już mam przerażone oczy. Głośno trzaskam gazetą o stół, przy którym siedziałam. Chciałam od tego uciec! Tu powinnam być bezpieczna! Czemu to mnie prześladuje, skąd tyle okrucieństwa! Zaraz, zaraz: czyj jest teraz Lwów? Próbuję czytać dalej. Ach, Hitler go zajął. Łzy stają mi w oczach. Nie! Nie zgadzam się na to! A jeśli tam była taka mała dziewczynka jak ja? Czemu wojna nie toczy się tylko pomiędzy wojskiem? Wtedy wszystko było dla mnie zbyt trudne, nie zrozumiałe. Teraz chyba też.
- Co ci? - skrzeczy stara pani Engel. Nie odpowiadam jej, schodzę po prostu do naszej sutereny. Nie będę dziś odrabiała tej cholernej pracy! Mam ochotę umrzeć. Pierwszy raz tak mam. Nie chciałam umrzeć, kiedy tydzień siedziałam w piwnicy głodna, nie chciałam umrzeć, gdy nie mogłam nawet głośno oddychać, żeby nie znaleziono mnie w mieszkaniu Kseni, nie chciałam umrzeć, gdy zdałam sobie sprawę, że nikogo nie mam. Nie chciałam umrzeć nawet wtedy, gdy kazali mi się rozebrać wśród obcych dzieci ani wtedy gdy dwa dni jechałam w ciasnej furgonetce. Ciekawe, co teraz robi ciocia. Albo babcia. One są dorosłe, im jest o wiele łatwiej.
- Czemu płaczesz? - pyta się Zuzia. Dopiero teraz widzę, że weszła do naszego pokoju.
- Gazety cieszą się tym, że mnóstwo ludzi zginęło – mówię przygnębiona.
- To przecież... gazety. Nie przejmuj się nimi.
- Nie rozumiesz? Mam świadomość, że kilka dni temu wielu ludzi zostało brutalnie zabitych!
- Chodź. No chodź – Zuzia wyciąga do mnie ramiona. Siedzimy skulone na łóżku – dwie wystraszone dziewczynki, które nie są pewne, co będzie dalej.
Wtedy byłyśmy traktowane jak córki pani Bernadetty. Najgorsze miało dopiero nadejść.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pierniczkowa dnia Czw 19:40, 03 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:02, 02 Lip 2014    Temat postu:

Niesamowita część, począwszy od zmiany imion i nazwiska, na rozpaczy Nory kończąc. Idealnie opisałaś uczucia dziewczynki, to jak nie rozumie tej wojny, jak czuje się samotna, bez konkretnej przynależności. Usiłuje jeszcze się sprzeciwiać, ale odkrywa, że u Engelów jest jej całkiem dobrze. Zastanawiam się teraz, kiedy i jak Nora odnajdzie Rudą. A może Ruda znajdzie ją? Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Śro 20:51, 02 Lip 2014    Temat postu:

Wszystko mam już zaplanowane. Wink Tylko trochę są za bajkowe te moje plany, ech... ;D Dziękuję, bardzo dziękuję za komentarz! Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Czw 11:17, 03 Lip 2014    Temat postu:

- Czy mogę napisać list? - stoję w drzwiach dużego pokoju, patrząc na swoje bose stopy. Jest koniec września a ja nie mam kapci ani porządnych rajtuz. W butach na dwór nie mogę przecież wchodzić do domu.
- Dokąd? Do Stowarzyszenia Dzieci Pokrzywdzonych Przez Los? - to przecież stara pani! Gdybym tylko potrafiła na panią Bernadettę... - Nie możesz. Nie dostaniesz nawet skrawka papieru.
Ta pani naprawdę jest głupia. Przecież mam zeszyty. Chciałam tylko poprosić panią Bernadettę o pomoc w nadaniu adresu – tak naprawdę nie wiem, kto gdzie mieszka. Ufałam jej.
- Mam zeszyty, głupia babo.
- Co ty mówisz?
- Mam przecież szkolne zeszyty, głupia babo – mówię tym razem po niemiecku.
- Hyyy! - dławi się powietrzem stara pani, po czym wstaje z fotela. Bierze swoją laskę i podchodzi do mnie. Spodziewam się, co się teraz stanie. Takie buntowanie się dawało mi złudzenie, że dom jest coraz bliżej. Jak mogłam być tak głupia!
Na początku nie boli. Uderza mnie tylko po nogach albo po plecach. Potem wyciąga swoją spuchniętą dłoń i bije po twarzy. To też nic poważnego, ważne że nie bije w brzuch. Ksenia mówiła mi, żeby dziewczynki nie dawały się bić po brzuchu. Stara Eryka chyba czyta mi w myślach, bo popycha mnie, żebym upadła i pcha laską w mój brzuch. Mam dziką satysfakcję z tego, że nie może kopnąć mnie nogą – jest po prostu za gruba. Nie, nie ma ślicznych kobiecych krągłości jak pani Bernadeta ani grubych nóg jak mama tamtego chłopca – ona cała jest po prostu gruba. Szkoda, że satysfakcja nie panuje nad łzami. Siedzę w korytarzu, zapłakana i obolała. Szkoda, że państwa Engelów nie ma – pojechali do miasta, Zuzia bawi się z psem.
- Obiecuję Ci, że to będzie najgorszy czas w Twoim życiu – syczy stara pani Eryka.
Mam ochotę umrzeć.

Jest teraz długa przerwa. Dzieci jedzą kanapki, niektóre mają torebki cukierków, dziewczynki grają w popularnego ,,sznura”, chłopcy się biją. My z Zuzią siedzimy na murku. Ja z podbitym okiem i posiniaczonymi nogami, Zuzia – w ubłoconej spódnicy, która zabrudziła się, kiedy któryś z chłopców ją popchnął. Nic do siebie nie mówimy. Zuzia z zazdrością patrzy na bułkę jedzoną przez czarnowłosą Emmę. Nie dostałyśmy nic do jedzenia. Moja ,,siostra” jest bardziej głodna niż ja – nie jadła śniadania, musiała pędzić po coś do sklepu, a gdy wróciła, była już pora pójścia do szkoły.
- Co chcesz zrobić? - pytam się jej z niepokojem.
- Czekaj, maluszku.
Dziarskim krokiem podchodzi do Emmy. Szepcze jej coś na ucho. Emma przez chwilkę gapi się na nią zdziwiona, a potem biegnie do szkoły.
- Chyba nie będziesz tego robiła z kanapką?
- No tak!
Tym sposobem mamy na swoim koncie pierwszą w życiu kradzież. Ale kanapka była pyszna.

Staram się nie myśleć o tym, co powiedziała mi pani Eryka. Rano idziemy do szkoły, po południu bawimy się ze zwierzętami, a wieczorem idziemy do czarnowłosej Emmy. Już się nie gniewa o tę bułkę. Szkoda tylko, że Emma jest trochę samolubna. Nie rozumie, że poza granicami jej kraju toczy się wojna, nie obchodzi ją, że giną ludzie. A może ona po prostu nie chce o tym myśleć?
Któregoś razu wracamy od niej. Jak zwykle, idziemy przez sad, potem kolo kurników... I słyszymy jakiś turkot. Kto wraca o tej porze z pola? Huk. To nie traktor.
- Uciekajmy – szepczę, patrząc w niebo. - Chyba bombardują.
- Przecież jesteśmy w Niemczech. Oni jeszcze mają przewagę.
- Nie, Zuzia! Słyszałam, że napadli na Związek Radziecki. To może być jakaś zemsta, rozumiesz.
- To na co my czekamy!
Mamy już uciekać, kiedy coś nas powstrzymuje. Widzimy, jak coś się pali. To dom-bliźniak.
- Dobrze im tak – znów zbiera mi się na płacz.

- Dziewczynki powinny już wrócić – pani Bernadetta chodziła w te i wewte po piwnicy. - Może coś im się stało?
- Co się przejmujesz. To tylko jakieś bachory. One są tylko do roboty.
- Czy ty naprawdę nie rozumiesz? - Bernadetta podbiegła do swojego męża, wyrywając mu fajkę z rąk. - Nie mogę mieć dzieci, więc one są dla mnie... są dla mnie jak córki!
- Uspokój się, głupia kobieto! - Engel znów podniósł rękę na swoją żonę. Engelowa odskoczyła jak oparzona.
- Idę na górę. One nie wiedzą, gdzie jesteśmy.
- Możesz zginąć, droga wolna! - wydarł się Engel.
- I dobrze! - dobiegło go stłumiony głos ze schodów.
- Dziewczynki...! Dziewczynki!
Nie ma ich. Biedne maluszki! Bernadetta chciała im dać dom, chciała, żeby nie czuły się tak samotne! Gdyby tylko zostały z nią na zawsze. Dałaby im wszystko, co miała.
- Mamo, bombardują! - krzyczy ta mniejsza, wbiegając do domu.
Bernadetta prowadzi je do piwnicy, ale myśli tylko o jednym: ,,Mamo!”. Tyle na to czekała.

,,Mamo!”. Co ją do tego podkusiło! To prawda, czułam się bezpiecznie przy pani Engelowej, można powiedzieć, że ją... kochała, jak własną mamę! Zdradzam swoją rodzinę, czuję to. Nie czas teraz na takie rzeczy. Siedzimy skuleni w piwnicy, nasłuchując wybuchów. Miałam być tu bezpieczna. Miało być spokojnie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pierniczkowa dnia Pią 11:52, 04 Lip 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:49, 06 Lip 2014    Temat postu:

Cóż za część, tak wiele się wydarzyło! Znowu bunt Nory, za który słono płaci, ale kurczę - ona naprawdę jest strasznie niepokorna, tak w twarz nazwała Engelową głupią babą. Potem dziewczynki chyba zakolegowały się z tą Emmą, no i bombardowanie... "Mamo!" Nory totalnie mnie zaskoczyło, ta Bernadetta naprawdę musi być dla niej opoką. Ciekawie rozwinęłaś postać młodszej Engelowej, ona też kocha Norę i Zuzię, chce, by były jej córkami, ale jej mąż jest ohydny. Po co ona z nim żyje, nie dość, że jej nie rozumie, to jeszcze podnosi na nią rękę... Nie zgadza mi się to, że Bernadetta kocha dziewczynki i traktuje je jak rodzone córki, a nie daje im nawet kanapek do szkoły ani porządnych ciuchów Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Nie 20:00, 06 Lip 2014    Temat postu:

Właśnie, rozwinę to. Smile Benadetta ma swoje powody.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Pon 11:45, 21 Lip 2014    Temat postu:

W końcu dokończyłam. Nie wiem tylko, co we mnie wstąpiło, skoro tyle przemocy jest w tym opowiadaniu.

Bernadetta
Najgorzej jest, kiedy nikogo oprócz niej i męża nie ma w domu. Abbon był okrutny, brutalny i gburowaty. Wyszła za niego dlatego, że musiała zapewnić swojej rodzinie oparcie na czas wojny. Był to tysiąc dziewięćset czternasty rok, a ona miała niecałe szesnaście lat.
Na początku było dobrze. On pracował, ona zajmowała się domem. A rok po ślubie on chciał mieć dzieci. Miała dopiero siedemnaście lat, nie czuła się gotowa. Powiedział, że dobrze poczeka. Oczywiście zrobił to po tym, jak Bernadetta musiała iść do lekarza z rozciętym łukiem brwiowym. Trzy lata później - trzy lata pełne strachu, bólu, upokorzeń i wojny w tle- ona poczuła, że jest gotowa. Im dłużej czekali na dziecko, tym bardziej Abbon był brutalny. Czegokolwiek nie zrobiłaby źle, czegokolwiek by nie powiedziała – zawsze pas albo pięść. Ale musiała mieć dom, musiała mieć pieniądze. Nie mogła być ciężarem dla rodziców i jedenaściorga rodzeństwa – była najstarsza i musiała, po prostu musiała jakoś pomóc. Abbon dawał pieniądze. Nic sobie nie kupowała, nie wydawała tego na rzeczy, o które ją prosił, takie jak masło i ser – oddawała wszystko swoim. Żeby pójść do sklepu i zrobić zakupy, kradła. Po pewnym czasie przestała mieć nawet wyrzuty sumienia.Zrozumiała, że taki jest świat i nigdy, nigdy się nie zmieni. Tym bardziej, że codziennie wieczorem abbon rozpoczynał swój wywód na temat polityki, traktatu weimarskiego i tak dalej. Bernadetta miała już tego dość. Ale taka myśl przychodziła jej już któryś raz. Jeszcze trochę, troszeczkę. A potem ucieknie.
Kiedy w roku 1920 nad Wisłą trwała wielka bitwa, Engelowie też prowadzili między sobą jedną z wielu bitew. Ale to nie była normalna kłótnia z pasem, krwią i krzykiem. Było to coś o wiele gorszego. Wracając z pracy, Abbon zauważył, że Bernadetta rozmawia z sąsiadem. W jednej chwili zrobił się piekielnie zazdrosny. Podbiegł do nich, uderzył sąsiada i nawrzeszczał na niego, żeby już nie wracał, a Beni powiedział, że się z nią policzy. Ona myślała, że się upije i zaśnie, przez co może uniknie bicia. Po części tak się stało. Zrobił coś gorszego. Poszedł do jej domu rodzinnego. Była to niepozorna chata blisko lasu, ale jakimś cudem znalazł ją, mimo tego, że się upił. Dopiero kiedy minęło już kilkanaście minut od jego wyjścia, a właściwie wybiegnięcia z domu, Engelowej przyszło do głowy, co może zrobić. Z płaczem zerwała się od stołu. Biegła, przewracała się, znowu biegła. Było już za późno. Niedaleko od chatki spotkała najmłodszego brata, który powiedział jej, że Abbon wpadł i rzucił się na Judytę. Co dziwne, Bernadetta wcale nie była zrozpaczona, była po prostu wściekła. Chyba go zabije! Kiedy tylko dotarła do domu, ujrzała całą rodzinę zbitą w jedną grupkę siedzącą w kącie. Ale gdzie była Judyta? Wybiegła do lasu. Ach, tak! Bił ją. Dobrze, że nie doszło do niczego gorszego. Zbyt dobrze wiedziała, jakie to upokorzenie dla kobiety. Tym bardziej, że siostra miała dopiero jedenaście lat.
- Zostaw ją! - wydarło się z niej. Sama nie wierzyła, że jest zdolna do takiego krzyku. O dziwo, zostawił. - Już lepiej pobij mnie!
Czemu to powiedziała? Potem obudziła się w domu rodziców. Właściwie nie czuła nic, oprócz zdezorientowania. Podobno leżała tak trzy dni. Trudno. Miała tylko nadzieję, że Abbon spadł z mostu, wracając do domu.
Wróciła do siebie, co oznaczało powrót także do męża. Szła tam z duszą na ramieniu. Nikogo nie było. Bałagan, jaki zastała, świadczył o tym, że on tu był. Posprzątała, co co miała zrobić.
- Co to... - zająknął się Abbon, który, wracając o dwudziestej i widząc ją, siedzącą w fotelu. Oświetlała ją tylko lampa naftowa.
- Nienawidzę Cię – wycedziła.
- Moja matka się do nas wprowadza – oznajmił, nie zważając na to, co powiedziała.
W końcu nie będzie sama! Przy matce pewnie się nie odważy tak zachowywać. Eryka była bowiem bardzo surowa wobec swojego syna.
W istocie, było tak.
Eryka strofowała go, ale robiła to także z nią. Wszystko, co robiła, było złe. Co to jest w porównaniu z tym, co przeszła! Engelowa czuła, że chyba jest szczęśliwa. Oczywiście szczęście to było czasem zagłuszane przez ciche spoliczkowanie jej wieczorem czy wrzask Hitlera z radio, ale i tak było o wiele, wiele lepiej.
Wrzesień. Defilady. Samoloty lecące na wschód lub wracające z niego. To nie było słuszne. Ale nic nie mówiła, bo ona nie odwróci przecież biegu wydarzeń. Co muszą teraz przeżywać Polacy!
Przyjechały około godziny jedenastej. Obie zapłakane, brudne, rozczochrane, w nędznych ubraniach. Potem dowiedziała się, że była na jakiejś liście, która spisywała właścicieli gospodarstw potrzebujących pracowników. Nie chciała stresować dzieci, poprosiła je do środka i urządziła im pokój w suterenie. Doczekała się swoich dzieci. Nie może im być źle, postanowiła więc, że pojedzie z nimi do miasta kupić kilka ubrań. Szkoda tylko, że powiedziała o tym Engelowi.
- Jeszcze pieniądze wydawać będziesz? Niedoczekanie!
- Abbonie, próbuję spać – powiedziała majestatycznie Eryka, śpiąca w sąsiednim pokoju.
- No, to słuchaj – spróbował krzyknąć szeptem – za każdym razem, kiedy Cię zauważę wychodzącą z tymi bachorami z domu, będziesz miała murowany urlop u rodziców. Jasne? I wtedy nie będę się wstydził przed matką.
Wystraszona poszła spać. Była prawie pewna, że dziewczynki słyszały to wszystko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:43, 27 Lip 2014    Temat postu:

A więc tak to wszystko wygląda. Strasznie mi żal Beni, Judyty i całej tej rodziny z chatki pod lasem. Bernadetta bardzo się dla nich, jako najstarsza z rodzeństwa, poświęciła.

Świetnie napisana część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Wto 18:15, 02 Wrz 2014    Temat postu:

Typowa część o niczym.

Padał deszcz. Silny, z jakimiś błyskami. Cały gniew niebios na to, co dzieje się na świecie. Nasz widok z okienka sutereny był już w jednej dzisiątej zalany wodą.
- Dziewczynki! - szepnęła nagląca pani Bernadetta, po czym zamnkęła za sobą drzwi. Odwróciłam się od okna, przez które przez ostatnie pół godziny patrzyłam się głupio na chodnik. - Dzisiaj o dziewiętnastej tutaj po was przyjdę i pójdziemy kupić wam jakieś ubrania. Musimy wieczorem – tu znacząco spojrzała na Zuzię, która już otwierała usta, by zadać pytanie – bo stary nie pozwala mi o was dbać. Poprosiłam już moją znajomą, żeby poczekała na nas z zamknięciem. To co, zgadzacie się? Tak? To o dziewiętnastej.
Pani Engelowa wyszła. Po co to? I tak pewnie zginiemy w jakimś bombardowaniu. Odwracam się z powrotem do okna.
- Nie mamy zegarka – mówię ponuro.

Czarnowłosa Emma nie żyje. Dowiedziałyśmy się tego od Petry, która z rana przybiegła i nam to oznajmiła. Jej dom zostałl roztrzaskany przez bombę. Szkoda. (Dobrze jej tak...) Szkoda. Szkoda.
Z powodu deszczu całą sobotę przesiedziałyśmy w suterenie. Ja się trochę pouczyłam, a Zuzia chorowała w swoim łóżku. Trzeba było oczywiście pomóc w zrobieniu obiadu (stara pani Engel kazała mi kroić cebulę, za co nagrodziłam ją przesalająć jej porcję zupy). Około dziewiętnastej ubrałyśmy się i wyszłyśmy w mrok.
- Engel poszedł do ,,Birke”, to taka karczma. Nie wróci przed dwudziestą drugą, mamy trochę czasu. Weszłyśmy do ,,centrum”, czyli długiej ulicy, przy której znajdowały się wszystkie sklepy. Weszłyśmy do niskiego budyneczku, w którym mieścił się sklep pani Kastener.
- Wybierzcie sobie jedną letnią, a dwie zimowe sukienki, buty na jesień i zimę, czapkę i rękawiczki.
Ruszyłam niepewnie pomiędzy wieszaki. Z letnią sukienką nie miałam najmniejszego problemu – wybrałam waniliową w bladozielone, poziome paski. Może będę wyglądała nieco grubiej i nikt mi nie będzie mówił, że anemiczka ze mnie. Zimowe były jakieś szare, ale trzeba było jakieś wziąć. Przy tym starałam się, by moje zakupy były jak najtańsze. Chciałam, żeby pani Benia miała pieniądze na coś dla siebie, bo chodziła ubrana bardzo skromnie i praktycznie wszystko wydawała na nas. No i Engel wiele przepijał. Co do butów, kupiłam sobie wyglądające najbardziej męsko, porządnie i wojskowo. Miałam swoje powody. Babcia zawsze traktowała mnie jak lalkę, ubierała w sztywne, rózowe sukieneczki i buciki na kilku rzemykach. Byłam tylko marionetką, która miała chodzić na podwieczorku i uśmiechać się leciutko. Tak naprawdę wraz z początkiem wojny byłam wolna. Od babci.
- Jestem gotowa! - uśmiechnęłam się.
Zgodnie z moimi oczekiwaniami, zakupy były tanie. Byłam już w miarę gotowa na zimę. Wracałyśmy do domu w dobrych humorach, opowaidałyśmy sobie jakieś śmieszne historie. Pierwszy raz zdarzyło mi się śmiać w tym miejscu. Niestety, to było po raz ostatni.

Dochodząc do domu czułam już, że coś jest nie tak. Paliły się światła! Engela miało nie być.
Weszłyśmy, milcząc. W oczach pani Bernadetty było mnóstwo strachu. O nas. O nią.
- Ty...! - wybełkotał Engel, podnosząc palec niczym jakiś mówca. - Wiedziałaś... Mówiłem... Słyszałaś... - plątał się – żadnych... ych... żadnyyyych... ciuchów! - tu gwałtownie wstał i wyrwał mojej opiekunce torbę. - Wiesz... Co Cię czeka...
Cały czas próbowałam sobie tłumaczyć tą rozmowę. Byłam tu już osiem miesięcy i mój język był coraz lepszy, choć na początku bardzo mnie denerwowało to, że po prostu nikogo nie rozumiałam! Kilka lat nauki w renomowanej szkole w Szczecinie nie dało zamierzonego efektu.
- Możesz sobie szykować opatrunki! - wycedził Engel.
Zmroziło mnie.
- Nie! - krzyczę, stając między nim a panią Engelową. Jezu, co ja robię?! W ostatnim czasie jakoś nie umiem zapanować nad swi]oim zachowaniem. Czy to efekt zakodowanego w trzydziestym dziewiątym buntu przeciwko przemocy i bezprawiu? Nie wiem.
Engel wybucha śmiechem. Tak, on też nad sobą nie panuje. Co on mi zrobi? Co? Nagle tchórzę. Wypadam z domu i biegnę przed siebie. Przez myśl przebiega mi jeszcze, co on zrobi z panią Benią. W końcu chowam się w sadzie. Co z tego, że mogą bombardować.
Wtedy właśnie pierwszy raz pomyślałam, że już nie chcę żyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lora
Generał



Dołączył: 04 Sie 2014
Posty: 518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:23, 02 Wrz 2014    Temat postu:

Jak o niczym? Moim zdaniem ta część jest o milionie rzeczy; o strachu, o potrzebie normalnego życia, o niewinności dziewczęcej i próbie unikania bolesnej prawdy. Ładne Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Wto 18:28, 02 Wrz 2014    Temat postu:

Dzięki. Po prostu usiadłam i czułam potrzebę napisania czegoś, stąd moje przypuszczenie, że o niczym. ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:47, 07 Lis 2014    Temat postu:

Nie, nie o niczym. Boję się o panią Benię. No i Nora znowu wykazała się odwagą, choć potem uciekła. Na szczęście uciekła. Ale przecież będzie musiała wrócić, wyjść z tego sadu. Co zastanie w domu?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin