Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

Nora
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Wto 19:38, 28 Sty 2014    Temat postu: Nora

O nowej bohaterce moich opowiadań. Na TVP wstawiłam nieco inną wersję, ta jest poprawiona. Smile

Była cicha, to prawda. Ale o czym ma mówić, nikogo nie zna. ,,Żeby mieć znajomości, trzeba wyjść do ludzi” - tak jej mówiła ciotka Ksenia. Oczywiście, nie była jej prawdziwą ciotką, zaopiekowała się nią po prostu, kiedy na początku wojny prawdziwa ciocia Wiktoria pojechała do Warszawy, a babcia z dziadkiem – profesorem, musieli się ukrywać. Jakich ciotka Ksenia interesów nie prowadziła! Pani Maria bardzo ją przypomina, tylko ona jest szczupła i dostojna, a ciotka była kobietą przy kości, w niedbałej trwałej i zawsze mówiącą prosto z mostu. Raz, kiedy zatrzymali ich na kontroli na ulicy, powiedziała, że ,,ona jest prosta kobieta ze wsi, dokumenty ma dobre jak nikt, a ją zatrzymuje jakiś nędzny patrol”. Jak to się stało, że jej się za to nie dostało – tego Nora nie wie. Ale przy drugiej okazji spotkania z panami w hełmach nie było tak różowo; ciotkę aresztowali za szmugiel, a Nora trafiła do niemieckiej rodziny, jako ,,nowa Niemka”.
Przez wojnę nie zmieniła się wcale. Z psychiki tylko troszeczkę, bo była w powstaniu, i naoglądała się takich rzeczy, jakich nie powinna widzieć czternastoletnia dziewczyna, a z wyglądu w ogóle. Ale jest coś, co straciła na tej wojnie, a to ma związek z psychiką: wiara w ludzi. Oczywiście, słyszała o pierwszej wojnie, ale nie przeżyła jej i nie mogła nic na ten temat myśleć – druga wojna była czymś przechodzącym jej wyobrażenia. Nie straciła tylko wiary w ludzi, to jest coś znacznie więcej; straciła chęć do zmieniania świata na lepsze. Kiedy tracisz wiarę w ludzi, stajesz się kolejnym szarym pionkiem Ludzkości.
Te same rude, krótkie loki, ta sama długa szyja i piegowaty nos, ta sama nieśmiałość – to była chyba jedyna cecha różniąca ją od Ani Shirley. Wszystkie koleżanki mówiły, że jest do niej podobna. Ale Nora nie była gadatliwa, ot co. Co ją upodabniało niesamowicie to to, że była sierotą.
Tata był urzędnikiem, mama – krawcową. Tata, surowy z natury i oschły (tak jej powiedzieli...) , wracał z pracy, rzucał teczkę na fotel i bawił się z nią. Na zdjęciach wyglądał na całkiem miłego, grubszego pana z wąsami. Ciekawe, jakby zareagował, gdyby w sierpniu czterdziestego czwartego powiedziała mu, że jedzie do Warszawy. Zginął w zamachu na urząd.
Seweryn Wajurowicz, urzędnik. Człowiek, którego nie zdążyła poznać.
Mama miała talent do szycia i do życia. Do życia – bo jako mała dziewczynka była biedna, a mimo to sama poradziła sobie w dużym mieście, przyjeżdżając tu do szkoły, następnie kilka lat szkoląc się fachu. Z byle materiału potrafiła uszyć coś pięknego – tego Norze nie powiedzieli, sama to wie. Wszystkie jej sukienki są uszyte przez mamę, ponieważ wszystkie są po niej. Odziedziczyła całą szafę, od rozmiaru siedemnastolatki do swojego obecnego. Mama uszyła też jej suknię ślubną – to było symboliczne, bo uszyła ją będąc już w decydującym stadium choroby.
Diana Wajurowicz, krawcowa. Prosta, niesamowita kobieta.
***
Ten chłopak z sań ma na imię Antek. Może to i dobrze, że kogoś poznała? Teraz trzeba żyć teraźniejszością.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pierniczkowa dnia Wto 19:40, 28 Sty 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Wto 20:12, 28 Sty 2014    Temat postu:

Ciekawa ta Nora! Jest siostrzenicą Rudej, tak?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Wto 20:57, 28 Sty 2014    Temat postu:

Tak, jest jej siostrzenicą. : )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Wto 21:03, 28 Sty 2014    Temat postu:

A będą kolejne części? Dowiemy się jak to się stało, że pochodząca raczej z dobrej rodziny (ojciec - profesor) dziewczyna musiała sama radzić sobie w dużym mieście?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Wto 22:25, 28 Sty 2014    Temat postu:

Będą, będą kolejne części. ; ) Ale źle przeczytałaś, ojciec Nory był urzędnikiem, dziadek - profesorem. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Wto 22:47, 28 Sty 2014    Temat postu:

Wiem, ale mówię o dziadku właśnie - ojcu matki, siostry Rudej. Bo to ona miała talent do szycia i życia, tak Wink ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Wto 23:03, 28 Sty 2014    Temat postu:

Tak, tak. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Śro 15:28, 29 Sty 2014    Temat postu:

Diana

Co z tego, że inteligencka rodzina. W Polsce działo się źle i ojciec nie miał pracy. Mama coś tam dorabiała, ja zresztą też – pracowałam ,,na czarno” u krawcowej Barańskiej. Barańska płaciła całkiem dobrze, nie można było narzekać. Siostra – Wiktoria – nie robiła nic, no ale była jeszcze dzieckiem. Tylko problemy z nią, ale kocham ją, przecież to siostra. Tak więc mam rodzinę, dach nad głową i co do garnka włożyć. Ale każdy dzień wygląda tak samo, a ja mam dosyć.
Któregoś dnia Barańska powiedziała, że jej na mnie nie stać i musi mnie zwolnić. Rozpłakałam się. Co z nami teraz będzie? Matka nie zarobi zbyt dużo przy swoim obecnym zatrudnieniu. A w mieście nie było zbyt dużo miejsc, gdzie można by zarobić. I wtedy postanowiłam. Pojadę do Warszawy. Od każdego prawie słyszałam, że w Warszawie zawsze potrzeba rąk do pracy. To pojadę. Ten ,,talent” trzeba wykorzystać. Poza tym, wiek jest odpowiedni do stałego zatrudnienia – 16 lat. Obiecałam sobie, że za kolejne szesnaście będę sobie mogła kupić co tylko mi się podoba.
Za szesnaście lat nie będzie już czego kupować...
Żeby tylko wcześniej z czymś rodziców zostawić. Niestety, żadna możliwość pozostawienia rodziców w dobrej sytuacji materialnej nie pojawiała się na horyzoncie. W takim razie trzeba im powiedzieć. Albo nie. Zostawić list, kiedy już tam będę. Ale najpierw ustalę plan. Jak dotrzeć do stolicy?
Na targu siedział codziennie Krzysiek Karawelski, którego ojciec był rolnikiem i cały czas kursował pomiędzy rozmaitymi miastami. Tanio by można dostać się do Warszawy.
- E, Krzysiek – zaczepiłam go któregoś razu.
- O, widzę, że była jakaś wyższa konieczność, skoro panna ,,D.” przyszła, co? - Krzysiek popatrzył się na nią podejrzliwie spod czarnej czupryny.
- Nie wygłupiaj się, Karawelski. Mam sprawę.
- No, to wszystko jasne!
- Kiedy Twój ojciec będzie obracał do Warszawy? - zignorowałam jego uwagę.
- W czwartek, gdzieś o szesnastej. Uciekać się zachciało?
- Do pracy jadę.
- Jak tak to poważna sprawa. Będzie odjeżdżał stąd.
- Ile mam zapłacić? - pora było przejść do konkretów.
- Ciebie przewiezie za darmo – uśmiechnął się.
- Dziękuję. Dziękuję.
Odchodzę szybko, żeby się spakować. Wezmę spodnie taty, bo w sukience czy spódnicy nie można ciężko pracować. Jedzenie, bieliznę na zmianę. To raczej wystarczy.
Mamo, Tato
nie martwcie się, że mnie nie ma. Jestem w Warszawie, po pracę. Wzięłam wszystko, co potrzeba. Nie wiem, kiedy wrócę, ale wrócę z pieniędzmi i jedzeniem.
Diana

- Ty jesteś Diana? - pyta rzeczowo pan Karawelski.
- Tak. Naprawdę nie będzie pan chciał zapłaty?
- Od Ciebie? Nie. Wsiadaj.
No to wsiadłam. Wyjeżdżając z Lublina znowu zachciało mi się płakać, ale nie rozpłączę się przecież przy panu Karawelskim. I tak mijały minuty – małe zabudowania, pola, drzewa, psie budy...
- Obudź się! Jesteśmy na miejscu.
,,Witaj przyszłości” pomyślałam w duchu.
- Dziękuję bardzo za podwózkę.
- Nie ma za co. Pamiętaj, jak będziesz chciała wracać, to jestem tu co tydzień o tej porze.
Skinęłam głową. I poszłam na spacer po mieście, szukając zakładów krawieckich. Po pół godzinie zatrzymałam się przed szarymi drzwiami z napisem wypisanym ozdobnymi literami na kawałku drzwi między jedną szybką a drugą: Katarzyna Zalesek. Zakład Krawiecki. Zapukałam i weszłam, a wraz z moim wejściem zadzwonił dzwonek przymocowany do drzwi.
- Dzień dobry!
- Dzień dobry, dzień dobry – zza zaplecza wyszła rudowłosa kobieta, patrząc się na mnie krytycznie – Szyć umie?
Zaskoczyło mnie to, choć wiadomo: ,,W Warszawie zawsze potrzebują rąk do pracy”.
- Umiem.
- No dobrze. Pracować chce, co?
- Chce, to znaczy: chcę - poprawiłam się szybko.
- To niech poda imię i nazwisko. I miejsce zamieszkania.
Miejsce zamieszkania... Z tym był problem. W Warszawie nie mam gdzie mieszkać, a jeśli powiem, że Lublin, to gotowa mnie nie przyjąć!
- Diana Rudnicka, a miejsce zamieszkania: Warszawa – powiedziałam pewnie, patrząc się jej prosto w oczy.
- No, zaczynasz od zaraz.
Poszło łatwiej, niż myślałam!
- Jest do skrócenia spódnica. Kieszenie zrobić umie?
- Pewnie!
I zaczęłam. Z lekką zazdrością spojrzałam na ciemnoróżową spódnicę, ale pocieszyła mnie myśl, że za kilka lat ta spódnica będzie należała do mnie. Będzie!
Na początku było trochę trudno, bo pani Katarzyna krzywo się na patrzyła, ale kiedy zaproponowałam jej, że będę zamykać zakład, rozchmurzyła się nieco. Tylko że ja mia w tym swój własny interes. Moim domem będzie zakład! Nie będę go zamykać, cały czas tam będę! Miało to podwójną korzyść, bo będę miała nieograniczony czas na skończenie robótki. Dopóki jakiś chłopak nie zauważył mnie, jak zostaję w zakładzie, było dobrze.
Ale mnie zauważył.
- Ty podobno miałaś zamykać chyba?
Spojrzałam na niego hardo. Nie będzie mi jakiś smarkacz robić uwag! Jaki smarkacz, on był w moim wieku. Albo starszy.
- Przeszkadza Ci to?
- No już, spokojnie, spokojnie, ja nie z tych 'kapujacych'.
- Zobaczymy – odpowiedziałam chłodno.
Smarkacz nie nakapował. Nazywał się Seweryn. I został moim mężem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Śro 20:49, 29 Sty 2014    Temat postu:

Ciekawe. Zaskoczyło mnie to, że w rodzinie Rudej było tak ciężko. Czyta się z przyjemnością.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:55, 03 Lut 2014    Temat postu:

Coraz częściej pojawiają się opowiadania o zupełnie nowych postaciach - Ty piszesz o siostrze i siostrzenicy Rudej, Clarion o Adamie i Annie, którzy są przyjaciółmi Marii i Otta - podoba mi się to Very Happy A wracając do Nory i Diany: zaskakujące, że tak źle działo się w rodzinie Rudnickich, w V serii wyglądali raczej na bogatych, ale oczywiście to Twoja inwencja i bieda też mi do nich pasuje. Ruda jest jeszcze małą dziewczynką - to dopiero cudowne! Very Happy
Świetnie opisałaś Dianę, jej podróż do Warszawy, znalezienie pracy i... męża.
Jestem ciekawa, co dalej z Norą, czy zaprzyjaźni się z Antkiem, pokonując swoją nieśmiałość? Mam nadzieję, że niedługo pojawią się kolejne części.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Pon 14:47, 30 Cze 2014    Temat postu:

Odświeżam. Jej, kompletnie pogubiłam się w tych opowiadaniach. Jest w nich ogromny bałagan. No nic. Ważne, że sobie je chociaż na wątki podzieliłam.
Często wracam do wspomnień Nory, więc macie tutaj trochę jej historii. Mam tylko wrażenie, że te pierwsze linijki gdzieś już się pojawiły, ale za nic nie mogę ich znaleźć. A, i jeszcze coś: co dłuższe wyrażenia po niemiecku napisałam po polsku.


Marzec 1941
Tysiące dzieci. Chłopcy, dziewczynki. W kącie grupka czarnowłosych dzieci, oddzielonych od innych jakby niewidzialnym murem. To Niemcy ich tam zgromadzili. Podchodzi pani na obcasach, w ręce trzyma jakieś karty.
- Ein, zwei, drei, vier, funf... Ende! - wskazując na dzieci, żeby wstały, popycha je w kierunku czarnych drzwi. Mnie też popycha. - Entkleiden!
Nie znam niemieckiego na tyle, by mówić w nim biegle, ale wiem, co mówi ta ta pani. Nie rozbiorę się tutaj, nie ma mowy. Stoję
więc w jednym miejscu, patrząc w malutkie okienko.
- Schnell!
Dopóki się nie rozbiorę, nie wyjdę. Więc ściągam; najpierw sweter, buty, rozpinam bluzkę – guziczek po guziczku... Dobrze, że tutaj są same dziewczynki.
- Teint... sehr klar! Augen... grau-grun!
Przykładają mi do nosa coś podobnego do cyrkla, potem biorą dłoń i mierzą – chyba mierzą – grubość palca. Jestem już przy stanowisku ostatniego doktora. Doktor patrzy na mnie, to na czarnowłose dzieci, znowu na mnie, a potem na dzieci pilnowane przez inną panią.
- Sich anziehen und gehen. Sie fuhr.
- Name?
Cisza.
- Imię i nazwisko? - ta pani mówi po polsku!
- Nora Wajurowicz, lat...
- Du musst sprech Deutch!
- Nora Wajurowicz, 11 Jahre alt, geboren 14. Juni 1930 Jahr – spodziewam się, jakie będą kolejne pytania.
- Du fahrst.
Gdzie jadę?

- Obyś sczezła bezpotomnie, obyś sczezła bezpotomnie! - powtarzam w myślach do każdego, kogo napotkam – Niemek, Niemców, kierowców i lekarzy. To stare przekleństwo słyszałam kiedyś od babci.
Usadzili mnie w ciężarówce, razem z kilkoma innymi dziewczynkami i chłopcami. Jestem okrutnie zestresowana, boli mnie brzuch, jestem spięta. A co jeśli wiozą nas do obozu? To jest podobno piekło na ziemi. To dziwne, ale wolałabym tam pojechać z tymi dziećmi niż z kimś z rodziny. Podczas postoju w jakiejś wsi – to chyba już Niemcy – zabierają chłopców. Oni nic nie mówią, nawet się nie szarpią. Są nieco starsi ode mnie, dziewczynki za to – w moim wieku. Siedzę obok dziewczynki w blond warkoczykach, która z przestrachem patrzy w lewo i powtarza cicho ,,Proszę nie strzelać, proszę nie strzelać”. Boję się jej.
W końcu dojeżdżamy do małego miasteczka, gdzieś koło Lubeki – wiem, bo widziałam, jak z niej wyjeżdżamy - gdzie każą nam wysiąść i oddać kolczyki, bransoletki i tak dalej. Ja nie mam niczego takiego, bo moje koraliki to przecież nic wartościowego, cała drogocenna biżuteria została w mieszkaniu cioci Kseni, na wypadek, gdybyśmy miały problemy finansowe. Stoję więc i patrzę w ziemię.
- Und du? - pyta się mnie pani. Ma prawie czerwone włosy, tak jak ja!
- Nicht – odpowiadam z uśmiechem, ale pani nie uśmiecha się, tylko patrzy się na mnie podejrzliwie, a następnie sprawdza moje uszy, ręce i kostkę.
- Was ist das? - wskazuje na moją szyję, gdzie mam stare, granatowe koraliki.
- Das ist... das ist... - pokazuję na szyję, potem zakreślam palcami kółeczka, ale w końcu rezygnuję. Zrozumiałam, że ta pani wie, co to jest. Po prostu...
- Nie możesz tego mieć! - wydziera się na mnie. Łzy stają mi w oczach, nie znoszę, gdy się na mnie krzyczy. Mimo to nie przepraszam, jak to mam w zwyczaju. Patrzę się na jej brzydką twarz, używając w myśli najgorszych przekleństw, jakie znam. Ta pani idzie dalej, a kiedy prawie kończy nas okradać, ośmielam się na coś, co nie przyszłoby mi wcześniej do głowy.
- Banditen! - krzyczę. Brzydka Niemka obraca się i podchodzi do mnie. Wtedy zostaję pierwszy raz w życiu uderzona. Okłada mnie skrzynką, do której wkładała całą biżuterię. Ciocia mówiła mi, żeby nigdy nie błagać Niemców o litość. Więc nie proszę. Śmieję się prosto w twarz tej głupiej babie. Przemyka mi przez głowę, żeby nie robić z siebie bohatera, bo to idiotyczne. Przecież nie robię.
- Ona już jest skończona – mówi cicho ta, co mnie biła. Czasem rozumiem po niemiecku, przecież Szczecin jest – a może był, nie jestem na bieżąco – niemiecki. Jakie to dziwne, że żeby przetrwać, trzeba znać język wroga.
Jedziemy dalej. Teraz robi się groźnie, bo wszystkich wysadzają osobno. Mam ochotę się skulić, kiedy po raz kolejny otwierają klapę i każą mi oraz jeszcze jednej dziewczynce wysiadać. Stoję na mokrej ziemi, a przede mną stoi dom. Jest czerwony cegły, ma drewniane schody do wejścia i skalną figurkę gęsiarki w ogródku. Całkiem ładny, ale skąd mam wiedzieć, co mnie tu czeka?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pierniczkowa dnia Wto 9:58, 01 Lip 2014, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:39, 30 Cze 2014    Temat postu:

Kolejna świetnie napisana część. Cieszę się, że wróciłaś do Nory. Dziewczynka okazała się bardzo odważna, krzycząc do Niemców, że są bandytami.
Czy opiszesz jej życie u Niemców?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Pon 16:41, 30 Cze 2014    Temat postu:

No ba, pewnie, że opiszę. Szalenie dziękuję za opinię, to dla mnie ogromna motywacja! Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:47, 30 Cze 2014    Temat postu:

Pisz, Madziu, bo pięknie to robisz. Jeszcze mnie ciekawi jak Nora wydostała się z Niemiec i dostała do powstania. W pierwszej części wspomniałaś, że była w powstaniu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Wto 10:00, 01 Lip 2014    Temat postu:

Tak, o tym też będzie. Smile Ostatnio coraz bardziej interesuje mnie ta tematyka, może z powodu siedemdziesiątej rocznicy tego wydarzenia i tego, że na jesieni wychodzą dwa filmy: Czas Honoru 7 i Miasto 44, na które z niecierpliwością czekam. Wink Cały plan tej ,,migracji" mojej bohaterki mam już rozpisany w którymś z moich zeszytów, bo jest, hm, trochę skomplikowany. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin