Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

To tylko straszliwy kwiat

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:42, 09 Lis 2013    Temat postu: To tylko straszliwy kwiat

Wyróżnione fragmenty pochodzą z wiersza Marii Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej "Wojna to tylko kwiat"

To tylko straszliwy kwiat
Rośliny, która jest Życiem;

Jeszcze przed chwilą stała tu kamienica… Lena wbiegła do niej, szukając schronienia przed spadającymi z nieba bombami. Musiała ochronić siebie i Jasia. Teraz leżała, przykryta gruzami. Co z Jasiem? Gdzie jest jej syn? Czy wybaczy sobie, że przez nią Jaś zginął? Nagle usłyszała płacz synka. Gdzie był? Co się z nim działo. W gruzy spadła okiennica. Dzięki temu ponure wnętrze trochę się rozjaśniło. Lena wyciągnęła twarz ku słońcu. Grzało tak przyjemnie, wiał ciepły, sierpniowy wiaterek. „Życie jest piękne” przemknęła jej krótka myśl, którą rozpędził jednak płacz synka. Widziała go – leżał na desce, nawet niedraśnięty. Chciał się do niego przecisnąć, przytulić go, wyciągnąć, uciec. Niestety, jej nogi przygniatało coś strasznie ciężkiego, czego nie mogła przesunąć. Przez dziurę w murze wpadł duszący zapach dymu. Ile dałaby, żeby napić się czegokolwiek. Boże, Jaś! Przecież on nie wytrzyma bez picia, bez jedzenia. Po co tu wchodziła? „Panie” pomyślała „Panie, jeśli istniejesz, proszę, ocal Jasia… Proszę Cię, Boże!”. Zamknęła oczy. Ujrzała wyraźnie scenę sprzed paru lat. Była wtedy jeszcze panną Sajkowską – Polką, studentką architektury i narzeczoną Janka Markiewicza. Ukochany zabrał ją do Ogrodu Saskiego, żeby uczyć się na egzaminy. Po pół godzinie czuła się przygotowana, aby zdawać nawet najtrudniejsze testy z budowy twarzy i ust swojego Janka.
- Janek – zaczęła, wtulając się w swojego narzeczonego – Jak myślisz, jakie będzie nasze życie?
Gdyby wiedziała. Gdyby wtedy wiedziała, jak skończy się to wszystko, jak dalekie od rzeczywistości będą ich nawet najbardziej pesymistyczne rozważania.
- Piękne, Lenko. Jak roślina – powiedział, rozmarzony.
- Jak to? – Rozbawił ją.
- Najpierw będziemy żyć, kwitnąć, brać wszystko pełnymi garściami. Potem wydamy owoce. Będą zachwycać cały świat. Syn i córka. Syn będzie Jan…
- Po ojcu – przerwała mu Lena.
- Po dziadku – oświadczył poważnie, całując dziewczynę w usta.
- Na pewno. No, mów dalej, bo ciekawie opowiadasz.
- A na starość owoce spadną, ale my i tak będziemy razem.
- Janek, a jakiego koloru?
- Co jakiego koloru? – Nie zrozumiał Markiewicz.
- Jakiego koloru będą kwiaty? – zapytała naiwnie.
- Czerwone.
O, tak, kwiaty ich młodości były czerwone, jak krew, którą przelewali za Ojczyznę. Wydali piękne kwiaty, ale ile pęków nie zdążyło się rozwinąć? Ile zostało zerwanych przedwcześnie? Z rozmyślań wyrwał ją płacz syna. Musiała ich stąd wydostać. Choćby miała przepłacić to życiem.
To tylko wybuch i kolor
Ciernistych, codziennych pnączy,
Krzewiących się dziko i bitnie.

Celina włożyła na głowę hełm Lolka. Czuła się bezpieczniejsza. To dziwne, przecież w dzisiejszych czasach nikt nie mógł czuć się bezpiecznie. Na każdym kroku mogła zostać zastrzelona, zgwałcona, zasztyletowana. Mógł ją trafić zbłąkany pocisk. „Noś go” powiedział Lolek. Chciała mu oddać, powiedzieć, że żołnierz bardziej hełmu potrzebuje niż łączniczka, ale nie zdążyła. Bo w tej chwili Karola dosięgnęła kula. Charczał coś jeszcze. Pochyliła się nad nimi, przecież nie zostawi umierającego człowieka bez pomocy.
- Cela, a dasz buzi? – Tyle zdołała zrozumieć.
- Dam - powiedziała, całując go w nos – Proszę.
- Uważaj na siebie. Proszę – wykrztusił jeszcze.
Z ust zlewała się strużka krwi, barwiąca jego białą koszulę.
- Będę uważała. Obiecuję.
Teraz Celina była sama. Nie, nie tak, jak odcięte w kanałach koleżanki. Była pusta wewnętrznie. Zobaczyła, jak kończy się życie, ile to wszystko jest warte. Chciała poprosić o przeniesienie do szpitala, miała dość ciągłego noszenia rozkazów, których i tak wiele oddziałów nie było w stanie spełnić. Pomagając rannym przynajmniej zrobiłaby coś pożytecznego.
- Celinka! – usłyszała głos Leny.
Co ona tu robi? Miała być na wsi, z Jasiem. Czemu wróciła do tego piekła? I to z dzieckiem. Podeszła do przyjaciółki i choć miała ochotę ją zbić za tę głupotę, to przytuliła ją z całej siły do siebie.
- Co ty tu robisz? Z Jasiem? Zabiją was.
- Musiałam… Musiałam tu wrócić, znaleźć Janka. Masz z nim jakiś kontakt?
- Nie. Nie mam. Lena, musisz stąd uciekać.
- Nigdzie nie ucieknę, dopóki nie znajdę Janka. Ślubowałam mu przed Bogiem, że go nie opuszczę, aż do śmierci. Rozumiesz? – Lena nie wiedziała, czemu Celina jej nie rozumie.
Obie kochały. Obie dla ukochanych zrobiłyby wszystko.
- Rozumiem. Muszę teraz lecieć z meldunkiem, ale obiecuję, że poszukam Władka lub Bronka, może mają kontakt z Jankiem.
Temat Michała był dla niej zbyt bolesny, żeby go poruszać. Lena doskonale o tym wiedziała, pamiętała każde słowo przyjaciółki, która się zarzekała, że na nikogo nie czeka.
- Gdzie masz to zanieść? – powiedziała, wskazując torbę Celiny.
- Niedaleko. Do Śródmieścia. Będę za godzinkę, może dłużej. A gdybym się nie zjawiała to idź na Powiśle, tam się jeszcze bronimy.
- Jak przejdziesz? – zatroskała się Lena – Przecież po drodze Niemcy…
- Kanałami. Mam przepustkę. Muszę lecieć, bo ktoś na mnie czeka.
Lena patrzyła na oddalającą się przyjaciółkę.
Celina, zgodnie z obietnicą wróciła po godzinie. Miała dobre wieści, okazało się, że dowódcą, któremu miała przekazać rozkazy był Michał. „Szary”, tak go teraz nazywali. Zmienił się, zmężniał. Nie mogła nie zauważyć, że z zarostem wygląda jeszcze bardziej przystojnie niż zazwyczaj. Szczęście dopisywało jej jeszcze bardziej: Konarski powiedział jej, że wszyscy przyjaciele walczą w jednej kompanii. Obiecał jej kontakt z Jankiem, już jutro. Nie mogła się doczekać, aż przekaże te wieści Lenie. Już dochodziła do Marszałkowskiej, gdzie były umówione, gdy zobaczyła coś, co podcięło jej nogi. Dziwne, przecież przez tyle dni Powstania powinna się już przyzwyczaić. Zapach spalonych ciał wciąż jednak ją obrzydzał. Poczuła znajomą słodycz w gardle i silny skurcz żołądka. Nie, nie mogła sobie pozwolić na słabość. Uniosła dumnie głowę. Nigdzie nie było Leny. Kamienica, przy której się umówiły, była już tylko ruiną. Nie. Co się stało z Leną i Jasiem? Czy zdążyli się ukryć? Czemu kazała im tu zostać? Przecież Lena była jedną z najlepszych kurierek, na pewno wpuściliby ją do kanałów. Byłaby teraz szczęśliwa z Jankiem. Janek. Co ona powie Jankowi? Jak się wytłumaczy? Czy kiedykolwiek wybaczy sobie, że zabiła przyjaciółkę i jej dziecko?
To tylko okropny kwiat
Tego, co jest -
Płomienny, aż w oczy kole,

Ruda miała już dosyć Powstania. Nie były to słowa godne bohaterki, ale Wiktoria się nigdy za taką nie uważała. Robiła tylko to, co było trzeba. Zanieść rozkaz – proszę bardzo! Wyczyścić broń – bez problemu! Zabić człowieka – to zdrajca, Ruda, nie człowiek. Wierzyła, że przez wszystkie wojenne upokorzenia, każdą łzę topioną w kieliszku, cały ból wiedzie droga do odzyskania wolności. Do tego, że nie będzie musiała już ukrywać się pod fałszywym nazwiskiem, do tego, że będzie spokojna o Władka. Do powrotu na studia, do ślubu. Dzięki tym poświęceniom niedługo będą z Władkiem chodzić na spacery. Nie marzyła o medalach, tylko o świętym spokoju. Zamknęła oczy. Nie spała od paru dni. Kiedy tylko udało się jej wtulić we Władka, to tuż obok spadały bomby. Chłopcy nauczyli się już na to nie reagować, jednak Wiktoria nie mogła się pozbyć poczucia winy, wobec tych, którzy właśnie ginęli. Choć tyle im się należało. Chwila pamięci. Już prawie usnęła, kiedy obudził ją trzask stenów, dochodzący z pobliża.
- Wszyscy na stanowiska – krzyknął Władek.
Nie miała już siły. Siedziała w kącie, patrząc, jak koledzy z oddziału strzelają z okien. Czemu byli tak głośno? Chciała spać…
- Szwaby nas podpaliły – Usłyszała krzyk „Mokrego”- Trzeba wiać!
Nie, nie trzeba, przecież i tak zginą!
- Wycofujemy się! Powoli i ostrożnie – powiedział Władek.
Chcąc, nie chcąc, podniosła się z wygodnej kanapy. Co z tego, że wychodziły z niej sprężyny, przecież mogła się ułożyć i dać odpocząć nogom.
- Ruda, szybciej – Czemu Władek mówił do niej tak ostro.
Wstała i zaczęła iść, chwiejąc się na boki. Nie miała sił biec, nawet utrzymywać się w pionie.
- Władek – szepnęła – Władek, ja nie dam rady. Idźcie sami.
- Nie zostawię cię tu – powiedział stanowczo – Przytul się do mnie.
Wtuliła się w niego. Kłuł ją swoim zarostem, ale był ciepły. Czuła się przy nim bezpiecznie. Władek wziął ją na ręce.
- Nie przejdziesz z nią – ostrzegł go „Kamyk” – Dół już cały płonie.
- Nie zostawię jej samej.
- Władek, ja dam radę… - próbowała protestować – Poradzę sobie.
- Nie zostawię cię.
- Uciekaj stąd – poprosiła.
- Ale tylko z tobą.
Zniósł ją po schodach. Dym zaczął ją dusić, a ogień piekł w oczy. Spojrzała w dół. Pożar trawił już najniższe stopnie, z mieszkań słychać było krzyki ludzi i czuć swąd palących się zwłok. Przypomniał się jej profesor Sajkowski, jej niezwykle wymagający wykładowca i jego zamiłowanie do apokaliptycznej poezji Kasprowicza. Tak, jemu spodobało by się to widowisko.
- Władek – powiedziała, krztusząc się dymem – Nie przejdziemy tędy. Puść mnie, spróbuję wrócić na górę i wyskoczyć przez okno.
Musiał przyznać jej rację. W dole panoszył się ogień – nie ten przyjemny, który ogrzewał podczas obozów harcerskich, tylko ten przerażający, który niszczył ich świat.
- Uważaj na siebie, proszę – szepnął jeszcze.
Dobiegła do okna. Trzecie piętro, wysoko. Ale co miała do stracenia… Ciepły wiatr owiewał jej twarz, a ona patrzyła w dół. Na dole nie było Niemców, wycofali się widać, myśląc, że ogień pokona ich wrogów. Bała się skoku w dół. Zeszła z parapetu. Co z Władkiem, czemu go tu nie było? Czemu nie ucieka? Chwyciła jego medalik, który zostawił na podłodze. Opowiadał jej kiedyś, jak dostał go od mamy, kiedy składał przysięgę wojskową. „Niech cię chroni” powiedziała pani Maria. Założyła go i zapięła łańcuszek. Poczuła się bezpieczniej, mając przy sobie część Władka. Podeszła do okna i skoczyła w dół.
Oczy nasze, płaczące obficie!
Wanda siedziała w bujanym fotelu, próbując zająć się lekturą. „Warszawa jedna Twojej mocy się urąga”. Kiedyś, jako szesnastolatka, została wyróżniona właśnie za recytację „Reduty Ordona”. Teraz słowa wieszcza zabrzmiały jeszcze bardziej złowrogo. Nie mogła sobie wybaczyć tego, że siedzi sobie spokojnie, bezpiecznie w Milanówku, a w Warszawie Bronek w każdej chwili może umierać. Po to ją tu wywiózł, aby czuła się winna tego, że żyje? Wiedziała, że Ruda, Celina, a nawet Lena wylewają teraz krew za wolną Polskę. Zjadła jeszcze jedną czereśnię. Może nie była bohaterką, ale przecież na pewno nadawała się do noszenia meldunków i rozkazów, albo chociaż do szpitala.
- Wandziu, muszę ci coś powiedzieć – usłyszała głos mamy, która właśnie wróciła z Otwocka.
- Tak? – Bała się tego, co mama ma jej do przekazania.
Helena spojrzała na córkę. Jak dobrze, że Bronek ją ukrył, ona przecież nie nadawała się do żadnego powstania. Jeszcze nie odzyskała sił po tych robotach. A pewnie w Warszawie nie dałaby rady siedzieć w piwnicy, pobiegłaby walczyć, a przecież się do tego nie nadawała.
- Heniek, wiesz, ten łącznik Bronka kazał przekazać ci wiadomość.
- Od Bronka? – zapytała Ryszkowska z nadzieją.
- Nie.
- Ma o nim jakieś wiadomości? – Nie ustępowała aktorka.
- Nie. Ostatnio walczył na Woli, może udało mu się uciec.
- Co to za wiadomości? – Wanda przygotowała się na najgorsze.
- Lena nie żyje. I Jaś też.
- Proszę? Skąd masz te informacje? – Kobieta nie mogła w to uwierzyć.
Jeszcze parę dni temu siedziały z Leną na werandzie. Przyjaciółka zwierzyła się jej ze swojego szalonego planu – powrotu do płonącej Warszawy. „Dlaczego jej nie powstrzymałam?” zadręczała się w myślach Ryszkowska. Łzy zaczęły jej lecieć z oczu. Świat bez Leny jest dużo bardziej ponury. Będzie jej brakowało tego optymizmu przyjaciółki, jej radosnego patrzenia na świat, tak niespodziewanego od uciekinierki z getta, która straciła całą rodzinę.
- Od jakiejś Celiny. Kazała ci przekazać też, że Lolek nie żyje. A Władek leży poparzony w szpitalu.
Ból brzucha zaczął się wzmagać. Gardło ścisnęło się, a przed oczami zawirowało.
- Zostaw mnie samą – powiedziała Wanda cicho i wybuchła płaczem.
Kwitnąć musi, aż nie przekwitnie,
Na upiornej tracąc czerwieni,

Karol Borowski był zakochany. Musiał to przyznać sam przed sobą. Jego piękna ciotka, Celina, zawładnęła nim całym. Na wieść o Powstaniu ucieszył się, ale na pewno bardziej szczęśliwym byłby, gdyby Dłużewska zgodziła się go pocałować. Marzenia.
- Za wysokie progi – skomentował kiedyś Alan, jego najlepszy przyjaciel, gdy Lolek postanowił mu się zwierzyć.
Pewnie z zazdrości. Kiedyś założyli się, kto pierwszy zastanie Celinę o poranku w swoim łóżku. Alan chyba jednak już zrezygnował, bo od pierwszego sierpnia flirtował z każdą napotkaną sanitariuszką i łączniczką. Lolek miał nadzieję, że kończyło się to tylko na flircie.
- Chcę żyć. Żyć teraz tak, jak normalni żyją latami. Bo jutro może nas nie być – tłumaczył się przyjaciel.
„Jutro może nas nie być”. Ta myśl prześladowała Lolka. W każdej chwili może oberwać od Niemca, może wpaść na minę lub po prostu się powiesić. Gdyby nie Celina to pewnie by już to zrobił. Nie mógł jednak pozwolić sobie na to, żeby ukochana nigdy nie dowiedziała się o jego miłości. Po pewnym czasie przyjął zasadę Alana. Chciał żyć chwilą. Przeżyć jeden dzień, jakby był rokiem jego życia. Pił, walczył, umawiał się z dziewczynami na randki, które nigdy nie dochodziły do skutku. Myśli o Dłużewskiej odpychał na sam kres swojej świadomości. Nie chciał sobie zatruwać życia złudnymi marzeniami.
- „Borsuk” – Usłyszał, jak woła go dowódca – Odbierzesz dziś meldunek od łączniczki.
- Tak jest, panie majorze.
- „Róża” będzie na ciebie czekała obok PAST-y. Powodzenia.
Ubrał na głowę swój hełm. Zdobyczny, z Niemca. Niewielu powstańców mogło się poszczycić takim cackiem. Ruszył pod PAST-e, w duchu ciesząc się, ze nie musi przedzierać się przez kanały. Od wielu rzeczy był w stanie przywyknąć, jednak paprać się w ściekach nie miał zamiaru nawet ku chwale ojczyzny.
Pod PAST-ą stała, odwrócona tyłem łączniczka ubrana w białą sukienkę w czerwone maki. „Na Monte Cassino” pomyślał Lolek, przypominając sobie Kacperka, swojego osiołka. Poszedł z żołnierzami na Monte Cassino. „Nie czas teraz na wspomnienia” ofuknął się w myślach, kierując się w stronę dziewczyny. Miała piękne, brązowe włosy. Takie jak Celina.
- To pani? – zapytał rzeczowo.
Za czasów konspiracji było łatwiej, wystarczyło podać hasło i wszystko jasne. Teraz wszystko było jawne, więc Lolek zupełnie nie wiedział, jak zacząć rozmowę.
- Tak – Usłyszał najukochańszy głos – Lolek? – zdziwiła się dziewczyna – Jesteś.
- Jestem. Mogę prosić o karteczkę – powiedział, nie bawiąc się w zbędne ceregiele.
- Proszę.
Celina była zaskoczona. Do tej pory była przekonana, że Lolek darzy ją czymś więcej, niż zwykłą sympatią. Może znów coś sobie uroiła, tak jak z Michałem?
- Gdzie służysz? – zapytał Borowski.
- Jestem łączniczką w dyspozycji Komendy Głównej. Noszę rozkazy.
- Pewnie dużo się przemieszczasz? – zapytał nieśmiało chłopak.
- Tak.
- Hande Hoch! – usłyszeli.
Zdjął z głowy swój zdobyczny hełm. Największy skarb. Włożył go Celinie na głowę. W tej samej chwili poczuł, jak coś wbija mu się w plecy. Zachwiał się, zawirowało mu przed oczami i osunął się na ziemię. Świetnie, przy niej musiał wyjść na słabeusza. Chciał coś powiedzieć, ale z ust oprócz krwi wydobywał się tylko charkot. Nagle poczuł, jak Celina dotyka ustami jego nosa. O tym marzył od chwili, gdy ją zobaczył. Teraz mógł już umrzeć. Przeżył wszystko, co chciał. Choć nie, musiał zrobić coś jeszcze.
- Uważaj na siebie. Proszę – wykrztusił jeszcze.
Teraz mógł już odejść w spokoju. Zamknął oczy i odpłynął w niebyt.
Aż się w strzępy zżółkłych gazet nie przemieni,
- Tyle po nas zostało – powiedział Michał, przysłuchując się rozkazom, czytanym przez przyjaciół.
Nie mógł znieść słowa „Pośmiertnie” powtarzanego jak mantrę przez Celinę. Tyle ich odeszło, na darmo. Przyjaciół, których nie potrafił uratować. I za co? Za to, żeby teraz w Polsce panoszyli się Sowieci? Żeby Janek, jego przyjaciel zginął w czasie pokoju?
- Polska się o nas upomni – powiedziała stanowczo Celina.
Chciałaby sama wierzyć w to, że kiedyś będzie mogła żyć w Polsce pod prawdziwym nazwiskiem, że nie będzie musiała uciekać. Nie była już tą samą osobą, która w ’41 zauroczyła Michała Konarskiego. Okupacja, śmierć Krzysztofa, powstanie, śmierć Lolka wywarły na nią ogromny wpływ. Nie mogła zapomnieć zastygłych oczu Borowskiego, jego wylewającej się krwi. Nie umiała pozbyć się poczucia winy za śmierć, już nie Leny, tylko Janka. Przecież gdyby Lena nie weszła do tej kamienicy, to nie poznałaby tego komunisty. Teraz Markiewiczowie staliby tu z nimi. Miała przed oczami pustkę w spojrzeniu przyjaciółki, jej kruchość i zrazem ogromną siłę, która pozwoliła jej pozostać w kraju. Celina nie miała takiej siły. Chciała żyć, być szczęśliwa. Udawać, ze ciągle jest panienką z dobrego domu. Udawać, że nie ma wojny. Chwilę później, gdy w objęciach Michała patrzyła na całujących się Bronka i Wandę, uwierzyła, że to jest naprawdę możliwe.

Aż parady swojej nie zakończy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Sob 20:41, 09 Lis 2013    Temat postu:

To jest arcydzieło!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lilka1234
Marszałek



Dołączył: 17 Sie 2013
Posty: 2449
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:06, 09 Lis 2013    Temat postu:

Zgadzam się cudowne!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:49, 09 Lis 2013    Temat postu:

Prawda, arcydzieło! Ruda tracąca wiarę, Lolek chroniący Celinę i potem umierający na jej rękach - piękne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karolina
Porucznik



Dołączył: 25 Paź 2013
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:25, 10 Lis 2013    Temat postu:

Piękne i straszne. I świetna inspiracja - nie znałam tego wiersza.

Trudno mi wskazać najlepsze fragmenty, bo każdy zapada w pamięć, ale spróbuję: rozmowa Leny i Janka z początku, Ruda skacząca z okna z medalikiem Władka na szyi i śmierć Lolka, a zwłaszcza:

Cytat:
Cela, a dasz buzi? – Tyle zdołała zrozumieć.
- Dam - powiedziała, całując go w nos – Proszę.


I cały ten fragment:

Cytat:
Nagle poczuł, jak Celina dotyka ustami jego nosa. O tym marzył od chwili, gdy ją zobaczył. Teraz mógł już umrzeć. Przeżył wszystko, co chciał. Choć nie, musiał zrobić coś jeszcze.
- Uważaj na siebie. Proszę – wykrztusił jeszcze.
Teraz mógł już odejść w spokoju. Zamknął oczy i odpłynął w niebyt.


Po prostu idealnie.

Chociaż rozumiem, że to taka twoja alternatywna rzeczywistość, bo z V sezonu wynika, że chłopaki nie walczyły w jednym oddziale, a Lolek przeżył powstanie i spotykał się z Bronkiem na gruzach Warszawy Cool


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:56, 10 Lis 2013    Temat postu:

Lolek przeżył powstanie???? Szok, zupełnie tego nie zakodowałam, więc uznalam, że zginął.
Dziewczyny, przesadzacie z tym arcydziełem, ale czytając takie komentarze mam ochotę dla Was pisać i pisać :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Nie 18:10, 10 Lis 2013    Temat postu:

Pisz! I pisz, i pisz Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:12, 10 Lis 2013    Temat postu:

Ja bym chętnie napisała, tylko nwm o czym, więc jak ktoraś wie, o czym by chciała przeczytać, to zapraszam na PW.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:41, 10 Lis 2013    Temat postu:

Lolek pojawił się kilka razy w V, między innymi brał udział w odbiciu MiC z więzienia w Woroninie Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin