Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

63 dni chwały
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:40, 30 Lis 2013    Temat postu: 63 dni chwały

- Michał? - usłyszał miły, znany sobie głos.
Próbował odpowiedzieć, ale nie miał siły.
- Słyszysz mnie? – dociekała dziewczyna, pochylająca się nad jego łóżkiem.
Skąd ją znał? Przecież na pewno widział już te piękne oczy…
- Błagam cię, odezwij się.
- Gdzie jestem? – zdołał z siebie wydusić.
- W szpitalu, na Woli. Nie martw się, masz dobrą opiekę. Może chcesz napić się wody?
Skinął głową. Sanitariuszka nawilżyła mu usta mokrą watą. Spijał z jej palców krople wody. Od razu było mu lepiej.
- Co się stało? – zapytał, kiedy w końcu udało mu się zaspokoić pragnienie.
- Dostałeś kulkę podczas walki o cmentarz na Woli. Władek cię tu przywiózł.
- Który… który mamy dzień?
- Drugi sierpnia.
Pięknie. Złapał kulkę pierwszego dnia powstania. Pewnie resztę walk przeleży w szpitalu. Musiał mieć niewyraźną minę, bo sanitariuszka uśmiechnęła się do niego.
- Nie martw się, jeszcze zdążysz być bohaterem – powiedziała, gładząc jego dłoń.
Przyjemne ciepło rozchodziło się po całym ciele. Dziewczyna była naprawdę miła i ładna.
- „Krostka”, pani doktor cię woła – usłyszeli głos jakiejś dziewczyny – O, widzę, że pan już się obudził. Potrzebujemy pana danych, wie pan, pseudonim, jednostka.
- „Szary”, walczyłem w oddziale „Kmicica” o cmentarz.
Pielęgniarka zapisała coś w swoim zeszycie. Może donos na niego?
- Zmienię panu opatrunek – powiedziała, uśmiechając się sztucznie.
- „Kasiu”, nie trzeba, ja się tym zajmę. Doktor Konarska mnie poleciła opiekę nad nim.
Mama tu była! Michałowi naprawdę nic więcej do szczęścia nie brakowało. No, może gdyby był w stanie przypomnieć sobie imię „Krostki”. Śmieszny pseudonim, w ogóle do niej nie pasował. Raczej do tej nachalnej „Kasi”.
- Siostro – Dziwnie było zwracać się tak do „Krostki” – Może siostra zawołać doktor Konarską?
- Doktor Konarska jest zajęta – odpowiedziała „Kasia”.
- O nic panią nie prosiłem – Tyle uwagi był w stanie poświęcić namolnej pielęgniarce.
- Dobrze. Pójdę po nią.
***
Maria nie odróżniała wszystkich pacjentów, którzy mieli nieszczęście znaleźć się pod jej skrzydłami. Nie zauważyła jednak żadnego ze swoich synów, przynajmniej tyle. Choć w szpitalu byliby dużo bardziej bezpieczni.
- Pani doktor! – usłyszała krzyk „Krostki”, jednej z sanitariuszek – Pani doktor, jeden z pacjentów się obudził.
- Który?
- „Szary”. Ten z kulką, z cmentarza ewangelickiego.
- To proszę zmienić mu opatrunek – Irytowało ją to, że sanitariuszki do wszystkiego potrzebowały asysty lekarza. One powinny robić takie podstawowe rzeczy, a doktorzy operować – To chyba umiesz?
- Pani Mario, chodzi o to, że… On jest dla mnie ważny. Bardzo ważny. Chciałabym, żeby pani go tylko zbadała. Proszę – Zwątpiła w to, że przekona Konarską. Słyszała, że jest ona stanowcza i uparta.
- Dobrze. Już z panią pójdę.
Bogu niech będą dzięki za namolne sanitariuszki! Dzięki Celinie, którą pamiętała z czasów, kiedy jeszcze leżała u niej w szpitalu, dowiedziała się, że tym specjalnym i wyjątkowym pacjentem był jej syn, Michał!
- Synku! – pochyliła się nad łóżkiem – Boże, synku, co się stało?
- Nic. Nic mi nie jest – „Krostka” stała za plecami lekarki. Próbował skupić wzrok na twarzy mamy, ale coś kazało mu patrzeć na dziewczynę.
- Celinko, „Kasiu”, zostawcie nas samych – poleciła Maria.
Celinka! Tak się nazywała! To na pewno była ona. Celina, jego miłość.
- To teraz mów, co się stało – powiedziała Maria kategorycznym, nieznoszącym sprzeciwu tonem.
- Oberwałem. Nie pamiętam nic… Boże, mamo, ja nic nie pamiętam.
- Poczekaj, synku, musisz się uspokoić. Pamiętasz, kim jestem?
- Tak.
- Dobrze. Co jest ostatnie, co pamiętasz.
- Władek… Skok, Sowieci. A potem nic. Aż do wczoraj. Wybuchło powstanie. Ale pośrodku – nic.
- Rozumiem. Nie martw się, jesteś pod wpływem morfiny, to niedługo minie i wszystko sobie przypomnisz. Muszę już iść do innych pacjentów. Zawołam „Kasię”, zmieni ci opatrunek.
- A nie lepiej, żeby zrobiła to Celina?
- Może i lepiej, ale ma gościa – Michał skrzywił się na samo to słowo.
- Pani doktor, ja się nim chętnie zajmę – „Krostka” już wróciła.
- Dobrze – Konarska odeszła od łóżka syna - Zdrowiej i o nic się nie martw.
Celina zaczęła rozpinać guziki jego koszuli. Marzyła o takiej sytuacji tyle czasu. Opatrunek, zrobiony wczoraj naprędce z kawałka koszuli był cały zakrwawiony. Poczuła mocny uścisk w nadgarstku.
- Tak? – spojrzała na jego twarz.
- Jesteś – ujął jej dłoń i zaczął ją muskać palcami – Jesteś, Celinko.
- Jestem – powiedziała z uśmiechem – I prędko nie odejdę, bo twoja rana wygląda paskudnie.
- Opatrzysz mnie i odjedziesz?
- Tak. Nie jesteś tu sam. Mam mnóstwo pracy.
- Szkoda.
- Ale przyjdę, jak znajdę trochę czasu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:45, 30 Lis 2013    Temat postu:

Celina sanitariuszką! Ale że Michał jej nie pamiętał? Będzie coś dalej?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Sob 21:24, 30 Lis 2013    Temat postu:

Świetnie! Dziewczyny, scenarzyści będą mieli naprawdę trudne zadanie, żeby przebić wasze opowiadania!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:32, 01 Gru 2013    Temat postu:

Będzie, gdy skończę z witaminozą, awitaminozą i hiperwitaminozą Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:09, 01 Gru 2013    Temat postu:

Bezczynne leżenie w łóżku go męczyło. Czuł się już świetnie, wręcz rwał się do powstania. Jedyne, co go trzymało, to stanowczy sprzeciw mamy. O dziwo, w tym wszystkim wspierała ją Celina. A tyle nadziei w niej pokładał! Przynajmniej tyle, że czasem do niego przychodziła. Lubił, gdy siedziała przy jego łóżku, opowiadała mu o wszystkim i o niczym. Miała bardzo ładny, szczery śmiech. Mimo, że leżał tu dopiero paręnaście godzin, odwiedziła go już jakieś dziesięć razy. Nie, nie przeszkadzało mu to, wręcz przeciwnie.
- Mam dla ciebie niespodziankę – powiedziała, siedząc przy jego łóżku.
- Tak? A jaką? – Ciekawość go zżerała. Może piękna sanitariuszka chce nagrodzić jego bohaterstwo buziakiem.
- Masz gościa – Jej głos brzmiał jakoś inaczej. Smutno, jakby z żalem.
- Tak? A kogo? Władka? – Nikt inny nie przychodził mu do głowy.
- Nie. Narzeczona przyszła.
Miał narzeczoną? Czego jeszcze się o sobie dowie?
- Kto?
- Twoja narzeczona, Karolina.
Musiała blefować. Pewnie chciała wzbudzić w nim zazdrość. Przecież by pamiętał, że się zaręczył.
- To ty nie jesteś moją narzeczoną? – Chwycił ją za rękę i przytrzymał nieco za długo. O kilka sekund za dużo, by mogła myśleć, że to tylko przyjacielski gest.
- Nie.
- To czemu się mną tak zajmujesz?
- To moja praca – powiedziała chłodno, wyrywając dłoń z jego uścisku – Poza tym, to ty tak zdecydowałeś. Muszę już iść.
Odeszła. Bez słowa, chyba nawet trochę obrażona. O co jej chodziło? Co zrobił źle? W tym samym czasie do pokoju weszła umalowana, wypachniona jakąś śmierdzącą perfumą blondynka. Jej intensywny makijaż i starannie ułożona fryzura sprawiały, że wyglądała niesamowicie sztucznie.
- Michał! Tak się bałam, kochany – podbiegła do jego łóżka.
Smród tych perfum był coraz bliżej. Konarski miał ochotę zatkać nos lub uciec gdzie pieprz rośnie.
- Karolina, tak? – Uwielbiał bawić się z kobietami.
- Tak. Boże, jak ja się martwiłam. Myślałam, że już nigdy się nie zobaczymy, kochany! – krzyczała.
„Dlaczego ja właściwie z nią jestem?” myślał Michał, patrząc na jej przedziwny wyraz twarzy.
***
Celina siedziała w dyżurce. Nie mogła płakać. Musiała być silna. Co ją obchodzi jakiś Michał, tego kwiatu jest pół światu. Siedzi sobie tam teraz szczęśliwy ze swoją ukochaną, nie będzie im się wtrącać. Dotyk jego dłoni na swoim przegubie wciąż palił ją żywym ogniem. Czuła, jak trzyma ją mocno i patrzy na nią tymi swoimi pięknymi, szaro-niebieskimi oczami. Myślał, że jest jego narzeczoną… A może tylko się z nią droczył?
- Celinko, co się stało? – Maria wpadła w pośpiechu do pokoju.
Widok dziewczyny przygnębił ją. Była taka roztrzęsiona. Coś z Michałem?
- Nic, pani doktor. Już się zbieram – powiedziała, trochę wbrew sobie Celina.
- Coś z Michałem? Mam do niego zajrzeć? – Bała się. Strasznie się bała. Nie powinna dać tego po sobie poznać, powinna być silną doktor Konarską, matką Polką niewahającą się złożyć synów na ołtarzu niepodległości. Nie była nią.
- Nie. Michał ma dobrą opiekę – Dusiła w sobie łzy. Nie mogła rozpłakać się przy lekarce.
- Co się stało? – Już wiedziała, o co chodzi. Do Michała pewnie przyszła kolejna wielbicielka.
Żal jej się zrobiło Celiny. Widziała jej miłość do chłopaka, poświęcenie, z jakim się nim zajmowała.
- Przyszła jego narzeczona.
- Jesteś o niego zazdrosna?
- Nie. My się tylko przyjaźnimy.
Skoro tak wolała… Maria nie wierzyła w deklaracje sanitariuszki. Wystarczyło tylko na nią spojrzeć. Swoją drogą, ciekawa była wybranki syna. Weszła do sali, gdzie leżał Michał. Nad jego łóżkiem pochylała się na oko trzydziestoparoletnia, ufryzowana i umalowana kobieta. Krzyczała, jakby ją obdzierali ze skóry, gestykulując przy tym żywo. Coś nie podobało się Konarskiej w jej uśmiechu. Był sztuczny, przyklejony. Wydawało się, że blondynka tylko gra swoją rolę. Nie widziała w jej spojrzeniu miłości, uczucia do kogokolwiek. To nie była dobra kandydatka na jej synową.
- Pani doktor – usłyszała przy sobie głos Celi – Muszę wyjść. Mogę?
- Dokąd? – zapytała Maria z uśmiechem.
- Byle dalej od nich.
- Kochasz go?
- A nie widać? – Po tych słowach zeszła na dół.
Konarska podjęła decyzję. Musiała zeswatać tę dwójkę, nie mogła pozwolić, by ta aktoreczka zniszczyła życie dwojga ludzi, z których jeden był jej synem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Nie 20:19, 01 Gru 2013    Temat postu:

A tak Ola uczy się biologii Very Happy

A teraz co do samego opowiadania: Osmańska wyelegantowana do powstania. Tak. To właśnie ona Very Happy
Celina trzymająca się twardo, by po chwili zmięknąć (to Maria tak działa na ludzi Very Happy)
Michał, który nie pamięta Osmańskiej i nie wie co w niej widział: dzięki Bogu, że został ranny Very Happy

Najlepszy fragment:
" Pani doktor – usłyszała przy sobie głos Celi – Muszę wyjść. Mogę?
- Dokąd? – zapytała Maria z uśmiechem.
- Byle dalej od nich.
- Kochasz go?
- A nie widać? – Po tych słowach zeszła na dół.
Konarska podjęła decyzję. Musiała zeswatać tę dwójkę, nie mogła pozwolić, by ta aktoreczka zniszczyła życie dwojga ludzi, z których jeden był jej synem. "


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:28, 01 Gru 2013    Temat postu:

O nie! Osmańska żyje?! Dobrze, że Michał w tej swojej amnezji zdał sobie chociaż sprawę, że ta kobieta nie jest dla niego odpowiednią narzeczoną.
A najlepsze, co mogłaś napisać, to:
Cytat:
„Dlaczego ja właściwie z nią jestem?” myślał Michał, patrząc na jej przedziwny wyraz twarzy.


Jejku, te opowiadania wyciągają mnie nieco z depresji po śmierci Celiny Embarassed


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Nie 20:33, 01 Gru 2013    Temat postu:

Fajne opowiadanie, wciągające i inne:) Z pewnością będę je śledzićSmile
Tylko coś mi się nie zgadza. Czy w powstańczych szpitalach były dyżurki czynne/ I czy pierwszego dnia walczono o cmentarz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:43, 02 Gru 2013    Temat postu:

Edda, ja w sprawach powstańczych jestem zielona, ale wydaje mi się, że w pierwszych dnaich postwania jeszcze było w miarę normalnie. A walki o cmentarz sprawdziłam.

Cytat:
A tak Ola uczy się biologii Very Happy

Dostałam piątkę Smile

Cytat:
Michał, który nie pamięta Osmańskiej i nie wie co w niej widział: dzięki Bogu, że został ranny

Nie lubię tej baby, czas się jej pozbyć Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Pon 17:45, 02 Gru 2013    Temat postu:

Gratuluję piąteczki! Osmańskiej też nie lubię Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:35, 07 Gru 2013    Temat postu:

Ciąg dalszy nastąpił
- Celina! – usłyszała krzyk Rudej.
Odwróciła się. Przyjaciółka wyglądała całkiem ładnie – miała na sobie czyste spodnie i koszulę. Nie było już w niej tej samej osoby, którą poznała wiele lat temu. Wiktoria stała się Rudą – kobietą żołnierzem.
- Ruda! Boże, ty żyjesz! – przytuliła przyjaciółkę.
- Żyję – Wiktoria nigdy nie była wylewna.
Widok Dłużewskiej naprawdę ją ucieszył. Chyba przestała już zadręczać się Michałem.
- Gdzie walczysz? Z Władkiem, tak? – Chciała upewnić się Celina.
- Nie. Razem z „Machabeuszem” organizujemy radio. A Ty?
- Jestem sanitariuszką w szpitalu na Woli.
Rudą zmroziło. Pamiętała, jak przełożony informował ją o hordach Ukraińców w niemieckiej służbie, zmierzających w kierunku tej dzielnicy, by wykonań rozkaz Hitlera, który kazał zrównać Warszawę z ziemią i wymordować wszystkich jej mieszkańców. Obowiązywała ją całkowita konspiracja, jednak musiała ostrzec przyjaciółkę.
- Uciekaj stamtąd.
- Dlaczego?
- Po prostu uciekaj – Nie powinna mówić jej nic więcej.
- Nie mogę – Celina, kiedy chciała, potrafiła być naprawdę uparta.
- Celina, błagam cię! Musisz uciekać!
- Tam jest Michał.
No tak. Chyba jeszcze jej nie przeszło, chyba dalej kochała Konarskiego. I dla niego będzie ryzykować, będzie ginąć. Ruda w sercu przyznała się, że dla Władka też by została. Mimo wszystko.
- On ma narzeczoną. Nic z twojego bohaterstwa – Musiała być okrutna, żeby uratować przyjaciółkę.
- Może ja chcę z nim być? Może go kocham? Może go po prostu nie mogę zostawić?
- Cela, to głupie… - Za wszelką cenę chciała ją zmusić do opuszczenia Woli.
- Nie, Ruda. To normalne. Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? – Jej głos był pełen chłodu.
Znowu uniosła się dumą. Tego Wiktoria nie lubiła w przyjaciółce. Za szybko zamykała się w sobie, przemieniała w kamień. Nie chciała się z nią rozstawać w takiej atmosferze, przecież wkrótce mogły zginąć.
- Przepraszam. Zapomnij o tym, co mówiłam. Masz ochotę na coś do jedzenia? – zapytała bezpośrednio. Miała w chlebaku jeszcze trochę pieczywa, całkiem świeżego, kupionego wczoraj, tuż przed godziną W.
- Nie, dziękuję, dobrze nas karmią w szpitalu.
- Nie gniewaj się, Cela. Jeśli Bóg pozwoli, wkrótce zrozumiesz, dlaczego Cię ostrzegałam.
- Dobrze. Muszę już pędzić do szpitala.
***
Huk. Strzały. Znowu się zaczyna. Celina wbiegła do jednej z kamienic, szukając schronienia przed kulami. Czuła się trochę jak tchórz, ukrywając się. Była żołnierzem, powstańcem, powinna być z chłopakami na pierwszej linii. A jednak… Nie chciała ginąć w tak prosty sposób, nie miała nawet broni.
- Udało się! Niemcy się wycofują – usłyszała krzyk jednego z obrońców.
- Hura! – odpowiedział mu chór rozentuzjazmowanych męskich głosów.
Poczuła, że nie może dłużej się ukrywać, że musi coś zrobić. Mimo spojrzeń ludzi, mówiących „To wariatka”, wybiegła ze swojej kryjówki prosto na pole walki.
- Jestem sanitariuszką – krzyknęła – Czy ktoś nie potrzebuje mojej pomocy?
Cisza. Kamień spadł z serca Celiny, która nie czuła się najpewniej w udzielaniu pierwszej pomocy. Kursy sanitarne, na które ją wysłano przed powstaniem, nie przyniosły za dobrych skutków. Dla świętego spokoju rozejrzała się jeszcze raz po otoczeniu. Cholera jasna, jeden z chłopaków leżał, krztusząc się krwią. Podbiegła do niego. Dostał w szyję, kula przeszła na wylot. Cud, że jeszcze żył. „Krostkę” oblał zimny pot. Nie wiedziała, jak mu pomóc, co robić. Drżącymi rękami wyjęła bandaż i przyłożył do małej dziurki w szyi, przez którą wylewała się krew.
- Potrzebuję pomocy w przetransportowaniu go do szpitala – powiedziała do otaczających ją chłopaków.
- Ja pójdę. Z taką piękną sanitariuszką nic mi nie grozi – wyrwał się najmłodszy z nich. Miał może piętnaście lat.
„Więc i takie dzieci” pomyślała z żalem. Kiedy ona była w jego wieku nie myślała w ogóle o śmierci, a tego nastolatka mogła ona spotkać w każdej chwili.
- A może poprosisz dowódcę o zgodę – powiedziała, uśmiechając się do chłopaka.
- Mogę, panie poruczniku? – odwrócił się do niewiele starszego mężczyzny.
- Możesz, „Kot”. Ale wróć.
„Kot” wziął rannego na pod rękę. Celina chwyciła go po drugiej stronie. Niewiele dała jej pomoc piętnastolatka, ale nie mogła narzekać. Przemykali się cichymi uliczkami, blisko bram kamienicy, żeby w razie potrzeby szybko się schronić. Nastolatek z każdą chwilą był coraz bardziej słabszy. Kobieta zadecydowała, że muszą chwilę odpocząć.
- „Kot”, wejdźmy do środka. Nie daję rady już – uśmiechnęła się do niego.
Nie chciała pokazać mu, że zauważyła jego zmęczenie. Chłopak z radością przyjął propozycję. Usiedli na podwórzu. Ranny z trudem łapał oddech, stawał się coraz słabszy. Celina bała się, że nie zdążą na czas. Chciała dać mężczyźnie szansę na godną śmierć. Otarła mu krople potu z czołu.
- Słyszy mnie pan? – szepnęła.
- Tak. I nie żaden pan, tylko „Goniec” – powiedział równie cicho – Wody.
- Nie mam nic – przyznała się kobieta – Ale spróbuję zdobyć. Kot – zwróciła się do chłopaka – Posiedź tu chwilę z kolegą, a ja spróbuję zorganizować pomoc.
- Tak jest – Nastolatek przejął już wojskowy dryl.
- Przyłóż mu watę do rany. To powstrzyma krwawienie – udawała pewną tego, co robi.
Wstała i rozejrzała się po podwórzu. Wyglądało na całkiem opuszczone, nikt nie siedział na zewnątrz. Weszła do środka i zaczęła pukać do drzwi oznaczonych jedynką. Nic. Biegła po schodach, próbując dobić się do kogokolwiek. Wreszcie, na ostatnim piętrze ktoś jej otworzył.
- Słucham – powiedział z niemieckim akcentem gruby mężczyzna w szlafroku.
- Szukam kuzynki. Dostałam wiadomość, że tu mieszka.
- Wszyscy zeszli do piwnic – poinformował ją folksdojcz.
- Dziękuję bardzo.
Zbiegła na dół, a potem na podwórze. Szukała wejścia do piwnicy. Nic. „Kot” siedział przy koledze, rozmawiając z nim. Nie mogła przyznać się do błędu.
- Pomocy! – krzyknęła.
Może ktoś ją usłyszy? Udało się. Jedno z zasypanych piwnicznych okienek uchyliło się. Wyjrzała z niego starsza pani.
- Słucham panią? – powiedziała.
- Jestem sanitariuszką. Mam rannego, potrzebujemy pomocy.
- Stasiek! – krzyknęła w głąb piwnicy staruszka – Pomóż pani wnieść rannego.
Przez okienko wyszedł młody chłopak w błękitnej koszuli. Miał blond włosy, tak jak Michał. Był jednak duży szczuplejszy. I chyba młodszy.
- Stasiek – przedstawił się.
- Celina – zdradziła swoje prawdziwe imię, choć nie powinna tego robić.
- Niech się pani nie martwi. Wszystko się jakoś ułoży. Mamy u siebie w kamienicy znachorkę, pomoże rannemu. I trochę wody, umyje się pani, zje coś.
- Dziękuję – Mimo zmęczenia, dziewczyna uśmiechnęła się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Sob 14:25, 07 Gru 2013    Temat postu:

O jak pięknie! Chyba nie zamierzasz kończyć?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:28, 07 Gru 2013    Temat postu:

Bardzo ładnie, ale co z Michałem? Boję się o niego Embarassed Szkoda mi "Kota", taki dzieciak.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:36, 07 Gru 2013    Temat postu:

Nie, bynajmniej nie zamierzam kończyć. Wieczorkiem spróbuję coś jeszcze napisać. Mam mnóstwo pomysłów jeszcze, ale jeśli coś macie, co chciałybyście tu przeczytać, to na PW chętnie przyjmę sugestie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:22, 08 Gru 2013    Temat postu:

Nie było jej. Nie przychodziła już, nie rozmawiała, nie śmiała się. Obraziła się na niego? Jakim był idiotą, zaręczając się z Karoliną! Kobieta była sztuczna i jakaś taka… namolna? Nie w jego typie. Nie to, co Celina. Ona się nie narzucała, wręcz przeciwnie, dawała mu odczuć, że jest tylko przyjaciółką. Martwił się, że tak będzie zawsze, że nie przekroczą tej granicy, że zawsze będą tak daleko. Czy jeszcze go odwiedzi? Jak udało się jej tak sprytnie się ukrywać? Gdzie była?
- Michał, jak się czujesz? – usłyszał przy sobie głos mamy – Władek tu był, pytał o ciebie.
- Czemu nie wszedł? – zapytał Guzik. Czyżby i starszy brat postanowił się od niego odwrócić?
- Nie wiesz? Jak dobrze, że nie wiesz! – Marii kamień spadł z serca. Przez amnezję Michała jej synowie znów będą żyli w zgodzie.
- Nie wiem. Możesz mi powiedzieć, o co chodzi? – zirytował się Konarski.
- Władek chciał zabić Karolinę – powiedziała szybko Maria – Dostał taki rozkaz, wszyscy myśleli, że jest zdrajczynią – dodała, usprawiedliwiając starszego z synów.
- Jak to? – Michałowi nie mieściło się to w głowie. Władek jego narzeczoną? Za co? Czy z powodu tej kobiety odwrócił się od brata, który tyle razy ratował mu życie?
- Nie zdążył. Ona przyznała się do współpracy z Anglikami. Ale ty obraziłeś się śmiertelnie na Władka i od tego czasu nie odzywacie się do siebie – zakończyła historię lekarka.
- Idiota – mruknął pod nosem Guzik.
- Proszę? Mówię ci, że dostał taki rozkaz… - Maria nie mogła pogodzić się z tym, że jej dzieci nadal miały być skłócone.
- Nie mówię o Władku.
- A o kim?
- O sobie. Nie rozumiem tego, jak dla Karoliny mogłem odwrócić się od Władka.
Maria myślała, że oszaleje ze szczęścia. Jej rodzina była uratowana!
- Kochasz ją – powiedziała, chyba tylko z poczucia przyzwoitości.
- Nie, mamo. Nie kocham. O to chodzi, że jej nie kocham.
- Ona o tym wie?
- Nie umiem jej tego powiedzieć. Czuję, że gdyby nie ta kula, to byłbym z nią nadal szczęśliwy.
- Może. Michał, a może to szansa dla ciebie, żeby zacząć wszystko od nowa? –Próbowała dodać synowi otuchy.
- Tylko ile razy można zaczynać wszystko od nowa?
- Wiele razy. Jeszcze wszystko się ułoży – Głaskała syna po ręce.
- Mamo, co z Celą? Obraziła się na mnie? – zapytał Michał.
Marii zaparło dech w piersiach. Nie wiedziała, jak powiedzieć synowi, że jego ukochana wyszła wczoraj i do tej pory nie wróciła. Ją też niepokoiło to zniknięcie, żadnego znaku życia. To nie było podobne do Celiny.
- Nie wiem. Wyszła wczoraj, nie wróciła do tej pory.
Michała oblał zimny pot. A więc miał ją stracić?
- Jak to?
- Powiedziała, że idzie po lekarstwa – Lekko skłamała Maria.
- Nie mogłaś jej zatrzymać?
- Nie.
- Wypisz mnie stąd – powiedział stanowczo, jak nigdy dotąd.
- Nie dzisiaj. Niedługo – protestowała Konarska – Niedługo cię wypiszę, synku.
- Nie, mamo. Wypiszesz mnie dzisiaj. Ja ją muszę znaleźć, rozumiesz? Muszę.
- Nie ma mowy.
- A jak ci rozkażę? – Nie miał zamiaru używać tego argumentu w stosunku do mamy. Ale musiał odnaleźć Celinę, gdziekolwiek by nie była.
- Tutaj jest szpital – powiedziała Maria chłodno – Tutaj ja rozkazuję.
***
Znachorka okazała się naprawdę dobra w tym, co robiła. „Goniec” poczuł się lepiej, przespał całą noc. Celina też. Stasiek odstąpił jej swoje łóżko, choć miała wrażenie, że najchętniej położyłby się z nią. Wszyscy mieszkańcy kamienicy zaoferowali pomoc, chcieli coś zrobić. Kobietę wzruszyło to, że młoda matka z paromiesięcznym dzieckiem na rękach oddała jej swój kawałek chleba. Nie miała serca go jeść, jednak jej ofiarodawczyni powiedziała z uroczym uśmiechem „Tyle mogę dla was zrobić”. Musiała zjeść, zwłaszcza, że głód nasilał się coraz bardziej. Kiedy rano wstała, czuła się naprawdę wypoczęta. Nie budziły jej płacze dzieci, odgłosy strzałów dochodzące zza okna, wrzaski zabijanych ludzi.
- Trzeba stąd uciekać – usłyszała szept jednej z kobiet, rudowłosej trzydziestolatki siedzącej najbliżej okna – Podobno Niemcy są coraz bliżej.
- Ma pani rację. Oni tego tak łatwo nie zostawią – przytaknęła jej staruszka, która wczoraj pomogła Celinie i „Gońcowi”.
- Tego powstańca, co to wczoraj przyniósł rannego, zastrzelili nad ranem. Widziałam, jak szłam po wodę – powiedziała, milcząca dotąd, matka.
Celinę coś ścisnęło w żołądku. „Kot”. Nawet nie wiedziała, jak miał na imię. Poczuła się winna, przecież ona go tu ściągnęła. Próbowała wytłumaczyć sobie, że i tak mógł zginąć w walce, ale na próżno. Wyrzuty sumienia ją przytaczały. Miał całe życie przed sobą… „Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec” przypomniał się jej fragment wiersza Juliusza Słowackiego, którego recytowała kiedyś, na jakimś przeglądzie recytatorskim. Nie wiedziała wtedy jeszcze, co to naprawdę znaczy.
- Po co im było to całe powstanie? Niemcy by się dzień, góra dwa wycofali z Warszawy, ale nie, dzielni chłopcy i morowe panny postanowili nas wszystkich pozabijać – prychnął starszy pan z brodą.
Wstał z łóżka i podszedł do noszącej na rękawie biało-czerwoną opaskę Celiny. Kobieta próbowała uciec, ale on obejmował już ją mocno swymi kościstymi palcami. W oczach miał obłęd.
- No po co? – krzyczał, potrząsając Dłużewską – Po co? Niemcy nas wszystkich zabiją!
- Co też Jóźwiak opowiada! – krzyknęła ubrana w kwiecistą sukienkę nastolatka – Chciał Jóźwiak się znaleźć teraz pod nową okupacją?
- Jaką okupacją? – Dzięki Bogu, Jóźwiak puścił już Celinę – Tutaj by wreszcie nasza Polska była. Nasza, sprawiedliwa, bez wyzysku.
- Co to Jóźwiak takie hasełka z czerwonych ulotek opowiada! – Do dyskusji włączyła się staruszka.
- Żadne hasełka – Domniemany komunista obruszył się – Prawda jest taka, że wreszcie wolna Polska będzie! O ile będzie, jeśli Szwaby w odwecie za to powstanie nas wszystkich nie powybijają.
- Taka wolna jak w Lublinie ? – zaatakowała nastolatka – Gdzie naszych do Moskwy wysyłają i do łagrów? Tego Jóźwiak chce?
- Nie chcę ginąć! Nie w imię sanacji.
- My, proszę pana, nie giniemy w imię sanacji – powiedziała Celina – My giniemy w imię Polski.
- I co to pani da? Chorą satysfakcję? Bo chyba temu chłopakowi, co to wczoraj zginął, zaszczyt ginięcia za ojczyznę niewiele dał.
***
Nie miał zamiaru tego robić. Naprawdę, postanowił przeżyć ten dzień czy dwa w szpitalu i dopiero później szukać ukochanej. Jednak kiedy tylko zamykał oczy, widział kobietę padającą pod kulami, leżacą wśród trupów, na bruku… Nie, nie mógł jej tak zostawić. Wiedział, że żyje, przecież sny nie kłamią. W snach zawsze była żywa. Czuł prawie jej oddech. Musiał ją odnaleźć. Ubrał koszulę i odruchowo sięgnął pod poduszkę. Nie miał broni. Pewnie mama ją zabrała. Nie powinien wychodzić w sam środek powstania bez broni, ale przecież był zakochany, szukał swojej ukochanej. Bóg musiał mu w tym pomóc. Postanowił kupić a nawet ukraść jakiś pistolet, odnaleźć Celinę, wywieźć ją w jakieś bezpieczne miejsce, wrócić do oddziału Władka, wygrać powstanie, ożenić się z Dłużewską i mieć z nią dzieci. Tak, to był naprawdę dobry plan. Jak on ją kochał! Wyszedł cicho ze szpitala. Chłodne, nocne powietrze otrzeźwiło go. Nie miał pojęcia, gdzie może być Cela. Nie wiedział nawet, gdzie obecnie stacjonuje Władek. To wszystko było skazane na porażkę.
***
- Dziękuję za wszystko – przytuliła staruszkę – Bez was nie dałabym rady. Dziś, najpóźniej jutro ktoś przyjdzie po „Gońca”.
Narzuciła na ramiona ciepły sweter, podarowany przez Ninę, mamę Antosia. Przez te dwa dni naprawdę zżyła się z tymi ludźmi. Chciała ukrywać się tutaj razem z nimi, ale czuła obowiązek wobec Armii Krajowej, wobec swoich przyjaciół. Musiała wrócić do Michała, do szpitala. Przewiesiła przez ramię torbę z bandażami i spirytusem.
- Niech Bóg będzie z Wami – szepnęła Tosia, trzydziestolatka, której mąż walczył w Śródmieściu.
- Nie dajcie się zabić – dodał Jóźwiak.
Celinę coś ścisnęło w gardle. Przez ich odwagę i szaleństwo, Bogu ducha winni cywile musieli mieszkać w piwnicach, żyć w ciągłym strachu, a mimo to ich wspierali. Nawet Jóźwiak.
- Odprowadzę cię – poderwał się Stasiek.
- Nie, lepiej, żebyś się nie wychylał. Coś ci się może stać – przekonywała słabo Celina. Chciała pozbyć się natrętnego towarzystwa chłopaka.
- Chciałbym do was dołączyć – zdeklarował się on – Pomożesz mi?
- Nie wiem, jak. Jestem tylko sanitariuszką. Jeszcze raz bardzo dziękuję. Muszę już wracać do siebie, do szpitala. Pewnie ktoś się o mnie martwi.
Wyszła szybko z piwnicy. Świeże powietrze, słońce, upał, oszołomiły ją. Było tak pięknie, jak w tym wierszu… „A lato było piękne tego roku”. Idealna pora, by umierać. Odejść od problemów, bólu, miłości. Uciec. Pogrążona w takich myślach dotarła do szpitala. Musiała wytłumaczyć się Michałowi, powiedzieć mu, że jej zależy, że jest ważny. Ale najpierw musiała powiadomić doktor Marię o swoim powrocie. Wbiegła do dyżurki.
- Pani doktor! – krzyknęła od progu.
Maria była dziś jakaś inna. Trochę smutniejsza. Celina zrzuciła to na karb zmęczenia, przecież Konarska ciągle operowała lub siedziała przy pacjentach.
- Tak, Celinko? – uśmiechnęła się do niej.
- Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Miałam małe kłopoty, musiałam zająć się jednym z naszych. Zostawiłam go na Chłodnej, trzeba go do nas ściągnąć. Dostał w szyję – O „Kocie” postanowiła nie wspominać.
- Dobrze, wyślę tam kogoś.
- To ja pójdę do Michała, dobrze?
Lekarka skrzywiła się, jakby walczyła ze łzami. Skurczyła się w sobie, ale ciągle patrzyła z dumą przed siebie.
- Michała nie ma. Przepadł gdzieś. Nie miał broni – Po ostatnich słowach Maria zaczęła płakać – Boże, oni go zabiją…
Celina podeszła do Konarskiej i przytuliła ją. Sama miała ochotę wyć i płakać, ale musiała być silna.
- Chciał cię znaleźć… Celina, on cię kocha.
Tego było dla Dłużewskiej za wiele. Żołądek skurczył się boleśnie, gula w gardle urosła do niewyobrażalnych rozmiarów. Wyrwała się z objęć lekarki, podbiegła do umywalki i zwymiotowała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin