Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

Monachium II
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Łączniczka
Harcerz



Dołączył: 09 Cze 2014
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:12, 17 Lis 2014    Temat postu:

Świetne. .. brak mi słów. Trochę przewidywalne, bo jednak spodziewałam się takiego ciągu wydarzeń, ale opowiadanie tak samo świetne i poruszające😊

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Łączniczka dnia Pon 20:12, 17 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:29, 19 Lis 2014    Temat postu:

- Odrzuciłam z siebie martwe ciało Pabsta - Celina stanęła w drzwiach łazienki odziana jedynie w błękitny jedwabny szlafroczek, pachnąca, z mokrymi włosami. Michałowi zaparło dech w piersiach. - Wstałam - Celina zrobiła krok w kierunku Michała. - Wyjęłam klucze z kieszeni munduru - kolejny krok. - Chwyciłam butelkę wody stojącą na komodzie w przedpokoju. I wyszłam. - Celina stanęła przed Michałem.

- Szłam ulicą w sukience w niebieskie kwiatuszki i w skarpetkach. Miałam na twarzy i na rękach świeżą, lepiącą się krew Pabsta, a na nogach zaschniętą swoją własną. Szłam i szłam, odkręciłam butelkę z wodą i zaczęłam się myć, myć ręce i twarz. Nie zdołałam się umyć, woda szybko się skończyła. Zabawne...
- Co jest zabawne? - zapytał Michał.
- To, że... że pustą butelkę wyrzuciłam do kosza na śmieci. To były przedmieścia, zupełne przedmieścia, wszystko w całości: domy, ulice, zielone drzewka, kosze na śmieci. Szłam i szłam. Skończyła się woda i potem... skończyło się też miasto. Nagle zaczęły pojawiać się spalone domy, domy bez dachów, dziury zamiast ulicy, wszystko takie... takie przerażające. Wszędzie gruzy, cegły, leje po bombach, łuski... Żywej duszy. Słońce trochę przypiekało, choć już zaczynało się zniżać. Poczułam pragnienie. Gdybym wtedy, wcześniej, miała jasność myślenia, to tamtą butelkę z wodą zostawiłabym sobie do picia.
- Ale nie zostawiłaś.
- Nie. Michał - spojrzała na niego - wiesz o kim wtedy myślałam? O tobie. Ciągle miałam przed oczami hotel "Victoria", który wciąż był moim celem. Spotkałam jakiegoś starca. Przewracałam się, idąc za nim, potykałam się o cegły. Poprosiłam go o wodę. Zapytałam co się stało z Warszawą. Wyśmiał mnie i poczłapał dalej. Michał, ja całe powstanie spędziłam w zamknięciu, ja nie wiem, czego się spodziewałam, myślałam, że co zobaczę? Ja myślałam, że zobaczę normalną Warszawę, całe ulice, może powybijane szyby w oknach, może jakiś bałagan, chaos, ale nie to. Nie to. Im bardziej zagłębiałam się w miasto, tym mniej miasta w mieście widziałam. Powstanie. To było to nasze powstanie? Gruzy? Nic nie zostało. Wyobrażasz sobie w jakim ja byłam szoku?
- Chyba tak.
- Jakiegoś chłopca poprosiłam, by wskazał mi kierunek, w którym mam iść, by dojść do Śródmieścia. Wypytywałam go jak sytuacja, które dzielnice są nasze, a o które jeszcze walczymy, czy może już zdobyliśmy Warszawę? "Pani, powiedział, Warszawy już nie ma, już nie ma dzielnic ani ulic. Tak, jak tutaj, to całe miasto wygląda". Tak odpowiedział. Ruszyłam dalej, przed siebie. Zabijało mnie pragnienie i gorąco, choć słońce już zaszło. Znowu byłam w labiryncie, znowu bez butów, znowu poranione stopy, wszystko jak na początku, jak w spalonym szpitalu na Woli. Oparłam się o kawałek muru. Osunęłam się po nim, otarłam pot z czoła. Tu film się urywa.
- I co było dalej?
- Michał, ja naprawdę nie wiem jak wyglądało powstanie, jak wyglądało chodzenie kanałami. Ja to znam tylko z opowieści. Kiedy się tam znalazłam, wszędzie rozrzucone rzeczy, jakieś ciała, nad nimi wielkie czarne muchy. Co to było - Celina uniosła ramiona do góry w geście bezradności. - Co to było? - powtórzyła.
- To było nasze powstanie. Powstanie Warszawskie - odszepnął.
- To nie tak miało wyglądać, Michał.
- Wiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:32, 19 Lis 2014    Temat postu:

Dziewczyny, dziękuję za komentarze, naprawdę mnie zaskoczyłyście tak przychylnymi! Nie spodziewałam się, tym bardziej, że sama nie jestem tak w stu procentach zadowolona.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Śro 20:24, 19 Lis 2014    Temat postu:

Poruszające rozprawienie się z przeszłością. Było im potrzebne. No i powstanie z perspektywy biednej Celinki. Ona to właśnie musiała myśleć wychodząc na te spalone ulice. Mam wrażenie Aniu, czytając Twoje opowiadanie, że chyba nikt z nas tu na tym forum, nie ma takiej więzi z żadną serialową postacią, jaką Ty masz z Celiną. Kiedy czytam co piszesz, mam wrażenie, że Dłużewska staje się kimś więcej niż serialową postacią, że dzięki Twoim opowiadaniom jest bardziej prawdziwa.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roma
Szeregowy



Dołączył: 10 Paź 2014
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Kresów

PostWysłany: Czw 22:05, 20 Lis 2014    Temat postu:

piękne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:43, 20 Lis 2014    Temat postu:

Dziękuję za komentarze, ale, Paulinko, nie zgodzę się, bowiem uważam, ze największą i najcudowniejszą więź ma tutaj Klaudia z Marysią, to Klaudia najcudowniej potrafi utożsamiać się z postacią z CzH i w dodatku pisać o niej w pierwszej osobie. Zresztą nie tylko o niej.

- Chcesz wiedzieć, co było dalej... Dalej. Obudziłam się w miejscu jasnym, ciasnym i głośnym. Nie mogłam się poruszyć. Ciało mnie piekło, choć nie... nie całe, tylko ręce, nogi i twarz. Usta. Nie miałam chyba ust, zamiast nich strupy, wszystko spękane, sparzone. Spojrzałam w prawo. Nie, w lewo. Na tym samym łóżku, tuż obok, leżała kobieta z dzieckiem przy piersi. Wyglądała strasznie, wychudzona, chyba pobita. Chciałam ją zapytać gdzie jesteśmy, ale nie mogłam wydobyć z siebie dźwięku. Przez chwilę tak leżałam... Potem pojawiła się nade mną dobra, życzliwa, pełna blasku kobieca twarz. To była Renata. Ale o tym później. Uśmiechnęła się i powiedziała: Jesteś, dziewczyno. - Celina otarła łzy spływające jej po policzkach. Michał widział, że Renata musiała odegrać w tamtym momencie jej życia ogromną rolę. - Renata zapytała jak się nazywam, ale potem i tak ciągle zwracała się do mnie "dziewczyno". Już myślałam, że nie przeżyjesz, dziewczyno. Trzymaj się, dziewczyno. Dobrze. - Celina wzięła głęboki oddech. - Renata powiedziała, że razem z lekarzem Czerwonego Krzyża znaleźli mnie leżącą na gruzach, w pełnym słońcu. Muchy na mnie siedziały, więc myśleli, że jestem tylko kolejnym trupem. Ale Renata do mnie podeszła. Żyłam. Ledwo, ale żyłam. Wzięli mnie do szpitala na prędce stworzonego w ocalałej kamienicy. Tam się obudziłam. A to, co mnie piekło, to... to były oparzenia słoneczne. Lekarz stwierdził, że musiałam dzień albo dwa tak leżeć w słońcu. Renata mi o tym mówiła, siedziała przy moim łóżku, karmiła mnie kaszą... Nie byłam w stanie sama unieść łyżki do ust... moje ręce... były czerwone, poparzone, popękane. Tak samo nogi i twarz. Ciało, którego nie zasłoniła sukienka ani skarpetki. Najgorzej było z powiekami. Nie mogłam spać, nie mogłam mrugać, na powiekach i pod oczami wystąpiły bąble. Gdyby nie Renata... ja jej tyle zawdzięczam.
Michał ścisnął dłoń Celiny. Nie miał śmiałości jej teraz przytulić.
- Dnie spędzałam tak leżąc. W nocy płakałam w poduszkę. Myślałam tylko o jednym, tylko jednego się bałam...
- Tak - Michał się domyślał.
- Zapytałam Renatę, czy... czy jestem w ciąży. Ona wiedziała, co mnie spotkało, ale nigdy nie spytała kto mi to zrobił, zresztą pewnie domyśliła się, że Niemcy... Tam, w tym szpitalu, były same kobiety, dziewczyny, w czasie powstania gwałcone, bite, matki z dziećmi, staruszki, które wydawało się, że za chwilę się rozsypią, jak domki z kart... Już miałam plan, już wiedziałam, że nie chcę tego dziecka, że zostawię je w szpitalu. Nie chciałam... - Celina zaniosła się płaczem. Michał wstrzymał oddech.
- Nie chciałam dziecka, nie umiałabym z nim żyć, nie chciałam...
- Celina. Spokojnie. - Michał podał jej chusteczkę do nosa. Otarła twarz, a potem mówiła dalej: - Nie wiem, czy Pabst był bezpłodny, czy ja nie jestem zdolna do zajścia w ciążę. Gwałcił mnie dwie noce i... co za szczęście - Celina z poczuciem ulgi spojrzała w sufit. - Po kilku dniach mogłam w końcu wstać. Wyszłyśmy przed kamienicę. Był wieczór, taki chłodny, wrześniowy wieczór. Ja i Renata. Usiadłyśmy na schodkach. Otuliła mnie kocem. Było naprawdę chłodno, ale to mi odpowiadało. Renata mówiła, że powstanie upada, ja trochę opowiedziałam jej o sobie, ale nie o tym, że Pabst mnie więził, to wszystko pominęłam. Gdy w nocy wróciłyśmy do środka, poszłam do łazienki. Nad rozbitą umywalką było całe lustro. Spojrzałam w nie. Aż mnie odrzuciło. Już nawet nie chodziło o czerwoną twarz ani o te bąble, ani o spękane do krwi usta. Moje włosy... moje włosy były siwe. Nie wszystkie, nie, ale połowa. Połowa na pewno.
Michał przyjrzał się wilgotnym, lśniącym czernią włosom Celiny. Zauważyła to.
- Farbowane - wyjaśniła. - Nie pomyślałeś, że są farbowane? Że tak nienaturalnie lśnią? - przecząco pokręcił głową.
- Myślałeś, że to moje naturalne?
- Tak - szepnął przerażony tym, że historie o szybkim, na skutek zmartwień i przejść, siwieniu nie są tylko ludzkim wymysłem. Że to prawda. Że tak się dzieje. Że to się stało z Celiną.
- Dwadzieścia trzy lata i siwizna na głowie - teraz zdawała się z tego drwić. A może ciągle nie dowierzać? - No a potem powstanie upadło. Niemcy zgodzili się na wyjście rannych cywili z miasta. Ten szpitalik Czerwonego Krzyża miał tylko jedną furgonetkę, a rannych kobiet, nie mogących utrzymać się na nogach, wiele. Ja już mogłam chodzić. Renata dała mi miotłę. Podpierałam się na niej. Tak to wyglądało. Tak wyszłam ze zrujnowanej Warszawy. A tam czekało na nas więcej ambulansów. Trafiłam do szpitala do Kielc gdzie doszłam do siebie. Z Renatą przegadałyśmy wiele, wiele godzin, ale nigdy jej nie powiedziałam, że miałam walczyć w powstaniu, że jestem z AK. Nie przyznałam się do tego. Ostatnie słowa Renaty do mnie to "Trzymaj się, dziewczyno", gdy żegnała mnie na dworcu w Kielcach, gdy jechałam do rodziny do Łodzi.

Celina podeszła do ściany, o którą Michał w nocy rozbił kubek z herbatą. Dotknęła wciąż jeszcze mokrej plamy, a potem spokojnie zaczęła zbierać z podłogi kawałki rozbitego kubka. Kubka, który kupiła zaledwie kilka dni wcześniej, ale do którego zdążyła się przyzwyczaić.
- Nigdy więcej tego nie rób, Michał. Nie niszcz moich rzeczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roma
Szeregowy



Dołączył: 10 Paź 2014
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Kresów

PostWysłany: Czw 23:57, 20 Lis 2014    Temat postu:

Super. Ta historia Celiny, wstrząsnęła mną

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zorina
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1669
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z San Esbobar

PostWysłany: Pią 17:22, 21 Lis 2014    Temat postu: Monachium II

Rzeczywiście wstrząsające i takie prawdziwe..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:39, 27 Lis 2014    Temat postu:

- Chyba będziemy musieli przesunąć szafę albo komodę, żeby zakryć plamę - Celina spokojnie uprzątnęła rozbity kubek, a potem usiadła przy toaletce i zaczęła rozczesywać swoje wilgotne włosy. Tak zwyczajnie. Tak po prostu. Jakby przed chwilą nie opowiedziała Michałowi tego wszystkiego, przez co przeszła. A Michał wciąż czuł ucisk w gardle, pustkę, żal i wściekłość. Nie miał ochoty patrzeć na słońce, a ono tak uparcie dobijało się do tego mieszkania na poddaszu, tak uparcie wpadało przez uchylone okno. To jego wina. Wiedział. Wiedział. Gdyby się wtedy w szpitalu na Woli nie wymądrzał, gdyby nie wydawało mu się, że wie najlepiej, co dla Celiny dobre, gdyby... gdyby po prostu ją ze sobą wziął, gdyby ten jeden cholerny raz jej posłuchał. Wystarczyło zabrać Celinę ze sobą. Tak niewiele. Ale nie zrobił tego.
- Michał, słyszysz? Pójdziesz? - z rozmyślań wyrwał go głos Celi.
- Dokąd?
- No przecież... Dlaczego mnie nie słuchasz? Idź do piekarni, przynieś mi rogaliki. A potem przesuniemy szafę.
- Rogaliki? - jak ona może tak zwyczajnie myśleć o rogalikach, być głodną. Nie, zaraz, chwilę. Ona ma prawo mieć apetyt i normalnie żyć. To on, Michał, jest wszystkiemu winien, to jego już zawsze będzie palić wstyd.
- Ale jest niedziela, piekarnie pozamykane.
- Michał, nie słuchasz mnie.
- Nie mogę się skupić, wybacz - włożył twarz w dłonie. To wpadające do mieszkania słońce coraz bardziej go przerażało. Świeciło tak, jak przed powstaniem, jak przed wojną, jakby Celina nigdy nie przeszła przez piekło, jakby nie była dwie noce gwałcona przez niemieckiego psychopatę.
- Piekarnia na rogu jest otwarta nawet w niedziele, bo pieczywo dla amerykańskich oficerów wypiekają tam codziennie. Zawsze trochę bułek i rogali przeznaczają do normalnej sprzedaży.
- Skąd wiesz?
- Od amerykańskich oficerów.
Michał wciąż siedział na swoim miejscu. Nie mógł się ruszyć.
- Teraz żałuję, że ci powiedziałam. Będzie jeszcze ciężej - Celina odłożyła szczotkę i oparła dłonie na blacie toaletki. - Chciałabym normalnie żyć...
- To moja wina. Dobrze, że mi powiedziałaś. A szafy nie trzeba przesuwać. Odmaluję wszystkie ściany. I odkupię ci kubek.

Michał wszedł do piekarni na rogu i ustawił się w kilkuosobowym ogonku. Faktycznie, w koszach dostrzegł trochę świeżych bułek i rogali. Miał nadzieję, że wystarczy dla Celiny.
Wystarczyło. Michał kupił ostatnie cztery maślane rogaliki. Ludzie stojący za nim zaczęli się rozchodzić. Została tylko ubrana na czarno babina. Niska i pogarbiona podniosła na Michała swoje błagające oczy.
- Niech pan mi odsprzeda dwa rogale. Proszę - powiedziała. - Nie mam w domu chleba, a muszę nakarmić wnuki. Proszę. - wyciągnęła w jego stronę żylastą, chudą dłoń o pokrzywionych, wyraźnie spracowanych palcach. Michał przyjrzał się babinie. Babinie, która mogła być matką Pabsta. Pabsta lub innego nazisty. Wnuki, o których mówiła, mogły być dziećmi Pabsta. Michał beznamiętnie ominął staruszkę i jej błagające dłonie, po czym opuścił piekarnię. Nie odda nikomu rogali, które kupił dla Celiny. Nie oddałby ich nawet, gdyby stały przed nim wygłodzone dzieci Pabsta.

Wrócił do mieszkania. Celina właśnie zaparzała kawę. Miała na sobie zieloną sukienkę z guziczkami wyglądającymi jak perełki, biegnącymi wzdłuż pleców. Dopiero teraz Michał uświadomił sobie, że Celina zakłada tylko jednolite, jednokolorowe sukienki. Już nie ubiera się w kwieciste wzorki ani w groszki. Stała się zupełnie dorosła. Inna. Miała smutne oczy. Blady uśmiech, wymuszony. Już nie ten. To już nie była tamta Celina, z którą można było konie kraść. Ta Celina była skrzywdzona. Skrzywdzona na zawsze.

Usiedli do śniadania. Celina jadła. Michał siedział. Patrzył na nią. Jej ruchy były nerwowe. Nóż leciał jej z rąk, gdy smarowała pieczywo masłem. Niespokojnie układała stopy pod krzesłem. Michał widział, że Cela nie wytrzymuje jego spojrzenia, odwrócił więc głowę i spojrzał w okno. Usiadł bokiem, jedną rękę opierając o stół, drugą na oparciu krzesła. Usiadł tak, jak Celina siada codziennie po pracy. Patrzył w okno i dumał. Chciał, żeby spokojnie zjadła, nie przytłoczona jego spojrzeniem.
- Masz na dzisiaj jakieś plany? - zapytała, wstając od stołu.
Zabolało go to pytanie. Nie byli już razem. Byli tylko dwojgiem ludzi, którzy wylądowali tutaj, w Monachium, w jednym mieszkaniu. Byli tylko snem. I Celina nawet nie zamierzała spędzać z Michałem niedzieli. Gdyby zamierzała, to zapytałaby, co będą robić.
- A ty? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Ja? - wzruszyła ramionami. - Trochę poczytam, popracuję, bo wzięłam jedno tłumaczenie do domu. Mam kilka rzeczy do wyprasowania, a potem, gdy upał zelżeje, pod wieczór, może pójdę na spacer.
Michał głośno przełknął ślinę. Tak, byli tylko snem, cieplutką i lekką przeszłością, wylegującą się na pomoście nad wodą.
- Ja nie mam żadnych planów - odrzekł.

***

A jednak poszedł do "Polski Niepodległej". W mieszkaniu nie było dla niego miejsca. Celina nic nie mówiła, ale czuł, że jej zawadza, jak niepotrzebny mebel. Wrócił po południu. Wszedł i poczuł rosół. Na początku myślał, że zapach pochodzi z innych mieszkań, ale nie. Zajrzał do kuchni. Celina gotowała rosół. I prasowała. Podszedł do niej. Prasowała jego koszule. Michał oniemiał.
- Co ty robisz?
- Prasuję - odpowiedziała, wygładzając rękaw.
- Sam to zrobię - szybko pozbierał swoje uprane rzeczy. Zrobiło mu się wstyd, że Celina mu prasuje. Dostrzegł stojącą na szafce miskę z przygotowaną masą ziemniaczaną.
- Będziesz smażyć placki? - zapytał. Powstanie. W powstaniu... Halszka przynosiła mu placki. Na początku były smaczne, potem gorzkie. Ale nie, może wcale nie były gorzkie, może to tylko gorycz w jego ustach. Gorycz po tych wszystkich pocałunkach z Halszką. Gorycz. To chyba jest smak zdrady i wyrzutów sumienia.
- Przecież lubisz placki, Michał. Przed powstaniem ścierałeś ziemniaki, a ja je doprawiałam i smażyłam. Potem razem jedliśmy.
- Tak. Tak, lubię placki.
Nastało milczenie. Celina postała chwilę przy gotującym się rosole, potem nagle się odwróciła i spojrzała na Michała.
- Dlaczego mnie to wszystko musiało spotkać? - zapytała, splatając ze sobą dłonie. - Czasem myślę... Tak myślę, że Krzysztof by mnie wziął ze sobą. On by nigdy mnie nie zostawił samej w tym szpitalu.
Michał potarł dłonią czoło, schylił głowę, na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Celina nigdy wcześniej nie porównywała go do Krzysztofa, a przynajmniej nie na głos. Gdyby to robiła, Michał pewnie by się wściekł. Kiedyś, ale nie teraz. Teraz Celina miała rację. Krzysztof by ją wziął ze sobą. Krzysztof zrobiłby wszystko tak, jak trzeba. Krzysztof był bufonem, ale umiałby o Celinę zadbać i dać jej to, czego nie dał jej Michał. Krzysztof nigdy by Celiny nie zdradził i nie uwierzyłby w jej śmierć. Krzysztof poszedłby jej szukać.
- Nie bierz moich słów do siebie, Michał. Nie porównuję cię do niego. Rozumiem powody, którymi się wtedy kierowałeś. Skąd mogłeś wiedzieć, że Niemcy spacyfikują szpital Czerwonego Krzyża. Miałeś prawo sądzić, że będę tam bezpieczna, ale z drugiej strony... czy Niemcy nam już wcześniej nie pokazali, że mają gdzieś jakiekolwiek ludzkie odruchy? Tyle razy pokazali, że są bestiami. Gdybyś mnie ze sobą wziął... ja bym doszła do siebie i pomagała ci przy tych radiach. Szybko doszłabym do siebie, naprawdę, leżałabym w kąciku i nikomu bym nie przeszkadzała.
Celina odwróciła się do okna. Michał dostrzegł, że koniuszkiem ściereczki kuchennej ociera łzy.
- Co zrobiłeś, gdy dowiedziałeś się o szpitalu?
"Przespałem się z Halszką" pomyślał.
- Uwierzyłeś w moją śmierć?
- Nie - skłamał. - Ciągle o tobie myślałem.

Był zdrajcą i kłamcą. I wiedział, że już wszystko jest stracone. Że tego, co się wydarzyło, nie uleczy żaden czas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zorina
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1669
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z San Esbobar

PostWysłany: Pią 8:37, 28 Lis 2014    Temat postu: Monachium II

Smutny ten fragment.
Michał mnie właściwie rozłościł ,że nie dał tej staruszce chleba.
I to kłamstwo ,cały czas o tobie myślałem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:48, 07 Gru 2014    Temat postu:

To opowiadanie jednak nie znalazło czytelników, więc poniżej zamieszczam ostatnią część. Chyba że któraś z Was chciałaby czytać dalej, wtedy będę kontynuować, jeszcze 2-3 części.

Celina poszła na spacer.
Wróciła.
Michał poprosił, by usiadła.
- Podjąłem decyzję, Celina. Najlepszą dla ciebie.
Podniosła na niego swoje bezbarwne oczy.
- Odchodzę, Celina.
Schyliła głowę, skurczyła ramiona, wygięła plecy.
- Muszę zniknąć z twojego życia, Celina. Moja obecność sprawia ci zbyt duży ból, nie przynosi ukojenia, lecz przywołuje wszystkie te tragiczne wspomnienia. Wszystko, co złe, spotkało cię przeze mnie. Miałaś rację, Krzysztof by cię nie zostawił w szpitalu na Woli. Krzysztof nie narażałby cię na żadną z rzeczy, w które ja cię wciągnąłem.
Michał przykucnął, ujął w swoje ręce jej dłonie i ucałował jej nadgarstki.
- Kocham cię, Celina. Było tak i będzie. Dlatego muszę cię od siebie uwolnić, od wojny i przeszłości. Chcę, żebyś zaczęła od nowa, na tyle, na ile to jest możliwe. Nie umiem cię uratować.
Wstał i, nie dałby sobie głowy uciąć, ale chyba skinęła głową.
- Jutro odmaluję ściany i odkupię ci kubek. Potem zniknę.

***

Przez cały poniedziałek nie mogła się skupić. Nie pamiętała słów, ciągle musiała zaglądać do słowników. Może Michał ma rację, może to naprawdę jego wina. Przez niego tamten postrzał w kasynie, przez niego konspiracja, drugi postrzał, przez niego była zmuszona zaufać Pabstowi. Wszystko przez pewność siebie i brawurę Michała. Odejdzie. Zniknie. Już go nie będzie. Zostanie sama. Cichutko jęknęła. Sama. Pozbierała swoje rzeczy i wyszła z pracy. Michał czekał na nią na zewnątrz. Stał i palił papierosa. Ugasił go, gdy zobaczył ją w drzwiach. Stanęła przed nim.
- Cześć.
- Cześć.
Ruszyli. Do sklepu. Po kubek. Michał chciał podać jej swoje ramię, ale uznał, że nie powinien tego robić, odkąd byli tylko dwojgiem ludzi, którzy przypadkowo znaleźli się razem w Monachium. Założył ręce do tyłu. Celina drobiła kroczki tuż za nim. Kątem oka zobaczył, że przysuwa się do niego. Wsunęła swoją delikatną, białą dłoń pod jego ramię. Wbiła palce w jego twardy, przykryty jedwabną koszulą biceps. Westchnęła.
- I pomalowałeś?
- Tak - odrzekł. - Ale trzeba pomalować drugi raz. Dopiero wtedy będzie idealnie. Zrobię to jutro. Potem wyjadę.
- Dokąd?
- Do Polski. Wracam do walki.
- Ach. Tak.
Nie wiedziała, co myśleć. Nie wiedziała, co mówić. Nie wiedziała, jak się zachowywać. Rozstawali się. Pokojowo. Bo tak będzie dla niej lepiej. Bo ich miłość rozeszła się po kościach. Bo Michał się nią brzydził. Nie miała wątpliwości. Czuł do niej wstręt po tym, co mu powiedziała. Bo była skażona, zgwałcona, bo była oszpecona. Czuła się winna temu, co się teraz działo. Sądziła, że Michał zrozumie. Że będzie wiedział. Że da jej czas. Ale on wybrał najkrótszą drogę. Postanowił odejść. Jak zwykle.
- Księgarnia - zatrzymała się przed lśniącymi drewnianymi drzwiami. - Jeszcze w piątek jej tu nie było.
Weszli.
Chodzili pomiędzy półkami. Michał zatrzymał się przy tej z kryminałami. Przez dłuższy czas wertował jeden z nich.
- Coś ciekawego? - zapytała, zatrzymując się obok.
- To bez znaczenia.
- Dlaczego? Weźmy ją, jeśli cię zainteresowała.
- Ma prawie siedemset stron, nie zdążę jej do jutra przeczytać, a potem, gdy wyruszę w drogę powrotną do Polski, byłaby zbędnym bagażem. A ty co masz?
Celina ściskała w dłoni małą książeczkę. Otworzyła ją i zaczęła czytać.
- Ich grolle nicht, und wenn das Herz auch bricht, ewig verlornes Lieb, Ich grolle nicht.
- Nie gniewam się i choć się serce rwie, stracone szczęście me – nie gniewam się. To Heine. Znalazłaś tomik poezji Heinego? - Michał niedowierzał.
- Wezmę go - stwierdziła Celina i skierowała się do kasy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Nie 22:33, 07 Gru 2014    Temat postu:

Ja chcę jeszcze! Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniej części, ale po prostu od pewnego czasu żyję w jakimś strasznym kotle i brak mi czasu na cokolwiek. Przeczytałam ją i oczywiście mnie zachwyciła, ale nie miałam kiedy Ci o tym napisać. Embarassed

Co do dzisiejszej części: jest świetna. Nie wiem, czy intencją Michała jest faktycznie pozwolenie Celinie zapomnieć, czy może po prostu szuka pretekstu, by wrócić do Polski. W każdym razie nie wierzę w to, że zostawia ją, bo brzydzi go jej historia. Ale nie dziwię się, że ona tak myśli. To dla niej wielka rana.

Umieszczenie w opowiadaniu fragmentu wiersza Heinego było wybitnym pomysłem! Jest świetny, chyba wpiszę go z tyłu zeszytu do niemieckiego! Very Happy
A swoją drogą mając ten język rozszerzony powinnam zacząć czytać niemieckich poetów w oryginale. W ten sposób stałabym się podobna do Celinki. Very Happy

Pisz dalej Aniu! Mam nadzieję, że Michał nie wyjedzie. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zorina
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1669
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z San Esbobar

PostWysłany: Pon 8:20, 08 Gru 2014    Temat postu: Monachium II

Aniu proszę o ciąg dalszy ,bo chce by byli razem.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zorina dnia Pon 9:09, 08 Gru 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Pon 15:32, 08 Gru 2014    Temat postu:

Jej, jak ja dawno tego nie komentowałam. No bo wiesz, ty moje komentujesz, a ja zapomniałam o Twoim ,,Monachium II". Wstyd mi.
Wciąż szokuje mnie to, co Pabst zrobił Celinie, choć wiadomo było, że się do tego posunie. Szokuje mnie jej siwizna. Szokuje mnie opis jej wyglądu po tych wszystkich przejściach. Szokuje mnie rekcja Michała. Wszystko to jest takie szokujące. Bo jest prawdziwe.
A najbardziej prawdziwe jest to:
,,- Rogaliki? - jak ona może tak zwyczajnie myśleć o rogalikach, być głodną. Nie, zaraz, chwilę. Ona ma prawo mieć apetyt i normalnie żyć. To on, Michał, jest wszystkiemu winien, to jego już zawsze będzie palić wstyd. " - no dosłownie jakbym była Michałem! Naprawdę. Nie kłamię!
,,Nie oddałby ich nawet, gdyby stały przed nim wygłodzone dzieci Pabsta. " - i to. Takie... okrutne, ale nad wyraz zrozumiałe. Żeby nie powiedzieć: normalne.
To szkoda, że to ostatnia część. Zostawiłaś otwarte drzwi do ich dalszych losów, które musisz zamknąć, bo nikt by tego lepiej od Ciebie nie wymyślił. Proszę, zamknij je. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:11, 09 Gru 2014    Temat postu:

Kochana, ja Cię strasznie przepraszam, bo ten brak komenatrzy jest okropny, 1wiem... Straszny mam kocioł z życiu! Tak, wiem, że to żadne usprawiedliwienie.
Co do tej części. Ależ ten Michał kanonicznie ucieka od Celiny. Boli mni ta część, chociaż upewia w tym, że Michał Celiny nie kocha...
I bardzo mocne to opowiadanie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin