Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

KUBEK (czyli moja wizja dalszych losów Marii i Otto :>)
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zielona kulka
Harcerz



Dołączył: 10 Gru 2013
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:43, 10 Gru 2013    Temat postu: KUBEK (czyli moja wizja dalszych losów Marii i Otto :>)

KUBEK
część 1

Przebudziła się. Wiedziała, że już nie śpi, ale nie chciała unosić powiek. Było jej ciepło i dobrze. Upływający czas odliczał tylko oddech - spokojny, miarowy. Nie mógł być inny, gdyż sama czuła się wyciszona i zrelaksowana … po raz pierwszy od tak dawna. Uwielbiała ten rzadki stan, kiedy człowiek wybudzony ze snu, odzyskuje świadomość ale odprężone ciało, zdaje się tego nie zauważać i odpoczywa dalej, pozostając zupełnie nieświadome, pobudki własnego „Ja”. Jest to nawet całkiem zabawne - sprawia iluzje ukrycia się przed samym sobą, wewnątrz samego siebie. Delektując się chwilą, trwała tak. Nie chciała zaburzyć panującej wokół niej ciszy, choćby drgnięciem. Z powodzeniem udawała, przed własnym ciałem, że nie istnieje. A może ten dziwaczny stan, którego każdy z nas doświadcza od czasu do czasu, jest namacalnym dowodem na istnienie duszy ?
***
Nie zdawała sobie sprawy, że przyjdzie jej tęsknić w ten sposób po raz kolejny. Myślała, że stan tęsknoty podobny do tego, po stracie ukochanego męża, nie przytrafi jej się już nigdy. Myliła się. Dni mijały, a uczucie pustki rosło i wyglądało na to, że wcale nie ma zamiaru przestać. „Czas leczy rany”… absurd – było dokładnie odwrotnie, bo z każdym dniem gorzej. Nostalgia za odzyskaną i po raz kolejny utraconą, życiową równowagą, wkradała się coraz częściej. Boleśnie chwytała za gardło przy codziennym szczęku klucza otwieranych drzwi do mieszkania… pustego mieszkania. Nie wyjechała z nim, będąc przekonana o swoim obowiązku trwania przy dzieciach – wszędzie i zawsze. Na pożegnanie powiedziała mu, że nigdy nie opuści Warszawy – okłamała go. Teraz tęsknotę za nim, dodatkowo potęgowały wyrzuty sumienia. Ponadto do teraz nie mogła sobie wybaczyć, że zostawiła go w tak trudnym dla niego momencie, po stracie syna.
Wkrótce po jego wyjeździe doszło do dramatycznych wydarzeń. Chłopcom ledwo udało się ujść z życiem z zastawionej na nich zasadzki. Michał został poważnie ranny. Tego dnia nie wróciła do domu po odbytym w szpitalu dyżurze. Władek nie zważając na niebezpieczeństwo aresztowania, wpadł do jej gabinetu i wykrzyczał, że natychmiast musi zabierać narzędzia i iść razem z nim. Przeczuwała najgorsze. Syna udało jej się odratować w ostatniej chwili. Później opiekowała się nim w mieszkaniu, które Władek znał i uznawał za bezpieczne. Fakt, że tego dnia nie wróciła do domu, okazał się dla niej zbawienny o czym miała dowiedzieć się później. Okazało się, że uniknęła w ten sposób aresztowania. Kiedy po dwóch dniach przebywania w nowym miejscu, chciała wrócić do siebie i zabrać kilka rzeczy, jeden z sąsiadów zatrzymał ją przed domem. Powiedział, że widział żołnierzy wyłamujących drzwi do jej mieszkania – byli tu i na pewno wrócą. Domyśliła się, że dom może być obserwowany. O powrocie do pracy także nie mogło być mowy. Szukali jej w związku z wyjazdem Otto albo ze względu na chłopców. Nie miało to jednak większego znaczenia - zmuszona była ukrywać się i to po raz kolejny.
Władek załamał się po stracie swojego partyzanckiego oddziału. Większość z kolegów nie wyszła żywa z zasadzki, reszta została aresztowana. Dotarło do niego, że dalsza walka jest po prostu niemożliwa. Został sam. Teraz już nikomu nie mógł ufać. Po tylu latach walki dla ojczyzny był „persona non grata” we własnym kraju i nie pozostawało mu nic innego, jak tylko wreszcie to zaakceptować. Teraz najważniejsze było zapewnienie bezpieczeństwa rodzinie – bratu, matce i narzeczonej. Wiedział, że w kraju nie będzie to możliwe. Podjął decyzję o wyjeździe. Michał zgodził się z nim. Bracia uruchomili ostatnie kontakty jakie im pozostały, z prośbą o pomoc w organizacji ucieczki. Jej nie pozostała nic innego jak tylko zgodzić się na wyjazd. Ona także nie miała innego wyboru. Tak jak zawsze, wiernie trwając przy synach, udała się w podróż razem nimi.
***
Ale dzieci teraz przy niej nie było. Dorosłe dzieci były zajęte własnymi sprawami i własną nostalgią za czasem, który został im niesprawiedliwie odebrany. Dorosłe dzieci były zajęte zlepianiem własnego życia z marnych okruszyn wiary w lepsze jutro, jakie im pozostały. To one były najważniejsze, to im musiało się udać, bo to one miały stanowić o przyszłości. A ona ? No cóż … ona mogła tylko „być” – tu i teraz. Codzienne życie zaczęło pomału przypominać swego rodzaju wegetację. Każdy kolejny dzień – identyczny jak poprzedni, każda noc - tak samo ciemna jak poprzednia. Doświadczała długich stanów melancholijnego otępienia. Nie raz, przyłapała się na trwaniu w nich. Zdarzało jej się to często, na przykład podczas siedzenia przy stole z kubkiem herbaty w ręku. O bezmyślnym wpatrywaniu się w okno, uświadamiał ją dopiero zaczerpnięty łyk, ostygłej już cieczy. Po pewnym czasie przyzwyczaiła się do niedobrej, zimnej herbaty. Ten smak stał jej się po prostu obojętny, tak samo jak wiele innych rzeczy. Czasami nachodziły ją wspomnienia szczęśliwych chwil z mężem, z dziećmi, z … nim i wtedy błogi uśmiech wypełzał na twarz. Oczy, jednak zawsze pozostawały takie same – smutne. Czasami podczas tych rozmyślań, wpadała w złość na samą siebie. Skoro los i tak zmusił ją do wyjazdu z Warszawy do dlaczego pojechała z synami, a nie od razu do niego ? Przecież po przekroczeniu granicy mogła to zrobić ! Myślała o tym, ale dzieci jak zwykle okazały się ważniejsze – musiała mieć stuprocentową pewność, że dotrą do celu i pozostaną bezpieczne. Teraz minął już tak długi czas. Czy on nadal czeka na nią w Berlinie ? Miał wysłać list. Jeśli faktycznie wysłał, to list już nigdy do niej nie dotrze. On z kolei, nigdy nie dowie się dlaczego nie dostał odpowiedzi. Pomyśli, że o nim zapomniała. Żal ściskał jej serce.
Pewnego dnia kubek spadł z hukiem na podłogę roztrzaskując się i brutalnie wyrywając ją z letargu. Zlękniona popatrzyła na drobne, białe kawałki porcelany i w tym momencie, w niej też coś pękło.
- Tak nie może być dalej ! Za życia nie dam się „położyć do grobu” !
Wstała i z impetem wsunęła krzesło na swoje miejsce tak mocno, że drewniany stół został nieznacznie przestawiony. Już miała sięgnąć po miotłę żeby posprzątać pozostałości po kubku, kiedy z wściekłością pomyślała:
- A niech leżą !
Chwyciła płaszcz, kapelusz i wyszła trzaskając drzwiami, nie okazując im przy tym choćby odrobiny litości podobnie, jak wcześniej starym meblom. Zamknięcie mieszkania na klucz, także okazało się być dla niej równie obojętne, co rozbity kubek.
Zdawać by się mogło, że za karę, za okazaną złość, litości nie miała dla niej styczniowa pogoda. W Londynie było zimno, mokro i mgliście. W myślach przeklinała samą siebie, za to że nie wzięła parasola. Szybkim krokiem przemierzała ulice mokre od deszczu. W kałużach odbijały się światła latarni. Buzujące w niej emocje, opadły dopiero wraz z przekroczeniem bramy, jednej z charakterystycznych, wysokich, ceglanych kamienic. Przez ciężkie drzwi dostała się na klatkę schodową i ruszyła w górę stromymi schodami. Stając przed drzwiami mieszkania oznaczonego numerem pięć, wzięła głęboki oddech i zapukała. Drzwi otworzył Władek.
- Mamo co ty tu robisz o tej porze ?! – zapytał zdziwiony.
Miała mokre włosy poprzyklejane do twarzy. Na ramionach połyskiwały kropelki wody. Patrzyła na niego z zacięta miną. Po chwili oznajmiła głosem nie znoszącym sprzeciwu
- Wyjeżdżam do Berlina…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linnhe
Pułkownik



Dołączył: 04 Lis 2013
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 10:51, 11 Gru 2013    Temat postu:

Ładne to twoje opowiadanie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Śro 14:17, 11 Gru 2013    Temat postu:

Świetnie napisane! Czekam na dalszy ciąg!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:33, 11 Gru 2013    Temat postu:

Bardzo interesujące i ładnie napisane. Poruszyłaś kwestię, która nie dawała mi spokoju przez długi czas, a mianowicie aresztowanie Marysi po wyjeździe Otta. To takie logiczne, że wściekły Lebiediew przyjdzie po nią, widząc, że Kirchner zniknął. Oglądając ostatni odcinek, pomyślałam, że Maria podkłada się komunistom poprzez pozostanie w tym mieszkaniu i w pracy... Dla niej już też nie było w Polsce normalnego życia.

Władek w Londynie - coś nieprawdopodobnego! Very Happy

BTW Witaj na forum, Kulko Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zielona kulka
Harcerz



Dołączył: 10 Gru 2013
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:41, 12 Gru 2013    Temat postu:

Dziękuje za wszystkie opinię. Cieszę się, że się podoba Smile Dłużewska fajnie, że to zauważyłaś - mi kwestia braku aresztowania Marysi także "ciążyła". Opowiadaniu chcę nadać logiczny sens i w miarę możliwości załatać gafy popełnione w serialu - zobaczymy czy mi się to uda Wink Smile
Ciąg dalszy niebawem Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zielona kulka
Harcerz



Dołączył: 10 Gru 2013
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:45, 13 Gru 2013    Temat postu:

KUBEK
część 2

Nie minął tydzień jak znalazła się w pociągu. Spokojnie przemierzała kraj odwiecznego wroga. Wydawało jej się to takie dziwne. Siedziała w przedziale wpatrując się w szybę. Podziwiała zmieniające się krajobrazy. Była zdenerwowana. Dręczyły ją pytania. Czy on nadal jest w Berlinie ? Czy czeka ? Czy tęskni za nią, tak jak ona za nim ? I to najważniejsze – czy zdoła go odnaleźć ? To ostatnie było najgorsze. Sprawiało, że serce przyspieszało ze strachu, w obawie że jednak nie. Przed wyjazdem przygotowała się do podróży. Uzbroiła się w mapę miasta, a na kartce wypisała adresy berlińskich szpitali. Zależało jej na tym, żeby odnaleźć go jak najszybciej. Nigdy nie zdawała sobie sprawy, że aż tak bardzo będzie go, jej brakowało. Tak bardzo chciała go zobaczyć, tak bardzo chciała móc z nim porozmawiać, tak bardzo chciała poczuć się blisko niego… tak blisko jak jeszcze nigdy dotąd.
Przez okno w oddali zauważyła kościół, a obok niego krzyże:
- Cmentarz – od razu pomyślała o Czesławie. Przed wyjazdem Władek zabronił jej odwiedzania grobu męża w obawie, że może zostać aresztowana, ale ona po prostu musiała się z nim pożegnać. Wizyta tego dnia na cmentarzu była wyjątkowo krótka, lecz dzięki niej, po raz pierwszy, spojrzała zupełnie inaczej na jedną istotną sprawę.
***
Na wietrze kołysały się nagie, wysokie drzewa. Hulający wiatr grał na nich osobliwą melodię. Groby przysypane zostały opadłymi liśćmi. Przystanęła przy jednym z nich i odgarnęła ręką tablicę:
- Nadal pod niezmienionym nazwiskiem - westchnęła ciężko na ten widok.
Postawiła znicz na betonowej płycie po czym zapaliła go.
- Przepraszam cię – wyszeptała – za tą cholerną tablicę… i za to, że muszę wyjechać, muszę cię zostawić.
Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w nagrobek.
- Żegnaj
Odwróciła się szybko, chcąc zagłuszyć wyrzuty sumienia ale wtedy, ku jej zaskoczeniu, poczuła pewnego rodzaju ulgę. W głowie znienacka pojawiła się myśl:
- Przecież na pewno chciałby, żeby była jeszcze szczęśliwa… czyż nie ?
Jakoś nigdy wcześniej nie pomyślała w ten sposób. Jeszcze raz zerknęła przez ramię na grób przysypany złocistą pierzyną. Płomień tańczył na zniczu, mrugając wesoło ,tak jakby chciał jej powiedzieć, że powinna żyć dalej – „żyć”, a nie tylko „być”.
- „… póki śmierć was nie rozłączy”
Zrozumiała wreszcie – jedno nie może trwać bez drugiego, bo to tak jakby samo umierało. Wypełniła swoje ślubne przyrzeczenie z nawiązką – dopiero teraz to do niej dotarło. Opuściło ją poczucie obowiązku i wierności towarzyszące od lat.
***
Ze snu wyrwał ją gwizd pociągu. Świtało, a na zewnątrz panowała poranna szarówka. Widok rozległych pól za oknem zastąpiła zwarta zabudowa miasta. Wygramoliła się z kuszetki, ściągnęła walizkę z półki i pomału zaczęła przygotowywać się do opuszczenia przedziału. Pociąg turkocąc pomału wtoczył się na stację i wreszcie zatrzymał. Była na miejscu.

Wysiadła. Na zewnątrz panował mróz. Nie było jednak tak źle – spodziewała się, że temperatura będzie niższa. Przeciskając się przez tłum podróżnych wyszła z peronu i znalazła się w holu dworca, a następnie na berlińskiej ulicy. Rozejrzała się dookoła. Jej plan, w pierwszej kolejności zakładał znalezienie noclegu, ale teraz pomyślała, że nie ma czasu do stracenia. Postanowiła czym prędzej odwiedzić pierwszy szpital, który znajdował się w sąsiedztwie dworca. Nie zdziwiła się, gdy usłyszała od recepcjonistki, że w szpitalu nie pracuje nikt o nazwisku Kirchner. Nie zrażona ruszyła dalej. Przemierzała ulice pytając o drogę. Poruszając się tramwajami, docierała z punktu w punkt. Choć miasto funkcjonowało już bardzo dobrze, dało się zauważyć, że Berlin podobnie jak Warszawa, nadal podnosił się z gruzów. Wszędzie widoczne były ślady niedawno minionej wojny. Odwiedziła trzy kolejne szpitale – w żadnym nie pracował Otto. Czując narastające zmęczenie wiedziała, że powinna rozglądnąć się za noclegiem, ponieważ pora była już późna. Spojrzała na kartkę. Jeden ze szpitali znajdował się całkiem niedaleko od miejsca w którym aktualnie się znajdowała. Był to ostatni szpital w tej części miasta. Postanowiła sprawdzić jeszcze tam. Zaczęło się już ściemniać, kiedy weszła do szpitalnego budynku.
Zrezygnowana, swoim niedoskonałym niemieckim, zagadnęła przechodzącą obok pielęgniarkę o poszukiwanego lekarza.
- Doktor Kirchner, trzecie piętro, drugie drzwi po lewej stronie od schodów.
Oczy rozszerzyły jej się ze zdziwienia, a serce momentalnie przyspieszyło.

tbc.
---------------------------------
Very Happy

.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Pią 18:53, 13 Gru 2013    Temat postu:

Lubisz urywać w najlepszym momencie. Wiem, powtórzę się ale kolejna świetna część.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krasiwaja
Generał



Dołączył: 06 Sty 2013
Posty: 563
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska

PostWysłany: Pią 19:06, 13 Gru 2013    Temat postu:

Wszystko super, tylko Maria szukająca Otto we wszystkich szpitalach już była, w MOIM opowiadaniu. Byłoby fajnie, gdybyś nie korzystała z moich pomysłów, tak na przyszłość.
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:55, 13 Gru 2013    Temat postu:

Bardzo ładnie Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zielona kulka
Harcerz



Dołączył: 10 Gru 2013
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:38, 13 Gru 2013    Temat postu:

Klaudio myśląc twoimi kategoriami - czy jak w kolejnej części napiszę, że Otto pocałował Marię to też uznasz to za skopiowanie pomysłu ? hmmm ?

Dziękuje za wszystkie opinię.
Pozdrawiam Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zielona kulka
Harcerz



Dołączył: 10 Gru 2013
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:25, 20 Gru 2013    Temat postu:

KUBEK
część 3

- Doktor Kirchner, trzecie piętro, drugie drzwi po lewej stronie od schodów.
Oczy rozszerzyły jej się ze zdziwienia, a serce momentalnie przyspieszyło.
- Wszystko w porządku ? – zapytała pielęgniarka widząc wyraz jej twarzy.
- Tak… tak oczywiście – ledwo zdołała wybąkać.
- Czy Pani była umówiona ? Jeśli nie to najpierw proszę udać się do rejestracji. Obawiam się, że jest jednak zbyt późno. Doktor na pewno już dzisiaj Pani nie przyjmie.
- Dziękuje
- Rejestracja do końca korytarzem i na prawo – pielęgniarka po udzieleniu lakonicznej informacji szybko odeszła.
Oczywiście, że nie miała zamiaru udawać się do rejestracji. Zamiast tego spojrzała w górę schodów. W gardle czuła bicie własnego serca. Był tu – odnalazła go ! Poczuła, że oczy robią się jej wilgotne. Opanowała się jednak szybko i stopień po stopniu ruszyła schodami na trzecie piętro. Stanęła przed drzwiami. Na tabliczce, po niemiecku, widniał napis:
„Otto Kirchner – ordynator oddziału chirurgicznego”.
Poczuła, że trzęsą jej się ręce. Jak ona w ogóle miała zamiar zacząć rozmowę ?! Wzięła głęboki oddech i zapukała.
- Proszę wejść – usłyszała w odpowiedzi znajomy, niski głos.
Nacisnęła klamkę, drzwi ustąpiły i znalazła się w małym, lekarskim gabinecie. Siedział przy biurku pochylony nad dokumentami. Zawzięcie coś pisał. Nie od razu uniósł wzrok. W białym kitlu wyglądał dokładnie tak samo jak go zapamiętała. Jedyną różnicę stanowiły okulary, których wcześniej nigdy nie nosił. Zdziwiony ciszą, wreszcie uniósł głowę i popatrzył na nią znad szkieł. Pomyślała, że wyjątkowo mu w nich do twarzy. Znieruchomiał, gdy ją zobaczył. Przez twarz przemknął cień niemałego szoku, a długopis wypadł z ręki. Wpatrywali się w siebie, tak jakby nie dowierzając własnym oczom. Stała jak wryta, jedną dłoń nadal trzymając na klamce otwartych drzwi. Poczuła, że piecze ją pod powiekami – tym razem chyba nie da rady się opanować. W końcu wstał, odłożył okulary na biurko i szybkim krokiem podszedł do niej. Zamknął drzwi, a następnie sięgnął ku jej dłoni, zabrał walizkę, po czym postawił ją na podłodze. Stali bardzo blisko siebie. Wzajemnie, intensywnie świdrowali sobie źrenice wzrokiem. Uniósł ręce i ujął jej twarz w dłonie. Głaskał jej policzki trzęsącymi się rękoma, tak jakby chciał się upewnić, że ona naprawdę stoi tu przed nim. Nie dowierzał. Kciukiem otarł uronioną łzę.
- Nie wierzę … - wyszeptał. Po czym objął ją i przycisnął do siebie tak mocno, że na moment zabrakło jej tchu. Wtuliła twarz w jego szyję, zaciskając powieki. Oplotła go ramionami. Czuła jego zapach i bicie serca. Była szczęśliwa.
- Jestem tu Otto…
Po dłuższej chwili, nadal się obejmując, popatrzyli na siebie. Zaczął się śmiać, a na jej twarzy momentalnie zagościł uśmiech. Oparł swoje czoło o jej.
- Jak ty się tu w ogóle znalazłaś, co ?
- Przyjechałam dzisiaj rano pociągiem. Z Londynu wyjechałam…
- Z Londynu ?! – przerwał jej
- Tak… ale to długa historia. Byłam w czterech szpitalach, aż w końcu trafiłam tutaj – kipiała z radości
Teraz pierwotny wyraz szoku w jego oczach, zastąpiła wesołość.
- Mieszkam niedaleko… , choć zaprowadzę cię do domu. Odpoczniesz. Jesteś głodna ?
- Tak, … Otto ale przecież masz dyżur…
- Jest nas dwóch lekarzy. Uprzedzę tylko kolegą o mojej chwilowej nieobecności. Chodź, idziemy.
Ubrał płaszcz, chwycił jej walizkę i wyszli z gabinetu. Opuścili budynek i ruszyli jedną z ulic, rozświetloną blaskiem latarni. Szli tuż obok siebie. Pod butami chrzęścił świeży, bielutki śnieg. Z nieba spadały kolejne płatki, migocąc delikatnie. Z ich twarzy nadal nie schodziły uśmiechy. Ściskała jego dłoń chcąc mieć pewność, że naprawdę jest tutaj razem z nią. Mięli sobie tyle do powiedzenia, ale w tej chwili nie chcieli nic mówić. Jedyne czego chcieli, to delektować się tą niezwykłą chwilą jak najdłużej. Wymieniali radosne spojrzenia. Po krótkim spacerze, Otto odezwał się:
- To tutaj – wskazał na niewysoki budynek, otoczony od frontu ogrodem. Ogród pokrywała śnieżna, gruba pierzyna, a do wejścia prowadziła jedynie wąska, odśnieżona ścieżka. Otworzył furtkę i przepuścił ją przodem. Weszli na klatkę schodową. Budynek podzielony był na cztery mieszkania. Otto otworzył drzwi jednego z nich. Długi korytarz, dwa pokoje, kuchnia i łazienka. Wszystko to składało się na małe, przytulne lokum.
- Rozgość się. Przygotuje coś do jedzenia – powiedział, pomagając ściągnąć jej płaszcz, a następnie odwieszając go na wieszak, znajdujący się w środku korytarza.
Poszła do łazienki, a po chwili wróciła do kuchni. Stał przy kuchence nastawiając wodę na herbatę. Podeszła cicho i stanęła tuż za nim
- Otto… - zagadnęła
- Tak ? – odwrócił się
Bez słowa położyła mu ręce na ramionach. Przysunęła twarz do jego twarzy i pocałowała. Nie musiała długo czekać na odpowiedź. Objął ją i oddał pocałunek – jeden, drugi, następny… Nie chciała, żeby przestawał – tak bardzo jej tego brakowało. Obdarowywała go tą, długo nie odnajdującą ujścia żarliwością, na co on nie pozostawał dłużny. Chciała żeby wiedział jak bardzo za nim tęskniła. Chciała go w ten sposób przeprosić za to, że wtedy nie pojechała razem z nim. Chciała, dać wyraz temu, że w końcu będzie dla niej najważniejszy, tak jak na to zasłużył. Położyła mu jedną rękę na karku, przyciągając jeszcze mocniej do siebie.
Przerwał im gwizd. Westchnęła odrywając się od niego, ale dalej nie otwierając z lubością przymkniętych powiek. Sięgnął jedną ręką i zdjął czajnik z palnika, drugą nadal ją obejmując. Na powrót ją przytulił, po czym westchnął głęboko
- Codziennie o tobie myślałem…- wyszeptał z ustami przy jej skroni
Stali chwilę w ciszy, ciesząc się wzajemną bliskością.
- Marysiu… muszę wracać do szpitala
- Wiem…
- Mam dyżur do późna, ale obiecuję, że postaram się wrócić wcześniej, jeśli to tylko będzie możliwe – pocałował ją w czoło – choć przygotuję ci kolacje i miejsce do spania.
Zgodziła się, czując z każdą chwilą narastające zmęczenie.

----------
Tak przy okazji - link do mojego bloga:
http://zielonakulka.bloog.pl/


.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:32, 20 Gru 2013    Temat postu:

Bardzo dobrze mi się czytało - pozytywne opowiadanie Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Pią 22:32, 20 Gru 2013    Temat postu:

Naprawdę dobre Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zielona kulka
Harcerz



Dołączył: 10 Gru 2013
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:36, 20 Gru 2013    Temat postu:

Dziękować, dziękować Wink cieszę się Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zielona kulka
Harcerz



Dołączył: 10 Gru 2013
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:34, 25 Gru 2013    Temat postu:

KUBEK
część 4

Wrócił do szpitala. Wykonał nocny obchód po czym zasiadł przy swoim biurku. Do uzupełnia pozostało jeszcze wiele kart pacjentów. Musiał skupić się na pracy, a świadomość tego, że w jego domu jest Marysia, wcale nie ułatwiała mu zadania. Po wypełnieniu kilku dokumentów, zatrzymał się na kolejnym. Z wzrokiem wlepionym w kartę znajdującą się przed nim, nieświadomie odpłynął myślami.
Marysia… tak wiele czasu ze sobą spędzili, tak wiele razem przeżyli. Poznali się dawno temu bo jeszcze na studiach. Szybko przyszło koleżeństwo. Lubił ją od zawsze. Kiedyś, przez chwilę, był nawet nią zauroczony. Wiedział jednak, że śliczna Polka ma narzeczonego więc poprzestało na przyjaźni. Skończyli studia w Bonn – ona wróciła do Polski, a on do Breslau. Rozpoczął praktykę lekarską, ożenił się i miał szczęśliwe małżeństwo… przynajmniej do czasu. Z Marysią widywał się okazjonalnie na kongresach. Zawsze była w stosunku do niego miła, uprzejma i życzliwa. Tym bardziej było mu przykro, gdy spotkali się po latach w Warszawie i traktowała go fatalnie. Kiedy dostał rozkaz wyjazdu i pracy w jej szpitalu, obawiał się tego spotkania. Nie spodziewał się jednak, że przyjęcie będzie, aż tak chłodne. Miał nadzieję, że ze względu na starą przyjaźń, nie potraktuje go jak pierwszego, lepszego wroga. Mylił się. Miał do niej o to żal, bo wtedy jeszcze nie wiedział, że główną przyczyną takiej postawy, nie była tylko szalejąca wokół wojna, lecz przede wszystkim, niedawna strata męża. O tym, jednak miał dowiedzieć się długo później. Przyjeżdżając do Warszawy był rozbity. Sprawa przerwanego rozwodu nie dawało mu spokoju. Brak zaufanie ze strony dawnej koleżanki, w której miał nadzieję znaleźć oparcie, nie poprawiał samopoczucia. Pogrążony w samotności, przybity informacją o śmierci syna wyjechał na front. Wtedy, wszystko stało się dla niego obojętne. Liczył się z tym, że nigdy nie wróci. Coś jednak nie dawało mu spokoju. Nie mógł zapomnieć o Marii. Dręczyły go pytania o to, czy dobrze postąpił udając się na wschód– może powinien zostać i chronić ją na tyle, na ile to byłoby możliwe ? Martwił się o nią i na dobrą sprawę, sam nie wiedział dlaczego. Rozkaz powrotu przyszedł niespodziewanie. Kiedy nie zastał jej w szpitalu, zaczął obawiać się najgorszego. Podpytywał Polaków o doktor Konarską, ale z wiadomych względów nikt nie chciał mu udzielić żadnej informacji. Kiedy tylko nadarzyła się okazja skorzystania z wojskowych źródeł, szybko to wykorzystał. Wyciągnął ją z obozu. Po trzech latach spotkał osobę zupełnie odmienioną. Była teraz zaledwie cieniem kobiety, którą znał. Z silnej, niezłomnej, odważnej stała się kruchą i zastraszoną. Zszokowany jej stanem, przyrzekł sobie, że będzie się nią opiekował bez względu na wszystko. Odwiedzał ją w domu gubernatora. Patrzył jak nabiera sił. Widział jej wdzięczność, a także wyrzuty sumienia swoją wcześniejszą postawą wobec niego. Rytm tygodni zaczęły wyznaczać mu te wizyty. Zauważył, że im częściej ją odwiedza, tym bardziej wyczekuje kolejnych spotkań. Ze względu na Marysię, jego życie na powrót zaczęło nabierać sensu. Nie było już puste ponieważ czuł, że komuś jest potrzebny. Kiedy po raz kolejny wpadła w tarapaty był na nią zły, za brak odpowiedzialności. Nie zawahał się jednak podjąć karkołomnej decyzji. Zdezerterował, zdradzając swój naród i jego ideologię, która była mu od zawsze, zupełnie obca. Skazał się na banicję oraz łaskę i niełaskę Polaków. Zamieszkał razem z Marią i to chyba wtedy, po raz pierwszy, zdał sobie sprawę z tego, że naprawdę się w niej zakochał. Nie mógł jej o tym powiedzieć wprost, ponieważ wiedział, że nadal nie uporała się ze śmiercią męża. Nie chcąc wywierać presji, starał się nie pokazywać po sobie rosnących uczuć. Z każdym dniem stawało się to jednak coraz trudniejsze. Trwał przy niej, chronił podczas powstania i w obozie pracy. Drżał o jej życie, gdy zachorowała. Kiedy po zakończonej wojnie trafili do Wrocławia, ona nadal zdawała się nie odwzajemniać jego uczuć. Mimo to w jednej chwili postanowił „postawić wszystko na jedną kartę”. Postąpił wbrew wszelkiej logice, ponieważ nie wyobrażał sobie już życia bez niej. Zostawiając żonę i udając się razem z nią do Warszawy, ostatecznie dał jej do zrozumienia co czuje. Teraz ruch należał do niej. Dni mijały, jednak nic się nie zmieniało. W dalszym ciągu pozostawał dla niej tylko przyjacielem i aż przyjacielem. Stracił nadzieję. Widocznie nie była gotowa, a być może najzwyczajniej nie chciała, żeby stał się dla niej kimś więcej. Pogodzony z faktami szykował się do wyjazdu i właśnie wtedy, w najmniej oczekiwanym momencie, cała jego wytrwałość i cierpliwość zostały nagrodzone. Pierwszy pocałunek był totalnym zaskoczeniem – prawdziwą erupcją uczuć wyzwoloną przez zwykły przypadek. Ulga, szczęście, spełnienie – zalewały go fale euforii. Teraz już wiedział, że nie był dla Marii obojętny i to od dłuższego czasu. Z taką troską, zapałem i zaangażowaniem nie całuje ktoś, kto pokochał „wczoraj”. W tym jednym momencie błogosławił cały komunistyczny system w Polsce, za wysłanie pisma o sprawczej mocy. Wszystko to na co czekał z takim utęsknieniem, w jednym momencie, stało się faktem. Wiedział, że tego niezwykłego pocałunku nie zapomnij już nigdy. Pozostał w Warszawie. Stworzyli wspólny dom, jednak proza życia w komunistycznym kraju, szybko dała im się we znaki. Ona Polka i on Niemiec popełnili mezalians, który nie mógł pozostać niezauważony. Po raz kolejny przeżywana śmierć syna doprowadziła go na skraj załamania. Dalsze szantaże ze strony władz sprawiły, że musiał uciekać dla swojego i dla jej bezpieczeństwa. Chciał, żeby jechała razem z nim, ale wiedział, że nigdy nie zostawi synów. Nie mógł od niej tego oczekiwać. Żal rozdzierający serce podczas pożegnania tamtego dnia towarzyszył mu zawsze… ale teraz wreszcie go opuścił.

- Tych kart to już raczej na pewno dzisiaj nie wypełnisz - z rozmyślań wyrwał go znajomy głos.
Uniósł głowę. Przed nim stał kolega – lekarz, z którym tej nocy pełnił dyżur i którego to wcześniej uprzedzał o chwilowej nieobecności, kiedy wychodził odprowadzając Marię. Na jego twarzy gościł głupkowaty uśmiech – był wyraźnie rozbawiony.
- Kto to był, że aż do tego stopnia jesteś teraz nieprzytomny ?
- Nie twój interes Jonas – odpowiedział mu z uśmiechem
- Wiesz co… ty to może lepiej idź do domu, bo z ciebie i tak dzisiaj niewielki pożytek. W razie czego poradzę sobie sam – na pożegnanie mrugnął okiem i zniknął za drzwiami gabinetu.
Otto był lekarzem, zawsze i do końca, sumiennie wypełniającym wszelkie obowiązki. Teraz jednak, zważywszy na zaistniałe, niecodzienne i wyjątkowe okoliczności porzucił tą regułę. Do zakończenia dyżuru i tak pozostało niewiele czasu. Ubrał się i pośpiesznie opuścił szpital. Jeszcze nigdy tak szybko nie wracał do domu.

tbc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin