Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

Droga.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Czw 18:39, 16 Sty 2014    Temat postu:

V
Następne trzy dni minęły pod znakiem obrony ich miejsca, kawałka na ziemi. Celina nosiła wiadomości, unikała naboi i żyła. Czuła się naprawdę świetnie, zwłaszcza po rozmowie z ojcem Dominikiem. Amadeusz spędzał cały piąty dzień na barykadzie w najbardziej niebezpiecznym miejscu. W godzinie obiadowej niosła dla niego zupę w menażce. Amadeusz był wtulony w płytę chodnika, mrużył oczy i patrzył, czy piechota nie zaczyna iść, oraz starał eliminować pojedynczych strzelców. Celina wspięła się i podała mu menażkę, na co on rozszerzył oczy i szybko złapał ją wpół i wciągnął w dołek, w którym sam się znajdował. W miejscu, gdzie była przed chwilą głowa Celiny, świsnęła kula.
- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie nachodziła mnie z boku? – spojrzał na nią karcąco, na co się tylko uśmiechnęła. Nie chciała się przyznać, nawet przed samą sobą, że każda z jej koleżanek traktowała przynoszenie posiłku jako coś normalnego i żadna nie okazywała strachu, a Celina nie chciała być gorsza, przecież była z nich najstarsza – miała dwadzieścia cztery lata. Najczęściej do przesyłania wiadomości wysyłano właśnie ją, szczególnie Karol sobie ją upodobał, gdyż, jak sam twierdził, tylko ona nie okazywała wtedy strachu w oczach.
- Przepraszam, inaczej nie umiem. – odpowiedziała i rozejrzała się naokoło. Ulica przed nimi była opustoszała, pełna krwawych śladów, a w oddali znajdowały się trupy Niemców z dzisiejszego dnia. Dopiero pod osłoną nocy obydwie strony miały odwagę wciągać swoich zmarłych kolegów. – Jak dzisiaj?
- Wczoraj było gorzej, dzisiaj bardziej skupili się na ulicach obok i wydaje mi się, ale nie mów tego nikomu, że będziemy się cofać na cmentarz za kilka dni. – wyznał jej szybko jedząc zupę, starając się nie czuć jej smaku, podczas, gdy Celina pilnowała porządku. Odwróciła się, by spojrzeć na niego i kątem oka, zauważyła jak Iga gdzieś pędzi ze świeżo obwiązaną nogą. Dostała wczoraj, gdy wyciągali spod barykady zwłoki jakiegoś powstańca z innego batalionu. Celina była wystraszona, gdyż miał takie same oczy jak Michał. Targana złymi przeczuciami, chciała jak najszybciej skontaktować się z Rudą, ale wolne kilka godzin było bardzo odległym marzeniem. – Jak się czuje Dzik?
- Bardzo dobrze. Powiedział mi, że szpital osłabiał go, bo nie widział naszych twarzy i nie słyszał twoich docinków. – uśmiechnęła się Celina. Dzika już roznosiła energia, więc prawdopodobnie jutro będzie już chciał czynnie uczestniczyć w akcjach. Amadeusz zjadł całą zupę, oddał pustą menażkę z uśmiechem i machnął na nią ręką, aby uciekła jak najszybciej, dopóki jest spokojnie. Przed nim pozostało jeszcze sześć godzin półleżenia w ciągłej gotowości do ataku. Dopóki Karola i Marszałka nie było w pobliżu, stawał się dowódcą tego odcinka. Scarlet zsunęła się po barykadzie i pochylona uciekła do magazynu. W ostatniej chwili, ponieważ Niemcy zaczęli ostre serie, co było znakiem zbliżającego szturmu. Opłukała naczynie, sama coś zjadła, odwiedziła Dzika i już miała pomóc Baśce i Elizie w opatrywaniu ran, gdy Karol ją wezwał do swojej klitki. Widać, że za bardzo przejmował się sytuacją na własnym odcinku i ludźmi, którymi dysponował.
- Scarlet, dobrze, że tak szybko. Wysłałem Igę już na jeden koniec, ale ty pójdziesz do najbardziej oddalonego punktu pod naszą kontrolą na wschód. Wiesz, tam przy dawnej restauracji „U Danki”. – popatrzył na nią wyczekującą, na co ona szybko kiwnęła głową, jednocześnie myśląc, że właśnie tam zgodziła się na ryzykowną grę z Halbe’ym w czterdziestym pierwszym. – Każesz im cofnąć się do punktu przy kinie. Tam się muszą zamelinować i nie przegrać z Niemcami.
- Rozumiem. – kiwnęła głową Celina, założyła czapkę, wzięła torebkę i zawahała się. – A oprócz tego, potrzebujesz czegoś?
- Będę naprawdę szczęśliwy, jeśli przekażesz tę wiadomość i wrócisz żywa. – odpowiedział jej uśmiechając się do niej. Ona kiwnęła głową i ruszyła. Na razie była na spokojnym terenie, więc szła szybka, aby nadgonić czas. Zatrzymała się jednak, gdy zobaczyła idącego Dzika do barykady. Szybko podbiegła do niego i szarpnęła jego ramię.
- A ty gdzie? Nie miałeś czasem wysypiać się?
-Tak, tak. – delikatnie wziął jej palce z jego ramienia i ruszył dalej. Celina pokręciła głową zirytowana i weszła do płytkiego kanału łącznikowego.
Dopiero teraz przyszło niebezpieczeństwo. Przeżegnała się i pochylona wpół zaczęła biec. Biegła tak piętnaście minut, aż rów się skończył i musiała wyjść. Zaczęła kluczyć między uliczkami, bramami i ogrodami. W jednej kamienicy, przez którą chciała przejść, została zatrzymana przez jakiegoś starca. Spieszyła się, ale nie chciała być niegrzeczna, więc przywitała się z panem. On zdawał się być konkretny i bystry.
- Powiedz mi, dziewczynko, czy wiesz co robisz? – spytał patrząc na nią uważnie. Ona zawahała się i zastanowiła odpowiednio.
- Wykonuję rozkazy. – odpowiedziała zgodnie z prawdą, nie chcą rozdrabniać się na różne szczegóły. On pokiwał głową i puścił ją, widząc, że Celina musi gdzieś iść, ale kazał jej obiecać, że mając wolną chwilę, wstąpi do niego i opowie mu tyle, ile będzie mogła. Zdezorientowana dziewczyna, szybko zebrała się w dobie i pokonała kilkadziesiąt metrów, aby znaleźć się przy Sanoku – dowódcy na najbardziej oddalonym odcinku.
- Sanok, Karol powiedział, że macie się cofnąć do pozycji przy kinie i tam wrosnąć. – krzyknęła do jego ucha, a pociski padały kilkanaście metrów od nich. Mężczyzna spojrzał na nią zdezorientowany.
- Teraz mamy to zrobić?
- Niezwłocznie wykonać rozkaz.- potwierdziła Dłużewska, a on zaklął cicho, drapiąc się po głowie. Na koniec, machnął ręką i zły pokiwał głową.
- Dobra, Scarlet. Teraz nie mogę tego zrobić, ale do wieczora, będziemy już się umacniać przy kinie, dobra?
- Tak, rozumiem. Karolowi o to chodziło. – powiedziała i ścisnęła jego dłoń. Popatrzyła po chłopcach, poprzytulanych do ziemi, wyglądających z okien. Każdy z nich miał to samo dzikie spojrzenie i jakiś ogień, którego nie dało się ugasić. – Trzymajcie się tutaj, jesteście naprawdę najlepsi.
- Wiem. – zawadzko uśmiechnął się Sanok i znowu machnął ręką. Ona kiwnęła mu głową i zóciła.
Nie mogła wracać tą samą drogą, gdyż słyszała tam odgłosy walk. Weszła w jedną wąską, pustą uliczkę i zaczęła biec. Nagle zatrzymała się i spanikowała. Z naprzeciwka jechał czołg niemiecki, za nim była piechota, a wrócić się nie mogła, gdyż sądząc po odgłosach, hitlerowcy też tam przeważali.
Chciała już usiąść i zacząć płakać, gdyś jakieś ramiona zamknęły ją w uścisku i wciągnął na korytarz do mieszkania na parterze, po czym popychając kobietę przed sobą, weszli do małej skrytki, w której spokojnie mogły zmieścić się dwie osoby. Celinie serce omal nie wyskoczyło jej z piersi, ręce drżały, a krzyczeć nie mogła, bo mężczyzna zatkał jej usta. Powoli żegnała się ze światem, ale obiecując, że będzie walczyła do końca. Wepchnął ją do schowka i zamknął drzwi. Przez wpadające światło poznała mundur, chyba polski. Tak, na ramieniu była zwinięta opaska, prawie niewidoczna. Poczuła, że jej nogi miękną i dłużej się nie utrzyma. Usiadła na ziemi i powoli oddychała, starając się uspokoić.
- Cela… to ja. – odezwał się Michał, przypatrując się jej uważnie. Przepraszam za tę metodę, ale chciałem, żeby Szwaby pomyślały, że ciągnę cię tutaj… sama wiesz. Munduru z daleko nie mogli rozpoznać.
- Tak, tak, po prostu daj mi chwilę. – wyszeptała rozglądając się na około. Znaleźli się w spiżarni, pełnej powideł i wody. Cała kamienica wyglądała na opustoszałą. Na ulicy słychać było niemiecki okrzyki . Nie zanosiło się na to, aby szybko sobie poszli. – Co ty tutaj robisz?
- Rozpoznanie. – odpowiedział krótko, siadając naprzeciw niej. – Wychodzi na to, że trochę tutaj poczekamy. Nie wypuszczę cię zbyt szybko, dopóki nie upewnię się, że będziesz mogła wrócić do plutonu Karola bezpiecznie.
Michał otworzył jeden słoik i zaczął wyjadać powidła, uśmiechając się niebiańsko, na co Celina nie mogła go nie odwzajemnić.
- To chyba pierwszy raz od bardzo dawna, kiedy będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
- O czym? –spytała Celina, rozluźniając się kompletnie.
- O wszystkim. O nas. – podsumował i ucichł. W następnej chwili skoczył na nią, przykrywając ją całym ciałem. Obok nich wybuchła bomba – pierwsza w powstaniu Celiny. Spięła się, zmiażdżona przez ciało Michała, ale poczuła ciepło i pomyślała, że zmężniał od czterdziestego czwartego. On odczuł drżenie jej ciała i spojrzał w oczy.
- Już dobrze. – szepnął jej. A jego twarz była oddalona od jej ust tylko kilka centymetrów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:52, 16 Sty 2014    Temat postu:

Czytając ten tekst, czułam jakąś taką dumę z tego, że mam w sobie pierwiastek tego samego, co Ci ludzie. To opowiadanie daje jakieś poczucie sensu, nie wiem, dlaczego, strasznie mi smutno, gdy to czytam, przepięknie wszystko jest skompowane, tak, ze odchodząc od tekstu zapamiętuje się go. Zachwycił mnie opis pogrzebu, jest bardzo realny. Gratuluję, bo jest prześwietne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:05, 16 Sty 2014    Temat postu:

Teraz już zupełnie zostałam bez słów. Wspaniała część. Czułam się, jakbym czytała najlepszą powieść wojenną. Naprawdę sporo wiesz o powstaniu, o tamtym życiu i działaniach. I tak realnie oddajesz odczucia Celiny.
O końcówce nic nie będę pisać. Wystarczy chyba, że przeczytałam ją cztery razy pod rząd skurczona z zachwytu, jakbym to widziała. Tylko lata Ci się pomyliły przy "zmężniał od czterdziestego czwartego". Pewnie chodziło Ci o czterdziesty pierwszy, ale to tylko zwykłe przejęzyczenie, nic wielkiego Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Sob 19:15, 18 Sty 2014    Temat postu:

VI

Celina speszona odwróciła twarz w drugą stronę, a Michał upewnił się, że są bezpieczni w tym momencie i usiadł obok niej. Kobieta poczuła chęć złapania kogoś za rękę, zapewnień, że jakoś wróci do swojego plutonu i dalej będzie mogła wykonywać rozkazy. Zaczęła się zastanawiać, czy będą jej szukać, ale szybko odgoniła te myśl. Kama i Tomek nie przyszli i nikt nie urządzał wielkich poszukiwań, a przecież to właśnie Tomek miał być zastępcą Karola.
- Skąd wziął się „Szary”? – spytała cicho, a Konarski wzruszył ramionami, otwierając usta, gdy dwóch Niemców przeszli obok ich okna.
- Nie czułem się Guzikiem, a ten kolor opisuje mój stan ducha i jest łatwy do zapamiętania. – wytłumaczył wspinając się na okno i ostrożnie wyglądając przez nie. Potem znów usiadł i odetchnął głęboko. – Powiedz mi, dlaczego nie chciałaś być z nami w oddziale?
- Nie dostałam takiego przydziału, a prosić nie chciałam. Przecież wiesz, że ostatnio nie mieliśmy ze sobą kontaktu, ty przechodzisz przez żałobę, a ja nie chciałam cię denerwować moim widokiem.
- To niedorzeczne, Celina, co mówisz. Nie mieliśmy ze sobą do czynienia przez trzy lata podczas których każdy się zmienił. A Karolina… to jest naprawdę trudne. – powiedział Michał odpinając guzik w mundurze. Może to przez atmosferę powstania i poczucie strachu, ale także bliskość Dłużewskiej zadziałały na niego tak, że chciał wszystko wytłumaczyć, a także posłuchać jej odczuć.
- Kochałeś ją?
- To jest dopiero trudne pytanie.
- Wcale nie. – zaprzeczyła Celina. Po przeżyciach z nim i Krzysztofem rozumiała, że niepotrzebne tak długo zwlekała z powiedzeniem prawdy. Nie chciała być na nikogo przekleństwem i krzywdzić kogoś, a lawirując pomiędzy nimi, wyrządziła więcej krzywd, niż gdyby przyznała się do swoich uczuć. – Kochałeś ją?
- Jakaś część mnie tak i to nawet bardzo mocno. – zamyślił się mężczyzna, a słońce powoli przestawało dochodzić do ich małego okienka. – Ale to nie było takie uczucie, jakim obdarzyłem ciebie. – wyznał szepcząc. Ona siedziała nieruchomo, a w głowie miała pustkę. Nigdy nie wyznał jej miłości, a teraz przyznawał, że kochał ją. Oczywiście mogła się tego domyślać, ale powiedzenie tego osobiście jest jednym z najpiękniejszych rzeczy na świecie. –Są różne rodzaje miłości. Karoliny prawie nie znałem, to była namiętność… była pierwszą kobietą, jaką spotkałem na polskiej ziemi. Kochała malarstwo… i jakoś tak wyszło. Nie mogę powiedzieć, że była substytutem.
- Gdybyś tak powiedział, nie chciałabym cię znać. – odpowiedziała Scarlet. – Ale i tak strasznie mi przykro z powodu jej śmierci. Nie znałam jej, ale tobie musiałoby strasznie ciężko, zwłaszcza po okazaniu, że jest po naszej stronie.
- Tak. – odpowiedział krótko, nadal manewrując przy guzikach. Jego oczy błądziły po ścianach skrytki z obłędem w oczach. Karolina została zastrzelona przez Władka trzy miesiące temu, a dla niego to była wieczność. Gdy myślał o tym, że nie musiała ginąć, czuł ogromny ból w klatce piersiowej. Jednocześnie zaczęło się powstanie, nowe życie, wyzwania i emocje przestały wpływać na jego decyzję. Chciał przestać myśleć w ogóle o swojej sferze prywatnej i poświęcić się wygranej, jednak będąc dowódcą, wiedział więcej rzeczy, niż szeregowi żołnierze. Powstanie miało jakieś szanse, jeśli zostałoby wygrane w pierwszych trzech dniach, inaczej mieli znaleźć się w impasie. Nie chciał o tym myśleć, ale mimo że chwytały go za serce pierwsze zwycięskie potyczki z Niemcami, gdzieś w głębi cały czas myślał o przegranej, która nie wydawała mu się możliwa. A potem zobaczył Celinę w zielonej sukience z przekrzywioną czapeczką i torebką. – A ty? Jak teraz?
- Tak samo. – uśmiechnęła się lekko na jego niezręczne pytania . – Nie znalazłam nikogo, z kim mogłabym się wszystkim podzielić.
- Ale namieszaliśmy, co? Czemu to wszystko nie było bardziej proste? – powiedział, przysuwając się do niej, prawie dotykając jej ramion. Ona złączyła swoją dłoń z jego.
- Przepraszam. – powiedziała, czując ciepło jego ciała. – Naprawdę kochałam cię tak, że czasami aż się bałam.
- Wiem. Ja ciebie też kochałem, jak żadną inną kobietą. – odpowiedział. – Po prostu, w naszym wypadku miłość nie wystarczyła.

Siedzieli w ciszy kilkanaście minut, myśląc o przeszłości. Celinie łzy napłynęły do oczu, ale chciała powstrzymać szloch. To była taka nieodpowiednia chwila na wzruszenia. Właśnie pogodziła się z Michałem i wydawało jej się, że zostali najlepszymi przyjaciółmi. Dochodziła godzina dwudziesta, Niemców nie było już widać, więc Konarski poszedł zobaczyć, czy można bezpiecznie wyjść. Kobieta odprowadziła go wzrokiem, zastanawiając się, czy kradzieżą będzie zabrać kilka słoików z powidłami do plutonu. Bardzo im by się przydały, ale może są to zapasy jakiś cywilów. Po chwili wahania odłożyła je niezdecydowana, zostawiając sobie tylko jeden słoik – Marszałek przepadał za słodkościami.

Jej myśli znów powróciły do Szarego. Nie mogła nie zauważyć, jak Michał zmężniał i wydoroślał. Wojna odcisnęła na nim piętno, pozbawiając go kilku irytujących wad. W końcu nie grał z nią, ale otwarcie mówił o uczuciach. Nie kochała go teraz, ale jakaś więź emocjonalna, głębsza od innych, będzie zawsze. Konarski wrócił z uśmiechem na ustach i podał jej rękę.
- Droga wolna, odprowadzę cię. – powiedział, a ona wdzięcznie przyjęła jego pomoc i ruszyła za nim. Szybko przebiegli najbardziej zagrożony odcinek i znaleźli się w wąskich kamieniczkach, Szli obok siebie, a Celina upewniła go, że są na ziemi kontrolowanej przez powstańców, jednak mężczyzna chciał ją odstawić aż pod sam nos Karola.
- Znałem go przed wojną. Jest młodszy ode mnie o dwa lata, ale strasznie bystry i inteligentny. – oznajmił jej, na co ona zaskoczona pokiwała głową. – Sportowo też niczego sobie, ale oczywiście zawsze go pokonywałem.
- Oczywiście. – wybuchła śmiechem dziewczyna, na co Konarski popatrzył na nią zachwycony. Tak im było razem swobodnie, ale już za chwilę każdy pójdzie w swoją stronę i zajmie się powstańczymi sprawami. – Wiesz, że bardzo dobrze ci w polskim mundurze. W ogóle jesteś pierwszą osobą, jaką widzę tak ubraną.
- Dziękuję bardzo. Władek niestety nie ma swojego.
Doszli do magazynu. Z dala, przy barykadzie Celina zobaczyła swojego dowódcę, który na jej widok, odetchnął głęboko i ruszył do Amadeusza, aby wydać dalsze rozkazy odnośnie podminowania barykad.
- Dziękuję bardzo za uratowanie życia i wspólnie spędzony czas. – powiedziała Scarlet, rumieniąc się lekko. Nie wiadomo dlaczego, ale poczuła się jak po randce.
- Mi też było bardzo przyjemnie. – ukłonił się jej i odwrócił na pięcie.
- Michał – Celina zatrzymała go, na co on się odwrócił i spojrzał na nią wyczekującą. - Dla mnie zawsze pozostaniesz Guzikiem.
- Do zobaczenia. – odpowiedział jej Michał, a wielki uśmiech, jaki pojawił się na jego twarzy, nie zniknął przez bardzo długi czas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Sob 21:20, 18 Sty 2014    Temat postu:

Jej, ta rozmowa między nimi naprawdę fantastyczna. Realna i potrzebna.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:11, 19 Sty 2014    Temat postu:

Wypełniła mnie dziwna pustka. Rozmowa faktycznie potrzebna i bardzo realnie ją poprowadziłaś, bo czuję się tak, jakbym to ja była Celiną i siedziała tam z Michałem. Wynika jednak z tego, że oni już się nie kochają, że teraz są... nie wiem kim dla siebie, ale miłości już nie ma. Bardzo bolesny fragment, choć piękny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:49, 20 Sty 2014    Temat postu:

Przyjaźń to też rodzaj miłości. Przepięknie opsiałaś tę rozmowę, aż się poczułam, jakby obok nich siedziała. Genialnie piszesz, wiesz?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Wto 20:12, 21 Sty 2014    Temat postu:

Część, która jest praktycznie o niczym, w ogóle mi nie wyszła. Siedzę nad nią od niedzieli i nic nie mogę poprawić, nie wiem... Zaczęłam pisać już następne części, ta jest powolnym wprowadzeniem. Przepraszam.

VII

Karol bardzo ucieszył się na jej widok, gdyż myślał, że przechodziła przez szpital na Woli, wcześniej najbezpieczniejszą drogę, ale na szczęście wybrała najkrótszą. Martwił się o nią, ponieważ naprawdę imponował mu jej profesjonalizm i wewnętrzny spokój, jaki sobie narzucała.
- Mogę się mylić, ale czy to był Michał Konarski? – spytał się jej cicho, gdy miał chwilę wolnego. Amadeusz niedługo miał zejść ze swojej warty, czego Celina nie mogła się doczekać. – Wiedziałem o Kmicicu, ale nie spodziewałem się, że po tylu razem będą się razem trzymać. Z tego, co pamiętam zawsze sobie docinali.
- To się akurat nie zmieniło, ale pracowali razem przez większość wojny. – powiedziała Dłużewska, która siedziała obok swojego dowódcy przed magazynem i patrzyła na otaczające ich pożary. Ich ludzie odpoczywali po całodziennych walkach o tereny przy Karcelaku. Bezskutecznie. Radosław kazał im odpocząć przed jutrzejszym dniem, a innemu plutonu kazał umocnić pozycje – zwyczajny, powstańczy dzień.

Dosiedli się do nich Domek, Karmel, Iga i Dzik, który znowu dostał w rękę. Celina podeszła do niego i uważnie popatrzyła na założony bandaż.
- Czy ty nie możesz usiedzieć w miejscu? – zbeształa go, na co tylko się wyszczerzył. Karol pogrążył się w rozmowie z pozostałą dwójką, a Iga odwróciła się do nich.
- Scarlet, naprawdę martwiłam się o ciebie. – wyznała patrząc na nią rozszerzonymi źrenicami. Cela uśmiechnęła się do niej pokrzepiającą i przysłuchała się opowieści Dzika o ich pierwszym unieruchomieniu czołgu.
-… i wtedy Amek jak szalony wyskoczył przed barykadę i wspierany przez nas rzucił wiązkę granatów i kilka butelek z benzyną w czołg i szybko zbiegł za mur, a wtedy Sanok dał serię i czołg stał podpalony, a załoga wyszła. – oznajmił im podniecony sukcesem. Dłużewska pomyślała o ogromnych Tygrysach, a potem o broni powstańców i ochota na pochwały jej przeszła. Jak chłopcy mają walczyć z tak zaawansowanym sprzętem? Nie zrobią wszystkiego krzykiem i zapałem. Smutne rozmyślania przerwał jej głos Amadeusza, który w końcu zszedł z barykady.
- Mała słyszałem, że długo wracałaś. – powiedział beztrosko przeciągając się lekko. Ona zaśmiała się cicho i podała mu rękę. Zaczęła wszystko opowiadać, a następnie przysłuchiwali się opowiadaniu Igi, która była na cmentarzu. Zośkowcy umocnili swoje pozycję i dziewczyna stwierdziła, że nic nie będzie mogło ich stamtąd ruszyć. Miłą atmosferę przerwała im łączniczka kapitana Jana – bezpośredniego przełożonego „Brody”
- Witajcie, jestem Calineczka, do dowódcy Karola. – powiedziała, a wszyscy patrzyli na nią z podziwem. Była ubrana w mundur niemiecki, tzw. „panterkę”. Karol wstał i wpuścił do magazynu, a wszyscy zaintrygowani, starali się nie podsłuchiwać. Amadeusz usiadł obok Celiny i odetchnął głęboko. Gdzieś za budynkiem było słychać harcerską piosenkę śpiewaną przez ich kolegów z plutonu. Gdzieś w oddali słychać było rytmiczne i systematyczne strzały, a łuny pożaru stawały się coraz większe.
- Aż chce się żyć. – powiedział Amadeusz, gdy grupa zaczęła śpiewać inną piosenkę. Dłużewska spojrzała na jego podkrążone oczy i uśmiechnęła się na ten widok. Prawdopodobnie sama nie wyglądała lepiej, ale posiłek, jaki zażyła dodał jej sił, a także owocne spotkanie z Michałem. – Znałaś już wcześniej Szarego, tak?
- Poznałam go na początku okupacji. Pracowaliśmy razem przez pewien czas. – odpowiedziała, niepotrzebnie się czerwieniąc. On spojrzał na nią uważnie.
- Oj, tak, tak… pracowaliście razem. – droczył się z nią. Przez zwycięstwo z czołgami miał dobry humor, a świadomość, że jeszcze nie miał żadnej rany, była odświeżająca. Z magazynu wyszli Calineczka, która pognała w drugą stronę i Karol z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Gromado, będzie umundurowani. Teraz po mundury pójdzie… um Scarlet, Iga, Dzik i Amek, a reszta niech się wyśpi.

Wywołani ludzi podeszli do dowódcy o szczegóły, po czym ruszyli w drogę. Noc zapadała nad miastem, ale widoczność była bardzo dobra przez otaczające je pożary. Mijają kolejne posterunki powstańcze. Na każdym uśmiechają do nich życzliwie żołnierze. Dzik zaczął gwizdać jakąś skoczną melodię, ale szybko złapał go kaszel, więc musiał przestać. Amadeusz poklepał go po plecach, z troską patrząc na niego. Dzik był najbardziej poszkodowaną osobą w ich plutonie, prawdopodobnie przez jego wszechobecność.
- Chłopie, zwolnij trochę, bo sam wiesz, co może się stać. – powiedziała, jak zwykle konkretnie Iga, na co Dzik machnął ręką. Był strasznie uparty, co niekiedy doprowadzało do konfliktowych sytuacji.
- Wiem, co robię. – odpowiedział jej, zatrzymując się przed posterunkiem plutonu „Alek”, który na podane hasło, rozdał im mundury, poskładane w wielkim worze. Oni wzięli, pogawędzili i ruszyli w drogę powrotną. Łuny pożarów nadal przyświecały im drogę, ale oni nie byli już tacy radośni, jak wcześniej. Każdy niósł duży worek i przechodził przez inne kamienice, pośród których słychać było sarkania i narzekania. Niektórzy uprzejmie im kiwali, niektórzy dawali słodkości w kieszenie, ale większość patrzyła na nich niespokojnie. Po dojściu do magazynu, złożyli mundury w kąt, oddali kilka cukierków Marszałkowi i przed pójściem spać, razem wyszli popatrzeć na warszawskie, sierpniowe niebo.
- Co myśmy zrobili? – spytała z paniką w głosie Iga, ale nikt nie miał odwagi jej odpowiedzieć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:49, 22 Sty 2014    Temat postu:

Może o niczym, ale tak pięknie napisane, że aż tego nie czuć. Już się nie mogę doczekać ciągu dalszego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:41, 22 Sty 2014    Temat postu:

Jak to o niczym? Pięknie opisujesz życie powstańców. Cieszę się, że będą kolejne części. W tej najbardziej poruszyło mnie "Aż chce się żyć" Amadeusza i "Co myśmy zrobili?" Igi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Sob 23:05, 25 Sty 2014    Temat postu:

VIII

Dla plutonu Karola dni siódmego i ósmego sierpnia stały się dla nich ciężkim czasem i próbą swoich sił. Niemieckie oddziały torowały sobie szeroki korytarz, który odcinałby ostatecznie dwa powstańcze skrzydła. Ludzie Karola, znajdujący się na ulicy Młynarskiej stały się nagle pierwszą linią frontu. Wydająca się solidną barykada, została w pierwszych godzinach, niespodziewanie przejechana przez czołg, ale grupa Amadeusza z Dzikiem na czele unieruchomiła go skutecznie i wzięła załogę w niewolę. Czołg stał z boku drogi, stanowiąc niemałą atrakcję dla mieszkających tam dzieci. Jeszcze wtedy bardzo chętna ludność cywilna zreperowała barykadę, a nawet umocniła ją, a Sanok podminował.

Wracając do plutonu Karola, pierwsze godziny siódmego dnia dla powstańców były więcej niż ciężkie. Piechota z towarzystwem czołgów wychodziła co pół godzin, co skutkowało ciągłym napięciem. Celina musiała pomagać sanitariuszkom, gdyż z każdą godziną nadchodziło więcej rannych. Pierwszych dwóch pacjentów nie zapomni do końca życia. Pierwszym był Kordian – kolega z plutonu. Granat wybuchł kilka centymetrów obok jego nóg. Niestety, Orzeł nie mógł odratować lewej kończyny i doszło do amputacji. Celina musiała asystować, gdyż wszystkie pielęgniarki miały ręce pełne roboty a ona sama nie chciała wyjść na tchórza i udowodnić każdemu, że jest gotowa na wszystko. Umyła chłopaka, podała morfinę – jeszcze w tych dniach ją mieli i trzymała go za rękę przez większość operacji. Doktor przemęczony do granic możliwości, ponieważ nie spał prawie przez dwa dni, będąc jedynym lekarzem w tym szpitalu. Kordian nie krzyczał, nawet jak znieczulenie przestało działać. Był najmłodszym z ich plutonu – w kwietniu skończył osiemnaście lat. Koledzy uważali go za którego do refleksji, wierszy i filozofowania. Sam pseudonim, jaki sobie wybrał, mówił o nim wiele. Jednak pierwsze dni powstania były dla niego zwyczajnie chaosem i zamiast entuzjazmu odczuwał tylko przerażenie nową, nieznaną sytuacją. Dopiero, gdy powstanie weszło w nowy etap, Polacy przechodzili do defensywy, zaczął odnajdować swój cel. Podczas obrony jednego z domów na Młynarskiej prowadził cały czas drużynę, do której należał, mimo że faktycznie nie był jej dowódcą. Na nagany wykrzykiwane przez Roberta i zaklinania, aby przeszedł, na miłość boską do tyłu, pozostawał niewzruszony. Opanowywali pokój za pokojem, sami nie wiedząc jak. Krzyki, jęki, strzelanie, a nawet walki wręcz były ich sposobami walki. Pamiętali tylko, że Kordian był cały czas na czele, pchał się w sytuacje niemożliwe do wygrywania i dokonywał niemożliwego. Gdy szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Polaków, Kordian wyszedł na korytarz, aby wyciągnąć zmarłych na ogród, gdy jakiś zbłąkany Niemiec rzucił w niego granat. Chłopak zdezorientowany, z zamyśleniem spojrzał na granat i potem już nic nie pamiętał.

Drugim pacjentem był nieznany jej trzydziestolatek, któremu wnętrzności wyszły na zewnątrz. Jego zmartwieni przyjaciele przynieśli go jeszcze przytomnego, przytrzymującego swoje narządy, starając się je włożyć we właściwe miejsce. Uśmiechnął się do Celiny z trudem, gdy usadowiła go na łóżku i zmarł na jej rękach. Gdyby nie Amadeusz, uciekłaby jakimś sposobem z Warszawy. On ją trzymał całą noc w ramionach, mimo że był nieziemsko zmęczony dowodzeniem w jednej akcji. Amadeusz ze względu na swoje wysportowanie i charakter był angażowany w większość powstańczych spraw. Już w czasie okupacji, zasłynął ze swoich niebagatelnych pomysłów, przez pomagał w organizowaniu wielu egzekucjach, które sam organizował. Nigdy nie dostąpił funkcji kierowniczych, gdyż nie posiadał cech przysługujących dowódcą. Sam przyznawał się, że nie umiałby wysyłać ludzi na akcje ze świadomością, że mogą tam zginąć. Zmieniło się to po śmierci Zośki, gdyż kierownictwo Kedywu zauważyło, że nowi nie nabywają doświadczenia. Tak więc wtedy Amadeusz obejmował sporadycznie dowodzenie i właśnie wtedy powstał Oliwię.

Dłużewska związała się z Amkiem podczas powstańczych dni i odczuła, że tylko dzięki niemu nadal pozostawała żywa. Z drugiej strony łączyła ich tylko bliska, zażyła przyjaźń, bez żadnych romantycznych uniesień. Traktowała go jak swoją pokrewną duszę, mimo wielu osobowościowych różnic. Kochała go najmocniej na świecie, zawdzięczała wiele i podziwiała. Był jej skałą, opoką, kimś przez kogo nie poddawała się i zrzucała na jego barki problemy, których sama nie mogła udźwignąć. Amadeusz zgadzał się na to bez głosu protestu. A więc, gdy Celina załamana przytulała się do niego połykając łzy, on po spędzeniu ze swoją drużyną intensywnego dnia, pełnego obrony barykady, nie poskarżył się ani słowem. Martwił się o Dzika, który zastąpił go na Młynarskiej. Jego przyjaciel z zabandażowanym udem, ręką, opatrunkiem na głowie i szyi, śmiał się szaleńczo, śpiewał piosenki i bronił każdego skrawka ziemi, która była Polaków z jadowitą wściekłością. Dzik z pewnością był człowiekiem – wariatem, którego odwaga graniczyła z brawurą a czasem nawet głupotą. Tylko on angażował się w sprawy uznane za przegrane z uśmiechem na ustach i pewnością w sercu. „Góra” beształa go, nawet raz w czterdziestym trzecim zastosowała wobec niego środki dyscyplinarne przez kilka miesięcy, ale nie uspokoił się. Co prawda, pokornie zapewnił o poprawie i tak się stało. Stał się bardziej rozważny i nie zgłaszał swojego uczestnictwa w każdej akcji, ale wraz z wybuchem powstania wrócił jego styl bycia. Amadeusz wiedział, że ta jego butność miała swój powód, ale milczał, starając się go zrozumieć i zapewniać mu jak największą ochronę. Przyjaźnili się od dzieciństwa i razem wstąpili do konspiracji bez zastanowienia, gdyż byli harcerzami polskimi. W pewnym momencie stwierdzili, że są dla siebie najważniejsi i tak już zostało.

Celina przeszła po przeszła po przepełnionych salach szpitala. Poprawiał poduszki, zmieniała bandaże, obdarzała każdego ciepłym słowem i uśmiechem. Jednak gdy znalazła się w prowizorycznej dyżurce – najmniejszym pomieszczeniu w szpitalu, gdzie zdołano upchnąć tylko tapczan, na którym czasami spał Orzeł i mały stoliczek, kobieta poczuła, jakie męczące było dla niej ciągłe uśmiechanie i udawanie radosnej. Wcale taka nie była. Padała ze zmęczenia, nie mogła nic przełknąć od śniadania i chciało znów płakać. Jej drużyna była na cmentarzu, ale Karol kręcił się obok Dzika, więc odesłał ją do pracy w szpitalu, aby robiła coś praktycznego, ale też była na tyle blisko, aby była do jego dyspozycji. Usiadła na tapczanie i zamknęła oczy. Nie mogła usnąć, nawet zdrzemnąć się, gdyż napięte mięśnie dawały o sobie znać. Przypomniała sobie spotkanie z Bronkiem wczorajszego dnia. Jej widok nie zaskoczył go, prawdopodobnie Władek rozgłosił przyjaciołom, że ma się dobrze, a Michał potwierdził to. Uściskał ją mocno i już chciał jej powiedzieć, że przywróciła Szarego do życia, ale ona spostrzegła poparzenie na jego lewej ręce, a potem nie przyszło mu na myśl, aby poinformować ją, że młody Konarski po przybyciu do swojego oddziału, ruszył z entuzjazmem na akcję i wygrał ją. Podczas ich krótkiej rozmowy wyjaśnij jej, że jego młody, niedoświadczony żołnierz postanowił zabawić się butelkami benzyny i czołgami, co poskutkowało tym, że Bronek uratował go przed głupią śmiercią. Winowajca też nie wygląda najlepiej, ale żyje i jest zdolny do służby. Celina dowiedziała się także, że Helena z Wandą pracują ofiarnie kuchni powstańców, a Wanda dodatkowo zaangażowała się w sanitariat po szybkim przeszkoleniu.
- Scarlet, nie spodziewałem się, że odnajdziesz się w tej rzeczywistości. – powiedział patrząc na nią intensywnie. Ona zrozumiała i uśmiechnęła się lekko.
- Za to ciebie, Hrabio zawsze sytuowałam w romantycznych zrywach. – odpowiedziała mu, zadziornie patrząc spod czapeczki. Spytała jeszcze o Lenkę i Jasia, ale Bronek tylko się zasmucił. Na początku uważał, że to normalne, aby żona była z mężem razem podczas najważniejszych momentów, ale niebezpieczeństwo niebotycznie wzrosło a na chwilę obecną wyjazdy ze stolicy są prawie niemożliwe. Lena przebywa całe dnie w piwnicach, a wieczorami, gdy Janek albo Romek mają wolne, starają się o bezpieczne przejście do Śródmieścia. Na razie bezskutecznie.
- Tak, to chyba najlepszy pomysł w tej sytuacji! – wykrzyknęła Celina myśląc intensywnie. Najpierw Lenka musiałaby dostać się na Stare Miasto… zaraz… Dłużewska aż podskoczyła z radości, na co Woyciechowski popatrzył na nią zdezorientowany. – Delfin razem z Michasią jadą do Pasieki i myślę, że słysząc tę historię, pozwolą jej jechać. Ma tam jakieś lokum?
- Tak. Zaprzyjaźniona, dawna ciotka mieszka na reprezentacyjnej ulicy powstania więc będzie tam bezpieczna. – zapewnił ją, a Celina jeszcze dogadała z nim szczegóły, rozmówiła się z Delfinem Karolem, dała znać Lenie i była szczęśliwa, że pomogła przyjaciołom.

Celina otworzyła oczy, gdy usłyszała hałas na korytarzu i otwierane drzwi dyżurki. Z przerażeniem pomyślała, że pewnie ktoś z drużyny Dzika został ranny i wołają ją do operacji, ale z ulgą zobaczyła stojącą w progu Lenę z dzieckiem. Markowska po pobyciu na Alei Szucha i skomplikowanym porodzie nie wyglądała, ani nie czuła się najlepiej. Mimo to chciała wziąć udział w tak upragnionym wyzwoleniu ojczyzny, ale nie starczało jej sił, dlatego z bólem sercem i jeszcze większym strachem, uległa namowom Janka, że ocali go bardziej, jeśli będzie pewny jej bezpieczeństwa.
- Celina, nawet nie wiem, jak mogę ci podziękować. – wyszeptała ze łzami w oczach, przytulając przyjaciółkę z całej siły. Mały Jasiek uważnie obserwował nową osobę, ale nie płakał. Zresztą był bardzo spokojnym dzieckiem, które spało większość dnia.
- Nie masz za co, to nic takiego. – odpowiedziała, głaszcząc małego po główce. – Jestem Scarlet.
Lena po tych słowach przyjrzała się uważniej Dłużewskiej, podczas gdy ona zaproponowała jej herbatniki z powidłami. Celina nie była już tą samą dziewczyną, co kiedyś. Na jej twarzy zaszła jakaś zmiana, trudna do zidentyfikowania, ale znaczna. Jej ruchy były pewniejsze, słowa ostrożniejsze. Zauważyła też jedną cechę, wspólną dla wszystkich powstańców. Nerwowe ruchy gałek ocznych, które jakby oczekiwały niebezpieczeństwa z każdej strony, gotowe do udzielenia pomocy, albo schronienia. Podała jej posiłek, wzięła dziecko na ręce i zaczęła opowiadać z udawanym entuzjazmem, jak bardzo oddaje się pracy w szpitalu. Lena wyczuła, że nie czuje się tutaj komfortowo, wolałaby być w polu, nie oglądać cierpienia, ale nie przyznaje się do tego, gdyż powstańcom nie wypada się bać.

Porozmawiały chwilkę i musiały już iść, gdyż Celina odprowadzała Markowską do Delfina. Dłużewska z ulgą pożegnała szpital i skierowała swoje kroki na tyły barykady. Właśnie tam był uszykowany samochód. Lena starała się ukryć łzy, starając się nie myśleć, że być może widzi ją po raz ostatni.
- Scarlet, dziękuję ci za wszystko. Jesteś naprawdę cudowną osobą i zasługujesz na to, czego pragniesz. – powiedziała, na co dziewczyna się obruszyła.
- Nie żegnaj się ze mną. Po wszystkim wpraszam się na prawdziwą herbatę. – odpowiedziała jej dotykając malutkiej rączki Jaśka. Delfin wsiadł za kierownicę i ruszyli. Celina odwróciła się na pięcie i powędrowała na barykadę, gdzie pewnie stał Karol, który może miał dla niej jakieś zadanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:13, 26 Sty 2014    Temat postu:

Celina z Amadeuszem. Szkoda, że ona już nie myśli o Michale, podczas gdy on po spotkaniu z nią dostał skrzydeł. Cieszę się, że Cela spotkała Bronka i pomogła Lenie. Szkoda, że tak mało dialogów pojawiło się w tej części.
I wdarło się kilka błędów, ale po pierwsze i najważniejsze: Lena jest Markiewicz. Co Wy, dziewczyny, tak się uparłyście na tą Markowską Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Pią 18:29, 31 Sty 2014    Temat postu:

IX

Straty w jej plutonie po trzech godzinach sięgały sześćdziesięciu procent. Celina prawie każdemu koledze zamykała oczy, czując jak za każdym razem pęka jej serce. Chłopcy kilkakrotnie wypędzili Niemców z cmentarza, ale oni zawsze wracali silniejsi, a Polaków nikt nie zmieniał. Amadeusz cały czas walczył, ale widziała po jego oczach, że jest przerażony. Sytuacja stawała się tragiczna, sanitariuszki nie nadążały z pomocą, aż nagle jakaś drużyna przyszła im na pomoc. Pośród huków, strzałów i wszechobecnego kurzu, dziewczyna zauważyła polski, wytarty mundur. Był to Michał, który został przydzielony jako dowódca młodych ludzi w pierwszych dniach powstania, a teraz miał uratować sytuację na cmentarzu. Celina pomogła swoim kolegom, przeciągnęła zmarłych na bok, aby potem móc ich godnie pochować i cofnęła się do linii. W tym czasie do Amadeusza chowającego się za nagrobkiem i majstrującego przy swoim visie, dosiadł się Michał. Hełm przy hełmie szeptali, nerwowo rozglądając się na boki. Nagle usłyszeli strzały dobiegające z linii frontu. Natarcie rozpoczęło się. Szary podbiegł do kilku chłopców wykrzykując rozkazy na boki. Celina spojrzała na największy pomnik, gdzie ostatnio schronił się tam Karol, który teraz szaleńczo do niej machał. Ona poderwała się i prawie zgięta wpół, dopadła Karola bez żadnych szkód.
- Powiesz Skale, że jeśli chcą się tutaj utrzymać, wieczorem musimy być wymienieni. Uważaj na siebie.
- Rozumiem. – odpowiedziała jak zawsze Celina. Każdy z nich pobiegł w drugą stronę. Karol razem z Michałem dowodził zwycięskim szturmem – ostatnim tchnieniem jego plutonu na cmentarzu, a Dłużewska wydostała się z niebezpiecznej strefy, ale nie zwolniła tempa. Skała pewnie znajdował się w kapliczce, gdzie dowodził całą akcją. Kontaktował się z Radosławem, który całą swoją energię zużywał na utrzymanie Woli, zwłaszcza, że wyładowywał złość po odmowie góry na wycofanie do lasów kampinoskich. Celina dobiegła i stanęła w progu. Po podaniu hasła weszła i mimowolnie przeżegnała się.
-Scarlet od Karola. – zameldowała się, podczas gdy Skała wyraźnie przygotowywał się do wyjścia. – Karol kazał przekazać, że nie wytrzymamy do wieczora i jeśli chcemy utrzymać cmentarz, ktoś musi nas wymienić, bo sytuacja jest gorzej niż dramatyczna.
- Tego się spodziewałem. – odpowiedział jej przełożony wychodząc. – Dobra. Zluzujemy was za jakąś godzinę. Jeśli Karol… Karol ma się do mnie zgłosić od razu, gdy przyjdzie „Zośkowcy” na ich stanowiska. – i już zniknął w dymie i kurzu, a Dłużewska pognała z powrotem, gdzie ludzie właśnie przeżyli piekło. Prawie połowa ludzi zginęła na tym odcinku, bohatersko wypełniając słowa przysięgi. Po przekazaniu pomyślnych wieści Karolowi zobaczyła uśmiechniętego Amadeusza ze świeżym opatrunkiem na ramieniu. Siedział za nagrobkiem i odpoczywał. Niemcy jak na razie odpuścili, jednak ni było do końca bezpiecznie, gdyż co jakiś czas odzywały się serie z karabinów maszynowych i moździerzy. Celina podczołgała się do niego i sprawdziła ranę. Na szczęście to było tylko draśnięcie.
- Gdzie jest Dzik? – spytała go rozglądając się na boki. Wszyscy mieli pozakładane w jakimś miejscu bandaże, ale uśmiechy na twarzach spowodowały, że następne pytanie dziewczyny od razu wydało jej się niepotrzebne. – Amek, jak poszło?
- Jak widzisz. – uśmiechnął się do niej. – Grupa Szarego pomogła nam. Bez nich bylibyśmy w piachu, wszyscy. – dokończył poważnie poprawiając medalik na szyi. Michał pomnik dalej nieporadnie próbował sobie zawiązać bandaż na lewej dłoni. Dziewczyna niepewnie popatrzyła na niego i już miała ruszać z miejsca, gdy przypomniała sobie o czymś.
- A Dzik?
- Iga znowu go zniosła. – pokręcił z niedowierzaniem głową i niepokojem, którego nie chciał okazywać. Dziewczyna przerażona szukała wzrokiem Igi, która właśnie pomagała stanąć uśmiechniętemu Dzikowi na nogi. Jeśli on nadal będzie się tak pakował pod kule, długo nie powalczy. Jednak jej wzrok znowu powrócił do Konarskiego, który nadal walczył z opatrunkiem. Poruszyła się, jakby miała wstać, ale szybko uspokoiła się i spojrzała na Amadeusza, który miał ogromny uśmiech na twarzy.
- Co?
- Idź pomóż Szaremu. – zachęcił ją, pogrywając z nią. Podskórnie odczuwał, że coś ciągnęło ją do Szarego.
- Chyba powinnam, w końcu jestem sanitariuszką. – przebąknęła Celina, na co Amadeusz parsknął śmiechem. Ona dała mu kuksańca w żebra i podczołgała się do Konarskiego, który na jej widok uśmiechnął się i wyciągnął w jej stronę zranioną dłoń.
- Jak widać, bez kobiety ani rusz. – zażartowała, wyciągając z torby spirytus.
- Oczywiście. – przyznał bez wahania, uważnie obserwując jej ruchy. Ona zwinnie zaczęła dezynfekować. – Dobrze sobie tutaj radzisz. Nawet usłyszałem od jednego z twoich kolegów, że jesteś jedną z odważniejszych.
- Jestem taka, jak każdy tutaj. – odpowiedziała mu, siadając obok niego i opierając się o ciepły nagrobek. Niemców jak na razie nie było widać, ale musieli czekać na swoich pozycjach. Celina z chwilą rozpoczęcia strzałów, zawsze uciekała w bok, aby jak najszybciej mogła się dostać do rannych. – A mi też obiło się o uszy, że jakiś Szary – szaleniec samotnie zdobył czołg.
- No cóż… kosztowało mnie to trochę. – powiedział starając się kpiącym uśmiechem zamaskować dumę, jaka go ogarniała. Jakby wojna nie nauczyła go, że to było zbyt ryzykowne, zbyt głupie… zbyt odważne.

Karol dał im znak, że hitlerowcy na razie zajęli się ulicą Żytnią, więc będą mieć jednak dłuższą chwilę spokoju. Chłopcy z oddziału Szarego zmieszali się z „koralowcami” i rozmawiali, jak sytuacja wygląda na różnych odcinkach. Każdego ogarniało podniecenia i pobudzała adrenalina. Gdzieś w zakamarkach głowy, krążyła myśl o niedostatecznej ilości broni, niemieckich czołgach i cywilach. Mówili o własnych zwycięskich przygodach i przekonywali się nawzajem, że wszystko pójdzie dobrze. Tylko iskra przerażenia pokazywała, że nie są przekonani do końca. Amadeusz podszedł do Dzika, mijając po drodze Celinę i Michała rozmawiających cicho. Konarski iskrzącym spojrzeniem dziękował jej za wywiezienie Leny i opowiadał o sytuacji innych przyjaciół. Skończył po chwili i spoważniał.
- Nosisz spodnie. – powiedział poważnie zasmucony.
- Jak większość dziewczyn. – zauważyła zdezorientowana Dłużewska.
- Tak, ale… - nie wiedział, jak jej wytłumaczyć, że dla niego to właśnie ona była pojęciem kobiecości i zmysłowości. Była dla niego ideałem pod tym względem, a teraz miała ubraną panterkę i czapeczkę harcerską. Wcześniej widział ją w fioletowej sukience , więc jakoś nie uświadomił sobie, że jest ona narażona na takie same niebezpieczeństwa, jak każdy żołnierz. A teraz? – Po prostu, nawet tak ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. – odpowiedziała czerwieniąc się, a jednocześnie wściekając się na siebie. Dlaczego musiała tak zareagować? Jak pensjonarka… On starał się schować uśmiech, aby nie zdenerwowało ją to, ale naprawdę podobała mu się taka dziewczęca, niepewna i służąca Polsce. Karolina tak nie była. Karolina… zacisnął pięści. Ona nie żyje, nic tego nie zmieni. A musi być świadomy, aby dobrze kierować swoim plutonem.
- Gdzie potem pójdziecie, Guzik? – spytała go, nie bacząc, że używa złego pseudonimu.
- Nie mam pojęcia. Na razie koncentruję się na tym zadaniu, ale potem pewnie wrócę na lewe skrzydło do Kmicica. – odpowiedział jej. Obydwoje zauważyli, że zbliża się do nich Karol, więc zamilkli.
- Serwus, Szary! Kopę lat! – uśmiechnął się do swojego kolegi ze szkoły. Dłużewska poczuła, że czas się zbierać. Ścisnęła lekko ramię Michała przekazując mu, że nadal może na niego liczyć. Karol zajął jej miejsce i zaczął szeptem tłumaczyć dalszą taktykę, gdy z oddali zauważyli zbliżających się „Alkowców”.

Celina podbiegła do Amadeusza i obok niego opuściła cmentarz do następnej wiosny, kiedy ze ściśniętym gardłem będzie odkopywała zwłoki po swoich kolegach. Odchodzili ze swoich stanowisk, z którymi zaprzyjaźnili się przez te trzy dni. Wchodzili na zadbane Stare Miasto, w którym mieli odpocząć. Dłużewska złapała ramię chłopaka i starała się ukryć łzy. Za sobą zostawiali ponad połowę swoich kolegów. Nikt nie miał więcej niż dwadzieścia pięć lat…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:05, 02 Lut 2014    Temat postu:

Że też to jeszcze nie ma komentarza :O
Jest... genialne. Wspaniale opisujesz walkę, prawie słychać wystrzały, czuć zmęczenie.
Michał i Cela w końcu w jednym oddziale. Coraz bardziej ją podziwiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:11, 02 Lut 2014    Temat postu:

Bardzo wzruszająca część - czuję to wszystko na własnej skórze. Pięknie piszesz, a Celina opatrująca Michała jest tym, co chciałabym zobaczyć w telewizji.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin