Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

Droga.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Śro 20:22, 05 Lut 2014    Temat postu:

Coś nie mogę ruszyć dalej z akcją, znaczy z powstaniem, gdyż tyle opowieści mi się ciśnie na klawiaturę. Ale myślę, że "Droga" będzie miała około dwudziestu części - do końca powstania, gdyż jakoś to opowiadanie popularnością się nie cieszy.


X

Na Starym Mieście odpoczywali przez dwa dni. Ich odcinek był otoczony przez inne oddziały powstańcze, więc czasem „popukali” bez większych szkód po obydwóch stronach. Dowódca ich całej kompani – Skała przeorganizował ludzi, starając się załatać dziury, jakie powstały po walkach na Woli. Ludzie byli ogromnie wymęczeni. Gdy znaleźli się w swoim loku – dużym pałacu, padli na łóżka i spali bite osiem godzin. Spaliby pewnie dłużej, ale pociski celowały naokoło, a Karol wezwał wszystkich na stanowiska. Na szczęście dla nich, inne drużyny zostały zaangażowane w tę obronę, a inni robili tłok, aby przeciwdziałać następnych natarć piechoty niemieckiej.

Celina mimo ogromnego zmęczenia, spać nie mogła. Leżała na łóżku pomiędzy Igą a Basią i rozmyślała. Czuła się bardzo niepewnie, gdyż myśli co raz częściej uciekały jej do Michała. To takie dziecinne. Środek piekła, śmierć dookoła, a ona od nowa zachowuje się jak nastolatka. Jeszcze brakowałoby tylko, aby zaczęła się czerwienić i wzdychać. Musi być silna i rozsądna. Te cechy pomogą jej w wykonywaniu swoich zadań i uchronią ją przed bólem, który wcześniej przeżywała. Ale teraz, po śmierci Karoliny stał się mężniejszy. No właśnie, Osmańska… to nie było tak, że nie polubiła tej kobiety. Po prostu ona była z Michałem, który miał przyjechać do niej. Była świadoma, że zachowywała się jak „pies ogrodnika”, ale nie mogła wyzbyć się tej irytującej cechy. Cały czas myślała, że wyzbyła się całej miłości do Konarskiego, a jednocześnie nigdy nie pomyślałaby, że można zakochać się w drugim człowieku po raz drugi i to jeszcze mocniej. Postanowiła na razie zostawić swoje miłosne rozterki, gdyż one teraz nie były najważniejsze. A Guzik znowu odszedł w nieznane.
Dziewczyna wyszła przed pałac, na ogromy, zielony ogród, gdzie usiadła obok Marszałka, który zajadał się powidłami, jakie przyniosła mu kilka dni temu.
- Scarlet, po prostu uwielbiam cię. – powiedział, przymykając oczy z zadowolenia.
- Nie przesadzaj. – uśmiechnęła się, mrużąc oczy pod wpływem ostrych promieni słonecznych. – A ty nie powinieneś spać?
- A ty?
- Próbowałam, ale Baśka strasznie się rozpychała i zrezygnowałam. Nie jestem też taka śpiąca, bo byłam tutaj przed wami dwie godziny.
- Ja po prostu nie mogę spać. Gdy zamykam oczy widzę całą ludność, którą tam po prostu zostawiliśmy. – wyszeptał, kładąc swoje ręce na głowę.
- Nie możesz się tak zadręczać, bo się wypalisz, a musisz być sprawny. – odpowiedziała mu Dłużewska, jak powinna. Sama z przerażeniem przypomniała sobie wykrzywione twarze młodych kobiet i starców, którzy zostali tam, czekając aż los się wypełni. Nie mogła nic zrobić… - Potrzebujemy cię.
- Wiem, wiem. Tylko jakoś zostało mi to w głowie. – Marszałek wstał i wolnym krokiem, z pochylonymi plecami odszedł na krótką drzemkę do pałacyku. Dziewczyna została sama ze swoimi myślami. Zawstydziła się, że ta przejęła się swoimi uczuciami, w ogóle nie poświęcając uwagi swojemu otoczeniu.

W oddali zamajaczyła postać Amadeusza, który wracał z narady z Karolem. Miał podkrążone oczy, ale był umyty i uśmiechnięty, co ogólnie czyniło go bardzo przystojnym i postawnym mężczyzną. To prawda, podobał się wielu dziewczynom, jednak on pozostawał na różne flirty obojętny. Celina pomachała do niego, na co on podszedł do niej i usiadł w cieniu drzewa.
- Nie wiedziałem, że z ciebie taki ranny ptaszek.
- Jest przecież druga popołudniu, a ja jestem tutaj już od czwartej rano. – oznajmiła mu wyniośle Dłużewska, ale zaraz roześmiała się serdecznie. On bawił się małym kijkiem, patrząc z zamyśleniem w dal.
- Rozmawiałem z Szarym, gdyż też był na odprawie i naprawdę go polubiłem. Jest pewny i szybki w swoich osąd, które z reguły nie są mylne. – Amadeusz mówił spokojnie, nawet nie patrząc na Celinę, ale ona, cała spięta i podenerwowana, uważnie spijała słowa z jego ust. – Potem wracaliśmy razem i jest bardzo dowcipny. Nie można myśleć przy nim pesymistycznie.
- Oj tak. Też uważałam go za takiego po pierwszym spotkaniu.
- Wiedziałam, że znałaś już go wcześniej. – zaśmiał się z zamkniętymi oczami. Nie wyglądał na swoje dwadzieścia dwa lata. Był jeszcze bardzo młody. – Pewnie też był twoim narzeczonym.
- Był kimś więcej. – westchnęła, poprawiając nową bluzeczkę, jaką dostała od jednej z mieszkanek Starego Miasta. Bluza – panterka leżała tuż obok. – Ale już nie jest. To skończona historia.
- Już sam ton głosy, jakim to powiedziałaś, świadczy o tym, że sama nie wierzysz, w co mówisz i ty o tym dobrze wiesz, więc… Scarlet działaj, bo życie jest za krótkie, aby czekać. Zwłaszcza nasze życie.
- A ty jakoś nigdy nie opowiadałeś mi o swoich miłościach. – odpowiedziała mu lekko obrażona Celina. Nie chciała, aby ktoś wkraczał tak głęboko w jej duszę, a Amadeusz czytał w niej, jak w otwartej książce. Nie lubiła tego. – Był ktoś, kto zawładnął twoim sercem?
- Scarlet, ależ poezja. – blado uśmiechnął się chłopak, a ona zauważyła, jak twarz zbladła i kilka zmarszczek pojawiło się na czole. Jakby postarzał się o kilka lat. – Na początku czterdziestego trzeciego poznałem Oliwię. Od razu się sobie spodobaliśmy, a nasze kontakty były bardzo częste. Razem uczestniczyliśmy w życiu codziennym naszej drużyny, potem spotykaliśmy się po wszystkich obowiązkach. Ona miała tylko dziewiętnaście lat, a była mądrzejsza od większości ludzi, jakich poznałem. – opowiadał jej, nadal z zamkniętymi oczami, a Dłużewska w ciszy patrzyła na niego. Jeszcze nigdy tak bardzo nie otworzył się przed nią. – A na dodatek jej uroda była oszałamiająca. Zupełnie inna niż twoja. Mała blondynka o dużych oczach i ciągłym uśmiechu na ustach. Wiesz, gdy się z nią przebywało, nie miałeś pojęcia, że się ciągle uśmiechasz. Właśnie tak była.
- Pewnie bardzo polubiłabym ją. – zapewniła go Celina. Na razie wyobrażała ją sobie, jaką przyjacielską, pełną empatii harcerkę.
- Pewnie tak. – rzekł Amadeusz, mówiąc coraz wolniej i spokojniej. – Różniliśmy się od siebie zainteresowaniami i cechami charakteru. Pewnie poczucie humoru nas połączyło. Śmialiśmy się z tych samych sytuacji i często wyśmiewaliśmy po cichu problemy, które przestawały nas paraliżować.
Mężczyzna zamilkł na dłuższą chwilę, aby powspominać, a Dłużewska uświadomiła sobie, że nigdy nie myślała o wcześniejszych latach Amadeusza. Bzdurnie myślała, że on dopiero pojawił się w maju, tak znikąd. A przecież był związany z harcerstwem i musiał walczyć z okupantem. Do tego miał życie osobiste.
- Ja ją zabiłem. – wszeptał Amadeusz, nagle otwierając oczy i patrząc na Dłużewską. – Scarlet, ja ją zamordowałem.
Jego twarz była najstraszniejszą rzeczą, jaką Celina do tej pory widziała. Oczy patrzyły na nią ze zwierzęcą rozpaczą i szaleństwem, której nic nie może ugasić. Z każdego skrawka skóry wydzierało poczucie winy, które nigdy nie zostanie pokonane. Sam Amadeusz wyglądał jak obłąkany. Celina szybko złapała go za rękę i zaczęła spokojniej oddychać, na co mężczyzna zaczął się uspokajać. Trwali w takiej pozie kilkanaście minut, zanim chłopak nie wrócił do poprzedniego stanu. Znowu wyglądał jak zawsze. Tylko gdzieś w kącikach oczu można było zauważyć niewyobrażalny ból, który towarzyszył mu zawsze, ale często ludzie go nie dostrzegali. Celina nie chciała naciskać swoją ciekawością, aby dokończył opowieść, ale Amadeusz czuł potrzebę uzewnętrznienia się, gdyż nigdy z nikim o tym nie rozmawiał. Dzik tylko wspierał go podczas przechodzenia przez żałobę, znal wszystkie szczegóły, ale nie poruszał tego tematu, aby nie narażać swojego przyjaciela na dodatkowe cierpienia. Za chwilę kontynuował.
- Mieliśmy akcję na jednym z oprawców Pawiaka, który zakatował naszego kolegę, więc bardzo poważna sprawa. Zostałem wyznaczony na dowódcę akcji. – wyrzucał z siebie słowa beznamiętnie, jakby wcale w tym nie uczestniczył. – Kama nie mogła przyjść, więc zaproponowałem Oliwkę, której zadaniem miało być odebranie ode mnie broni po zakończonej akcji. Wszystko poszło zgodnie planem, po kilku sekundach zdałem broń i rozdzieliliśmy się. Następnego dnia dowiedziałem się, że uciekając z bronią, złapali ją Niemcy w jednej z łapanek. Miała mój pistolet.
- O Boże…
- Odbicie nie wchodziło w grę, gdyż „nie była ważnym członkiem żadnej organizacji”. – dziewczyna była pewna, że cytuje swojego byłego dowódcę. – Kilka tygodni później Wesoły doniósł mi, że była poddawana torturom, a następnie została rozstrzelana w odwecie za zabicie oprawcy z Pawiaka – tego samego, na którym wykonywaliśmy egzekucję…
- Amek… - Celina dotknęła jego ramienia, na co on zamknął oczy i wychylił twarz w stronę słońca. Był bardzo zimny, prawie jak trup. Jego twarz znowu wyglądała jak na katuszach. Zrozumiała, że poczucie winy, mimo że niesłuszne, będzie ciągnęło się za nim do końca życia.
- Ciii… nic nie mów. Po prostu nic nie mów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Edda dnia Śro 21:14, 05 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:01, 05 Lut 2014    Temat postu:

To jest najlepsze opowiadanie na tym forum, z całym szacunkiem dla Inki i Dłużewskiej i innych piszących, ale to opowiadanie jest wybitne. Czuje się w nim klimat powstania - tak, jak w "Zośce...". Świetnie skonstruowane postaci, konsekwencja... GENIUSZ Smile Ta część bardzo, bardzo dobra Smile Biedny Amek. Cieszę się, że pojawia się Guzik.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:44, 05 Lut 2014    Temat postu:

Absolutnie zgadzam się z Olą.

Gdy Amadeusz powiedział, że zamordował Oliwkę, pomyślałam, że własnoręcznie ją zabił, bo ona okazała się kapusiem, ale potem przeczytałam o akcji... Ależ on musi cierpieć. I pewnie już zawsze będzie.
Muszę powiedzieć, że bardzo lubię Amka, bo Celina ma w nim wsparcie, on ją naprawdę dobrze zna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:48, 05 Lut 2014    Temat postu:

Aniu, pomyślałam dokładnie tak samo, jeszcze te blond włoski i niebieskie oczka...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:55, 05 Lut 2014    Temat postu:

Edda zbudowała doskonałe napięcie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Śro 23:02, 05 Lut 2014    Temat postu:

Konarska - po pierwsze wielkie dzięki za porównanie do "Zośki...", ae wiem, że nigdy tego stylu nie dogonię, gdyż po pierwsze nie mam lekkości pióra i czasami męczę się pisząc, szukając odpowiednich słów, a po drugie to praktycznie pisali powstańcy,, więc nigdy nie wczuję się dokładnie w ich emocje. Może tego nie okazuję, ale czytam twoje opowiadanie i zbieram się na komentarz, bo nie chcę napisać "Świetnie", albo coś w tym stylu.

Jeśli chodzi o Amka - nie ukrywam moja ulubiona postać, wykreowana na prawdziwych powstańcach i ludziach z Szarych Szeregów. Znaczy połączenie kilku chłopców i taki wyszedł. Oczywiście, niestety, musiałam dodać nutę od siebie. A jeśli chodzi o to zdanie. Chciałam dobitnie ukazać, że Amek naprawdę tak myśli, że to on zabił ją. To wszystko było zbiegiem okoliczności, ale Amek zaczynał ją kochać, to mogła być prawdziwa miłość, a Oliwka zginęła, gdy Amek był w największym stopniu zakochaniu. Taka pierwsza, prawdziwa miłość. Nie znali się długo, ae Amek już do końca będzie żył z poczuciem, co by było gdyby.
A nie chciałam powtarzać historii z konfidentem, jak to było w serialu, gdyż wtedy Amek nie mógłby być, jaki jest, a po drugie... nie wiem, czy Amek odważyłby się na zabicie kogoś takiego osobiście.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:08, 05 Lut 2014    Temat postu:

Ja właśnie z tego samego powodu rzadko komentuję Twoje, bo brak mi słów. Jeśli chodzi o "Zośkę..." to podobnie porywa Twoje opowiadanie, świetnie oddaje emocje.
Amek to ideał. Jakby nie Michał, to byłabym pewna, że Celina coś kiedyś do niego... Przypomina mi trochę Jeremiego, trochę Bonawenturę, trochę tego powstańca, który gubił pistolety, a którego pseudonimu sobie nie przypomnę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Śro 23:38, 05 Lut 2014    Temat postu:

Chyba chodzi o Kubę. Oj, to raczej Dzik będzie:-) ale tak, Bonawentura, Jeremi, Anoda, trochę później będzie Morro, może nawet Rafał. Każdy z powstańców. A ja cały czas zastanawiam się czy Michała połączyć z Cielna w powstaniu czy zrobic tak jak w serialu. Muszę podjąć decyzję na dniach, bo mam już plan nawstępny odcinki i nie wiem czy tego gdzieś nie zacząć rozwijać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:42, 05 Lut 2014    Temat postu:

Rozwijaj MiC Smile Serial, a kto by się przejmował Smile O, tak, o "Kubę" mi chodziło. Ja się już w nim zakochałam...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:39, 07 Lut 2014    Temat postu:

Połącz ich, proszę!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Pon 20:17, 10 Lut 2014    Temat postu:

XI

XI
Celina wstrząśnięta historią Amadeusza była nieprzytomna do tego stopnia, że pomagając Basi przy rannych, była kilkakrotnie przywoływana do porządku. Wielu ich znajomych leżało na łóżkach w szpitalu Jana Bożego. Mały Marian śpiewał cicho piosenki harcerskie, a inni pacjenci przysłuchiwali się mu z uwagą, aby chociaż na chwilę móc odgonić myśli od ogromnego bólu. Morfiny i leków znieczulających powoli zaczynało brakować. Z Sali operacyjnej dochodziły krzyki, które wprawiały powstańców w niezdrowe podniecenie. Dłużewska chciała jak najszybciej wydostać się stamtąd. I taka okazja nadarzyła się po godzinie. Zbliżała się osiemnasta, czas, w którym Niemcy zluzowywali swoje odcinki i przerywali najcięższe działania. Karol złapał ją, gdy zmieniała Dzikowi opatrunek na udzie. Sam Dzik był podekscytowany walką i niewielkimi sukcesami batalionu. Mimo kilku ran, nadal pracował w plutonie, nawet nie myśląc o odpoczynku w szpitalu, gdzie warunki stawały się co raz gorsze.
- Scarlet, Dzik szybko! – krzyknął podekscytowany Karol ciągnąc za sobą zszokowaną Basię. Spojrzeli na niego zdezorientowani, ale jego humor zaczął także na nich oddziaływać. Nieświadomie na ich twarzach rozciągały się uśmiechy, a oczy odzyskiwały blask sprzed Woli. – Robimy defiladę!
- Co?! – wrzasnął Dzik i gwałtownie poderwał się z miejsca, przez co zerwał do polowy założone nowe bandaże. Celina usadziła go ponownie i dokończyła opatrywać, nawet nie mając ochoty go zbesztać. Sama ucieszyła się okropnie, chociaż nigdy nie odczuwała jakieś silnej chęci do wojska, ale to było coś innego. Przejście w tłumie mogło dać jej nadzieję, którą pragnęłaby odzyskać.
Dłużewska pomogła Dzikowi iść i w czwórkę dostali się na plac, gdzie około setka ludzi zaczynała szykować swój strój na przejście. Wielu poprzedniego dnia wyprało mundury, więc teraz były czyste. Niektóre dziewczęta powpinały kwiatki, jakie jeszcze mogły odnaleźć, w bluzki i ułożyły ponownie włosy. Każda wyglądała dziewczęco, a nawet naiwnie. Jakby na ich oczach kilka dni temu nie rozegrały się tragedie, nie zamykały oczu swoim kolegom, nie biegały pod ostrzałem, a czasem nawet nie zabijały. Były po prostu młodymi kobietami, które wdzięcznie uśmiechały się do każdego. A chłopcy, prawie każdy miał jakiś opatrunek, prostowali plecy, wypinali mężnie pierś i starali zahamować tkliwość, która ich ogarniała patrząc naokoło. Odczuwali ogromną odpowiedzialność, jaka na nich ciążyła i teraz nie sprawiało im to problemu, ale podczas wolnych nocy coś uciskało im klatkę piersiową, nie dając spokojnie spać. Ale teraz rozmawiali, nie poruszając bolesnych spraw, które dotknęły ich na Woli.
Celina z Dzikiem podeszli do kolegów ze swojego plutonu. Wyglądali na wypoczętych i gotowych do działania. Iga z obwiązaną łydką poprawiała Hańczy hełm, który wyjątkowo teraz nie chciał się zmieścić przez bandaże. Wszyscy powitali Dzika z radością i westchnieniem ulgi, ale też z myślą, że ma ogromne szczęście, które kiedyś będzie musiało się skończyć. Amadeusz uściskał go przyjaźnie i pogrążył się w rozmowie. Cela stanęła obok nich, spoglądając na nich roziskrzonymi oczyma.
- Olka szukała cię dzisiaj, ale nie mogła długo zostać. – poinformował Dzika, na co ten wyglądał, jakby dostał wszystkiego, czego potrzebował. – Kazała mi przekazać, że będzie tutaj wieczorem, więc nie ruszaj się nigdzie.
- Oczywiście, że tak zrobię. – wyszczerzył się, promieniując własnym blaskiem. Nie widział swojej dziewczyny od początku powstania i każdego dnia umierał ze strachu. Po uruchomieniu powstańczej poczty wymienili kilka listów, które oczywiście nie zastąpily prawdziwych spotkać. – Scarlet w końcu ją poznasz!
- Tak, nie mogę się doczekać. – zapewniła go, jednocześnie patrząc na Amadeusza. Teraz już mogła rozpoznać dziwny ból w jego spojrzeniu – Oliwię. Ale on o tym nie myślał, tylko śmiał się z zachowania swojego przyjaciela, który będąc cały w bandażach wyglądał najzdrowiej na tym placu. Celina zostawiła kolegów i podeszła do Baśki i Igi – to z nimi po Amku i Dziku związała się najbardziej. Ostatnio nie miała czasu na spokojna rozmowę, gdyż Basia przewoziła rannych dwa dni przez ruiny getta do szpitala, a one biegały z zadaniami. Z wszystkich kobiet w ich oddziale została w sukience, gdyż spędzała najwięcej czasu w szpitalu, a ta tkanina była przewiewna w dusznych salach operacyjnych.
- Nie mogę uwierzyć, że Zabawa dostał Krzyż Waleczny!
- Co ty mówisz? – spytała zdziwiona Celina. Iga już miała ja wprowadzać w szczegóły, gdyż Karol zaczął ich wszystkich przywoływać i ustawiać. Właśnie nadchodził batalion „Zośka”, który definitywnie opuścił koszmar cmentarzy. Karol dał znać i trzydzieści osób ruszyło za powstańcami. Szli równo, sprężyście i każdy starał wyglądać dzielnie i mężnie. Sanok, który w tym powstaniu śpiewał najwięcej, zaczął „Hej, chłopcy, bagnet na broń”, a cały batalion podchwytuje piosenkę. Celina nie znała słów, ale uśmiechała się do każdego. Nie wiadomo, dlaczego, ale zachciało jej się płakać, jak jeszcze nigdy w sierpniu. Maszerowała między Igą a Misiem i czuła się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Gdzieżby mogła być, jeśli nie tutaj? Stanęli i spojrzeli w lewo. Patrzyli na swoich głównych dowódców i księży. Zasalutowali im, a młodzież starała zachować się powagę, jednak w ich spojrzeniach widoczna była pewna zaczepność i zawadzkość. Wielu ludzi wyszło z domów, piwnic i wiwatowała na ich cześć. Powstańcy szczególnie stanowili atrakcję dla małych dzieci, które zamurowane przypatrywały się opaskom i mężnym postawom. Żołnierze zrównali się krokiem i stojąc czwórkami zaśpiewali kilka znanych wszystkim pieśni, na co ochoczo zareagowali cywile.

Nagle Celina spostrzegła, że ktoś się w nią intensywnie wpatruje. Dziewczyna mruży oczy i nie może im uwierzyć. To Wanda, która machała do niej uszczęśliwiona, jednak Dłużewska nie mogła wyłamywać się z szeregu, a więc zapamiętała numer domu, pod którym stała i ruszyła zgodnie ze swoimi kolegami, którzy zniknęli za zakrętem. Dopiero tam dawno niewidziani znajomi zaczęli się witać, a dowódcy rozeznawać w sytuacji. Celina nie znała tutaj nikogo spoza swojego plutonu, więc tylko przyglądała się Amadeuszowi, który chyba znał tutaj wszystkich, a przy okazji każdego jej przedstawił.
- Skąd ty masz tak dużo znajomości? – spytała go cicho, gdy przechodzili między kompaniami.
- Większość znam sprzed wojny, z harcerstwa. – odpowiedział jej, gdy na przód wyszedł wysoki chłopak – Andrzej Morro.
- Kompania „Rudy” za mną! – krzyknął i sprężystym krokiem skierował się do jednego z pasaży Simonsa. Za nim po kolei odchodziły plutony, w tym także Karola, który dorobił się niecodziennej nazwy własnego plutonu, wynikającej z błędu w rozkazie, który mówił o Korolu, a nie Karolu. Tak więc, pluton Celiny został ochrzczony „koralowcami”, ku uciesze Dzika, a rozpaczy Marszałka. Kilka drużyn udało się na linię po całodziennym odpoczynku, w tym oczywiście Amadeusz. Celina miała jeszcze jeden wolny wieczór, gdyż dzisiaj Iga była na polecenia Karola. Dlatego więc Dłużewska wykorzystała chwilkę i poszła odnaleźć Wandę. Z opowieści Bronka wiedziała, że pomaga w jednej z kuchni na Starówce albo jest w szpitalu. Rozpytywała delikatnie w Janie Bożym, ale nie znała pseudonimu, więc nie dowiedziała się niczego konkretnego. Postanowiła spróbować w jednej z kamienic, gdyż spodziewała się po rozmowach z ludźmi z innych batalionów, że sytuacja staje się gorsza z dnia na dzień, więc to mógłaby być ostatnia szansa na skontaktowanie się z nią. Wkroczyła do domu, gdzie powstaniec spytał ja o hasło.
- Ale ja tutaj nie do dowódcy, a prywatnie. – wytłumaczyła starając nie patrzeć na jego strasznie poparzona lewą stronę twarzy. On czekał na dalsze wyjaśnienia, ale jego oczy mówiły, że i tak ją wpuści. – Przyszłam do kobiety, która pomaga i w szpitalu, i w kuchni.
- Proszę pani, to robi każda.
- Tak, rozumiem, ale nie znam jej obecnego pseudonimu. – wyjaśniła mu, na co on uniósł resztki swoich brwi patrząc na nią powątpiewająco. Celina poddała się i zaryzykowała.
- Wanda, szukam Wandy. A ja jestem Scarlet.
- Ach, aktoreczka… trzeba było tak od razu. – rzekł i uczynił zapraszający gest, po czym wskazał kierunek do prowizorycznej kuchni. Celina dopiero po chwili uświadomiła sobie, że przecież miała prawo odwiedzić kogo zechce, jeśli jest tutaj prywatnie, ale już przekroczyła próg kuchni i zapomniała o tym powstańcu, gdyż zobaczyła Wandę i Rudą siedzące przy stole i rozmawiające szeptem.
- No, no, no… prędzej spodziewałabym się tutaj Hrabiego, niż ciebie. – zażartowała, a Wiktoria z Wandą zerwały się gwałtownie. Były zaskoczone, ale szczęśliwe. Po krótkiej naradzie wyszły przed kamienicę i usiadły na kocu, który znajdował się na małym skrawku zieleni podwórza. Ryszkowska była cała i wyglądała zdrowo, ale Rudnicka miała założonych kilka bandaży a jej twarz świeciła niezdrowo.
- Celinka, nigdy nie spodziewałabym się ciebie tutaj. –zaczęła rozmowę Wanda, a Dłużewska wzruszyła ramionami. Każdy jej to mówił. Na początku wściekała się, że nikt nie spodziewał się po niej patriotycznej postawy, ale potem dała sobie spokój. Nie słowa, a czyny świadczyły o niej.
- A jednak. – powiedziała i zwróciła się do rudej. – A ty co? Już nie na linii?
- A gdzie tam… nadal jestem wzorową łączniczką Kmicica, znaczy Władka, ale dzisiaj razem z Bronkiem bronią barykady, wiec przyszłam do Wandy. – odpowiedziała bez tej specyficznej energii, która prawie zawsze jej towarzyszyła. Włosy miała ciągle zaplecione w warkocz.
- Ach… not AK, oczywiście.
- Bardzo fajnie to wymyśliłaś z Lenką i Jaśkiem. – rzekła Ryszkowska. – Wczoraj Janek dostał od niej kartkę. Podobno tam W Śródmieściu jest zupełnie inne życie, niż tutaj.
Trójka dziewczyn spojrzała w dal, zastanawiając się, czy w ogóle jakieś inne życie może istnieć na tym świecie.
- Cela, nie czujesz się tam samotna?
- Gdzie? W moim plutonie? – Wanda kiwnęła głową. – Skądże. Mimo że weszłam tam w maju, wszyscy przyjęli mnie bardzo ciepło, a teraz już w ogóle czuję z nimi mocną więź.
- A jest ktoś szczególny? – spytała Ruda, na co Dłużewska spojrzała na nią zszokowana. Nigdy nie rozmawiała o swoim życiu uczuciowym, a Wiktoria nie naciskała, a teraz bezpośrednio zagaduje.
- Dla mnie każdy jest szczególny ,a teraz nie ma czasu na miłość. – ucięła delikatnie dyskusję. Ona sama nie miała pojęcia, jak to jest z nią i Michałem. Nie pocałowali się od trzech lat, a on w międzyczasie stracił narzeczoną. Sama myślała, że już nic ich nie łączy i nawet pewna siebie mu to oznajmiła. A teraz… teraz chyba…
- A kiedy jeśli nie teraz? – spytała Wanda. – Nasze życie jest krótkie, trzeba z niego korzystać. Wczoraj pożegnałam moją koleżankę ze studiów, a wydawała mi się nieśmiertelna. Boże, jak mogliśmy sądzić, że przegonimy Niemców?
- Nie mów tak. – skarciła ją ostro Ruda, ale Celina przyznała cicho rację Wandzie. Po tych słowach dalsza rozmowa zwyczajnie się nie kleiła. Dłużewska zabawiła jeszcze tylko pół godziny i powoli się zbierała, gdyż zbliżała się dwudziesta pierwsza. Pożegnała się czule z Ryszkowską, obiecując jej, że wpadnie tutaj kolejny raz, jeśli będzie miała chwilę wolnego.
- Czekaj, pójdę z tobą! – zawołała Wiktoria, gdy dowiedziała się, gdzie Cela ma placówkę. Ruszyły wolno, mijając powstańcze posterunki.
- A jak się ma Władek?
- Nie przyzna się do tego, ale strasznie martwi się o broń. Już strzelamy tylko do bardzo dobrze widocznych celów. – westchnęła Wiktoria, poprawiając opaskę. – Ale na szczęście mamy dużo granatów, więc jakoś to idzie.
- My bazujemy na zdobycznych. – poinformowała ją, na co ona poruszyła ramionami, jakby niosła większy ciężar, niż taki, który mogłaby udźwignąć. Celina odgarnęła włosy, które specjalnie układala na defiladę i zawstydziła się swoimi odczuciami. Byli jednym z najlepiej uzbrojonych oddziałów a i tak, sytuacja była ciężka. Jak mieli inni? – A Michał jak?
- Zwyczajnie. – odpowiedziała krótko, ale widząc nieporadnie maskowane rozczarowanie, uśmiechnęła się pod nosem i rozwinęła swoją odpowiedź. – Po cmentarzu wrócił, aby chronić boki Kmicica. W ogóle dorosnął, ale to pewnie już zauważyłaś. Uratował mi życie i przez to znalazł się w szpitalu.
- Co? – Scarlet aż przystanęła i zatrzymała swoją przyjaciółkę.
- Nie chcę zbytnio o tym myśleć, ale zepchnął mnie z okna i sam nie zdążył się schować. Dostał niegroźnie w brzuch. Nic nie zostało naruszone, spokojnie.
- To dobrze. Najwyżej kilka dni w szpitalu. – oceniła blada Celina. Resztę drogi pokonały w milczeniu. Stanęły przy placówce zajmowanej przez „koralowców”. Popatrzyły na siebie i bez słowa się przytuliły.
- Ruda, jesteś twarda i wytrzymasz to.
- Wiem, wiem. – powiedziała przez zaciśnięte zęby. – Do zobaczenia, Scarlet.

Po czym zniknęła w łunie pożarów. Cela przeszła przez czujki i posterunki rozmawiając z każdym chociaż małą chwilkę. Weszła do Białego Domku, gdzie ujrzała Dzika z jakąś szatynką. Nawet jej nie zauważyli, więc nie chcąc im przeszkadzać wyszła, aby odszukać Karola i ewentualnie zmienić Igę. Była wypoczęta po dziesięciu godzinach snu. Ruszyła w stronę barykad, gdy zauważyła Chudego i Gustawa niosących kogoś na noszach. Podbiegła do nich ze swoją torbą sanitarną i zamarła. Na noszach leżał trupioblady Amadeusz. Nieprzytomny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:29, 11 Lut 2014    Temat postu:

Cela martwi się o Michała <3
Super opisałaś spotkanie dziewczyn, bardzo realistycznie. Nie poznaję trochę Rudej, jakaś taka zmizerowana. Michał mam nadzieje nie leży u Jana Bożego. Podoba mi się, że on ją uratował - mamy podobnr pomysły, bo ja też widzę Wandę w kuchni polowej.
Świetna więź między Rudą i Celą, one się bardzo dobrze znają i rozumieją.
Cud, miód, orzeszki <3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:44, 11 Lut 2014    Temat postu:

Pięknie! Piękna defilada, widziałam to wszystko oczami wyobraźni Very Happy
Co ja bym dała, żeby w serialu w końcu miały miejsce takie spotkania naszych dziewczyn i pokazanie ich przyjaźni.
Amadeusz, Amadeusz... Mam nadzieję, że Cela nie straci przyjaciela. Bardzo by to przeżyła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Pon 21:12, 24 Lut 2014    Temat postu:

Przepraszam bardzo za tak długa przerwę, ale niestety nie mam laptopa i kontaktuje siettlko za pomocą telefonu. Jest to na pewno odswiezajace, gdyż czuję się zwolniona od Internetu, ale z drugiej strony, nie mogę stawiać następnych części. Więc dziewczyny, jeśli nadal macie ochotę to czytać, musicie uzbroić się w cierpliwość.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:04, 24 Lut 2014    Temat postu:

Och, już tak długo czekam! Ale cieszę się, że będą kolejne części.
Tak więc czekam dalej Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 3 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin