Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

Droga.
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Nie 19:14, 12 Sty 2014    Temat postu: Droga.

Może trochę za dużo tutaj opowiadań o Celinie i nawet jedno jest już o powstaniu "63 dni chwały", które uwielbiam, ale nie mogłam powstrzymać się. Wpadłam na ten pomysł i zaczęłam pisać. Nie wiem, z ilu części będzie się to składało. Na razie mam ambitny plan doprowadzić to do końca powstania.
A więc tak, nie mam ogromnej wiedzy na temat powstania, a więc nie chciałam mieszać i stworzyłam po prostu jeden pluton w zgrupowaniu "Radosław", aby nie było niezgodności historycznej. Chociaż w battalionie Zośka byli harcerze, powiedzmy, że to będzie taki pluton obok tego batalionu. Ich historię znam najlepiej, więc popełnie jak najmniej błędów. mam nadzieję, że wybaczycie. Celina nie była harcerką, ale tez przyjmowano takie osoby, które najczęściej wtapiały się w tło z ich zasadami. Długi wstęp, mam nadzieję, że będzieci czytać z wypiekami na twarzy, tak jak ja czytam wasze opowiadania, nie zawsze komentując.



Droga.


Czego Celina bała się najbardziej? Śmierci…

Dowiedziała się o wybuchu powstania dokładnie o godzinie siedemnastej. Informację o zbiórce nie dotarła do niej, ale Celina nikogo za to nie winiła. Poczuła tylko ulgę, że nie znalazła się w tłumie rozemocjonowanych rówieśników i młodszych od niej powstańców. Pierwszą myślą po usłyszeniu od łączniczki punktu zbiórki było: „Nie chcę umierać”. Miała jeszcze tyle do przeżycia, zwiedzenia, nie założyła nawet rodziny… Tłumiąc łzy i nakładając na twarz sztuczny uśmiech spieszyła się do swojego dowódcy. Starała powstrzymać się drżenie dłoni, które ustało, gdy zobaczyła pierwszego powstańca z biało czerwoną opaską. Kilka łez pojawiło się na jej policzkach, ale było to szczęście, które zamieniło się w lekkie zdziwienie, gdy zobaczyła jego twarz – może miał zaledwie szesnaście lat… Ruszyła dalej próbując rozgryźć, czy cieszy się. Była świadoma, że taki dzień nastanie, przeszkolono ją w pierwszej pomocy oraz przygotowywano do roli łączniczek. Także z całym bagażem technicznych spraw, była gotowa, a o zimną krew się nie obawiała. Pięć lat wojny przyzwyczaiło ją do tego. Przechodząc przez ulicę, zderzyła się z jaką dziewczyną.
- Celina, to ty? Boże, nie widziałam cię od miesięcy. – krzyknęła Ruda, ubrana już w spodnie i marynarkę z opaską. Włosy miała uplecione w warkocz, co dodawało jej surowości. Jednak na widok znajomej twarzy ustąpiło to miejsca uśmiechowi.
- Tak, ja… byłam zajęta… wiesz szkolenia i inne sprawy… - ucięła temat Celina. – Nadal ten sam pseudonim?
- Pojawiło się kilka innych, ale ten zawsze przetrwa próbę czasu. – powiedziała rozglądając się naokoło i zauważając, że Dłużewska nie ma typowego powstańczego stroju. – Masz swój przydział?
- Tak, tak, po prostu spóźniono się z wiadomością. A ty z Władkiem w oddziale?
- A gdzieżbym mogła być? – powiedziała, a Celinie wydawało się, że można było usłyszeć sarkazm. – Wszyscy są bardzo blisko siebie, może nie w tym samym plutonie, ale kompanii na pewno. Tylko ty… - Ruda przerwała lekko zawstydzona, ale Celina nie miała jej tego za złe. Zawsze była na uboczu. – W każdym razie, Cela, jeśli miałabym czas, gdzie mogłabym cię znaleźć?
- Jestem w przy „Radosławie”, pytaj o Scarllet.
Uścisnęły się krótko i każda popędziła w przeciwną stronę. Celina dopiero będąc w swojej kwaterze uświadomiła sobie, że nie spytała o nikogo z przyjaciół i czuła się z tym wyjątkowo źl. Ostatnią osobą, z jaką się widziała w lipcu była Lena, którą spotkała w jednej z podwarszawskich wsi, spacerującą z dzieckiem. Rozmawiała z nią i chwilę i Lena zwierzała się jej, że musi odpocząć fizycznie kilka tygodni, ale pragnie wrócić do Warszawy z Jaśkiem do męża. Oby jej się nie udało, pomyślała Celina.
Podeszła do Karola, swojego dowódcy i zameldowała się. Dostała lekko naganę za tak ogromne spóźnienie – była już dwudziesta druga – ale ogólnie cieszył się z jej przyjścia. Po krótkim omówieniu jej zadań na następny dzień, kobieta poszła przywitać się ze swoimi kolegami. Dzik siedział na podłodze i marudził cicho, ponieważ specjalnie na tę okazję kupił buty, które okazały się za małe. Danka z Dewajtis podawały chleb z dżemem i plotkowały cicho. Celina wypatrzyła w kącie Amadeusza i podeszła do niego.
- Jak dobrze, że jesteś tutaj. – odezwał się, gdy usiadła obok niego. – Myślałem, ze coś ci się stało.
- Nie, Iga nie dotarła na czas z informacją, dopiero strzały i opaski mnie uświadomiły. Ale już jestem.
- To dobrze. – powtórzył brunet. Był ubrany w ciemne spodnie i marynarkę. Niedługo się to zmieni, każdy dostanie swoją „panterkę”. – Scarllet, czujesz tą radość, poczucie zwycięstwa? Ja to odczuwałem, dopóki nie zobaczyłem, dwunastolatków chcących wejść do naszego oddziału…
- Amek, przestań, przecież… - nie dokończyła, bo na dworze ktoś zaczął śpiewać. Koledzy popatrzyli na siebie i wyszli przed magazyn. W jednej ze zdobytych ulic, po zbudowaniu w miarę stabilnej barykady, wyszli wszyscy ludzie, dzieląc się ze sobą jedzeniem. Na twarzach ludzi z plutonu, gdzie była Celina, obecność zaczęła sięgać prawie 100%, było ich już czterdziestu ośmiu z pięćdziesięciu (tak już zostało, Kama i Tomek nigdy nie przyszli), nie można było zauważyć zmęczenia. Okazało się, że Sanok zaczął śpiewać hymn, więc wszyscy stanęli na baczność i ile sił w płucach śpiewali, a wielu osobom łamał się głos, wielu płakało… Po skończeniu, zapanowała uroczysta cisza, każdy z nadzieją patrzył na drugiego. Celina złapała za ramię Amadeusza i starała powstrzymać szloch. Domek i Eliza zaczęli śpiewać piosenkę żołnierską, jakąś nostalgiczną i wszyscy wspólnie, nucąc zabrali się do dalszej pracy, umacniając barykadę.
- Wygramy to. – beztrosko powiedział Amek, patrząc swoimi zielonymi oczyma na Celinę, a ją przeszedł dreszcz. Odgoniła złe przeczucie i wróciła do Danki,a by pomóc im w robieniu kanapek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:23, 12 Sty 2014    Temat postu:

Chyba przerwę te 63 dni chwały, bo nie chcę Ci wchodzić w paradę.
Strasznie smutne opowiadanie, to znaczy, niby na razie nic się nie dzieje, ale kiedy człowiek ma świadomość, co się stanie, to aż się łzy w oczach kręcą. To będzie wybitne opowiadanie, czuję to w kościach Smile
Nie wydaje mi się, że Celina była tak bardzo na uboczu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Nie 20:21, 12 Sty 2014    Temat postu:

Celina, nie waż się kończyć "63 dni chwały"!!! To ja ci weszłam w paradę, chociaż te opowiadania opowiadają o czymś innym, tam Michał stracił pamięć, jest Osmańska i Michał z Celiną się kochają, a tutaj jest inaczej. Więc, ani mi się waż Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:16, 12 Sty 2014    Temat postu:

Ciekawe, ciekawe i bardzo chciałabym już wiedzieć, co wydarzy się dalej!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Pon 19:11, 13 Sty 2014    Temat postu:

Celina nie spała długo tej nocy. Została obudzona o piątej rano, aby przygotować śniadanie i opatrunki. Dzisiaj mieli pomóc przy zdobywaniu następnej placówki, więc wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik. Ubrała buty, przeczesała włosy i skierowała się do magazynu, który był kuchnią. Przy stole siedział już ich dowódca.
- Karol, co ty tutaj robisz o tej porze? – spytała, jednocześnie nalewając czystej wody do czajnika.
- Jakoś nie mogę spać, głowa mi pęka od kilku godzin. Eliza zrobiła mi zimny okład, a nawet masaż, ale nic nie pomogło. – westchnął ciężko. – Chyba nie będziesz mogła dokończyć śniadania, bo mam już dla ciebie zadanie. Musisz iść do oddziału Kmicica, oddalonego o trzy ulice. Coś się stało?
- Nie, po prostu… Uwielbiam „Potop”. – skłamała dziewczyna. – Co mam przekazać?
- Potrzebujemy dwóch strzelców wyborowych z pełnym magazynkiem, koniecznie z pełnym, rozumiesz? – spojrzał na nią uważnie. - Możesz przyjść bez strzelców, ale bez broni raczej nie.
- Tak, dobrze, dobrze. Będę za około godzinę.
Pobiegła po torebkę, gdy Karol pisał prośbę. Zupełnie wczoraj zapomniała, że niektórzy mogą co najwyżej rzucać butelkami z paliwem, broń miała co druga osoba, naboje co trzecia.
Po piętnastu minutach maszerowała pustymi ulicami. Gdzieniegdzie widziała powybijane szyby i zbudowane szybko barykady. Liczyła w duchu, że u Kmicica wszyscy będą obudzeni i nie będzie musiała tego robić. Oraz bardzo chciała, aby to jednak nie był „ten” Kmicic. Pamiętała, gdy Władek zaczął używać tego pseudonimu, akurat trafiła wtedy na okres, gdzie Michał lekko wyśmiewał się tego, gdy był już z Osmańską. Weszła w jedną z bram, gdzie przed wejściem czuwał jakiś żołnierz. Podeszła do niego i uśmiechnęła się. Miał najwyżej dwadzieścia lat.
- Witam kolegę. Scarlet z ugrupowania „Radosław”, plutonu Karola do Kmicica. – powiedziała swoje pierwsze w życiu zdanie łączniczki przez co poczuła się ważna i potrzebna. Czuła, że robi coś istotnego, a nie tylko smarowała chleb marmoladą.
- Masz szczęście, Scarlet, Kmicic jest rannym ptaszkiem. Za mną. – odpowiedział z zadowoleniem spoglądając na jej ładną, fioletową sukienkę. Ona wywróciła oczami, ale posłusznie poszła za powstańcem. Była już pewna, że to Władek. Serce przyspieszało, ponieważ za chwilę mogła spotkać swoich przyjaciół, z którymi nie miała kontaktu od kilkunastu tygodni. Przekroczyła próg pokoju na parterze i czekała, aż zostanie poproszona. Zdziwiła się, że w kamienicy stacjonuje oddział, ale był to jeden z najbardziej wysuniętych punktów, więc ludzie z drugiego piętra przenieśli się już do piwnic. Chociaż z tego, co pamięta, tutaj mieszkał Bronek i wiele mieszkań było wolnych. Drzwi od kuchni otworzyły się i chłopak poprosił dziewczynę do środka. Tak, jak się spodziewała. Władek siedział przy stole obłożony planami miasta i rozkazami z góry. Celinie to przypominało planowanie każdej akcji w czterdziestym pierwszym . Jego zmarszczone brwi, cichy szept, gdy powtarzał po kolei punkty działania i ganienie Michała, który musiał wszędzie wtrącać swoje żarciki, tylko, by jej zaimponować.
- Dzień dobry, Scarlet z odziału Karola, zgrupowanie „Radosław”. Mam tutaj osobistą prośbę od dowódcy. – wyrecytowała podając mu zgiętą kartkę. Jeszcze wtedy mieli czas na pisanie. Władek spojrzał nią i szybko wstał.
- Ce… dzień dobry. – przerwał nadal patrząc na nią z niedowierzaniem. W jego oczach pojawiła się ogromna radość, choć kobieta podejrzewa, że on sam jest pozytywnie nastawiony do powstania. Władek powstrzymał się przed podejściem do niej i przytuleniem, w zamian wziął kartkę i szybko przeczytał jej zawartość, po czym zmarszczył brwi w głębokim skupieniu. – O której akcja?
- O dwunastej.
- Zgoda, mogę wam dać jeden karabin z Siwkiem, to wszystko, co mogę zrobić. – rzekł Władek pisząc coś na tej samej kartce. – Scarlet, masz chwilę?
- Malutką. – nie mogła oprzeć się rozmowy chociaż przez sekundę. Nawet nie wiedziała, jak bardzo się za nim stęskniła. Zawsze go lubiła. On pociągnął ją do małego pomieszczenia z łóżkiem i toaletką. Tak, to było mieszkanie Bronka, ale jego nigdzie widać nie było. Na łóżku siedziała ubrana Wiktoria, która szybko zaplatała warkocz. Na widok Celiny uśmiechnęła się i pomachała ręką.
- Ruda mówiła mi, że cię widziała, ale nigdy nie spodziewałbym się, że zobaczymy cię tak szybko.
- Tak, tak, cudowny zbieg okoliczności. – niecierpliwie odpowiedziała Celina, żądna wiadomości o innych. – Co z Lenką? Mam nadzieję, że nadal jest na wsi.
Zobaczyła ich speszone miny i zamarła. Dotknęła, nie wiadomo dlaczego, swoje czoła i zatrzęsła się.
- Nie umieliśmy jej tego wyperswadować, Janek szaleje z rozpaczy. – wyszeptała Ruda, a Władek zacisnął pięści.
- A Jasiek? – Celinie głos uwiązł w gardle, gdy zobaczyła jak Kmicic kiwa głową. Pożałowała, że się tego dowiedziała. – Wszyscy inni też uczestniczą?
- Tak, Janek i Bronek mają oddziały, Wanda jest w sanitariacie, a Michał ze mną w oddziale, chociaż na dniach powinien dostać nowy przydział.
- To dobrze, cieszę się, ale naprawdę muszę uciekać. – odrzekła. Przytuliła się do Rudej i wyszła za Władkiem do salonu, który był już przekształcony w miejsce do swobodnego odstrzału. Gdy starszy Konarski wszedł do pomieszczenia, wszyscy wstali.
- Siwek pójdziesz ze Scarlet do oddziału Karola, z pełnym karabinem. Wróć żywy. – krótko i zwięźle rozkazał głosem nieznoszącym sprzeciwu. Siwek, dojrzały mężczyzna, zawiązał buty, wziął maszynę i ruszył za kobietą do wyjścia. Będąc na ulicy, widzieli, jak ludzie wstają i zaczynają się krzątać, póki nie nastanie ostrzeliwanie. Z początku mężczyzna nie odzywał się, jakby był onieśmielony, dodawał sobie animuszu przez gwizdanie.
- Co to za akcja? – spytał wyraźnie szukając tematu do rozmowy.
- Będziemy pomagać przy ponownej próbie zajęcia poczty. Jesteśmy tylko tyłami, ale brakuje nam strzelca do unieruchamiania Niemców, więc jesteś bardzo ważny. – wytłumaczyła mu Celina dobitnie, aby uświadomił sobie powagę sytuacji. Doszli do magazynu bez zbędnych problemów. Było wpół do siódmej.
- Panie pułkowniku, melduję, że Kmicic przysłał jednego człowieka. – powiedziała Celina podając kartkę i wskazując na Siwka. Karol uśmiechnął się do niej, odczytał wiadomość i pozwolił odejść. Kobieta ruszyła do drugiego pomieszczenia, gdzie większość plutonu czyściła nieliczną broń, albo szykowała butelki z benzyną i kręciła filipinki. W kącie siedziały dziewczyny zajęte sprawdzeniem swoim toreb sanitarnych. Przysiadła się do nich i zaczęła rozmawiać o wyglądzie miasta. Według Igi wszystko było cudowne, to całe powstanie maluje się w kolorowych barwach i Iga martwi się tylko, czy zdąży wykazać się odpowiednim męstwem. Baśka ją wyśmiała, ale każda gdzieś w środku czuła, że chciałaby pokazać odwagę, a nawet być za nią podziwianą. Celina była łączniczką, ale również miała uszykowane bandaży, gdyby dziewczyny były zajęty, a ostrzał byłby ciężki. Gdy nastała chwila ciszy, Celina dyskretnie zaczęła się rozglądać.
- Amadeusz jest na dworze, sprawdza barykadę i stanowiska niemieckie. – wytłumaczyła usłużnie Eliza uśmiechając się zadziornie, na co wszystkie dziewczyny zachichotały. – Jesteś z nim bardzo blisko, nie?
- Nie. – warknęła Dłużewska za ostro, na co Eliza spojrzała na nią z wyrzutem, a Dewajtis lekko prychnęła.
- Przepraszam, nie miałam zamiaru być wścibska. – powiedziała cicho.
- To ja przepraszam, ostatnio jestem trochę spięta. – przyznała się Cela, ale dziewczyny pokiwały ze zrozumieniem. W końcu każdy czekał na ten dzień od kilku lat, więc nerwy mają napięte do ostatniej struny. Scarlet wstała i wyszła z magazynu. W Podczas poszukiwania Amadeusza, pomogła Dzikowi w dźwiganiu skrzynki wina dostarczonego od kompanii Rudego dla rannych.
- Amek, szukałam cię. – zawołała, gdy zobaczyła postać o charakterystycznym chodzi. Jego ciemne spodnie i marynarka już były okurzone i pogniecione, ale jego prezencja nie pozostawiała wiele do życzenia. On na jej widok rozpromienił się i dotknął jej dłoni, ale nie zatrzymał się na pogawędkę, gdyż musiał iść zameldować o sytuacji Karolowi. Celina, która na razie pozostawała bezczynna usiadła przed wejściem i patrzyła na pojawiającą się łunę pożaru i wsłuchiwała się w strzały, próbując zgadnąć, skąd dochodzą.
- Chyba Leszno. – zgadnął Marszałek siadając obok niej i częstując cukierkiem. Spojrzała na niego zaskoczona, ale on uśmiechnął się wesoło i wzruszył ramionami. Znany był ze swojej słabości do słodkości, a praca w firmie Wedla ułatwiała mu dostęp do czekoladek. „Leszno”, pomyślała Celina – „To tam po raz pierwszy całowałam się z Krzysztofem”. – Wolałbym, żeby akcja odbyła się wcześniej, nienawidzę tego oczekiwania, przez to się człowiek tylko bardziej denerwuje. Oczywiście mnie to nie dotyczy. – zapewnił szybko Marszałek, patrząc na nią, czy zobaczyła przebłysk strachu. Scarlet tylko uśmiechnęła się pod nosem. Przez tyle lat byli uczeni nieokazywania strachu i ciągłej odwagi, że teraz okazanie stresu było dla nich największą hańbą, nawet ona się na tym przyłapywała.
- Oczywiście. – potwierdziła. Nagle ziemią wstrząsnął niewyobrażalny huk . Złapała ramię Marszałka, jakby się bała, że straci grunt. On patrzył gdzieś w dal.
- Czołgi. – poinformował ich Siwek, dochodząc do nich. – Dopiero teraz się wszystko zaczyna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Pon 19:33, 13 Sty 2014    Temat postu:

Super to opowiadanie! Widać, że dużo wiesz o powstaniu i potrafisz świetnie się wczuć w jego uczestników. Sprytnie wymyślone spotkanie Celiny z oddziałem Władka. Szkoda, że nie widziała się z Michałem!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:04, 13 Sty 2014    Temat postu:

Świetnie napisane, podpisuję się pod słowami Pauliny.
Michał ma dostać nowy przydział. Czy ja się dobrze domyślam, że trafi do oddziału Karola? Chciałabym!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Pon 22:19, 13 Sty 2014    Temat postu:

Nie wiem czy odpowiada wam styl i nowe postacie, przez które zaczęłam pisać to opowiadanie. Chciałabym skupić się na nich dopóki cały czas krążą mi po głowie. Napiszcie cię ogóle chcecie czytać o czymś twoim. Będą spotkania z serialowmi postaciami dość często, ale staram się trzymać prawdy serialowej w której Celna nie była z nimi. Oczywiście zmieniam większość rzeczy, ale nie chce mieć ich w jednym oddziale. Szczerze, jeszcze nie wiem w ogóle jak poprowadzenia wątek Michała i Celiny. Chcecie żeby byli razem? (Chyba wiem, jaką będzie odpowiedź)SmileSmile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:27, 13 Sty 2014    Temat postu:

Skoro nie chcesz ich w jednym oddziale, to niech tak będzie. Mam jednak nadzieję, że się spotkają Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Wto 18:32, 14 Sty 2014    Temat postu:

III

Piętnaście minut po dwunastej świat dla Celiny przestał istnieć. Z każdej możliwej strony nadlatywały kule. Kobieta była przytulona do muru i z rozszerzonymi oczyma obserwowała budynek poczty. Właśnie zauważyła, jak wyskakuje Dzik przez okno, bo Niemiec rzucił w jego stronę granat. Nic mu się nie stało, więc szybko zniknął za drzwiami. Powoli ruszyła, myśląc, że jeśli to przeżyje, stanie się nieśmiertelna. Wstrzymała oddech, gdy zobaczyła Igę lawirującą pośród kul na środku ulicy.
- Wariatko, do ściany! – krzyknęła Celina, starając się, aby jej głos przebił się przez wszechobecny huk. Ona nie posłuchała i zniknęła we wnętrzu posty. Walka przeniosła się na tyły. Scarlet postanowiła nie być gorszą i z piskiem przebiegła kilka metrów. Schowała się za wnęką, gdzie odpoczywała także Iga. Obie oddychały szybko, niespokojnie rozglądając się na boki. Huk w budynku się wzmógł, wszyscy tłoczyli się w pomieszczeniach obok. Niesiona entuzjazmem Iga chciała już tam podbiec, ale Celina mocno złapała ją za ramię i wskazała na leżących rannych. Zasada była taka: najpierw swoi, potem, jeśli opanują budynek – Niemcy. Ze swoich poznała tylko Dzika, Siwka i Baśkę, reszta z zaprzyjaźnionych batalionów. Dziewczyny wyciągnęły opatrunki i uklękły przy nich. Cela miała najbliżej do Siwka, który sam chciał zrobić sobie opaskę uciskową. Odgarnęła włosy z jego czoła i ze zdumieniem zauważyła, że ani jej głos, ani jej dłonie nie drżą, choć sama miała wrażenie, że za chwilę wybuchnie płaczem.
- Dostałeś gdzieś oprócz łydki? – spytała szybko robiąc prowizoryczny bandaż, który umożliwi chodzenie.
- W palce, źle zamachnąłem się z granatem, ale unieruchomiłem większość. - powiedział z mściwym uśmiechem. Adrenalina robiła swoje i Siwek nie odczuwał bólu, tylko entuzjazm. Rana rzeczywiście nie groźna i po minucie mężczyzna złapał dwa karabiny, w tym jeden zdobyczny i z pomocą Celiny miał zamiar pobiec na swoje stanowisko, gdy zobaczyli Karola biegnącego z szaleństwem w oczach. A w tle majczyli powstańcy powracający.
- Odwrót! Odwrót! – wrzeszczał spocony i okurzony dowódca. Celina razem z Siwkiem niosła karabiny, ale została uwolniona przez Sanoka. Spieszyli się niesamowicie, jakby sama śmierć ich goniła. Kobieta w biegu opatrzyła małą rankę na szyi Chudego, ale z niepokojem rozglądała się za Amadeuszem, którego nie widziała od ponad godziny. Szedł jako ostatni, ubezpieczając ich. Dobiegli do swojego terenu, gdzie obroną zajął się pluton „Alek” z kompanii „Rudy”. Z ich plutonu na akcję szło piętnaście osób. Wszyscy wrócili. Celina podbiegła do Amadeusza i obejrzała go ze wszystkich stron. Był cały.
- Trochę wstyd byłoby mi dostać postrzał w drugi dzień powstania, chociaż chciałbym dostać do końca. – zażartował Amadeusz, szczęśliwy, że nikomu nic się nie stało. Chociaż paliła go porażka i ciągła chęć odwetu, był młody a jawne wystąpienie przeciw okupantowi dodawało mu sił. Jedynie, co nie dawało spokoju, to dzieci, które koniecznie chciały brać istotną rolę w tym wydarzeniu. On, gdy był w ich wieku… pewnie tak samo by się zachowywał…
- Głupi jesteś. – podsumowała go lekko Celina i miała zacząć rozmowę na inny temat, ale widziała, że Dzik macha do niej ręką. Przeprosiła Amka i podeszła do drugiego mężczyzny. Oberwał najbardziej – postrzał w udo, co eliminowało go na kilka tygodni.
- Scarlet, gdyby coś mi się stało…. Mogłabyś dać te buty Amadeuszowi, głupio osobiście mi o tym mu powiedzieć, a to jego rozmiar. Dla mnie są niestety za małe. Cholernie piły, gdy biegłem i teraz myślę, że to ich wina, nie moja. – powiedział jej, patrząc na nią błagalnie, aby nie roześmiała się szyderczo. Ona nie miała takiego zamiaru. Kiwnęła głową i popatrzyła na jego nogę. Kula przeszła obok tętnicy, utknęła w mięśniu, więc będzie trzeba operacyjnie ją usunąć.
- Dewajtis, powiedz mi, kto prowadzi tu szpital? – krzyknęła do najbliżej koleżanki, która opatrywała Santoka i Baśkę.
- Wydaje mi się, że jakiś Odon, podobno polski Niemiec.
- Co?! Nie dam się ciąć jakie… - Dzik przerwał na widok twarzy Celiny i musiał się uspokoić przez chwilę. Dłużewska w tym czasie, ściągnęła bandaż i zabrała się do prawdziwego opatrywania. Transport do szpitala miał być za dwie godziny. W tym czasie druga grupa z Marszałkiem na czele szturmowała Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych. – Przepraszam. Wiem, że to głupie, ale wydaje mi się, że skądś cię znam. Dołączyłaś do naszego oddziału w maju, więc nie znamy się zbyt długo, ale kiedyś widziałem cię w kasynie, gdy pracowałem tam jako dozorca i oczywiście szpieg.
- W kasynie? – zaczerwieniła się Celina gorączkowo myśląc, co odpowiedzieć. Z jednej strony wiązała ją przysięga, z drugiej nie chciała być podejrzewana o takie kontakty.
- Wiesz, każdy ma swoją pracę. – powiedziała dwuznacznie, na co Dzik się tylko uśmiechnął.
- Ola ma podobną sukienkę. – rozmarzył się, starając się odgonić myśli o bólu, który wzmagał się z każdą chwilą. – Ona pracuje w szpitalu przy doktor Marii. Już na tajnych kompletach odznaczała się bystrym umysłem, a teraz będzie mogła się wykazać. Za kilka tygodni, gdy powstanie się skończy i będę mógł normalnie chodzić, mam plan wziąć ją w góry i oświadczyć się jej.
- Dziku, to cudownie. Z tego, co widziałam, jesteście naprawdę sobie bliscy .
- Tak… ona jest cudowna. Chciała być w konspiracji, ale jej nie pozwoliłem. Jej matka straciła już syna w trzydziestym dziewiątym, więc gdyby Ola umarła, nie mógłbym spojrzeć jej w oczy.
- No cóż… nie wiem, czy mogłabym posłuchać rozkazu od ukochanej osoby.
- Wiem, jesteś niezależna. To wyczuliśmy po pierwszym spotkaniu, pamiętasz je? – zapytał Dzik z zamkniętymi oczami, więc Celina poprosiła Amadeusza, który przyszedł, aby przyniósł butelkę wina dla rannych na wzmocnienie.
- Jakże mogłam zapomnieć? Byłam ciotką dla jednego z dowódców w Radosławie. To był mój odpoczynek od pracy konspiracyjnej. Ale potem wszyscy zaczęli dostawać nowe przydziały, więc ja też pożegnałam się z przyjaciółmi i przyszłam tutaj. – Celina uśmiechnęła się, dotykając zimną ręką czoła chłopaka. Miał gorączkę.
Podczas ich pierwszego spotkania, Celina już poznała dziewczyny, gdyż razem uczestniczyły w szkoleniu medycznym. Tam właśnie dowiedziała się, że mimo dojrzałego wieku, nadal są związani z harcerstwem i wyznają ich zasady. Dłużewskiej wydawało się, że pochodzi z innego świata i nigdy się do nich nie przystosuje, a już po kilku dniach wtapiała się w atmosferę koleżeństwa, pomocy i zrozumienia. Chłopcy patrzyli na nią zaciekawienie i z podziwem w oczach, a ona stała spokojnie przy Karolu i słuchała odczytu listu Radosława. Po oficjalnej części, grupa dwudziestu osób zaczęła się rozchodzić, aby zdążyć przed godziną policyjną. Za kilka dni, kilku z nich miało dokonać zamachu na jednego z oprawców z Pawiaka, w tej grupie byli także Dzik i Amadeusz.
- Czołem, nowa! Jestem Dzik, a to Amadeusz. Miło nam powitać świeżą krew. – odezwał się niższy blondyn, a brunet wyszczerzył zęby w uśmiechu. –Widzę, że idziemy w tę samą stronę, więc możemy koleżankę odprowadzić, co by się nie zgubiła w tym strasznym mieście?
- Poradzę sobie sama, ale towarzystwem nie pogardzę. – trochę zimno odpowiedziała Celina, ale zaraz się poprawiła. – to znaczy, będzie mi miło, jeśli pójdziecie ze mną. Jestem Scarlet.
- Nietypowe imię. – uśmiechnął się ciepło Amadeusz. – Zakładam, że lubisz „Przeminęło z wiatrem”.
- Tak, nietrudno się domyślić.

- Scarlet, tutaj masz wino. – Amek podał im szklankę i puścił oko do Dzika. Dla Celiny było niewiarygodne, jak bardzo się z nimi zżyła. Przyjęli ją bez pytań o przeszłość.
Nadszedł czas wywożenia ciężko rannych do szpitala – było ich trzech: Dzik, Janusz i Tadek.
Siwek żegnał się z Karolem, trzymając dwa karabiny z nabojami. Dowódca kiwnął na Dłużewską, która wzięła swoją torebkę i podeszła do nich.
- Odprowadzisz Siwka, osobiście podziękujesz Kmicicowi, jeśli nie będzie zajęty i wytłumaczysz, że w ramach wdzięczności dajemy im jeden ckm z nabojem. – przełknął głośno ślinę. – To naprawdę jest dowodem wdzięczności.
- Rozumiem. Postaram się być za godzinę.
Drogę pokonywali dłużej, niż rankiem, gdyż w godzinach popołudniowych ostrzał stawał się gęsty. W końcu znaleźli się w kamienicy oddziału Kmicica. Siwek lekko kulejąc, pociągnął Celinę na korytarz, gdzie stał Władek tłumacząc coś jakiemuś powstańcowi. Na widok Siwka uśmiechnął się, ale oczy naprawdę mu zaświeciły, gdy zauważył, co trzymał w dłoniach.
- Oprócz tego, że przyniosłeś broń, co się działo?
- Głupstwa, ale akcja nieudana. - Poinformował i oddalił się, aby Celina mogła przekazać wiadomość w spokoju.
- Przekazuję podziękowania od Karola, był bardzo pomocny. – zaczęła swoją wypowiedź dziewczyna. Władek słuchał jej uważnie, a ona patrzyła na jego twarz, naznaczoną siwizną i zmarszczki. ”Tak nie powinien wyglądać trzydziestolatek.”, pomyślała.
- Powiedz mu, że my jesteśmy bardziej wdzięczni i on pewnie o tym wie, Scarlet. – Celina krótko kiwnęła głową, odwróciła się na pięcie i stanęła zamurowana. Przed nią stał Michał w mundurze polskim. Pierwsza osoba, którą Celina zobaczył w polskim mundurze. On wyglądał na zmęczonego i niezadowolonego z życia, a widząc Dłużewską, zbladł jakby zobaczył ducha.
- Niemców nie ma na placu, Kmicic. Sprawdzałem dwukrotnie. – wymamrotał do brata, patrząc na twarz byłej… no właśnie, kim była dla niego?
- Witaj, Guzik. – powiedziała głośno Celina. Za głośno.
- Nazywam się Szary. – odpowiedział jej młody Konarski, na co Władek usunął się do salonu. Scarlet uśmiechnęła się do niego niepewnie. Michał patrzył na nią nadal, starając wymyślić, jak mogła nazywać się teraz ta kobieta. Chyba poznał odpowiedź. – A ty musisz być pewnie Scarlet, tak?
- Tak, to ja. – teraz zamurowało kobietę. Jak mógł poznać jej pseudonim, który obrała dopiero kilka miesięcy temu. Była dla niego aż tak przewidywalna? – Niestety muszę iść. Miło cię było zobaczyć żywego.
Zanim Michał zorientował się, co się stało, Celina wyminęła go i pędem wyszła z kamienicy, zostawiając mężczyznę z głupią miną.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:49, 14 Sty 2014    Temat postu:

Och, spotkali się, ale nic z tego nie wyszło. I Celina nazwała Michała Guzikiem Very Happy
Piękne to opowiadanie. Bardzo... hmm profesjonalnie pisane, naprawdę jakbyś przeżyła powstanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:53, 14 Sty 2014    Temat postu:

Czytałam z zapartym tchem! Przepięknie to tworzysz, jest bardzo kilmatyczne. Wspaniale zbudowałaś postacie, mam wrażenie, że znam ich bardzo długo. GRATULUJĘ!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Śro 19:06, 15 Sty 2014    Temat postu:

IV

Nie mogła zrozumieć, dlaczego tak się zachowała? Przecież nic do niego nie czuła, a miał już narzeczoną, z którą był naprawdę szczęśliwy. I Celina znów pamiętała okropny wieczorek, n a którym mieli uczcić ich zaręczyny. Nadal czuła zimny ucisk w klatce piersiowej, przypominający o popełnionych błędach. Nie żałowała, że nie zgodziła się na rozmowę z Michałem po śmierci Krzysztofa. Musiała się ukarać, to przez nią zginął. Gdyby z nim nie zerwała, pewnie nie dałby się złapać, może nawet nie poszedłby na walkę… albo ona poszłaby z nim do więzienia. Tego nigdy się nie dowie. Odgoniła złe myśli z przeszłości i starała się powrócić do równowagi. Skupiła całą swoją wolę i przebiegła przez ulicę, po czym znalazła się na własnym terenie. Amadeusz już nadciągał z ogromnym uśmiechem.
- Scarlet, zgadnij, co się stało! Grupa Marszałka zdobyła budynek! Pierwsze całkowite zwycięstwo! Szkoda, że mnie tam nie było… - westchnął patrząc na nią smutnym wzrokiem. On pojęła od razu, że coś złego musiało się stać.
- Kto? – spytała ściskając mu ramię. Smutnym było to, że już za dwa tygodnie Celina nie będzie pytała Amadeusza kto, tylko ilu…
- Malec i Stokrotka… nie wiadomo jeszcze, czy Dąbek, walczy o życie na stole. – szepnął, ale dla niej był to krzyk. A więc zaczęło się. Celina głupio myślała, że po prostu te kilka tygodni wszyscy przeżyją, może budynki ucierpią i tyle. A potem miała opowiadać wnukom, o tym, jak bohaterko wyzwolili Warszawę. – Pogrzeb będzie wieczorem. Karol chce się spieszyć, dopóki mamy mało roboty.
- Tak, rozumiem. Czterech osób już nie ma. To wszystko idzie za szybko, za szybko… - zachrypiała Celina. Nagle zapragnęła pić. Poczuła, że jeśli nie dostanie wody do swoich rąk, zemdleje. Nie patrząc na Amadeusza ruszyła szybko do magazynu. Zdziwiony mężczyzna poszedł za nią. W środku dziewczyny siedziały w kącie i cicho płakały, aby nikt z chłopców tego nie widział. Amadeusz wrażliwy na kobiece łzy, przez które czuł się bezradny cofnął się do i postanowił odwiedzić Dzika w szpitalu, który pewnie odpoczywał po zabiegu. Amek wiedział, że Scarlet sobie poradzi. Tymczasem dziewczyna wzięła kilka łyków lemoniady, którą znaleźli w skrytce i usiadła obok Elizy.
- Scarlet, pewnie już słyszałaś. – wyszlochała Dewajtis. Z ósemki dziewczyn, jakie znajdowały się w pomieszczeniu, nie płakały tylko Celina i Iga. Obie czuły się jak intruzy, nie potafiły wycisnąć łez, choć każdą coś pożerało od środka.
- Cierpieli? – spytała Dłużewska, żeby przerwać ciszę, przez którą mogła myśleć. Eliza spojrzała na nią z oburzeniem, ale Basia odpowiedziała jej.
- Malec dostał w klatkę i Stokrotka zerwała się, by mu pomóc. Krzyczałam, że na próżno, bo obawiałam się, że to serce, ale Stokrotka podbiegła i nagle dostała serię. Pewnie nic nie poczuła. – łzy płynęły po jej policzkach, ale starała się opanować swój głos. To była ich pierwsza powstańcza śmierć, więc dla każdego była ogromnym szokiem. Stykali się z tym podczas dywersji, ale wtedy byli uświadamiani na każdym kroku. Pierwsze dni sierpnia stały się dla nich euforią, że przestali zwracać uwagę na różne szczegóły. W dodatku Kama i Tomek nigdy się nie pojawili, więc mieli nadzieję, że po prostu rodzice nie pozwolili im iść. Niestety, Celina przy odgruzowywaniu stolicy, usłyszała od sąsiadki Tomka, że spiesząc się na zbiórkę, natrafili na patrol niemiecki. Tomek miał przy sobie broń, więc automatycznie wzięli ich ze sobą.
Pierwszy powstańczy pogrzeb i jeden z nielicznych, jaki się odbył był manifestacją jedności młodzieży. Wykopano obok siebie kilka dołów, ponieważ z zaprzyjaźnionego plutonu też zginęło kilka osób. Nikt nie miał więcej niż dwadzieścia dwa lata… Celina stała w swojej fioletowej sukience obok Amadeusza i starała się nie patrzeć na zbite na szybko krzyże. Ojciec Dominik – bystry kapelan, po święceniach kapłańskich, ogarnął wzrokiem cały tłum i rozpoczął mszę żałobną. Była dwudziesta pierwsza. Gdzieś w oddali słychać było strzały, a łuny pożarów zaczęły nadawać miejscu, w którym znajdowała się Celina, metafizyczności. Po części oficjalnej, gdy chłopcy zamierzali zasypywać doły, ksiądz Dominik zatrzymał ich ręką. Zdziwieni odłożyli łopaty, a Amadeusz zimną ręką złapał Celinę za dłoń. Ona nic nie powiedziała, ale jej ciało czekało w napięciu na to, co miało nastąpić. Ziemią wstrząsnął huk, ale nikt się nie wystraszył. Czuli się jak we śnie.
- Pewnie niektórzy z was są wściekli, że Tratwa, Kosa, Janusz, Olga,, Malca, Franka i Stokrotka nie żyją. Nikt nie zdążył wkroczyć w dorosłość, wypełnić swoich celów, a już musicie się z nimi żegnać. Ta złość nie jest zła. – zaczął mówić spokojnym, łagodnym głosem, skupiając wzrok na bliskich przyjaciołach zmarłych. – Ale pamiętajcie, nie możecie żyć tylko przez ten gniew i dla niej. Każdy z was jest żołnierzem polskim i ciąży na was ogromna odpowiedzialność za przyszłe losy naszej ojczyzny, ale także gdzieś za wami jest cień naszej historii, wszystkich ludzi, którzy ginęli w imię wielkich idei. Oni też mieli rodziny, plany, przyjaciół… ale wolność, niepodległość, zwycięstwo dobra nad złem są tak nieocenionymi darami, że nie ma takich ofiar, które mogłyby je przewyższyć. Jesteście w odpowiednim miejscu. Jesteście tutaj, aby następne pokolenia nie musiały tego przeżywać. Więc zawierzcie Chrystusowi, on wie, co jest dla nas najlepsze. – gdy ojciec Dominik zamilkł na chwilę, Celina spojrzała na Amadeusza i nie mogła uwierzyć: on miał łzy w oczach. Ten dzielny junak, który śmiał się śmierci w twarz wzruszył się. Kobieta ścisnęła mocniej jego dłoń, na co o delikatnie się uśmiechnął. Kapelan pobłogosławił zebranych i zaintonował pieśń: „Boże, coś Polskę…”, na co Celinie popłynęły łzy i z związanym gardłem dołączyła się do śpiewania, niosąc pieśń w górę, do wszystkich, którzy teraz walczyli, stali na barykad, albo siedzieli w piwnicach, drżąc w każdą minutę życia. Po tej części, doły zostały zakopane i ludzie zaczęli się rozchodzić, gdyż każdego czekały obowiązki. Celina rozmawiała chwilę ze swoją koleżanką z sanitariatu – Amelią.
- To, co się teraz dzieje na Ochocie przechodzi ludzkie pojęcie. – mówiła szybko pielęgniarka, nerwowo rozglądając się na boki. – Obiecaj mi, że sama nie będziesz tam chodziła i uważaj w nocy na zaułki i ciemne uliczki, bo… bo to może się dla każdej dziewczyny źle skończyć.
- Ale o czym… ach, dobrze. Aż tak źle? – spytała Celina, która po tyrtejskiej przemowie ojca, zapomniała o rzeczywistości i żyła w krainie bajki.
- Muszę już lecieć, trzymaj się i nie chodź sama nigdzie. – uściskała ją szybko i już jej nie było. Dłużewska patrzyła za nią przez chwilę zastanawiając się, co mogło się stać, ale nie chciała dopuścić żadnych okropnych myśli do swojej głowy, więc czekała na Amadeusza, który zjawił się w kilka minut. Przypomniała sobie oczy Michała, gdy patrzył na nią w kasynie i to ją rozluźniło.
- Wiesz jak się czuję? – spytał ją Amek, gdy razem szli do kwatery.
-„ Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec?” – zacytowała fragment wiersza Słowackiego, zamieszczonego w książce napisanej przez Góreckiego, którą dostała od Amadeusza na swoje urodziny .
- Tak, właśnie tak. – powiedział i po raz drugi tego samego dnia zniżył głos do szeptu. – I jeszcze tak myślę, o cenie tych kamieni…
Celina nic nie odpowiedziała, była bez słów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:28, 15 Sty 2014    Temat postu:

Pierwsza śmierć i pogrzeb powstańców. Łzy same cisną się do oczu. Cudownie to opisałaś - przemówienie kapelana, hucząca nieopodal walka. Końcówka niesamowita. Szczerze mówiąc, po tej części jestem bez słów, zupełnie jak Celina w ostatnim zdaniu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Śro 22:41, 15 Sty 2014    Temat postu:

Naprawdę przejmujące opowiadanie. Fragment z pogrzebem zachwycający. Mam jednak małą, techniczną uwagę - wygodniej by się czytało, gdybyś robiła w tekście akapity. Oczywiście, nie czepiam się, chodzi mi tylko o zapis graficzny Wink

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Inka dnia Śro 22:42, 15 Sty 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 1 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin