Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

Droga.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lora
Generał



Dołączył: 04 Sie 2014
Posty: 518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:33, 14 Sie 2014    Temat postu:

A to luz Smile Moja nadinterpretacja faktów Smile excuse-moi!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krasiwaja
Generał



Dołączył: 06 Sty 2013
Posty: 563
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska

PostWysłany: Czw 22:53, 14 Sie 2014    Temat postu:

A mi się podoba.
Kiedyś Ci pisałam, że to opowiadanie powinno być scenariuszem do siódmego sezonu. Podtrzymuję tę opinię. Zwłaszcza po nowym odcinku, kiedy to stwierdziłam, że Celina będzie moją nową Marią... a dwie sekundy później ją postrzelili. Trzeci raz. Ugh.
Będę wracała do tego opowiadania podczas oglądania siódmej serii, gdy Wencel i Sokół doprowadzą mnie do czarnej rozpaczy głupotą niektórych wątków, a nie wątpię, że będzie tak. I to nieraz.
Tak się zastanawiam, ile Ty czasu musiałaś spędzić, zagrzebując się w historię Powstania, że piszesz tak, jakbyś rzeczywiście tam była. Podziwiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Czw 23:49, 14 Sie 2014    Temat postu:

Z powstaniem zaznajamiałam się od dziecka, na początku filmy dokumentalne pokazujące ogrom cierpień, potem opowieści rodziny, ale ogólnikowe, gdyż pochodze z innego regionu. Następnie szkoła dała mi jedną podstawę i inspirację. Na lekcji historyczka powiedziała, że 80% Warszawy została zniszczona. To był mój bodziec do działania. Pochłonęłam kilka książek, nawet mialam czas, że uczyłam się zdarzeń dzien po dniu, ale dałam sobie spokój Smile Nie wiem, czy zauważyłyście, ale nie opisuję wielkich akcji, gdyż czuję, że nie mam tylu danych i łatwo moglabym popełnić błąd. A do "Drogi" przygotowałam sobie w punktach, gdzie kto rany przez co i jakie zdarzenia i sie tego trzymam:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Pon 20:38, 25 Sie 2014    Temat postu:

XX
Wolne dni minęły bardzo szybko. Zanim się spostrzegła miała już spakowany plecak po brzegi i czekała przed kamienicą na Igę, aby razem mogły dołączyć do swojej kompanii, nowej – zarządzenie odgórne postanowiło złączyć niedobitki do „Rudego”. Ostatni koralowcy stali się częścią plutonu „Alka” z Księciem na czele. Gustaw odetchnął po cichu z ulgą, gdyż bycie dowódcą w tych czasach mocno szargało nerwy. Amadeusz gdzieś na przedzie rozmawiał ze swoimi przyjaciółmi z przedwojennego harcerstwa. Powoli ruszyli żegnając zadbaną, czystą ulicę Jasną. Celina kroczyła za koleżanką i patrzyła z uporem na niebo przykryte łunami pożarów. Co jakiś czas ten obraz zmieniał się na twarz Michała mówiącego coś dowcipnego. Przyjemny, wrześniowy spacer skończył się dla nich całowaniem w korytarzu jej kamienicy, wstydliwymi uśmiechami i przyjacielskim spotkaniem z Amadeuszem, który nie mógł znieść samotności. Powstanie odleciało gdzieś w dal, nic nie istniało. Świadomość wróciła, gdy Dłużewska prawie potknęła się o kupkę gruzów. Podtrzymał ją jakiś chłopak z nowej kompanii uśmiechając się nieśmiało. Lewą rękę miał całą obandażowaną oraz trudności z motoryką, ale nie stanowiło przeszkody w próbie niesienia pomocy. Dziewczyna przywołała się do porządku i skupiła na drodze. Patrzyła na młodych ludzi, którzy szli spokojnie na swoją śmierć. Przecież musieli się orientować, albo chociażby podświadomie przeczuwać, że większa połowa tego nie przeżyje. Miała straszną ochotę zapalić, ale jak na złość nie posiadała nawet jednego papierosa. W zamierzchłych czasach na początku lipca, postanowiła rzucić, gdyż była jedyna dziewczyną oficjalnie palącą, co doprowadzało do ciągłych docinków Dzika. Mając tego dość odstawiła je, a potem przyszedł sierpień i nie miała nawet czasu na myślenie.

Gdzieś, dwie ulice dalej spadały monotonie bomby, zagłuszając wszystkie rozkazy. W końcu jakaś postać zamrugała trzykrotnie latarką. Pochód skończony. Teraz pozostaje tylko rozdzielenie na kwaterach. Tutaj już nie było tak spokojnie. Dało się wyczuć atmosferę rozpaczy i zniszczenia. Celina przyglądała się każdemu szczegółowi uważnie, gdyż mogła następnie dnia obudzić się i nie poznać otoczenia. Zauważyła machającą do niej Kamę.
- Śpimy tutaj w pokoju na parterze. Musimy złączyć materace, żeby się zmieścić. Łóżka raczej wynosimy? – spytała się Dłużewskiej, na co ta potwierdziła kiwnięciem głowy.
- Możemy spać bez butów? Były jakieś rozkazy? – zapytała Iga szykując się do snu. – Scarlet, Amek coś mówił?
- Nie wiem, nie szłam z nim. – odpowiedziała i popatrzyła na nie. Oczekiwały od niej decyzji, gdyż była najstarsza i stała się dla nich wzorem opanowania w czasie najgorszych walk. – Ale rozmawiałam z jednym z „Felka” i śpimy bez.
Dziewczyny pisnęły radośnie i usadowiły się w kółku. Jedna wyciągnęła kilka kostek cukru, druga suchary, a jeszcze inna prawdziwe czekoladki. Celina po chwili wahania poczęstowała się nimi i wyciągnęła z torby jeden, malutki słoiczek powideł, które dostała od Leny na pożegnanie. Rozmawiały miło objadając się słodkościami, aż temat zszedł na powstanie. Dłużewska poruszyła się nieznacznie i wstała. Nie miała najmniejszej ochoty słuchać powtarzanych na nowo banałów odnośnie aktualnej sytuacji, więc przeprosiła wszystkie i wyszła na podwórka. Usiadła na ziemi i znów zapatrzyła się w niebo. Ogromna łuna pożarów przykuwała wzrok i bezwiednie Celina zastanawiała się, co robi Michał, czy jeszcze żyje. Wieczór dawał szansę na odpoczynek i nadzieję, że następnego dnia będzie lepiej. Na Starówce prawdopodobnie nadeszłaby pora na wyciąganie ciał z miejsc na barykadach. Dziewczyna nawet teraz czuła ciężkość cial swoich kolegów. Wzdrygnęła się na tę myśl. Oprzytomniała ją postać szybko kroczącego Amadeusza niosącego aż cztery łopaty. Dziewczyna poderwała się szybko i zaczęła go gonić, na co Amek bezwiednie popatrzyła na boki, jakby chciał gdzieś uciec. W końcu zrezygnowany westchnął z irytacją.
- Kobieto, nie możesz normalnie odpoczywać? – zapytał z pretensją w głosie, gdy maszerowała tuż obok niego.
- A ty wcale nie lepszy – odgryzła się, bezskutecznie próbując zabrać chociaż jeden szpadel.
- Masz ranę na ramieniu. – zganił ją, próbując się opędzić od jej rąk. – Z tego co widziałem, jest ona z tych paskudnych, więc proszę oszczędzaj się. Będziesz biegała jak szalona z meldunkami, więc oszczędzaj się.
- Jestem starsza od ciebie o kilka lat, więc proszę tutaj nie pyskować. – zażartowała, ale poddała się. Rzeczywiście rwała ją lewa ręką, ale miała tylko bandaż. Mogła wykonywać wszystkie czynności. Na ból nie patrzyła. Amadeusz z kwaśną miną oddał jej jedną łopatę, gdy wyszli na główną ulicę, a resztę rozdzielił wśród swoich kolegów. Celina zdezorientowana patrzyła przez sekundę, po czym zabrała się do pracy. Rowy łącznikowe musiały być głębokie, gdyż w przeciwnym razie przebieganie przez nie przyprawiało Celę o mały atak serca ze strachu. Ustawiona w najciemniejszym kącie nie obawiała się już tak odesłania przez któregoś z dowódców, a Amek zostawił ją w spokoju i spokojnie kilka metrów dalej kopał z niebywałą zawziętością.

Praca fizyczna dała Celinie ukojenie. Bez namysłu kopała dół, ugniatała i poprawiała. Tępy ból ramienia stał się jej zegarem. Nie wiedziała, ile tak pracowała, ale szarpnięcie łopaty przez Amka otrzeźwiło ją.
- Scarlet, możemy odpocząć. – powiedział zatroskany przypatrując się jej bandażowi. Sam miał także kilka opatrunków, ale nie były one tak poważne. Ona rzeczywiście poczuła, jak nie może się wyprostować, więc skorzystała z ramienia przyjaciela. Rów był wykopany prawie idealnie, jakiś starszy mężczyzna jeszcze instruował dwóch chłopaków, jak mają go wykończyć, aby wygodnie się wbiegało. Oparta mocno o zdrową rękę Amadeusza ziewnęła szeroko.
- Mogłaś się wyspać, a tak czeka cię tylko kilka godzin snu.
- Porządnie wypoczęłam na Śródmieściu, ale teraz skorzystam jeszcze, bo kto wie, gdzie nas wyślą. – odparła. Usiedli na podwórku przed wejściem do kamienicy, aby jeszcze chwilę porozmawiać.
- Pamiętasz naszą rozmowę z sierpnia? – spytała go, gdy już chwilę odpoczął. – Tę, w której mówiłam, że nie chcę być w nieoznakowanym grobie?
- Tak. – odpowiedział krótko patrząc przed siebie. Czy myślał o Dziku, który leży na boisku Polonii razem z innymi?
- Przeżywałam bardzo, że nie mam żadnej rzeczy, po której można by mnie zidentyfikować, więc napisałam karteczkę ze swoimi danymi i schowałam pod koszulę. Gdyby coś mi się stało, będą przeszukiwać ubrania i to znajdą. – opowiedziała mu dumna ze swojego pomysłu. Sama śmierć nie przerażała jej tak bardzo, jak świadomość, że jej zwłoki mogą zostać zbezczeszczone. Było to tak irracjonalne, ale jednak uparcie się trzymało Celiny.
- Oryginalne. – podsumował patrząc na nią uważnie.
- Też chcesz coś takiego? –spytała podstępnie. – Mogę ci napisać, ale musisz podać mi swoje prawdziwe nazwisko/
- Ha ha ha, sprytnie, ale muszę cię rozczarować, że ja już coś podobnego mam. – odpowiedział i ściągnął pomarańczową chusteczkę. „To dlatego nigdy się z nią nie rozstawał”, pomyślała. W jednym z rogów, które zawsze był schowany, została wyhaftowana jego prawdziwa tożsamość, a pod spodem długopisem dopisany batalion większymi literami. Gdy Celina chciała się pochylić, Amadeusz już zawiązywał ją powrotem.
- Zasady gry się nie zmieniają, droga Scarlet. – powiedział cicho i wygodniej oparł się mur. Cela wiedziała, że jeśli chce jutro normalnie funkcjonować, musiałaby teraz pójść spać, ale tak wygodnie siedziało się na dworze… - Pozostaniemy dla siebie na zawsze tylko Scarlet i Amadeuszem. Po latach spotkamy się w sklepie i obojętnie miniemy.
- Te szalone, zielone oczy będę pamiętała do końca. Chociaż bez chustki będzie ciężko. – rzekła, jednocześnie myśląc, że hełm, kurz i mundur też zmieniają wygląd.
- Bardzo śmieszne. – powtórzył i wstał. – A teraz musimy naprawdę odpocząć, bo „laba” nie będzie trwała wiecznie. Ewakuują Powiśle.
- Co to znaczy dla nas? – spytała przerażona kobieta jedną nogą w progu.
- A to znaczy tyle, że będzie gorąco. – odpowiedział, pomachał jej i wszedł do kamienicy naprzeciwko. Celina długa patrzyła za nim.

Amadeusz miał rację. Po kilku dniach normalnego powstańczego życia, „Alek” dostał rozkaz obsadzenia Książęcej 1. Poczynili ogromne przygotowania, Celina przełamała się i w piwnicy paliła papierosa, którego w ogóle nie czuła. Jak zawsze, jej rękę ani drgnęła. Iga siedziała skulona z boku i czekały.
Dzień świtał, gdy usłyszała głos z góry wołający, że przybywają żołnierze niemieccy. Celina poprawiła pasek swojej małej torby i wyszła. Dostała jednego visa i w razie czego miała pomagać w odparciu natarcia. Spokojnie starała się rozluźnić rękę, ale stal mocno przyciągała. Amek, który siedział na strychu wrzasnął na cały głos.
- Czołgi, jadą czołgi!
Książę starał się kontrolować sytuację, był w kilku miejscach jednocześnie, ale coś nie wychodziło. Ludzie po tak długim odpoczynku odzwyczaili się od obrony. Mechanizmy jednak zaczęły działać. Karabin maszynowy „jazgotał” co chwilę, Celina opatrywała szybko rannych, aby znów mogli wrócić do służby. W końcu nadszedł czas, by weszła na najwyższe, najniebezpieczniejsze piętro. Szła szybko po schodach, starając się nie myśleć. Huk był ogromny, kurz wyżerał płuca, tamując oddech. Kręciło jej się w głowie, szła prawie na oślep. W końcu dotarła do jakiś drzwi, z trudem je otworzyła i automatycznie padła na ziemię. Szkło, z nie do końca wybitej szyby latał po pokoju, wzbijany przez odrzuty. Przy workach z karabinem siedział Amadeusz z Chudym i Staszkiem. Ostatni leżał sztywno na podłodze. Celina sprawdziła puls i odsunęła ciało na bok. Pozostała dwójka z naciągniętymi hełmami prawie na oczy celowali w ruchome elementy. Dziewczyna obejrzała ich, na co Chudy wskazał swoje ucho. Paskudnie wyglądało, więc kazała mu się położyć na podłodze. Sprawnie sprawdziła, czy kości są nienaruszone i założyła opatrunek. Dla pewności dała mu kieliszek wódki.
- Idź dalej! – wrzasnął Amadeusz i schylił się. Seria poszła w ścianę obok. Odpadający tynk sprawiał, że byli prawie niewidoczni.
Spędzili tam całą wieczność. Dom stał się tylko szkieletem, czołg rozwalił całą ścianę, schody zostały tak zniszczone, że na piętra wdrapywano się po prowizorycznie zrobionej drabinie. W końcu łączniczka Andrzej Morro dała znak do wycofywania się. Ludność cywilna z piwnic dostała czas na przedostanie się na stronę polską. Iga biegała jak szalona nadzorując wynoszenie rannych. Celina właśnie układała Dąbrowskiego z przestrzelonym płucem, gdy usłyszała rosyjski. Podniosła głowę i przyspieszyła opatrywanie. Machnęła na Domka i razem z nim wzięła nosze. Najbardziej obawiała się niesienia ich przez bramę ZUSu, ale przetrwali to. Tam oddali Dąbrowskiego w ręce lekarzy, gdyż dotarli do szpitala. Jednak czasu na odpoczynek nie było. Niemcy nie zważając na znak Czerwonego Krzyża, podpalili prawe skrzydło. Cały wymęczony pluton pomagał w akcji gaszenia. Celina dusząc się od zapachu siarki podawała wiadro Domkowi, jednak wiedziała, że jest to syzyfowa praca. Pożar powoli, ale systematycznie rozprzestrzeniał się. Dłużewska co chwilę gasiła ubrania kolegów i swoje. Czekała tylko na rozkaz wycofywania się. Taki pojawił się chwilę później. Zmęczona i zniechęcona pomogła iść rannej Idze, jednocześnie rozglądając się za Amadeuszem, który zasypywał przekop. Szli ostatni, więc Celina odetchnęła głęboko i ruszyła dalej. Nie wiedziała, a Amek jej nigdy nie powiedział, że zasypywali rów dwukrotnie, gdyż po skończonej pracy, po drugiej stronie odezwali się Polacy. Była szczęśliwa, że żyje, gdyż myślała, że tego piekła nie przeżyła. Przeczuwała, że kolejne nadejdą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lora
Generał



Dołączył: 04 Sie 2014
Posty: 518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:23, 30 Sie 2014    Temat postu:

Cytat:
bramę ZUSu


Z ciekawości o jaką lokalizację w mieście dokładnie Ci chodziło, bo kombinuje i nie mogę nic skojarzyć.

Odkładałam czytanie na później bo nie miałam czasu, wreszcie dziś siadłam do rozdziału i tak z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że mi się podoba. Jest pełen prawdziwych powstańczych smaczków; takich jak śpimy w butach czy bez. Ukłony dla talentu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Sob 21:28, 30 Sie 2014    Temat postu:

Pisałam to na podstawie opowieści żołnierzy "Zośki". Pluton "Alek" bronił Książęcej 1 i przechodził do budynku ZUS-u, gdzie był szpital. Nie wiem o jak dokladną lokalizację Ci chodzi. ZUS był przy ulicy Czerniakowskiej. Wpiszesz w google 13 września powstanie i tam też jest to potwierdzone:) Z Warszawy nie jestem, więc dokładniej chyba nie umiem Ci powiedziećSmile Mam nadzieję, że pomogłam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lora
Generał



Dołączył: 04 Sie 2014
Posty: 518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:48, 30 Sie 2014    Temat postu:

Super bardzo cenne info dla mnie Smile Dzięki!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Pon 21:38, 22 Wrz 2014    Temat postu:

XXI

Celina biegła szybko do Amadeusza z rozkazem. Była jednocześnie podniecona i przerażona. Przyjmowanie desantu miało stać się realną pomocą w postaci żołnierzy, prawdziwych, wyszkolonych żołnierzy! Martwiło ją bardzo to, że tylko „Rudy” miał oczyścić i ubezpieczać „Bajkę”. Przyjęła to jako swój wewnętrzny, ukryty akt woli. Tak rozkazy właśnie stawały się jej dobrowolnymi decyzjami. Amadeusz rozmawiał cicho z Igą, która jeszcze bardziej wychudła po kanałach.
- Słuchajcie, mam nowinę! – powiedziała łapiąc szybko oddech z podniecona z emocji. Patrzyli na nią niespokojnie, która dostała lekkie rumieńce na policzkach. Otworzyła drżącą dłoń, gdzie ujrzeli kilka cukierków. Przerażona Iga poderwała się na równe nogi. Chłopak spokojnie wziął łakocie i zjadł ze smakiem. Każdy wiedział, co to oznaczało. Dłużewska spokojnie wytłumaczyła wszystko, co Książę kazał jej przekazać, uzupełniając wiadomościami usłyszanymi od Andrzeja. Amek uścisnął ręce dziewcząt, dziękując Celinie za cukierka i poszedł szukać dowódcy, aby pomóc w przygotowaniach.
- Scarlet, idziemy po jakieś bandaże, nie? – zapytała Iga otrzepując spódnicę. Celina miała szczęście, że miała spodnie. Podniosła się i niezdarnie ruszyły przez gruzy. Musiały być przygotowane na każdą możliwość, od nich mogły zależeć losy powstania. Desant mógł przeważyć szalę zwycięstwa na polską stronę. Mając takie wsparcie… dziewczyna nawet bała się o tym myśleć. Swoich starych przyjaciół nie widziała, a koledzy z plutonu byli strasznie zajęci. Rana, którą miała na ramieniu piekła, ale nie ograniczała już ruchów. Spokojnie mogła się wygodnie ułożyć i przespać choć kilka godzin przed wymarszem. Położyła się i automatycznie usnęła. Wymęczenie organizmy i niedojadanie dawało się we znaki, ale Celina nigdy nie słuchała swojego organizmu. Gdy już prawie zapadała w głęboki sen, ktoś położył się obok niej.
- Michał… - wyszeptała z ledwością, ale pewnością. Amadeusz się tylko lekko uśmiechnął, włożył karabin na brzuch i usnął pochrapując cicho.

Obudził ich cichutki gwizdek wołający na zbiórkę. Celina popatrzyła ze zdziwieniem na Amadeusza, ale on machnął ręką, ziewnął i poprawił swoją chustkę. Dziewczyna siłą woli powstrzymała jeden ze swoich wybuchów paniki i ciągnąc go za rękę zaprowadziła na punkt wyjścia. Stal już tam Andrzej Morro rozmawiając cicho ze swoją łączniczką Krystyną. Ustawili się w szeregi i powoli zaczęli maszerować. W świetle łun pożarów, poszarzałe twarze wyglądały niemal mistycznie. Zakrwawione bandaże, popękany żyłki w oczach, spierzchnięte usta… miarowy krok równał bicie serca każdego powstańca. Jeszcze mogli rozmawiać. Szli obok siebie odczuwając tę specyficzną, magiczną atmosferę podekscytowania akcją, działaniem, młodością. Amadeusz uśmiechał się, aby dodać otuchy wszystkim naokoło. Ogromny siniak pod okiem pewnie mocno, ale chłopak opowiadał historię z poczuciem humoru. Celina zagryzła wargi aż do krwi, a stal w oczach mroziła. Patrząc na kamienicę zburzoną do połowy, przypomniała sobie o Lence. Straciła powstańczy nastrój, chwila minęła. Powstańcy bez broni trzymający butelki z benzyną razili w oczy. Okropny Niemiec, który w sierpniu trzymał ją na muszce przypominał jej ojca. Aż miała ochotę rozpłakać się ze szczęścia. Chudy zachował wtedy trzeźwy umysł i po prostu postrzelił wroga. Taka mieszanina myśli pochłonęła ją bez reszty.
- Byłaś kiedyś za granicą? – spytał ją Amek, na co spojrzała na niego zszokowana i zaniemówiła na sekundę. Jej z głowy nie mógł wypaść głód, brud i wszystkie okropności, a jej przyjaciel pytał o błahostki. Mimo to uśmiechnęła się.
- Zdarzało się wyjeżdżać na wakacje. Najdalej byłam w Londynie.
- A ja właśnie nigdy nie miałem okazji. Warszawa była cały moim życiem… od zawsze.
- Pochodzę z Łodzi, a tutaj dopiero jestem od… sześciu lat chyba. Przyjechałam z… z… znajomym. – zacięła się na ostatnim wyrazie, ale Amek zajęty teatralnym przykładaniem ręki do czoła zdawał się tego nie zauważać.
- To ty nie nasza. – powiedział z typowym warszawskim akcentem. Szturchnęła go w ramię.
- Wasza, wasza jestem.
- Przecież wiem. – uspokoił ją, jakby wyczuwając, że może za chwilę się znów rozkleić. – Mała, spokojnie, nie wypalaj się.
Pierwsze rzędy zatrzymały się. Byli już blisko spokojnej Wisły. Amek musiał iść do Księcia, czekać na dyspozycję, a Celina zostawała razem z sanitariuszkami. Popatrzyła na niego ze spokojem i wzruszeniem. „Typowy warszawiak” – pomyślała.
- Mieszkam na Starówce. Wpadniesz po tym wszystkim i pomożesz mi sprzątać. – powiedział na pożegnanie.
- Ewentualnie. – zaśmiała się i uścisnęła mu mocno dłoń. – Powodzenia.
- I wzajemnie. – odwrócił się i zaczął już iść, gdy rytualnie jeszcze odezwał się przez ramię. – Trzymaj się, Scarlet.

Patrzyła dłuższą chwilę na jego wyprostowane plecy i poszukała wzrokiem kogoś znajomego. Serce zaczęło szybciej bić. Zaczyna się. Biegli z krzykiem na ustach i przerażeniem wewnątrz. Adrenalina zaczęła robić swoje, dając pewność i zaciętość w ruchach. Jak zwykłe zapanował okropny chaos. Nikt nie wiedział tak naprawdę, co się dzieje. Celina starała się gdzieś biec, automatycznie opatrywała, nawet się na tym nie skupiając. Czuła, że musi cały czas biec na przód. „Bajka” majaczyła w oddali, niedostępna przez Niemców, którzy jej bronili. Coś pociągnęło ją za nogi, a przez krótką sekundę myślała, że to trupy z kanałów. Irracjonalnie krzyknęła, ale nikt tego nie usłyszał. Spojrzała w dół, a tam Chudy z przerwaną tętnicą. Próbował coś powiedzieć, ale krew we wszystkim przeszkadzała. Charkotał coś bezsensownie, a dziewczyna widziała tylko jego białka w oczach. Drżącymi dłońmi próbowała zatamować krwawienie, ale wiedziała, że jest to bezskuteczne.
- Przepraszam, przepraszam, Chudy. Po prostu tutaj leż sobie. – powtarzała cicho. Spokojny nie był, drgał kilka chwil, aż odszedł. Dziewczyna wstała i chciała iśc dalej, gdyż „Rudy” systematycznie posuwał się do przodu, gdy poczuła okropny ból w nodze. Przerażona pomyślała, że Chudy jednak jeszcze żyje, ale spojrzała w dół i odetchnęła z ulgą, która zmieniła się w niedowierzanie i ból. Dostała w kolano. Z ledwością mogła nim poruszyć. Stała na pół schylona i nie mogła pochylić się, aby zawiązać bandaż. Popatrzyła dookoła i otworzyła usta.
- Sanitariuszka! Sanitariuszka! – krzyczała, ile sił w płucach i ciągnąc lewą nogę, powoli kierowała się do „Bajki”. Prawie przy wejściu złapała ją jakaś dziewczyna z „Felka” i opatrzyła prowizorycznie. Dłużewska chciała się o coś jej zapytać, ale nie zdążyła, bo kobieta pobiegła dalej, aby służyć pomocą. Z bijącym sercem weszła na pokład i uznała to za najgłupszy pomysł na świecie. Szybko wydostała się przed „Bajkę” i chciała się gdzieś schować, ale nie zdążyłą. Następna kula przeszła przez udo. Unieruchomiona przewróciła się na ziemię i straciła przytomność na dłuższą chwilę.

Tego dnia obudziła się tylko raz, jakby jej podświadomość domagała się, aby przyswoiła tę informację. Mianowicie leżała przy ścianie, by potem łatwiej mogli ją przetransportować do prowizorycznego szpitala. Widziała przechodzącego Staszka z Andrzejem Morro. Już miała poprosić o szklankę wody, gdy pierwszy chłopak się odezwał.
- … dalej ich nie ma? – spytał patrząc w dal. Morro podrapał się po głowie z zakłopotaniem, ale nie odpowiedział. – Długo nie wytrzymamy.
- Wiem, ale takie były rozkazy. – rzekł, a Celinaz trudem utrzymywała swoją świadomość. Zbierała się, aby poprosić o przeniesienie, by o niej nie zapomnieli, ale Andrzej znów jej przerwał. – Księcia nadal nie ma?
- Jakby rozpłynęli się w powietrze. – zdołała jeszcze zarejestrować, zanim straciła na nowo przytomność.

Obudził ją okropny ból. Przewracała się na boki, aby ten skurcz przeszedł, ale nic to nie dało. Lewa noga paliła ją piekielnie. Celina cicho jęczała, a łzy same cisnęły się do oczu. Chciała znów usnąć, nie czuć nic. Nie mogła nawet krzyknąć, że pragnie morfiny, wódki, czegokolwiek, co mogłoby zastąpić ten jednostajny, okropny ból. Odwróciła głowę i powoli dochodziła do siebie, a ból stawał się jej częścią. Leżała w kącie na podłodze, obok innych nieznanych rannych. Była owinięta dwoma kocami, a pod głową miałą chyba jakiś sweter. Odetchnęła głębiej i pogrążyła się w myślach. Byłaby naprawdę zadowolona, gdyby przestała czuć. A więc jest w szpitalu, chłopcy musieli mieć czas, aby jej tam nie zostawiać, co rokuje dobrze. Pewnie Sowieci już tutaj się przemieścili. Oby tylko ta akcja nie poszła na marne. Amek pewnie był tutaj kilkakrotnie i cały czas wpadał na nieprzytomną Scarlet, więc musiał pogrążyć się w swoich obowiązkach. Pewnie gdy przyjdzie, będzie mogła razem z nim wrócić do kompanii. Nawet przez myśl jej nie przyszło, że jest niezdolna do służby. Przez pacjentów przemieszczał się Staszek. Próbowała się do niego uśmiechnąć, ale że nadal płakała, nie chciała udawać dzielnej.
- Jak się czujesz? – spytał, podając jej szklankę z wodą. Odetchnęła i wypiła wszystko jednym łykiem, prawie się zakrztuszając. Tego potrzebowała.
- Strasznie. – powiedziała szczerze powodując niewesoły uśmiech kolegi. – Jak wszyscy? Jak wam poszło?
- Spóźnili się kilka godzin, a przepłynęło ich tylko kilku. Cała akcja na marne. – zawahał się chwilę i powiedział na jednym wydechu, starając się nadać brzmieniu spokojny ton. – Morro nie żyje.
- Och… - powiedziała i zaniemówiła. Nie znała go w ogóle, słyszała tylko z legendarnych już opowieści. Nie miała siły smucić się kolejną śmiercią kolejnego, wspaniałego człowieka. Spojrzała na Staszka i zawstydziła się. Był wyraźnie zdruzgotany i spięty. W dłoniach cały czas darł jakąś kartkę, nie wiadomo skąd wziętą. Lekko złapała jego dłoń i po raz pierwszy uśmiechnęła się współczującą. Nie powiedziała nic na pocieszenie, bo wydawało się to zbędnym.
- Mocna rana? – zapytał, aby zmienić temat.
- Nie mam pojęcia, ale strasznie szczypie. – wytłumaczyła, jednocześnie zastanawiając się na poważnie, jak teraz może wyglądać jej noga. Na dodatek dostała w udo. Teraz w ogóle nie będzie mogła się ruszyć. – Zostajemy tutaj? Książe coś mówił?
Spojrzał na nią zlękniony, ale starał się trzymać emocje na wodzy. Patrzyła w jego niebieskie oczy, czekając, aż jej wyjawi, że oni się wycofują i zostawiają w tym piekle. Niech tylko Amadeusz przyjdzie, a wejdzie mu na barana, byle nie opuszczali jej. Stali się jej rodziną, osobami, którzy widzieli ją w najbardziej ekstremalnych sytuacjach. Nie, myliła się. Byli bliżej, niż rodzina.
- Staszek, co z nami? – powtórzyła.
- Księcia już nie ma. – wymamrotał chłopak. Popatrzyła na niego i zamroczyło ją na chwilę.
- Dostał?
- Gorzej. – zachrypiał, ale podniósł głowę i spojrzał jej w oczy. Zapachy zaczęły drażnić jej nos, a ból tępą pulsował. – Zaginął, zapadł się pod ziemię… za całą drużyną.
- A… a… - zamknęła oczy, zacisnęła pięści. – A Amek?
- Razem z Księciem…

Celina zamknęła oczy. Nie mogła teraz o tym myśleć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lora
Generał



Dołączył: 04 Sie 2014
Posty: 518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:37, 24 Wrz 2014    Temat postu:

To co lubię w tym opowiadaniu to niezwykłą zręczność opisywania ran, aż się czuje zapach krwi, ból, pieczenie ran to jest naprawdę niezwykła umiejętność tworzenie takiego świata. Zresztą świat w tym opowiadaniu jest niezwykle przemyślanie zbudowany.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Edda
Pułkownik



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łagiewniki

PostWysłany: Czw 18:28, 02 Paź 2014    Temat postu:

Koniec.
To ostatnia część. Wiem, że ten tekst nie cieszył się ogromną popularnością, ale musiałam go dokończyć. Mam jeszcze dwie łatki, ale nie wiem, czy je opublikuję. To jest moje zakończenie historii, nie jest idealne, ale...

Cóż może być piękniejszego
Nad człowieka rycerskiego?


Leżała na drodze, na prowizorycznych noszach i patrzyła w niebo. Łuny pożarów tworzyły cudowne mozaiki na niebie. Zafascynowana podążała wzrokiem za nimi, cicho mówiąc wiersze. Co raz trudniej przypominała sobie następne wersy. Gorączka wprowadziła ją w stan majaczenia. Widziała przed sobą śmiejącego się Dzika, który coś krzyczał do niej z oddali. Tak bardzo chciała podbiec, wyrzucić cały swój żal, ale powoli jego postać zamazywała się i zmieniała w Amadeusza, który coś szeptał. Wyciągnęła do niego rękę słysząc: „ ściągnij opaskę, ściągnij opaskę…” Zmarszczyła brwi i chciała mu wytłumaczyć, że jest powstańcem, żołnierzem i pragnie zostać nim do końca, gdy przytomność wróciła na krótką chwilą i zrozumiała, że to mówiła jakaś nieznajoma kobieta, która stała w tłumie cywilów. Jakiś mężczyzna próbował jej ściągnąć symbol powstania, walki, biało-czerwoną flagę, ale jakby utknęła na jej ramieniu. Po chwili zirytowany tylko ją zwęził, że prawie stała się niewidoczna. Dłużewska poczuła, że ktoś zaczął nieść ją na noszach i podążała razem z tłumem przez miasto. Nie miała pojęcia, co się działo, ale irracjonalnie uważała, że dążą do kolejnego natarcia. Chciała zawołać na Dzika, aby zaczął śpiewać harcerską piosenkę, ale jakaś pani zatkała jej usta, gdy próbowała krzyczeć.

Celina była zbyt otumaniona i przygnieciona osobistymi sprawami, by zdać sobie sprawę, że szpital, w którym przebywała padł, wkroczyli Niemcy, a ona przeżyła tylko dzięki Staszkowi, który kilka godzin wcześniej wyprowadził ją nad Wisłę. Zostawił ją, gdyż musiał podążać za swoim plutonem, ale zawdzięczała mu życie. Potem jacyś ludzi, chyba też powstańcy wzięli ją i mieli się wycofywać, ale pewnie rozmyślili się w połowie drogi i po prostu zostawili, myśląc, że nie pożyje za długo. Organizm Celiny jednak był silny i tak leżąc przetrwała dwa dni. Nie odczuwała głodu, gdyż pragnienie tamowało wszystkie, inne podstawowe potrzeby, jakie zaznawała. Nie mogła powiedzieć, że była nieszczęśliwa. Zaginięcie Amadeusza zamknęła dla niej emocje, nie odczuwała niczego. Istniała, trwała w zawieszeniu między życiem a śmiercią, nie mogąc nawet przejść odpowiednio żałoby, gdyż jej przyjaciel mógł istnieć, żyć, funkcjonować, walczyć, albo zostać bestialsko zamordowanym przez Niemców. Trwał w próżni w jej umyśle i już miało tak zostać.

Cywile wychodzący wzięli ją z miasta, gdyż nadal istniała w jakimś sensie ludzka solidarność. Mieli ją wynieść poza miasta, bo tam miała szansę na przeżycie. Ktoś dał jej pić, ale sama nie umiała trzymać menażki, więc jakiś starszy pan znów jej pomógł. Patrzyła na niego zamroczona przez rany, ale skądś znała tę twarz. Skupiała się okropnie, aby przypisać postać do zdarzenia, ale te próby były bezskuteczne.
- Pani miała wrócić do mnie w sierpniu. – uśmiechnął się do niej przez łzy. – Pewnie pani nie pamięta, ale ważne ja pamiętam.

Męczyła się okropnie, starając się walczyć, aby pozostać świadoma. Chciała poczuć całą piersią zniszczoną Warszawę. Kapitulacja jeszcze nie była podpisana. Brakowało do niej czterech dni, ale dla Celiny powstanie się skończyło. Niesiona przez mieszkańców niezwyciężonego miasta mogła pozwolić sobie na łzy, które nikogo by nie zdziwiły. Nie miała na nie siły. Patrzyła na zadymione niebo, zniszczone budynki i zrozumiała Amadeusza, który mówił, że to miasto miało swoją duszę. Nie przejmowała się zniszczonymi, starymi dokumentami, zabytkami ze średniowiecza… powstanie było dla niej najgorszym koszmarem, w którym doświadczyła wszystkiego: głodu, pragnienia, straty, bólu… na razie uważała, że to był szaleńczy gest, musiała być szalona w tamtej chwili, gdy z uśmiechem pierwszego sierpnia spieszyła spóźniona na zbiórkę. Została teraz sama, wszyscy bliscy albo zginęli, albo zaginęli… albo nie miała pojęcia, czy nadal żyją… Była niesiona przez nieznanych ludzi i w każdej chwili oczekiwała zgwałcenia przez niemieckich żołnierzy.
Przegrali powstanie, nie było nadziei… Jeszcze raz obejrzała się na niszczejącą stolicę, która prawie przestawała żyć. Złapał ją skurcz w gardle, którego nie mogła powstrzymać. Wszystko zostało zaprzepaszczone. Musi dostać się do Łodzi, zobaczyć z rodzicami, porzucić wojsko, Polskę… skarciła się w myślach. Nie może tak mówić. Była Polką, powstańcem, żołnierzem.

Słońce wyjrzało zza chmur. Celina uśmiechnęła się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lora
Generał



Dołączył: 04 Sie 2014
Posty: 518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:41, 02 Paź 2014    Temat postu:

Podoba mi się dobór cytatu z Lao Che na początku. Smutne to naprawdę smutne, pewnie jakbym miała nastrój z wczoraj to bym się znowu popłakała. Bardzo lubię to zakończenie, idealnie pasuje do tego dnia, do tego jesiennego dnia, kiedy upadło powstanie. Wrzuć jeszcze te dwie napisane części, chociażby w formie epilogu bo lubię jak piszesz.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6
Strona 6 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin