Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Karolina
Porucznik



Dołączył: 25 Paź 2013
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:40, 03 Lut 2014    Temat postu:

Świetnie się czyta Razz naprawdę rozwijasz się jako autorka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:30, 03 Lut 2014    Temat postu:

Wspaniała część! Faktycznie, godziny "W" wcześniej chyba nikt nie opisywał.
Czyli Celina jednak została szeregowym powstańcem... I u mnie, i u Ciebie zdarzyło jej się zawieść Komendanta. A wszystko zawsze przez Michała Razz
Cieszę się, że pojawiła się Wanda i jej pożegnanie z Bronkiem.
Naprawdę widać, że czytasz sporo książek o powstaniu, tak jak i Edda Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dłużewska dnia Pon 17:32, 03 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:45, 03 Lut 2014    Temat postu:

Czy sporo, to bym się kłóciła. Piszę na bieżąco - czytam jakiś fragment i próbuję przenieść to na realia CzH.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:39, 03 Lut 2014    Temat postu:

Świetnie Ci to wychodzi! Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:46, 03 Lut 2014    Temat postu:

Dzięki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:23, 04 Lut 2014    Temat postu:

Wyjątkowo bez Celiny

16:59, Michał

Michał nie chciał się do tego przyznać, ale rola dowódcy plutonu trochę go przerastała. Czuł odpowiedzialność za oddział, który składał się z młodych, góra dwudziestoletnich ludzi. Może dlatego ucieszył się, gdy nie stawili się na zbiórkę.
- Panie majorze – trzasnął oficerkami przed Krawcem – Z „Ireną” i profesorem nie da, rady wykonać zadania. Co mamy robić?
- Idziecie do plutonu „Kmicica”
Michał uśmiechnął się pod nosem. A więc na zawsze miał być pod opieką brata. O dziwo, nawet go to cieszyło. Z Władkiem zawsze wychodził dużo lepiej niż sam.
- Oddział – krzyknął Władek – Idziemy na magazyny żywności. Kto ma pistolety, na przedzie. Za nimi granaty. Potem butelki.
- A reszta? – zapytał jeden z chłopaków – Co ma robić reszta?
- Jaką masz broń?
- Bohaterskie serce – zakpił chłopak.
Czyli byli także ci bez broni? Władek był przerażony stanem uzbrojenia swojego oddziału.
- Siedemnasta. Idziemy. A ty, bohaterze, będziesz pomagał „Irenie” i „Fiołkowi” z rannymi, jasne?
- Tak jest, panie kapitanie.
Grupa ludzi z biało-czerwonymi opaskami na ramionach wyszła na ulice. Przechodnie, zorientowani nieco w sytuacji, uśmiechali się na ich widok. Niektórzy wchodzili do bram. Władek modlił się tylko, aby Niemcy nie zwrócili na nich uwagi. Magazyn z żywnością był coraz bliżej. Michał podniósł rękę na znak rozpoczęcia ataku. Rozległy się strzały. „Marnują amunicję” pomyślał Władek, wchodząc do środka. Niemcy, zwabieni odgłosami wystrzałów, przywitali ich ogniem pistoletów maszynowych. Władek skrył się za jednym z filarów. Kątem oka dostrzegł, jak „Kamiś”, rudowłosy dryblas biegnie prosto na nieprzyjaciela. Niemiecki pocisk trafił go w brzuch, ale chłopak nie ustawał w swym szaleńczym biegu. Dopiero krótka seria skierowana w nogi powaliła go. Bogu dzięki, wrogów nie było wielu. Wystarczyło parę butelek wrzuconych do środka, by hitlerowcy podnieśli ręce do góry.
- Jesteście jeńcami Armii Krajowej – powiedział swoją nienaganną niemczyzną Michał – Za to wszystko, co robiliście w Warszawie powinniśmy was rozstrzelać. Na wasze szczęście, przestrzegamy konwencji genewskiej. Macie w tej chwili złożyć broń kapitanowi „Kmicicowi”. „Profesorze”, odprowadzić jeńców do sztabu. Major „Krawiec” zdecyduje co dalej z nimi zrobić.
Władek spojrzał z uznaniem na brata. Zawsze zazdrościł mu talentu do języków.
- „Fryderyk” – zwrócił się do jednego z podwładnych, słynącego z tego, że pięknie grał na pianinie – Pomóż pannie „Irenie”. Zobacz, co z „Kamisiem”.
Pianista podszedł do kolegi. Chłopak żył jeszcze, był nawet przytomny. Oczy rozbiegały mu się we wszystkie strony, a ręka przytrzymywał wylewające się wnętrzności.
- „Fryderyk”, wiesz – powiedział słabo – To prawda… Dulce et decorum Est…
- Byłeś bardzo odważny – odpowiedział trzęsącym głosem kolega.
- Dobij mnie, proszę.
- Nie mogę, stary.
Twarz „Kamisia” jeszcze raz wykrzywiła się w grymasie bólu, po czym zastygła na zawsze. „Fryderyk” odszedł od zwłok, walcząc z falą mdłości. Nie wytrzymał. Pobiegł w jakiś kąt i zwymiotował.
- Żołnierze – zaczął Władek oficjalnie. Powstańcy, którzy rozsiedli się już na podłodze, stanęli na baczność – Jestem z was dumny. Udało się nam zdobyć magazyn żywności, chyba nie muszę tłumaczyć, jak bardzo jest to ważne. Póki co, urządzimy tu naszą kwaterę. Jest bardzo późno, ale, jak wiecie, poległ wasz kolega. Potrzebuję dwóch ochotników, którzy pójdą po księdza – rozejrzał się po swoich ludziach.
Wystąpił „Fryderyk” i „Sarmata”. Obaj byli przyjaciółmi „Kamisia”.
- Zgoda. Idźcie do najbliższego kościoła – rozkazał jeszcze „Kmicic” – „Profesor” i „Szary”, zajmijcie się trumną. „Dąb” zorganizujesz krzyż.
18:06, Janek
Udało im się. Zajęli całą Żytnią i Okopową, bez prawie żadnych strat własnych. „Kama”, sanitariuszka, opatrywała jeszcze ostatnich rannych.
- „Mędrzec” – przywołał do siebie jednego z chłopaków - Zacznijcie budować barykadę. Poproś cywilów o kilofy, łopaty. A do roboty weź dwunastu chłopaków.
- Kogo, panie poruczniku? – zapytał powstaniec.
- Dobierz sobie sam.
„Mędrzec”, co było łatwe do przewidzenia, poprosił o pomoc najbliższych kolegów. Janek nie miał o to pretensji, sam w podobnej sytuacji pewnie przywołałby Bronka, Michała czy Władka. Ciekawe, czy im również się udało? Markiewicz był dumny ze swoich ludzi, ale obecnie wolałby z przyjaciółmi walczyć pod dowództwem majora „Krawca”. Niestety, młodzi ludzie ze stponiem oficerskim, po przeszkoleniu w Anglii byli na wagę złota.
- Panie generale – podszedł do niego starszy człowiek w kraciastym kaszkiecie – Leje. Weź pan swoich ludzi do środka, a my wam taką piękną barykadę zbudujemy, że hej!
- Po pierwsze, nie jestem żadnym generałem. Porucznik „Fałszerz” – podał mężczyźnie dłoń – A po drugie, moi powstańcy aż rwą się do roboty. Jeśli namówicie ich do przyjęcia oferty, to proszę, ja nie mam nic przeciwko.
Po paru minutach mężczyźni, kobiety, a nawet dzieci ochoczo zrywały asfalt i budowały z niego umocnienia. Żołnierze, choćby nawet chcieli, nie zostali dopuszczeni do pracy. Barykada rosła w oczach.
- Panowie! – usłyszeli głos kobieciny z kwiecistą chusteczką zawiązaną na głowie – Zapraszam na kolację.
Janek, widząc, jak szczuplutka staruszka dźwiga wielki gar z zupą, niemal od razu do niej podbiegł.
- Pani pozwoli, ja wezmę – powiedział.
- Ależ, panie poruczniku, nie trzeba, naprawdę, ja sobie radzę, tyle mogę dla was zrobić.
Przy parującym garze od razu stanęli uśmiechnięci młodzieńcy. Kobiecina z uśmiechem nalewała im zupę i kroiła chleb. Atmosfera rozluźniła się, powstańcy w końcu pozwolili sobie na chwilę odpoczynku. Zewsząd dochodziły śmiechy, śpiewy, rozmowy. Janek jeszcze mocniej zatęsknił za Leną – ile dałby, żeby ukochana była tu teraz, z nim, by mógł ją przytulić…
- Panie generale – podszedł do niego ten sam tężyzna – Dozorca Popiołek melduje wykonanie zadania. Barykada stoi.
- A nie macie tu może jakiejś flagi? – do rozmowy wtrącił się podchorąży „Gryf”.
- A no, mamy – uśmiechnął się dozorca.
Po chwili po obu stronach barykady łopotały dumnie biało-czerwone flagi. Markiewicz poczuł, jak coś ściska go w gardle. Wolna Polska…
18:43, Władek i Michał
Trumnę zbili prima sort. „Dąb” z dwóch powalonych konarów zbił krzyż. Wszystko było gotowe, tylko „Fryderyk” i „Sarmata” nie przyprowadzili jeszcze księdza. Władek, jako dowódca, sam chwycił za łopatę i wykopał dół. Czy mógł zrobić coś, aby uratować „Kamisia”? Nadal nie wiedział, ile chłopak miał lat, jak się nazywał. Kogo powinien powiadomić o jego śmierci?
- Władek – podszedł do niego Michał. Był roztrzęsiony, ale pierwszy raz od dnia śmierci Karoliny nie widział w jego oczach pustki – Myślisz, że jeśli zginiemy, to ktoś powie mamie?
- Nie zginiemy, nawet tak nie myśl – krzyknął straszy z braci – Ja powiem.
- Ja też. Ale jesteśmy nieśmiertelni, tak?
Nastąpiła chwila ciszy. Każdy z nich zastanawiał się nad odpowiedzią. Chcieli dać sobie nawzajem nadzieję, że będzie dobrze.
- Władziu – zaczął znów Guzik – A jeśli zginę, powiadomisz Celinę? I powiesz jej, że… - nie dokończył.
Do kapitana podbiegł „Fryderyk”. On także nie był w najlepszym nastroju, za chwilę miał pochować swojego przyjaciela. Za nim stał ksiądz, ubrany w zwykły garnitur, jedynym, co odróżniało go od cywili, była przewieszona przez szyję fioletowa stuła.
- Jestem ojciec Piotr – przywitał się.
- Kapitan „Kmicic”, a to mój brat porucznik „Szary”.
- Jesteśmy gotowi? – zapytał duchowny.
- Tak. Oddział zbiórka! – krzyknął Władek.
Powstańcy zgromadzili się wokół dołu. Ksiądz odmówił modlitwy, poświęcił trumnę, którą następnie spuścili do dołu „Fryderyk” i „Sarmata”. Michał patrzył przed siebie, przypominając sobie wszystkie pogrzeby, w jakich dotychczas uczestniczył. Ten był inny, pełen dumy, poczucia, że ta śmierć nie była na marne.
Ruda trzymała rękę Władka w swojej dłoni. Pierwszy raz zdała sobie sprawę z tego, że powstanie nie oznacza, że nagle stali się nieśmiertelni. Bała się o to, że wkrótce będzie stała nad mogiłą narzeczonego. Żal jej było „Kamisia”, którego na chwilę przed atakiem poznała. Opowiadał o Halince, swojej narzeczonej, o tajnych studiach, jakie niedawno podjął. Jedna kulka przekreśliła takie piękne plany…
- Śpij kolego w ciemnym grobie, niech się Polska przyśni tobie – szepnął „Sarmata”.
Władek kiwnął głową na „Trojana”, najlepszego strzelca. Może mieli mało amunicji, ale musieli oddać hołd „Kamisiowi”. Pierwszy poległy w ich plutonie.
- „Nam jedna szarża – do nieba wzwyż. Jeden order – nad grobem krzyż” – powiedział z mocą jeden z powstańców.
- Jeszcze Polska nie zginęła – zaczął śpiewać Fryderyk.
Wszyscy podchwycili ukochaną nutę hymnu. Dziwne było, śpiewać go tak jawnie, otwarcie, pełną piersią. Po raz pierwszy od pięciu lat śpiewali najpiękniejszą, najdumniejszą z polskich pieśni, stojąc na ojczystej ziemi. W oczach powstańców lśniły łzy, napełniała ich też duma, że swoją wolność, te parę polskich ulic sami sobie wywalczyli, nikomu tego nie zawdzięczając.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karolina
Porucznik



Dołączył: 25 Paź 2013
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:55, 04 Lut 2014    Temat postu:

Przyznam szczerze, że mnie akurat Celiny niezbyt brakowało Wink za to czytanie o braciach Konarskich i Janku w twoim wykonaniu to prawdziwa przyjemność.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Wto 20:20, 04 Lut 2014    Temat postu:

Mi też. Czytając Twoje ,,przyjacielskie opowiadania" przypomina mi się pierwsza seria. W ogóle, nie nadążam za tempem wstawiania tych powstańczych opowiadań! Very Happy A z każdym uświadamiam sobie, że jeszcze muszę poczekać na godzinę W.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:29, 04 Lut 2014    Temat postu:

Przyjacielskie? Nie rozumiem...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Wto 20:36, 04 Lut 2014    Temat postu:

No, o chłopkach. Very Happy Nie wiedziałam, jak je nazwać. : )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:56, 05 Lut 2014    Temat postu:

Na tym fragmencie naprawdę się rozpłakałam - śmierć "Kamisia" i jego "Dobij mnie".
A śmiałam się jak dozorca nazywał Janka generałem Very Happy Piękne to wszystko teraz, zwykli cywile się angażują, pomagają, pani ugotowała powstańcom zupę.
Szkoda mi Michała, jest taki przybity, widać, że tęskni za Celiną.
Może w kolejnej części napiszesz co u Bronka?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:10, 05 Lut 2014    Temat postu:

Takie mam właśnie plany. Cieszę się, że się podoba Smile Mam już parę dni rozpisanych, więc...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karolina
Porucznik



Dołączył: 25 Paź 2013
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:30, 05 Lut 2014    Temat postu:

A jeszcze zapomniałam spytać, czy pan Popiołek to przypadkowa zbieżność nazwisk? Laughing bo jeśli nie, to miałaś naprawdę fajny pomysł.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:31, 05 Lut 2014    Temat postu:

Dozorca może być tylko Popiołek Smile Nie, to nie przypadek.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:46, 07 Lut 2014    Temat postu:

2 sierpnia
7:27, Batalion Chrobry I
Deszcz uderzający o szyby szkoły, w której urządzili kwaterę powstańcy od kapitana „Sosny”, obudził Celinę. Przez chwilę leżała na sienniku, przywołując obrazy z ostatnich dni. Stalowe oczy Komendanta, radosne spojrzenie „Idy”, która oznajmiła jej, że Polacy zdobyli Prudential. Tak strasznie się cieszyła, mimo, że sama w powstaniu nie zrobiła na razie nic, nie posiadała nawet broni. Pomogła tylko znieść jednego z rannych z pola walki. Jej, „Idy”, „Zająca” entuzjazm opadł, gdy szli ulicami swojego miasta. W bramach kamienic stłoczeni siedzieli cywile – mężczyźni, kobiety, dzieci, wtulające się z całej siły w matki. W ich oczach malował się bezbrzeżny strach, rozpacz. Nie pasowali do tego świata – do świata pięknych, młodych, walecznych powstańców idących ulicami z entuzjazmem, śmiechem. To „Hańcza” pierwsza odeszła od kolegów i zwróciła uwagę na uchodźców. Okazało się, ze Niemcy spacyfikowali już Kole, paląc dom po domu, często z opornymi, niechcącymi opuścić swojego dobytku mieszkańcami. Dziewczęta, najczęściej pełne ideałów nastolatki, od razu próbowały zorganizować pomoc – dzięki temu część cywilów zjadła gorącą zupę, spała u rodziny i znajomych powstańców. Celinę dręczyło poczucie winy wobec tych ludzi – sama miała jeszcze dom, miała gdzieś daleko rodziców, wiedziała, co robić przez najbliższych parę godzin.
- „Lili” – z rozmyślań wyrwał ją głos „Idy” – Śpisz?
- Nie.
- A spałaś w nocy? – dociekała sanitariuszka – Bo ja nie mogłam… Tyle się dzieje, cały czas mogą przyjść Niemcy. Ilekroć zamykałam oczy, widziałam twarz „Barskiego”- urwała.
- Nie mogłaś mu pomóc, „Ida” – próbowała pocieszyć koleżankę Celina.
- Ja byłam harcerką, wiesz? W Szarych Szeregach, ale jakoś tak się złożyło, że trafiłam do „Chrobrego”. Wiesz, jaka była pierwsza zasada u „Zośki”? Nigdy nie zostawiać rannego w polu walki, nigdy. A ja stchórzyłam… - zawiesiła na chwilę głos – A jeśli on żył jeszcze? Jeśli mogłam go uratować?
- „Ida”, pomyśl, o tych, których uratowałaś. „Barski” nie żył na pewno.
Przez chwilę patrzyły na siebie w milczeniu. „Ida” próbowała odnaleźć w sobie siłę jeszcze sprzed paru dni, kiedy do powstania rwała się całym sercem. Celina starała się trzymać reguły „Marcina” – cierp wewnątrz, nigdy tego nie pokazuj. Nie, nie chodziło ani o „Barskiego”, ani o cywilów z Koła, ani nawet o brak broni. To były jedynie kropelki, lekko przelewające jej własną czarę goryczy.
- Nie śpicie? – dosiadła się do nich wysoka, dobrze zbudowana szatynka w kwiecistej sukience. Chyba jedyna sukienka w powstaniu.
- Nie – burknęła pod nosem „Ida”.
Dziewczyna nie patrzyła jednak na sanitariuszkę.
- Ty jesteś „Lili”, nowa, tak? – zwróciła się do Celiny.
- Tak. A ty, przepraszam, ale nie pamiętam.
- „Funia”. Słuchaj, wyglądasz na dość odważną, zdecydowaną i wyszkoloną. Masz broń? – słowa wyrzucała z prędkością błyskawicy.
- Nie.
- To wspaniale. Ale strzelać umiesz? – upewniła się jeszcze „Funia”.
- Oczywiście – Celina nauczyła się strzelać, gdy należało wykonać wyrok na Kalkensteinie, konfidencie, który wydał „Grota”. Nie udało się.
- Pójdziesz z nami po broń, została w jednej ze skrytek – powiedziała pewnie dziewczyna – Chyba, że się boisz.
- Ja się niczego nie boję – odpowiedziała zgodnie z prawdą Dłużewska.
9:00, Bronek
Bronek cieszył się, że może w końcu, niczym prawdziwy Woyciechowski, walczyć z wrogiem oko w oko. Tego właśnie brakowało mu przez tyle lat konspiracji. Nigdy nie miał czasu prawdziwie cieszyć się wygraną.
- Panie kapitanie – „Maja”, blond włosa łączniczka z warkoczami podeszła do niego – Major „Tomaszewski” chce się spotkać.
- „Maju”, uspokój się – powiedział, słysząc przyspieszony oddech dziewczyny i widząc rumieńce na jej policzkach – Policz do dziesięciu i powiedz mi, gdzie mamy się spotkać.
Łączniczka głośno liczyła oddechy, czemu z kpiną przyglądał się „Longinus”.
- W dawnym gimnazjum Królowej Jadwigi, major ma tam siedzibę.
- Dziękuję. Odmaszerować.
„Maja” w czymś przypominała mu jego pierwszą podwładną „Muchę”. Może to przez to, że nosiła spodnie? Nonsens, przecież tyle dziewczyn ubierało się teraz po męsku. Ciekawe, co się teraz z „Muchą” działo? Czy żyła w Krakowie? Bronek przerwał te ponure rozmyślania. Przyjrzał się swojemu plutonowi. W większości byli to młodzi, niedoświadczeni bojowcy. Zauważył wczoraj, że kilkoro nie potrafi posługiwać się bronią.
- „Maju”! – przywołał do siebie dziewczynę – Posłuchaj, mam prywatną prośbę. Możesz się dowiedzieć, co dzieje się z plutonem „Kmicica” lub „Fałszerza”?
- Tak jest. Tylko, że… - zawiesiła na chwilę głos – Nie mamy łączności. To znaczy jest, ale bardzo ciężka. Niemcy odgrodzili od siebie poszczególne dzielnice. Przechodzenie to duże ryzyko.
- W takim razie zapomnij o tej prośbie. Nie będziesz się niepotrzebnie narażać. A teraz mnie zostaw na chwilę, chcę się ogolić.
„Maja” odeszła wprost w ramiona stęsknionego „Longinusa”.
- Czemu ty się tak narażasz, co? – okrzyczał ją chłopak.
Bronek uśmiechnął się pod nosem, myśląc o Wandzie. Dobrze, że była bezpieczna w Otwocku.
10.38, Celina.
„Sosna” puścił je we trzy – prócz „Funi” i „Lili” poszła także „Kumcia”. Wydostanie się z Woli było chyba najłatwiejszym zadaniem. Trzy młode, szczupłe kobiety bez trudu przemykały przez bramy, między gruzami, by jak najszybciej dotrzeć do Śródmieścia. Celinę trochę zdziwił brak przeszkód ze strony Niemców, po wczorajszej nocy spodziewała się raczej ciężkiego ataku.
- „Funia” – zagadnęła koleżankę – Skąd wiedziałaś, jak iść?
- Cicho, myślę –krzyknęła ona.
Dziewczęcy strój bardzo mylił. „Funia” nie miała w sobie nic z romantycznej wojowniczki, była opryskliwa, przyziemna i do bólu przesiąknięta żołnierskim stylem życia. Na szczęście „Kumcia” sprawiała, że wyprawa przebiegała w przyjaznej atmosferze. Ciągle żartowała, śmiała się i opowiadała historyjki z czasów przedwojennych. W końcu kobiety dotarły do kamienicy, gdzie według „Sosny” znajdowała się broń. „Funia” kazała im wziąć wszystko, by podzielić się z kolegami z oddziału. Celina dla siebie wzięła visa – tę broń lubiła najbardziej. Resztę schowały do chlebaków i wyruszyły z powrotem na kwaterę.
Powrót nie był już tak prosty. Miały skręcać w Chłodną, gdy zobaczyły wielkie Pantery. Asfalt topił się pod gąsienicami, a pociski uderzały w bramy. „Funia” wepchnęła je do bramy. Wszystkie z niepokojem patrzyły na ulicę. W końcu czołg oddalił się. Wybiegły na ulicę, lecz na Żytniej znów spotkały je czołgi. Wbiegły do jednej z kamienic, gdzie w podwórzu kłębiły się tłumy cywilów. Niestety, nie zareagowali oni na widok powstańców tak entuzjastycznie.
- I po co to, po co? – szeptała jakaś staruszka, kiwając się w rytm wewnętrznej melodii.
- Słyszałam, że Niemcy rozwalają kamienicę za kamienicą, mordują wszystkich– westchnęła młoda kobieta z dzieckiem.
Celina rozejrzała się. Twarze cywilów wyrażały strach – taki bezbrzeżny, wszechogarniający, odbierający zdolność myślenia. Taki sam, jak u uchodźców z Koła. Zza ściany dochodziły zbliżające się odgłosy wystrzałów...
- Jezu – krzyczała staruszka – Jezu, Jezu…
Pocisk trafił w bramę. „Kumcię” oblał zimny pot. Bała się jak jeszcze nigdy dotąd.
- Panienki – odezwał się jeden z młodych mężczyzn – Może niech panienki schowają tę broń.
Celina spojrzała na „Funię” i „Kumcię”.
- Nie ma mowy – powiedziała pewnie koleżanka – Będziemy się bronić.
- Jak? – zakpiła Celina – Visami na czołgi?
- Trzeba – odezwała się cicho „Kumcia”.
- Nie mamy szans.
Bogu dzięki, czołg zaczął się wycofywać. Ostrzeliwany przez powstańczy oddział opuścił teren Chłodnej.
- Idziemy – zadecydowała „Funia” – A ty, „Lili”, powinnaś pójść pod sąd.
Celina wzruszyła ramionami. Było jej wszystko jedno, wiedziała, że podjęła słuszną decyzję. Jeśli już miała ginąć młodo, to przynajmniej w prawdziwej walce, a nie w samobójczym ataku na czołg.
11.56, Władek i Michał.
Ruda czyściła swoją zdobyczną broń, kątem oka spoglądając na Władka, który rozmawiał właśnie z sanitariuszką „Różą”. Chyba o czymś ważnym, bo marszczył czoło tak, jak wtedy, gdy czymś się przejmował.
- Serwus – obok niej usiadł Michał – Ale leje.
Faktycznie, od wczoraj deszcz nie ustawał. Oni byli na pierwszej linii, nie mogli pozwolić sobie na odpoczynek pod dachem. Odkąd Grzybowska i Ciepła były w ich rękach, Niemcy nie odpuszczali. Michał całą niemal noc spędził na czujce, był teraz przemarznięty, głodny i zmęczony.
- Chcesz ze mną rozmawiać o pogodzie? – zakpiła Ruda.
- Nie. O miłości – powiedział szczerze.
- Mam się bać?
- Nie, chodzi o Celinę. Wiesz, czy ona kogoś ma?
- Już rozumiem – westchnęła Ruda – Przypomniałeś sobie o niej i wymagasz, żeby ona przez ostatnie lata usychała z tęsknoty i nikogo nie miała, tak?
- Coś w tym rodzaju – odpowiedział Konarski.
- Masz rację. Tak było. Wiesz, jaka ona jest, cały czas się maskuje, ale mam pewność, że tęskniła i czekała.
- Nie mogę teraz zginąć. Muszę jej powiedzieć…
- Wiem. Wszystko wiem.
- Czołg!!! – usłyszeli krzyk „Sarmaty”, obserwującego otoczenie.
Rzeczywiście zgrzyt gąsienic był coraz bliżej. Ogromna Pantera zbliżała się.
- Oddział na barykadę – krzyknął Władek – Ognia!
„Trojan” pruł w czołg, który na te mizerne ataki pozostawał niewzruszony. „Fryderyk” i „Sarmata” rzucali granatami. Pantera stawała się coraz większa i większa. Michał po raz pierwszy od dawna poczuł strach i ogromną chęć życia. Pantera zmiażdżyla barykadę. Konarski chwycił stojącą obok Rudą za rękę i niemal wciągnął do kamienicy. Biegli po schodach, przeskakując po dwa, trzy stopnie. Byle szybciej, byle dalej od czołgów. W końcu dotarli do strychu. Nareszcie odpoczynek. Ruda łapała chciwie powietrze, próbując uspokoić oddech. Michał stał już przy oknie. Nie mógł patrzeć, jak Pantera posuwa się dalej. Chwycił butelkę z benzyną i z całej siły rzucił nią w kierunku Niemców. Rozbite kawałki szyby zraniły mu dłoń, wzdłuż palców płynęła krew. Inicjatywę „Szarego” podchwycili inni, w czołg waliły butelki, coraz celniej. „Trojan”, któremu udało uratować się pistolet maszynowy, pruł w kierunku Pantery. Ruda odbezpieczyła granat i rzuciła nim.
Czołg wycofywał się. Z minuty na minutę malał w ich oczach, aż w końcu całkiem zniknął z pola widzenia.
- Hura! – krzyczał ktoś w kamienicy naprzeciwko.
Władek znów czuł dumę. Paroma granatami i benzyną pokonali czołg. Z radości chciał pocałować Rudą, nie zwracając uwagi na innych, ale ani jej, ani Michała nie było wśród wychodzących z kamienic żołnierzy. Nie przejmując się konwenansami, wbiegł do najbliższej kamienicy. Pocieszył się tym, że nie widział zwłok brata i narzeczonej. Choć z drugiej strony, nie przyglądał się.
- Ruda! Guzik! – krzyczał, biegnąc po schodach.
Nie było ich na parterze, na pierwszym, na drugim, na trzecim nawet piętrze. Pozbawiony nadziei wszedł na strych. Zauważył ich. Ruda pochylała się nad Michałem, który próbował uniknąć jej opieki.
- Jesteście – krzyknął z radością – Michał, co jest?
- Nic, skaleczyłem się w rękę – powiedział brat.
Władek przyjrzał się jego dłoni.
- Wygląda niegroźnie. Idź do „Róży”, wyjmie ci to szkło.
- Melduję się do odznaczenia – Guzik nie miał zamiaru poważnieć.
- Za co niby?
- Po pierwsze, panie kapitanie, kto pierwszy zaczął rzucać butelkami? – uśmiechnął się – A po drugie, kochany braciszku, wciągnąłem tu Rudą, uratowałem twą damę.
- Poradziłabym sobie świetnie sama – Ruda wzruszyła ramionami – Idź do „Róży”.
- „Róża” ma teraz poważniejsze rzeczy niż trochę szkła – odparł Michał.
- Idziemy – powiedział Władek tonem nieznoszącym sprzeciwu – Na dole cię opatrzę.
Był szczęśliwy, że miał przy sobie ludzi, którzy byli dla niego najważniejsi. Przed oczami stanęła mu mama. Ciekawe, czy jeszcze żyła, co robiła, czy bardzo się narażała. Posadził brata przy murze kamienicy i oczyścił jego ranę kawałkiem szmatki zanurzonej w spirytusie.
- Auuu – pokazowo jęknął Michał – Nie masz talentu po mamie.
- Widzę, że pan porucznik nie przywykł do bólu – zaśmiała się Ruda.
„Sarmata” przyglądał się tej trójce z daleka. Widać było, że łączyła ich ogromna przyjaźń, ufali sobie, byli ważni dla siebie. Patrząc na nich, nie mógł pozbyć się wrażenia, że są całkowicie samowystarczalni. Ruda – odważna, sprawna, a przy tym ciepła, „Szary” –trochę szalony i narwany, ale dobry żołnierz, który każdego potrafił rozbawić i „Kmicic” – stanowczy, pewny siebie, oschły, rozsądny.
- „Ruda” to chyba dziewczyna „Szarego” – powiedział do ucha „Sarmaty” „Fryderyk”.
Jakby na zaprzeczenie ich słów, w tym samym momencie Władek przytulił narzeczoną i pocałował ją w usta.
- Nie znasz się na ludziach – wzruszył ramionami „Sarmata”.
12:00, Bronek
- Panie majorze, kapitan „Hrabia” melduje się – powiedział wyuczoną formułkę Bronek.
Major „Tomaszewski” obrócił się i spojrzał na nowoprzybyłego.
- Dzień dobry, panie kapitanie. Jak wygląda sytuacja?
- Dobrze. Utrzymujemy pozycje, walczymy z Niemcami, nie poddajemy się.
- Przynajmniej tyle – westchnął „Tomaszewski”
- A jak wygląda sytuacja ogólna? – zapytał Bronek.
- Nienajlepiej. Niemcy zajęli koło, wjechali czołgami na ulice, posłali po posiłki. Ciężko będzie nam teraz zdobyć nowe pozycje, ale musimy się bronić. Anglicy obiecali nam zrzuty, Sowieci niedługo wkroczą do Warszawy.
- Jakie zadania? – dociekał „Hrabia”.
- Utrzymać pozycję lub zginąć.
- Tak jest.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin