Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:49, 28 Sty 2014    Temat postu: Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój

Podchodzę do temat jeszcze raz. Mam nadzieję, że Ania się nie pogniewa za wykorzystanie Celiny jako łączniczki Komendanta. Miłej lektury
27 lipca
10.30
Stary trzymał ich ostatnio w ciągłej gotowości. Celina miała przygotowaną torbę z bronią, opaską i legitymacją żołnierza Armii Krajowej. Na razie jednak ciągle uczestniczyli w jakichś odprawach, naradach. Choć uczestniczyli to chyba zbyt wielkie słowo. Stali za drzwiami, gdy generałowie i pułkownicy rozprawiali o sensie powstania.
- „Marcin” – zapytała drugiego łącznika, w cywilu matematyka na Uniwersytecie Warszawskim – Jak myślisz, będzie powstanie?
- Nie wiem, „Tolu”. Bór jest za, ale pojawiły się też głosy przeciwne, z Londynu.
- Ale to „Bór podejmie ostateczną decyzję”, prawda?
- Nie mam pojęcia. Jesteśmy wojsko, nie możemy działać wbrew woli Naczelnego Wodza.
Celina usiadła na podłodze, przy drzwiach. Kolejna nieprzespana noc dawała o sobie znać. Chciała, żeby była już decyzja, byle jaka, ale żeby była. Z jednej strony tak, bała się walki, bała się śmierci, nie chciała ginąć ot tak, jako jeden z anonimowych powstańców, z drugiej… Od „Bora” nauczyła się, że nie warto tak po prostu przeżyć życia, nie zostawiając nic po sobie. I tego, że strach nie powinien jej przed niczym blokować.
W końcu drzwi otworzyły się i po kolei wyszli oficerowie. Celina poznała między innymi „Montera”, Komendanta Okręgu Warszawskiego AK, który był u „Bora” częstym gościem.
- Panie komendancie – „Marcin” wszedł do pokoju, w którym siedział Komorowski – Możemy?
- Tak – powiedział mężczyzna, nawet nie odwracając się w ich kierunku – Chcecie wiedzieć, co dalej? Podjąłem decyzję o rozpoczęciu walk.
- Kiedy? – wyrwało się Celinie. Zapomniała, że Komendantowi Armii Krajowej nie przerywa się ot, tak.
- O tym zadecyduje pułkownik „Monter”.
13.00
- Lenko! – Janek wpadł do domu tak szybko, jakby gonił go uzbrojony po zęby oddział SS - Lenko!
- Cicho – kobieta wyszła z sypialni – Jasiu dopiero usnął.
- Przepraszam – skruszył się Markiewicz.
- Odgrzać ci zupę? – zapytała żona z uśmiechem.
Jej spokój tym razem nie działał na Janka kojąco. Jego żona chyba nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia.
- Podobno Niemcy się wycofują – powiedziała, kładąc przed mężem talerz ciepłego krupniku.
- Wrócili znowu – westchnął Janek.
- Jak to?
- Ale nie na długo. Lenko, możesz usiąść.
Kobieta usiadła i z zaciekawieniem patrzyła na męża. O co może mu chodzić? Znów powie, że za lekko ubiera Jasia lub, że za mało je?
- Tak?
- Mam do ciebie prośbę. Jak widzisz, wojna się wkrótce się skończy, Sowieci zbliżają się do Wisły. Może być nerwowo… Wyjedź z Jasiem na wieś, proszę. Weź Romka, chcę być spokojny.
- A ty?
- Ja muszę tu zostać.
- Janek, co ty ukrywasz? – zapytała bezpośrednio.
- Martwię się o moją rodzinę, to źle?
- A co z powstaniem? – krzyknęła – Chcesz, żebym zdezerterowała, Janek?
- Nie. Chcę tylko, żebyś żyła.
17.45
Od paru dni warszawiacy z dziką satysfakcją przyglądali się temu, jak okupanci opuszczają miasto. Nie był już to ten pełen dumy marsz, który towarzyszył im od września ’39, raczej ucieczka. Gorączkowa ucieczka przegranych. W Warszawę wstąpiło nowe życie, ludzie chodzili inaczej, pewniej…
- Serwus! – Ruda obróciła się i zobaczyła przy sobie Władka – Pięknie dziś wyglądasz.
- Dziękuję – odpowiedziała.
Sama sobie obiecała, że będzie inna. Że da Władkowi, którego przecież kochała, szansę.
- Przejdziemy się – powiedział, podając jej ramię – Dla konspiracji.
- Z tobą mogę nawet nie dla konspiracji. Ale jest pięknie… - uśmiechnęła się.
- Nie mów mi, że i ty…
- Że i ja co?
- Dałaś się ponieść temu entuzjazmowi. Niemcy już wrócili… SS, Gestapo, Kripo nawet.
- Jak to? Przecież Sowieci…
- Jak mam ci to tłumaczyć, Ruda? Sowieci niekoniecznie są po naszej stronie, rozumiesz?
- To co robimy? Podobno – zniżyła głos – Podobno ma być powstanie.
- Podobno. Wiem tyle, co ty. Mamy siedzieć na tyłkach i czekać na rozkazy.
Doszli do placu Trzech Krzyży. Władek pluł sobie w brodę, że w ogóle poruszał przy ukochanej ten temat. Dziewczyna chyba nie uwierzyła mu, że też nie wie nic o powstaniu. A gdyby wiedział, to przecież by jej powiedział.
- Panie – zaczepił ich starszy mężczyzna – Niemce wrócili, psia ich mać. Nowe zarządzenie, ale śmierdzi mi na kilometr.
- Jakie zarządzenie? – zapytał Władek.
- A no, kazali zgłosić się naszym do kopania rowów jutro.
- Jakim naszym? – dociekała Ruda.
- A no, mężczyznom. Poza Warszawę – westchnął dziadek – Panie, ja przepraszam za śmiałość, ale pan wyglądasz na bojowca jakiegoś. Iść na to kopanie, czy nie?
- Nie wiem. Myślę, że przyjdą jakieś rozkazy… - powiedział ostrożnie Władek.
- Panie, a co z tym powstaniem? – Dziadek był chyba szpiclem Gestapo. Szkoda, wyglądał dość sympatycznie.
- Jakie powstanie, co pan mówi? – zaperzyła się Rudnicka – My pierwszy raz słyszymy? A pan coś wie, konkretnego?
- No nie…
- To niedobrze. Trzeba będzie chyba porobić jakieś zapasy, skoro ma być powstanie… Kochanie, chodź, idziemy kupić cebulę.
Odeszli, kierując się w stronę domu Rudej.
- Dziękuję – powiedział Konarski – Zupełnie straciłem zimną krew.
- Nie ma za co.
- Naprawdę, Ruda, gdyby nie ty…
- To moje zadanie, tak? Każdy ma takie…
- No właśnie, a ja mu nie podołałem – zadręczał się nadal Władek.
- Władek! Wiesz, czego nie lubię w tobie najbardziej? – krzyknęła – Tego twojego zadręczania. Naprawdę nic się nie stało, dałeś się mi wykazać i tyle.
- Ruda, posłuchaj, ja za często pozwalam sobie na takie słabości – smęcił dalej Konarski – Tak nie powinno być.
- Władek! Weźże się w końcu zamknij! – po tych słowach podeszła do niego i pocałowała go prosto w usta.
[/i]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Wto 19:58, 28 Sty 2014    Temat postu:

Dobrze, że o raz kolejny 'ugryzłaś' temat. To jest pojedyncze opowiadanie, jak rozumiem? Bardzo fajnie pokazałaś tą scenę z Władkiem, Rudą i dziadkiem. Chyba też jestem taka jak Władek, też się ciągle zadręczam. Very Happy Zaskoczyłaś mnie Leną - bojowniczką, bo mimo jej konspiracyjnej działalności sądzę, że po odzyskaniu wolności (bo to '44 rok, była w nim przecież aresztowana) i po tym, że znowu jest z razem z Jankiem, wyjedzie. I jaki tytuł piękny! To jest z jakiegoś wiersza chyba - z jakiego?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:01, 28 Sty 2014    Temat postu:

Nie, to początek dopiero. Lenę właśnie tak odbierałam wtedy.
A tytuł pochodzi z piosenki "Warszawskie dzieci".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Wto 20:02, 28 Sty 2014    Temat postu:

O, to fajnie, że kontynuacja będzie. : )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Wto 20:19, 28 Sty 2014    Temat postu:

To świetnie, że będzie kontynuacja! Fragment o Rudej i Władku podobał mi się najbardziej, choć z drugiej strony nigdy nie wyobrażałam sobie Władka jako takiego oderwanego od rzeczywistości. Ruda była genialna!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:18, 29 Sty 2014    Temat postu:

28 lipca.
5.00
Telefon. Celina zerwała się z łóżka i szybko pobiegła odebrać. Wczesna pora nie zdziwiła jej tak bardzo, przecież „Bór” już ją do tego przyzwyczaił.
- Słucham? – To dziwne, nie spodziewała się kolejnych narad.
- Ciocia Wiesia jest ciężko chora, przyjdź na Stołeczną, tam gdzie się umawiałyśmy. Stary będzie czekał – dziewczyna w słuchawce mówiła powoli i spokojnie.
Dłużewska nie miała czasu na rozmyślania. Szybko otworzyła szafę i wyjęła z niej skórzaną torbę. Jeszcze raz sprawdziła, czy jej wyposażenie było kompletne, wyczyściła broń. Do końca godziny policyjnej została jeszcze ponad godzina. Kobieta otworzyła okno i wpuściła trochę świeżego powietrza. Zapowiadał się naprawdę ciepły dzień. Po chwili pobiegła do szafy i wyjęła z niej jeszcze sweterek i ciepłe pończochy. Może to głupie, ale przecież powstanie może trwać nawet kilka tygodni, a sierpniowe noce bywają chłodne.
Czy powinna się z kimś pożegnać? Poinformować? Chyba nie, rodzice przecież mieszkali w Łodzi, przyjaciół nie miała, a Michał… Michała spotka w powstaniu, zresztą, nie będzie się żegnała z każdym głupim znajomym.
6:45
Ruda ciągle spała w jego łóżku. Wczoraj przyszli do niego, ona nie chciała wpuszczać go do swojego mieszkania. Nie miał serca jej budzić, ale przecież powstanie, Bóg, Ojczyzna.
- Ruda – delikatnie dotknął jej ramienia – Obudź się.
Kobieta odwróciła się, uśmiechając się do niego.
- Co się stało?
- Mobilizacja.
- Naprawdę? – Ruda aż podniosła się z wrażenia. Konarski nie mógł nie zauważyć, że koc zsunął się jej z ramion – Władziu, to wspaniale. Będzie wolna Polska, rozumiesz? Wolna Polska!
- Ruda, ja muszę iść do siebie, po Michała, bo jak go znam, to telefonu nie odebrał – powiedział – Przepraszam.
- Wiem, przecież wiem wszystko.
Ubrał już kurtkę. Może to głupie, ale miał przeczucie, że to wszystko nie skończy się tak szybko.
- Klucze leżą na półce w przedpokoju, zamknij drzwi, dobrze? – powiedział.
Nie tak sobie wyobrażał ich pożegnanie. W tej chwili był jednak tak zaabsorbowany myślami o walce, że nie umiał wykrzesać z siebie nic więcej.
- Władek! – usłyszał jeszcze wołanie Rudej - Władek!
Wszedł do pokoju. Narzeczona leżała w łóżku. Płakała? Nie, to nie możliwe, ona nigdy nie płacze.
- Co się stało? – spytał, przytulając ją
- Spotkamy się jeszcze?
- Oczywiście, że tak.
- Przepraszam za wszystko – szepnęła.
- Nie masz za co.
- Mam.
Głupio było się jej do tego przyznać, ale tak, bała się. Ona, likwidatorka, bała się walki. Tego, że ostatni raz widzi narzeczonego. Że umrze.
- Muszę iść – powiedział Władek – Naprawdę muszę.
10.27
Krawiec nerwowo chodził po mieszkaniu, które było ich punktem koncentracji. Nie dochodziły żadne rozkazy, a podwładni omal nie umierali z niepewności. Spojrzał na nich raz jeszcze. Jego podwładni, do których przywiązał się jak do własnych dzieci. Miał do nich ogromne zaufanie i chętnie każdemu oddałby stanowisko dowódcy.
Władek, w oczach Krawca, był najbardziej godny tego zaszczytu. Opanowany, stanowczy. Urodzony żołnierz, nigdy nie miał chwil załamania. Wierzył w wolną, niepodległą Polskę tak, jak duchowny w Trójcę Świętą. Świetnie wyszkolony, jedyne, czego mu brakowało, to uczucia. Chociaż nie, starszy Konarski je miał, tylko, że świetnie je maskował. Ostatnio jednak problemy go chyba przygniatały, bo stał się mniej zdecydowany. Nic dziwnego, po zlikwidowaniu Osmańskiej Michał przestał się do niego odzywać i zaczął popijać. Ruda, narzeczona Władka była egzekutorką. Teraz kapitan bawił się zapalniczką, próbując skupić się na zadaniu.
Obok Władka siedział Michał. Unikał jakiegokolwiek kontaktu z bratem. Krawiec kiedyś oceniał go, jako rozkapryszoną panienkę. Z czasem jednak dostrzegł, że Konarski nie odbiega umiejętnościami od kolegów z oddziału. Ostatnio zaczął się o niego martwić, od śmierci Osmańskiej osowiał, ciągle chodził pijany lub na kacu. Typowy bawidamek, żadnej nie odpuścił, ale kochał chyba tylko Karolinę. Gdy kiedyś rozmawiał o tym z Władkiem ten stwierdził stanowczo: „Nie, tylko Celinę”. Dłużewską Krawiec kojarzył, brała udział w zamachu na Rainera, była narzeczoną Krzysztofa. Jego zdaniem Michał chciał sobie udowodnić, że potrafi zdobyć nawet ją. Potem, po śmierci boksera, stracił o kobiecie wiadomości. Liczył teraz na to, że powstanie wyciągnie Michała z depresji.
Janek patrzył przed siebie i palił papierosa. Krawiec miał go za najdojrzalszego z czwórki przyjaciół. Może nie był stanowczy, jak Władek i dumny, jak Bronek, ale zdecydowanie cechowała go największa odpowiedzialność. Niepokorny, dla rodziny był w stanie złamać przysięgę, rozkazy… Krawiec doskonale rozumiał jego zły nastrój. Kiedy w ’39 ruszał na wojnę, musiał zostawić żonę Anię i dwójkę dzieci – Nikę i Tomka. Do teraz nie miał o nich żadnych wiadomości.
Jedynym, który nie mógł usiedzieć na miejscu, był Bronek. Chodził z kąta w kąt, spoglądając co chwila na zegarek. Na początku nie wzbudził sympatii Krawca, jednak z czasem pokazał mu, że pomylił się w swojej ocenie. Woyciechowski był typowym Sarmatą – dumnym, honorowym, odważnym. Przyjaciele mogli na niego zawsze liczyć.
- Panie majorze – przerwał mu rozmyślania Władek – Mam prośbę.
- Słucham.
- Chciałbym prosić o przyłączenie do oddziału żołnierza. Wyszkolony, ma swoją broń.
- Zgadzam się – odparł Krawiec – O ile jego dowódca się zgodzi.
- Chyba jej – powiedział z ironią Michał.
- Jej? – zapytał lekko zbity z tropu major.
- Chodzi o moją narzeczoną. Na pewno da sobie radę – odpowiedział z całą pewnością Władek.
- Znalazłeś sobie czas na romansowanie – zakpił jego młodszy brat.
Bronek z Jankiem spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Jak dobrze, że Konarscy znów sobie dogryzali.
- A ty, co tak nagle postanowiłeś się odezwać?
- Myślałem, że mogę pogadać z bratem – wzruszył on ramionami.
- Pogadamy później – powiedział stanowczo Władek.
- Majorze – zmienił temat Janek – Myśli pan, że Niemcy wyciągną konsekwencje?
- Wątpię, że zdążą.
13.00
Kolejne narady, w tym samym gronie. „Tola” i „Marcin” znów stali przy drzwiach, nawet nie próbując podsłuchiwać.
- „Tola” – zaczął mężczyzna - Jak myślisz?
Nie musiał kończyć. Celina doskonale wiedziała, o co chodzi.
- Nie wiem. To dziwne, że teraz nagle „Bór” wymyśla narady, a wszyscy czekają na jeden rozkaz…
- A ty? – zapytał bezpośrednio „Marcin” – Ty czekasz?
- Tak. Chciałabym w końcu być młoda – uśmiechnęła się – Chodzić na randki do kina, nie zrywać się w nocy, bo Komendant może wpaść… Nie bać się.
- Wiesz, że nie mamy broni, niczego, nie mamy szans, „Tola”.
- Czyli jesteś przeciwny powstaniu, tak?
„Marcin” ciężko westchnął. Lubił „Tolę”, mnóstwo razem przeżyli, ale różnice między pokoleniami była bardzo widoczna. On lubił mieć wszystko przemyślane, pod kontrolą, zaplanowane w najmniejszych szczegółach. Dziewczyna natomiast pozwalała sobie na spontaniczne, częst wręcz szalone pomysły, które nie raz ratowały komendanta.
- Nie wiem. Liczę, że „Bór” weźmie nas do sztabu.
W tej samej chwili drzwi do pokoju otworzyły się i wybiegł z nich zdenerwowany komendant.
- Co dalej ?– zapytał „Marcin”.
- Odwołujemy mobilizację. Oddziały przechodzą w stan ostrego pogotowia.
- Jak to? Przecież jesteśmy silni, gotowi…
-„Tolu”, nie przypominam sobie, żebym udzielił ci głosu – powiedział chłodno „Bór” – Pułkownik „Monter” podjął tę decyzję bez mojej wiedzy. Musieliśmy jakoś odpowiedzieć na zarządzenie Fischera. Niemcy nie rozpoczęli represji, więc na razie oddziały nie muszą być zmobilizowane.
- Tak jest – odpowiedziała Celina – Co mamy teraz robić?
- Czekać na moje dalsze rozkazy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Śro 14:09, 29 Sty 2014    Temat postu:

Aach, Ola to jest cudne. Czytając całkowicie poczułam czasohonorowy klimat. Chłopcy w czwórkę <3
Smutno mi się zrobiło, jak przeczytałam, że Celina nie ma przyjaciół. Przecież oni...są przyjaciółmi. Tak, są! Myślę, że dziewczyny by jej nie zostawiły.
Czekam na ciąg dalszy, bo jest rewelacyjne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karolina
Porucznik



Dołączył: 25 Paź 2013
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:07, 29 Sty 2014    Temat postu:

Bardzo fajne opowiadanie, sama Godzina W chyba nie pojawiała się do tej pory jako główny temat Smile miło jest poczytać o wszystkich bohaterach, ze szczególnym uwzględnieniem chłopaków Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:15, 29 Sty 2014    Temat postu:

Takie o niczym na razie, jako wprowadzenie:
29 lipca
12.00
Pogoda nie sprzyjała spacerom. Nie było słońca, zbierało się na deszcz. Mimo to koleżanki postanowiły zabrać Celinę na spacer. Kobieta szła teraz wzdłuż Wisły.
- Celina! – usłyszała wołanie Leny. Boże, jak dawno nikt nie mówił jej po imieniu. Ostatnio niemal ciągle przesiadywała z „Marcinem” i „Borem”.
Przyspieszyła i podeszła do dziewczyn. Okazało się, że nie były w komplecie, a także, że Lenie i Wandzie towarzyszyli Bronek, Janek i Jasiu.
- Serwus! – przywitała się, może trochę bezosobowo.
- Cześć – Bronek pocałował ją w policzek.
- Co tu robicie? – zapytała, trochę zbita z tropu.
- Siedzieli w domu, zadręczali się wczorajszym dniem, to ich wyciągnęłyśmy na spacer – odpowiedziała Wanda – Konarscy z Rudą też powinni niedługo być.
- Konarscy? – zdziwiła się Celina.
- Wczoraj się pogodzili w końcu. Jak czekaliśmy…- wyjaśnił Janek.
- I się nie doczekaliśmy – zauważył gorzko Bronek.
- Ale doczekacie – powiedziała pewnie Celina – To znaczy, doczekamy.
- Już się bałem, że chcesz zdezerterować – zaśmiał się Bronek.
- Nigdy. Jestem żołnierzem, złożyłam przysięgę – Tego też nauczył ją „Bór”. Wytrwałości.
- Widzisz, Janek? – odwróciła się do Janka Lena.
- Ale ty jesteś moją żoną i matką mojego dziecka, a nie jakimś żołnierzem.
Celina zauważyła, że między małżonkami jest jakieś napięcie, kość niezgody,
- Lena, naprawdę powinnaś…- zaczęła.
- Wyjechać tak, wiem. Ale nie wyjadę. O, idą bracia – odwróciła uwagę.
Celina poczuła dziwny ucisk w żołądku, gdy tylko zobaczyła Michała. Nadal był przygnębiony, smutny i taki… bez życia. Jego przeciwieństwem był Władek. Uśmiechał się, wyglądał, jakby udało mu się zmusić Hitlera do podpisania kapitulacji.
- Gdzie Ruda? – zapytała Wanda, gdy mężczyźni byli już całkiem blisko.
- Miała akcję - burknął Władek – Pilną. A tak w ogóle, cześć wszystkim.
Michał był bardziej wylewny: podał rękę Bronkowi i Jankowi, przytulił ich wybranki. Gdy podchodził do niej, Celina poczuła przyjemny dreszcz przechodzący po jej plecach.
- Cześć Celina – Jego usta musnęły jej policzek.
- Serwus – odpowiedziała cicho – Przykro mi – miała tylko nadzieję, że umie kłamać.
- Nie musisz kłamać.
- Nie kłamię, naprawdę. Nie oceniaj mnie tak nisko. Mi na tobie w ogóle nie zależy i nigdy nie zależało.
Udawała, że nie widzi potępiającego wzroku Wandy. Pełnego wyrzutu spojrzenia Leny. Zawiedzionych oczu Michała. Czego oni od niej oczekiwali.
- Przejdźmy się – zaproponował Janek.
- Jak szedłem, to widziałem, że Niemcy minują mosty – powiedział Bronek – Uciekają.
- Mogą nas jeszcze nieprzyjemnie zaskoczyć – westchnął Władek.
- A myślicie, że będzie powstanie – zapytał Michał.
- Możemy nie rozmawiać o wojnie… Cieszmy się wolnym dniem – zaproponowała Celina, wyciągając twarz ku słońcu, które nieśmiało wyglądało zza chmur.
Michał przyglądał się kobiecie. Jej wyznanie go zszokowało, przecież zawsze wydawało mu się, że Celina… Teraz wyglądała naprawdę dobrze, uśmiechała się, zdawała się w ogóle nie zwracać uwagi na wczorajsze wydarzenia.
- Tola! Tola, do cholery! – podbiegł do nich wysoki, na oko trzydziestoletni mężczyzna – Jesteś. Gdzie ty w ogóle… Kto ci pozwolił wychodzić, nie wiesz, co dla nas znaczy pogotowie? Jesteś potrzebna! – krzyczał do Celiny.
- Przepraszam. Idziemy? – powiedziała, chwytając go za rękę.
- Lecimy.

30 nie będzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:13, 31 Sty 2014    Temat postu:

Chyba mnie trochę poniosło Smile

31 lipca
9.00
Celina miała wrażenie, że całe życie spędziła w siedzibie Komendy Głównej Armii Krajowej. Od paru dni ciągle uczestniczyli w nic nieprzynoszących naradach i odprawach. Nawet wczoraj, w niedzielę, choć nic konkretnego ona nie przyniosła.
- Nie będzie tego powstania, zobaczysz – powiedziała do „Marcina” – Niemcy na nowo się rozgościli, nie mamy szans…
- Mogło być dwudziestego ósmego, ale nie, bo niepotrzebne – westchnął matematyk.
- „Bohun” z Dwójki meldował, że do Warszawy przybył nowy dowódca…
- Nasz?
- Nie, Niemców. „Marcin”, możemy choć przez chwilę nie rozmawiać o wojnie? O powstaniu? Jestem już tym zmęczona…
- Jasne, możemy porozmawiać o algorytmach, co ty na to? – zaśmiał się.
- Możemy. Masz rodzinę?
- Lepiej, żebyśmy nie wiedzieli o sobie zbyt wiele – zmienił temat mężczyzna.
- Jak chcesz – wzruszyła ramionami Dłużewska.
Zapadła chwila ciszy. Z sąsiedniego pokoju dochodziły dźwięki tanga, które zagłuszały rozmowy.
- Miałem – powiedział cicho mężczyzna.
- Proszę?
- Pytałaś, czy mam rodzinę. Miałem. Zginęli we wrześniu.
- Rozumiem.
- A ty?
- Moi rodzice są w Łodzi, a poza nimi nikogo nie mam… Jestem samotna, sama…
- Nie przesadzaj – uśmiechnął się „Marcin” – A kim byli ci ludzie, w sobotę, w parku.
- Znajomi. Kiedyś nawet przyjaciele, ale ostatnio nie mam dla nich czasu…
- Rozumiem. A jest wśród nich kandydat na randki?
- Co? – Celina osłupiała.
- Mówiłaś kiedyś, że chciałabyś iść na randkę do kina… Z kimś z tych znajomych?
- Tak, ale… on chyba nie jest zainteresowany.
Z pokoju wyszedł „Monter”. Odprawa zakończona. Znów przestali być zwykłymi ludźmi, stali się „Tolą” i „Marcinem” – łącznikami Komendanta Głównego.
- Dziś? – zapytał „Marcin”
- Nie. Uprzedzę pańskie kolejne pytanie – jutro też nie – powiedział sucho „Bór” - Spotykamy się o szesnastej.
- Możemy iść? – upewniła się Celina.
- Tak.
14:16
- Nie, Janek, możesz o tym zapomnieć. Nie wyjadę z Warszawy.
- Lenko! – złapał ją za rękę – Musisz.
- Pojadę tylko z tobą.
Janek westchnął. Spodziewał się takiego argumentu Leny. Miał tylko nadzieję, że będzie jej umiał na to odpowiedzieć. Przeliczył się.
- Jestem takim samym żołnierzem jak ty, Janku.
- Musisz. Proszę.
Przytulił żonę do siebie. Czuł, że plecy jej drgają, a jego koszula moczy się łzami. Głaskał ją po włosach, po twarzy, całował nos.
- Rodziców zostawiłam i zginęli, Romka zostawiłam i wywieźli go do obozu! Ciebie nie zostawię, słyszysz? – płakała.
- Lenko, przysięgam ci, nic mi się nie stanie. Jak tylko wygramy powstanie, to po ciebie i Jasia przyjadę, dobrze?
- Janek, boję się…
- Nie masz czego. Jedź z panią Rozalią i Klarą do Otwocka, dobrze?
Pokiwała głową. Nie chciała utrudniać Jankowi pożegnania, pójścia do powstania. Wiedziała, że i tak, prędzej czy później wróci do Warszawy, ale musiała dać mężowi nadzieję.
***
17:23
Celina była wściekła. Nawet nie na Michała, tylko na siebie. Gdzie cały jej profesjonalizm, wszystko to, co osiągnęła przez te lata? „Tola” nigdy nie opuściłaby odprawy, nikogo by nie zawiodła. Nie miała uczuć, nie pozwalała sobie na uczucia, emocje. Wykonywała rozkazy. A teraz? Gdzie była „Tola”? Bo Celina piła drogie wino, leżąc w przedwojennym łóżku Michała.
- Śpisz? – zapytała cicho.
- Nie – odpowiedział Michał.
Spotkała go, idąc na odprawę sztabu. Wyszła jak zawsze za późno i gnała po ulicach, by jak najszybciej dotrzeć do siedziby Komendy. Nie zwracała uwagi na przechodniów, na Niemców. Omal nie wpadła na patrol SS. Bogu dzięki, ktoś wtedy zaszedł jej drogę. Michał. Najpierw zauważyła tylko jego błękitną koszulę. Bała się podnieść wzroku, nie wiedziała, co robi.
- Gdzie tak pędzisz? – zapytał.
- Śpieszę się. Przepraszam – próbowała go ominąć, mimo rozpaczliwego krzyku swojego serca, które mówiło „ZOSTAŃ!”
Była żołnierzem, za chwilę miała zacząć się odprawa. Mogła uczestniczyć w tworzeniu historii. „Bór” jej ufał, tylu ludzi marzyło tylko o tym, żeby go poznać. Jednak gdy poczuła ciepłe usta Michała na szyi – zapomniała. O obowiązkach, o powinnościach, o rozkazach. O Osmańskiej i Krzysztofie. O wszystkim. Pocałunki stawały się coraz intensywniejsze, a ją ogarnęło zwykłe zwierzęce pożądanie.
- Michał… - szepnęła – Co ty robisz?
Sam nie wiedział. Nosił żałobę, Karolina… ciągle ją kochał. Co Celina miała w sobie takiego, że ni z tego ni z owego, na środku ulicy, w środku wojny, zaczął ją całować. Co gorsze, marzył o tym, by na pocałunkach się nie skończyło.
- Chodź – złapał ją za rękę i łamiąc wszystkie, absolutnie wszystkie rozkazy i zasady konspiracji, zaprowadził na Hożą, do przedwojennego mieszkania Konarskich. Pan Witek, dozorca, bez oporów dał mu klucz.
- Michał, ja muszę – próbowała jeszcze protestować Celina – Czekają na mnie – ostatnie słowa zniknęły pod jego pocałunkami.
- Nic nie musisz, Celina… - mówiąc to, całował ją po twarzy, jego dłonie były wszędzie - To tylko chwila.
- To nic nie znaczy, tak? – szeptała, pozwalając się całować.
- Jesteśmy młodzi – Michał nie odpowiedział na jej pytanie – A jutro może nas nie być…
Nie, nie żałowała. Może to nic nie znaczyło, może to tylko jedna, krótka przygoda, ale warto było. Przez chwilę była nawet szczęśliwa, jednak teraz czuła przede wszystkim wściekłość. Zawiodła Komendanta, a przecież tyle razy mówiła sama sobie, że trzeba dla sprawy poświęcić nawet swoją miłość.
- Celina – usłyszała szept Michała – Powinienem cię…
- Masz rację, Michał – A mimo wszystko chciała przedłużyć tę chwilę – Powinieneś mnie teraz przytulić.
Znalazła się w jego ramionach. Było jej tak dobrze, że przez chwilę zapomniała o wszystkim, o „Borze”, powstaniu.
- Ale jesteśmy tylko przyjaciółmi, tak?
- Tak – potwierdził Michał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:54, 31 Sty 2014    Temat postu:

Może komentarze?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Inka
Marszałek



Dołączył: 03 Sty 2013
Posty: 5395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: małopolska

PostWysłany: Pią 16:33, 31 Sty 2014    Temat postu:

Świetne! Trochę mnie zaskoczyło, że ich spotkałaś w pierwszej części. To nie było z ich strony szczególnie odpowiedzialne, ale właściwie - podobne do nich. Potem wspaniała rozmowa Celiny z Marcinem, Lena z Jankiem (Rozalia i Klara żyją i są wolne!) - mam nadzieję, że jednak nie wróci do Warszawy, bo to znacznie zwiększa szanse Janka na przeżycie. No i Celina z Michałem...to z tymi przyjaciółmi, to tylko takie gadanie Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:24, 02 Lut 2014    Temat postu:

Ach, nowe opowiadanie! Very Happy Ależ mi się to cudownie czyta, jak kolejną powieść wojenną. Widzę oczami wyobraźni Rudą i Władka, widzę Chłopców razem z Krawcem i Lenę, która usilnie chce zostać w mieście. I ten spacer pięknie obmyśliłaś Very Happy Co do MiC - z wypiekami na twarzy przeczytałam ostatnią część, cóż za spontaniczność z ich strony! Ale martwię się o Celę. Pewnie poniesie konsekwencje niestawienia się w Komendzie.
I bardzo smutne zdanie "Moi rodzice są w Łodzi, a poza nimi nikogo nie mam… Jestem samotna, sama…"

Niech Cię tak często ponosi, Olu Wink Czytam, czytam i jestem pełna podziwu, i wstyd mi, że sama kiedykolwiek tutaj opublikowałam kilka swoich marnych opowiadań.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:33, 02 Lut 2014    Temat postu:

ANKA. Ogarnąć mi się tu i tak nie gadać. Jak może być Ci wstyd za Twoje genialne opowiadania, co?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 1:18, 03 Lut 2014    Temat postu:

Do godziny "W"

1 SIERPNIA
4:50
Całą noc nie mogła zmrużyć oka. Dręczyło ją poczucie winy, to, że zawiodła. Najchętniej ubrałaby się i pobiegła wypełniać rozkazy, ale trzymała ją godzina policyjna. Wstyd jej się było przyznać, jednak w głębi serca chciała zatrzymać Michała przy sobie, wziąć go do sztabu.
- Dalej nie śpisz? – zapytał Konarski, przykrywając ją kocem.
- Nie mogę – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Musisz, to rozkaz – zaśmiał się mężczyzna.
Jak uwielbiała ten śmiech, te wesołe iskierki w jego oczach.
- Dziś już nie wypełniłam tyle rozkazów, że chyba pójdę pod sąd, więc ten jeden mi nie pomoże ani nie zaszkodzi – westchnęła ciężko.
Michał spojrzał na kobietę poważnie. Obwiniał się za jej złe samopoczucie, mógł zareagować na jej protesty, na to, że miała do wykonania jakieś zadanie. Pomyślał, o wszystkich głupotach, jakie dziś zrobił i jakie mogły być tego konsekwencje. Co mu się stało? Doskonale wiedział, że pod żadnym pozorem nie wolno mu iść na Hożą, do starego domu. Przecież tutaj mogli mieszkać Niemcy, szpicle… Powinien czekać w swoim mieszkaniu na rozkazy. Jeśli właśnie przyszło zawiadomienie o mobilizacji? Przecież powstanie miało zacząć się nocą.
- A jeśli zaczęło się powstanie? – zapytał kobiety.
-Nie zaczęło. Na pewno się nie zaczęło, na mobilizację trzeba przynajmniej dwunastu godzin. Zresztą, to nie będzie dzisiaj – Michałowi imponowało, z jaką pewnością mówiła Celina.
W ogóle, strasznie się zmieniła. Zawsze była szalenie inteligentna, odważna i pewna siebie, ale teraz te cechy stały się jeszcze bardziej widoczne.
- Powiesz mi, czym się zajmujesz? – zadał pytanie, które nie powinno paść. Nie mogli znać swoich przydziałów. Nie powinni tu być, razem.
- Nie mogę. Nie chcę.
- Jesteś „Tola”, tak? Ładny pseudonim.
„Tola”. Nie, nie jest „Tolą”, bo tamta pewnie teraz robiła by coś ważnego. „Tola” nie ma życia poza Komendą Główną, odprawami, bieganiem po mieście, ona nie ma znajomych poza „Marcinem”, „Kryśką”, dla niej Bogiem, wiarą, ojcem, autorytetem, wszystkim jest „Bór”. Jego bezpieczeństwo. Jego rozkazy.
- Dla ciebie chcę zawsze być Celiną – powiedziała cicho.
- A Celina nie jest „Tolą”? – zapytał trochę z głupia.
- Nie. Celina się boi, a „Tola” już dawno nauczyła się, że musi pokonywać strach. Celina chciałaby być szczęśliwa, a „Tola” wie, że ważniejsza od szczęścia jest ojczyzna – nawet nie zauważyła, że po twarzy spływały jej łzy – Celina ma dość, a „Tola” zawsze musi trwać. Celina bardzo, bardzo chce żyć, a „Tola” wie, że słodko i zaszczytnie jest ginąć …– głos kobiety zaczął się trząść – „Tola” nie ma uczuć.
Konarski przytulił kobietę do siebie. Był zszokowany jej wyznaniem, tym, jak bardzo się przed nim otworzyła. Delikatnie dotknął jej policzka.
- A Celina? – spytał.
- A Celina kocha – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy…
Nie za bardzo wiedział, co ma teraz zrobić. W bajkach po takim wyznaniu rycerz klękał prze królewną i oświadczał się. Tyle, że ich bajka była bardziej skomplikowana.
- Ale nauczyła się żyć sama – wzruszyła ramionami – I świetnie sobie radzi – Dłużewska znów zamknęła się w więzieniu rozsądku, chłodu, dumy.
- Celina, jesteś wspaniała, piękna…
- Dobrze, już dobrze. Muszę iść – wstała z łóżka i zaczęła ubierać sukienkę.
***
7.00
„Tola” była przygotowana na naganę. Trwało pogotowie, w każdej chwili mogło wybuchnąć powstanie, a ona tak po prostu nie przyszła na odprawę. „Marcin” nie zaszczycił jej nawet spojrzeniem, a kiedy próbowała się tłumaczyć, zbył ją. Z „Borem” się jeszcze nie widziała. Teraz, siedząc pod tymi samymi drzwiami, w pełni zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła. Zawiodła. Nawet siebie. Zwłaszcza Michała, przybierając znów maskę chłodu. Czego on się spodziewał? Tego, że będzie jego? Że zapomni o Karolinie, o tych wszystkich upokorzeniach, o samotnych nocach. Musiała przestać myśleć o Konarskim, musiała znów stać się „Tolą”.
- „Tolu” – z pokoju wyszedł Komendant – Czemu nie było cię wczoraj?
Zaczyna się. Nawet lekko, „Grot” chyba by ją za to prześwięcił.
- Przepraszam, panie Komendancie… Coś mnie zatrzymało.
Coś, tak, to było dobre określenie. Pragnienie bliskości, miłości, drugiej osoby. Musiała w końcu się otrząsnąć.
- Gestapo? Niemcy? – zapytał ostro. Celina skuliła się w sobie, nie wiedząc, czy brnąć w kłamstwo. Niby była w tym dobra, ale stał przed nią Komendant Główny Armii Krajowej, jego nie mogła ot, tak okłamać – A może pan porucznik… Konarski, zdaje się. Oddział „Tulipan” Kierownictwa Dywersji, tak?
Ręce zaczęły się jej pocić. Poczuła, że cała się czerwieni. Ile dałaby, by to przesłuchanie w końcu się skończyło…
- A tyle o nim dobrego słyszałem. Skok do kraju, napad na Reischbank, zamach na Rainera, akcja w Edenie. Miał dostać swój pluton…- „Bór” urwał i popatrzył na swoją łączniczkę.
- Porucznik Konarski nie jest winien.
- „Tolu” – „Bór” znów stał się dowódcą – Zawiodłaś wszystkich. Byłaś tu potrzebna, a w tym czasie poszłaś sobie na randkę. Ufałem ci.
- Panie Komendancie, obiecuję, że to się nie powtórzy – wydukała.
- Owszem. Nie powtórzy. „Tolu”, bardzo mi przykro, ale musimy się pożegnać. Nie jesteś już moją łączniczką. Skierowałem cię do batalionu Chrobry I. Do szesnastej masz być w fabryce broni. Musisz mieć biało-czerwoną opaskę i swoją legitymację, to jasne?
- A broń?
- Broń oddasz „Marcinowi”.
- Panie Komendancie, chciałabym jeszcze raz przeprosić za tę sytuację. I podziękować. Praca z panem była dla mnie największym zaszczytem – głos trochę się jej łamał.
- „Tolu”, powodzenia – rzekł jeszcze „Bór”.
14.30
- Uważaj na siebie – Helena nie chciała wypuścić Bronka z otwockiego mieszkania, w którym Woyciechowski umieścił ją z córką.
- Będę uważał, pani Heleno.
Jeszcze raz spojrzał na siebie w lustrze. Oficerki, zielone spodnie, tylko koszula nie pasowała do żołnierskiego stylu, który sobie nadał. Od ojca pożyczył nawet jego furażerkę, jeszcze z czasów carskich. Odpiął jedynie ichniejszego ptaka – Orła niestety nie udało mu się zdobyć.
- Bronek, weź mnie ze sobą – Wanda miała już dość ciągłego ukrywania się – Chcę cos robić.
- Wandziu, nie…
- Muszę, Bronek. Chcę coś robić – przywarła nań całym ciałem.
- U nas nie ma broni, ale poszukaj cioci „Rozalii”, ona na pewno coś organizuje, jakąś kuchnię – mówił, jednocześnie całując włosy aktorki.
- Nie chcę się z tobą rozstawać – szepnęła kobieta.
Bała się, że już nigdy nie zobaczy ukochanego. I nawet nie dowie się, gdzie jego mogiła. Jeszcze mocniej wtuliła się w Bronka, jakby chcąc przy nim zapomnieć o wojnie, o całym źle i niesprawiedliwości świata.
- Spotkamy się w wolnej Polsce. Uważaj na siebie i na panią Helenę.
- Tyle razy prosiłam cię, żebyś mówił do mnie „mamo” – z kuchni odezwała się Dobrzańska – Przygotowałam ci trochę jedzenia.
- Nie trzeba było, mamo – pocałował kobietę w rękę.
Wyszedł z domu i ze zdumieniem odkrył, że wcale się nie boi. Jeśli nawet zginie, to przecież w słusznej sprawie, a Polska o bohaterach nigdy nie zapomni.
15.00
Władek nieśmiało przyglądał się Rudej, ubierającej jego koszulę. Wyglądała naprawdę nieźle, koszula opinała ją tam, gdzie było trzeba. Kobieta jeszcze raz sięgnęła do torby, jakby upewniając się, że wszystko wzięła.
- Władek, na pewno mam nie brać broni? – zapytała.
- Na pewno. Dostaniesz, bądź spokojna – podszedł do ukochanej i przytulił ją.
Bał się, że ją straci. Najchętniej ukrył by ją gdzieś byle dalej, ale Ruda nie była typem kobiety, która ot, tak da się zamknąć w domu. Niestety. Konarski bał się, że jego narzeczona pójdzie na pierwszą linię, że trafi ją pierwsza kula… O to, czy sobie poradzi, był zupełnie spokojny.
- Koniec tych czułości – powiedziała, wtulając się w ukochanego – Spóźnimy się do powstania…
- Kocham cię.
- Ja ciebie też, Władziu, bardzo.
- Pobierzmy się.
- Po wojnie, Władziu.
Chciała mieć tylko pewność, że będzie po wojnie. Że wygrają powstanie, że będzie wolna Polska. Nie musiała mieć żadnych orderów, Virtuti. Spokój, szczęście z Władkiem wystarczyłyby jej za wszystkie nagrody.
Wyszli na ulice. Władek cały czas trzymał ją mocno za rękę. Widzieli tłumy, naprawdę tłumy młodych ludzi, z tak sami zaciętymi twarzami, spieszących się do punktów koncentracji. Niemcy już na pewno zorientowali się, co jest grane. Uwagę Rudej skupił mały chłopiec, bawiący się drewnianym konikiem. Jego świat był jeszcze tak prosty, a może jutro nie będzie żył?
- Zniszczymy ten świat – powiedziała cicho, jakby wstydząc się takich myśli.
- Będzie nasz, lepszy – usłyszała.
- Nasz, nasz. Mówisz jak komunista.
- Ty mnie tu nie obrażaj – pocałował ją prosto w usta.
- Opanuj się, bo wylądujemy na Pawiaku za złe obyczaje.
16.00, Batalion Chrobry I
Lekko zdyszana Celina wpadła do fabryki. Rozejrzała się dookoła i pomyślała, że śni. Wszędzie kręcili się młodzi ludzie z biało-czerwonymi opaskami na ramionach, śpiewali piosenki, rozmawiali.
- Kto? – podszedł do niej młody, pryszczaty wartownik.
- „Tola”, do dowódcy – powiedziała z całą możliwą pewnością siebie.
- Dowódca zajęty. A ja jestem „Zając”. Musisz sobie zmienić pseudonim – uśmiechnął się chłopak – I jeśli mogę coś zaproponować, to „Lili” by ci pasowała.
- Dobrze, niech będzie „Lili” – uśmiechnęła się.
- Idź tam, do dziewczyn.
Nie pasowała tu. To byli młodzi ludzie, znający się od dawna, nie tacy zgorzkniali jak ona.
- „Ida” jestem – podeszła do niej rudowłosa dziewczyna z torbą sanitarną – Studentka medycyny. Jestem tu od dwóch minut, a ty też nowa?
- Tak. „Lili”- odpowiedziała Celina.
Mijały kolejne minuty. Nastrój podniecenia, radosnego oczekiwania udzielił się niemal wszystkim. Nawet Dłużewska zaczęła patrzeć w przyszłość z większym entuzjazmem.
- Jest za dwadzieścia. Za dwadzieścia Polska – uśmiechnęła się „Ida”.
16.45
„Krawiec” nerwowo chodził dookoła. Z plutonu Janka stawiło się trzy czwarte osób, Władka – nieco ponad połowa, a z Bronka – około jednej trzeciej. Od Michała, poza sanitariuszką „Ireną” i „Profesorem”- czterdziestoparoletnim fizykiem o słabym wzroku, nie stawił się nikt. Sam Konarski nie był w najlepszym stanie, jego myśli krążyły nie wiadomo gdzie. Major miał tylko nadzieję, że mężczyzna nie pogrąży się znów w depresji. Na domiar złego, jedna ze skrytek nie została wypróżniona, inna wpadła i miał broń tylko dla połowy oddziału. W myślach zżymał się na Komendę Główną i jej idiotyczne pomysły – cztery dni wcześniej byli gotowi do walki.
- Panowie – zaczął – I panie – dodał, nieprzyzwyczajony do obecności kobiet – Niestety, nie mamy broni. W pierwszej kolejności pistolety dostaną kapitanowie „Kmicic” i „Hrabia” i porucznicy „Szary” i „Fałszerz”. Następnie mężczyźni od najwyższych stopniem. Tego dopilnują dowódcy plutonów. Kto jeszcze nie ma opaski, niech zgłosi się do „Lusi”. Za piętnaście minut ruszamy zdobyć kamienice.
Wskazówki zegarków poruszały się w iście ślimaczym tempie. Dziesięć minut. Mieli już broń, opaski. Czekali.
- W Śródmieściu już zaczęli – westchnął „Profesor”.
- Co dostałaś? – zapytał Władek narzeczoną.
- Granat – Ruda wzruszyła ramionami – Nie powiem, że to mój ulubiony rodzaj broni, ale zawsze coś.
- Nie wychylaj się, proszę.
- Dobrze, dobrze. A ty mi coś obiecasz?
- Tak – Aby ją uchronić, Władek mógłby obiecać nawet codzienne obiady w Adrii.
- Przeżyj.
Janek dopalał papierosa. Nie potrafił cieszyć się z perspektywy walki wiedząc, że wystarczy chwila nieuwagi, by osierocić Jasia. Synek był teraz jego pępkiem świata, nawet w takiej chwili widział przed sobą jego małe oczka, uśmiech, kruche paluszki. Martwił się też o Lenę, trudno było mu uwierzyć w to, że żona nie wróci do Warszawy. Jeszcze raz przypomniał sobie jej ciepły uśmiech, zimne dłonie, strach, gdy w nocy budziła się z krzykiem. Musiał wywalczyć im wolność. Ginąć nie zamierzał.
Myśli Michała cały dzień krążyły wokół Celiny. Cały czas miał przed oczami jej rozpuszczone włosy, okalające spoconą twarz, czuł jej ciepłe usta… Martwił się, czy ma duże problemy z powodu wczorajszej nocy. Zastanawiał się także nad jej słowami. Czy wyznawała mu w ten sposób miłość? A może tylko się zwierzała, jak przyjacielowi? Co teraz robiła? Zobaczy ją jeszcze?
- Zbiórka kolumnami – krzyknął „Krawiec”. Była 16.58 – Idziemy ku chwale ojczyzny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 1 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin