Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

Pokochać wroga - autorskie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Wto 19:05, 11 Lis 2014    Temat postu:

Uwielbiam to, że zawsze wspominasz trochę więcej o losach bohaterów bardzo epizodycznych, na przykład o ,,Stokrotce". Jestem wściekła na tych Niemców. Nawet kobiecie w ciąży nie odpuścili?
,,To straszne, iść ulicą, kiedy sens mojego życia może właśnie umierać na Szucha." - dosłownie, jakbym ja to przeżywała! Mam nadzieję, że to nigdy się nie stanie.
,,Mam ochotę splunąć mu na buty, zbić, zabić! " - nawet boję się myśleć, co by się stało, gdyby to zrobiła. Chociaż jestem ciekawa, co byś z tym zrobiła.
Jak dalej się potoczy akcja? Zawsze kończysz rozdział w tak ciekawym momencie! Very Happy Ale to ma swoje plusy. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:26, 11 Lis 2014    Temat postu:

Dla Lory
Luty 1942, Regen
Rosamunde
Nienawidzę Hitlera. Nienawidzę jego, nienawidzę Himmlera, nienawidzę Goebbelsa. Nienawidzę Niemiec, tego, że jestem Niemką. Nienawidzę tego świata. Nienawidzę wojny. Co złego zrobił Hans? Dlaczego zostawił mnie samą? Po co zginął, na ziemiach, które nigdy nie były i nigdy nie będą nasze?
- Rosa? – do pokoju wchodzi cicho Greta i siada obok mnie na podłodze – Rosa, weź się w garść.
- Nie chcę. Nie mam po co. Nie rozumiesz, że ja nie chcę już żyć? ‘
- Ale masz po co – mówi, dotykając mojego brzucha,
Dziecko. Moje i Hansa. Ale co mi z tego, kiedy nie ma już tej osoby, dla której każdego ranka wstawałam z łóżka?
- Nie chcę tego dziecka. Nie chcę, żeby było Niemcem. Po co się ma rodzić, co? Żeby potem zginąć, jak jego ojciec, na froncie? Lepiej, żeby się nigdy nie urodziło.
- Rosa, wiesz, ile kobiet chce być matkami? – Greta przytula mnie mocno – Musisz być teraz silna. Ja wiem, wiem, że ci ciężko, ale… Twoje dziecko nie musi zginąć za Furhera. Musisz je urodzić i wychować tak, by było częścią nowych, lepszych Niemiec. By umiało podejmować słuszne decyzje, wybierać między dobrem a złem. By pomściło śmierć swojego ojca, słyszysz, Rosa?
- Nie. Moje dziecko nie pójdzie na front. Moje dziecko nigdy nie zabije żadnego człowieka – nawet Rosjanina.
Greta mocno ścisnęła moja dłoń. Czasem czułam się, jakby przyjaciółka była z innego świata. Takiego lepszego. Ona zawsze patrzyła dalej, była ostrzejsza w swoich poglądach.
- To nie Rosjanie zabili Hansa. To Hitler, to my, Niemcy.
- I co, moje dziecko ma zabijać swoich? – pytam.
- Twoje dziecko nie musi nikogo zabijać. Twoje dziecko i inne dzieci, oni wszyscy mogą zbudować nowe, lepsze Niemcy – mówi Greta, głaszcząc moją rękę – Rosa, musisz by silna. Wojna się skończy. A Hans jeszcze będzie bohaterem, słyszysz… Tylko wytrzymaj…
Zaczynam jeszcze bardziej płakać, wtulam się w ramię Grety. Płaczę, płaczę i z każdą łza czuję się silniejsza. Poradzę sobie. Moje dziecko będzie żyło w innym świecie.
- Rosa – do pokoju wchodzi Dieter, przerywając moją chwilę słabości – Przyjechał dowódca Hansa, chce się z tobą zobaczyć.
- Ale ja nie chcę się widzieć z nim. On zabił Hansa, rozumiesz? Nie chce się z nim widzieć – mówię, podnosząc się z podłogi i poprawiając sukienkę – Dieter… Co on mi powie? „Pani Fritz, przykro mi z powodu pani męża”? A może… „Był bohaterem”? – mówię ostro – Hans żyłby, gdyby nie trafił do tej karnej kompanii. Gdyby ten cholerny generał nie kazał mu iść w największy ogień…
- Ciszej, na litość boską! – Dieter drży za każdym razem, gdy mówię coś nie tak, jak Goebbels – Rosa, nawet tak nie mów.
- Znowu mi czegoś zabraniasz? Czego? I z jakiej racji, co?
- Rosa, jesteś córką i żoną zdrajcy, naprawdę, musisz uważać na siebie i dziecko – mówi mój brat, chwytając mnie za rękę.
- Nigdy nie nazywaj Hansa zdrajcą! To był twój przyjaciel! – krzyczę Dieterowi prosto w twarz. – Posłuchaj mnie – mam dwadzieścia lat i jestem półsierotą i ciężarną wdową. Co jeszcze mogą mi zabrać? Jest jeszcze jakaś osoba, którą kocham, a która żyje?
Wściekła zakładam na siebie płaszcz i niemal wybiegam z domu. Zimowe powietrze otrzeźwia mnie, ale i tak biegnę, biegnę przed siebie, byle dalej od wspomnień, do złości, żalu, bólu, tęsknoty. Niemal na każdej łączce, przy każdym drzewie widzę uśmiechniętego Hansa, który żegna się ze mną, czuję jego usta, słyszę, jak mówi, że niedługo się zobaczymy… Gdzie ja mogę uciec od niego? Siadam na zimnym śniegu i zaczynam płakać… Jak ja mam teraz żyć?
Maj 1941, Regen
Dieter
Bawaria jest taka piękna, szczególnie wiosną. Wszystko kwitnie, ptaki ćwierkają, jest tak cudownie i niewinnie. Chciałbym zabrać tu Lisette. Chciałbym, żeby pokochała Niemcy tak, jak ja je kocham.
Ale dzisiaj nie mogę skupiać się na pięknie Regen. Dzisiaj muszę pilnować mojej Rosy. Boże, jak to się stało, że ona jutro wychodzi za mąż? Jest ode mnie tylko dwa lata młodsza, ale czuję się jak jej ojciec. Odkąd tatę zabrali, ja musiałem troszczyć się o Rosę i mamę. A dzisiaj moja mała dziewczynka stanie się panią Fritz. Czy ufam Hansowi? Nie wiem. Widzę, że moja siostra jest dla niego bardzo ważna, ale czy zapewni jej jakąś przyszłość? Unika poboru do armii, chyba nawet jest zaangażowany w coś nielegalnego.
- Dieter? – z moich rozmyślań wyrywa mnie głos Rosy, która właśnie do mnie podeszła. Wygląda tak świeżo, młodo i niewinnie. Lisette, chociaż jest w jej wieku, wydaje się starsza i bardziej zmęczona życiem, zniszczona przez wojnę. – Możemy porozmawiać?
- Jasne – uśmiecham się do siostry. Od niedawna znów zaczęliśmy się dogadywać – Co się dzieje, Piracie?
- To chyba ja powinnam o to zapytać. Odkąd tu przyjechałeś jesteś taki inny. Więcej się uśmiechasz i nawet nie perorujesz o wyższości narodowego socjalizmu… Co się stało, braciszku?
- Nie, nic – wzdycham. Bo co mam Rosie powiedzieć? Że się zakochałem? Ona tak kibicuje mnie i Grecie.
- Nie widziałeś się jeszcze z Gretą – zauważa ona – Nie mówiąc o tym, że nie zaprosiłeś ją na wesele.
- Przecież ty to zrobiłaś.
- Oj, wiesz o co mi chodzi. Rozmawiałam z nią i wydaje mi się, że się od siebie oddaliliście.
- Nie mam teraz głowy na miłość – kłamię jak z nut. Prawda jest taka, że mam głowę, ale tylko dla Lisette. Greta? To jedynie jakieś wspomnienie.
- Przecież widzę, że jesteś zakochany, Dieter – Rosa uśmiecha się przewrotnie – Kiedy ją poznam?
- Prawdopodobnie nigdy. Ona jest Polką – mówię, a z twarzy mojej siostry znika uśmiech –Nazywa się Elżbieta.
- Jesteście razem?
- Nie. I nigdy nie będziemy. Ja ją kocham, a ona… ona mnie nienawidzi! Tylko dlatego, że noszę niemiecki mundur… - wzdycham – Gdyby nie ta wojna, już dawno byłaby moją żoną.
- Długo ją znasz?
- Rok. Ale, Rosa, zrozum, to nie jest tak, jak tutaj. Że poznaję dziewczynę, adoruję ją, a ona w końcu mi ulega. U nich, w Polsce to nie ma szans. One wszystkie są takie dumne. Kobiety, które zadają się z Niemcami są golone, a nawet zabijane! Lisette, nawet gdyby mnie kochała, nigdy się ze mną nie zwiąże.
- A mówiłeś jej…
- Spotkaliśmy się dwa razy w życiu. Za pierwszy razem aresztowałem jej narzeczonego. Za drugim umożliwiłem jej wykupienie go z Pawiaka. Pamięta mnie jako jednego z okupantów, może bardziej ludzkiego. Na pewno nie widzi we mnie mężczyzny! Oprawcę, Niemca, wroga, a nie…
- Cholerna wojna – mówi Rosa – Hans dostał wezwanie na front. Do Rosji. Wyjeżdża pojutrze. Na razie nic nie mówiłam mamie, ale… Boję się. Czemu Hans ma iść walczyć, co? Po co nam ta wojna i tak ją przegramy.
Pierwszy raz nie uciszałem Rosy. Zgadzałem się z nią. Po co nam ta wojna… Może gdyby nie ona, moja znajomość z Lisette byłaby prostsza?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Konarska dnia Wto 20:26, 11 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lora
Generał



Dołączył: 04 Sie 2014
Posty: 518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:55, 11 Lis 2014    Temat postu:

Dzięki za dedykację. Piękne otwarcie:

Cytat:
Nienawidzę Hitlera. Nienawidzę jego, nienawidzę Himmlera, nienawidzę Goebbelsa. Nienawidzę Niemiec, tego, że jestem Niemką. Nienawidzę tego świata. Nienawidzę wojny. Co złego zrobił Hans? Dlaczego zostawił mnie samą? Po co zginął, na ziemiach, które nigdy nie były i nigdy nie będą nasze?


naprawdę mocne, ma w sobie coś takiego, że aż poczułam ciarki na plecach jak to przeczytałam. Robi wrażenie Smile

Cytat:
Spotkaliśmy się dwa razy w życiu. Za pierwszy razem aresztowałem jej narzeczonego. Za drugim umożliwiłem jej wykupienie go z Pawiaka. Pamięta mnie jako jednego z okupantów, może bardziej ludzkiego. Na pewno nie widzi we mnie mężczyzny! Oprawcę, Niemca, wroga, a nie…


o święta naiwności Deiterze, żebyś się nie zdziwił! Nic z tych, rzeczy żadnego ludzkiego. A tak na serio, podoba mi się ten rozdźwięk pomiędzy tym co Deiter myśli o Polkach a tym jak było naprawdę. Strasznie bym chciała, żeby przy okazji tych wątków wypłynęła tematyka tego, że tak naprawdę "zwykli Niemcy" bardzo często patrzyli z podziwem, na Polaków na ich kulturę. Może to Ci się przyda jako inspiracja do następnych części:

[link widoczny dla zalogowanych]

Przesyłam jak zawsze ukłony i zachwyty nad talentem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:54, 12 Lis 2014    Temat postu:

Dzięki za linka! Przyda się na pewno! No, i dzięki za komentarz.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Śro 19:40, 12 Lis 2014    Temat postu:

Jakie ważne rozmowy! Greta jest bardzo mądra. I taka bardzo... kanoniczna, tak, kanoniczna. Hm.
Skoro w 1941 roku Dieter myśli o Eli ,,Lisette", to... Kurczę, szybki jest.
Ale nie zgadza mi się to, że ona go nienawidzi, bo, jak rozumiem, ona go kocha, a ta nienawiść to jest tylko takie... uczucie towzrzyszące związane z tym, że jest Niemcem? o.O
Wytłumaczysz mi te wszystkie ich uczuciowe zawijasy? Bo ja absolutnie nie wytrzymam do kolejnej części. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:16, 13 Lis 2014    Temat postu:

Dzisiaj taka mniejsza część. Miłej lektury!
Marzec 1940, Pawiak
Jerzy
Przestałem już liczyć dni od chwili aresztowania. Po co? Wszystkie są takie same i tylko przybliżają mnie do końca. Nie mam już żadnej nadziei. Nie odbiją mnie, bo kim ja jestem? Jeden z wielu likwidatorów. Takich jak ja zakatowali tu dziesiątki, może setki. Tylko zastanawiam się, jak to będzie – Weyner mnie zakatuje, czy może mnie rozstrzelają? A może powieszą? Czy Elka będzie musiała na to patrzeć? Czy ona ułoży sobie życie? Kto teraz przejął moje zadania? Tyle pytań kotłuje się w mojej głowie, a tak naprawdę nigdy nie poznam na nie odpowiedzi. Boże, nawet nigdy nie poczuję słońca na swojej twarzy…
Zgrzyt klucza. Podnoszę obolałe ciało, oby szybko, byleby zdążyć przed klawiszem. Nie chcę znów oberwać pękiem kluczy w głowę.
- Melduje celę numer dwa, stan: jeden, obecny jeden – mówię najlepszą niemczyzną, na jaką mnie stać.
Do celi wszedł Weyner. To może oznaczać tylko jedno. Kolejne przesłuchanie. Kolejne pytania o Elkę… Czemu ten esesman tak bardzo przyczepił się mojej dziewczyny? Kolejny raz pluję sobie w brodę, że wtedy w ogóle Eli szukałem. Nawet, jeśli bym wpadł, to ona byłaby bezpieczna. A może już ją mają?
- Wychodzić z rzeczami.
A więc transport. Obóz. O tej najgorszej możliwości nie myślałem. Chciałem zginąć, nawet boleśnie, ale szybko! Nawet nie myślałem, że będę tak powoli, codziennie coraz bardziej umierał. Że nie będę człowiekiem. Przynajmniej skończy się śledztwo, przestaną bić, może Elce dadzą spokój?
Weyner prowadzi mnie do kancelarii więziennej. Każe odebrać rzeczy. Okno nie jest zakratowane, po raz ostatni spoglądam na piękną Warszawę, na ludzi, którzy przechodzą ulicami… Próbuję sobie przypomnieć, jak smakuje wolność.
- Zwolnić! – słyszę nagle głos Weynera.
Jak to? Zwolnić? Co to znaczy? Tak po tym wszystkim, po tych torturach, przesłuchaniach tak po prostu mnie zwalniają? Co pomyślą koledzy z konspiracji? Tak po prostu wyszedłem z Pawiaka…
Marzec 1940
Elżbieta
Weyner obiecał, że to dziś. Że dziś zwolnią mojego Jurka. Od rana stoję jak idiotka tuż przed więzieniem, koło nowej dzielnicy żydowskiej, zwracając na siebie uwagę przechodniów. Ale to nieważne. Dzisiaj jest ważny tylko Jerzy.
Mało kto wychodzi z Pawiaka. Od ósmej, kiedy tu stanęłam, wyjechały dwie ciężarówki. W kierunku Szucha, pewnie na przesłuchania. Przechodził jakiś strażnik, wyszła strażniczka. Po Jurku ani śladu.
I nagle go dostrzegam. Ma taką siną, opuchniętą twarz. I chodzi mniej pewnie. Nieważne. Boże, jak go kocham! Jak ja za nim tęskniłam!
- Jurek! – krzyczę szeptem – Jurek!
Odwraca się i idzie w moją stronę. Bierze mnie w ramiona. Przytula. I nagle cały świat wypełnia się jego zapachem, szczęściem, młodością. Co z tego, że wokół Niemcy? Ja mam Jurka! Jesteśmy razem…
- Elka… co ty tu robisz? Skąd wiedziałaś? – całuje moje włosy, przytula, szepcze.
- Zapłaciłam… Nieważne.
- Szukają cię – nagle Jerzy powraca do naszej wojennej, okrutnej rzeczywistości – Musisz zmienić adres, nazwisko.
- Już wszystko jest w porządku. Łukasiński mi pomógł. Mam nowe mieszkanie, żadne luksusy, ale bezpieczne. O ciebie też musimy się zatroszczyć.
- Ela, ja muszę zameldować – mówi on, ciężko – Daj mi jakiś kontakt na Łukasińskiego.
Całuję go. Chcę się upewnić, że to nie sen. Nie mogę mu teraz pozwolić odejść… Nie teraz.
- Chodźmy do mnie – przytulam się do niego – Musimy porozmawiać. Tak strasznie się stęskniłam. Jerzy, udawajmy ten jeden jedyny dzień, że nie ma wojny.
Kiedy w końcu siedzieliśmy w moim małym pokoiku, nasyceni sobą, choć nadal spragnieni swojej bliskości, Jerzy dotknął mojej twarzy. Ja dotknęłam jego.
- Boli? – zapytałam, sunąc palcem po rozkrwawionej brwi.
- Nie tak bardzo.
- Kto ci to zrobił?
- Weyner. Bydlę jakich mało. Ela, cały czas mnie pytał o ciebie.
- Weyner? – czy to możliwe, żeby w jednej rodzinie był człowiek i bydlak?
- Tak. Mann Dieter Weyner. Taki młody.
- Nie, to niemożliwe – blednę w jednej chwili. Czyżby to był postęp? Czy Niemcy zaraz tu wpadną i nas aresztują? – Weyner umożliwił twoje zwolnienie. Spotkałam się z nim, zapłaciłam.
Jerzy wypada z łóżka, ubiera się, całuje mnie w przelocie.
- Muszę się spotkać z Łukasińskim. Elka, przepraszam. Kocham cię, ale… Może nigdy się nie spotkamy, ale błagam cię, pamiętaj o mnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lora
Generał



Dołączył: 04 Sie 2014
Posty: 518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:41, 13 Lis 2014    Temat postu:

To co przebijało mi z tej części to to, że w Elce chyba nieświadomie zaczęło kiełkować jakieś dziwne zaufanie do Dietera. Pod koniec kiedy Jerzy mówi jej, że Dieter o nią pytał więcej w tym jest zdziwienia i powątpiewania w to, że to zasadzka niż prawdziwego strachu. Dobrze interpretuję autorko? Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Sob 12:24, 15 Lis 2014    Temat postu:

Ja nie dopuszczam do siebie myśli, że oni mogą się już nie spotkać. O nie, nie, tak być nie może.
,,Takich jak ja zakatowali tu dziesiątki, może setki. Tylko zastanawiam się, jak to będzie – Weyner mnie zakatuje, czy może mnie rozstrzelają? A może powieszą? Czy Elka będzie musiała na to patrzeć? Czy ona ułoży sobie życie? Kto teraz przejął moje zadania?" - to takie prawdopodobne, takie rozmyślania!
,, Weyner? – czy to możliwe, żeby w jednej rodzinie był człowiek i bydlak?" - czekaj, czyli ona myśli, że Dieter to jest inny Weyner?

A co do całokształtu, to jest świetne, takie świetne!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:57, 15 Lis 2014    Temat postu:

Już nie. Na początku myślała.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:30, 16 Lis 2014    Temat postu:

Jestem pod wrażeniem. Przeczytałam części z pierwszej strony. Namacalnie to opisałaś. I to spotkanie po latach strasznie intrygujące. Uwielbiam takie zabiegi - prolog, a potem cofamy się do przeszłości, poznajemy losy bohaterów. Upijanie się przyjaciółek miałam przed oczami, świetnie opisujesz przemyślenia Elżbiety, wszystko tak płynne. Świetny pomysł, świetnie wszystko ze sobą współgra.
Dobrze poczytać o czymś innym niż CzH, tzn oderwać się od emocji spowodowanych nadchodzącym dzisiejszym odcinkiem Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:37, 16 Lis 2014    Temat postu:

Aniu! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że czytasz to opowiadanie! Twoja opinia - tak jak i Lory i Pierniczka - jest dla mnie bardzo wazna. Czytaj! Komentuj!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:26, 17 Lis 2014    Temat postu:

Jestem pod przeogromnym wrażeniem obu części z drugiej strony, to się czyta jak książkę. Czytając o zabawie w komórce, przy swingu, o papierosach, szmince i winie, pierwsze, co stanęło mi przed oczami to pożegnalna zabawa w "Naszych matkach...", a potem piszesz, że tym się wzorujesz. Wow, naprawdę genialnie Ci to wychodzi. Wyobrażam sobie Gretę i ona ma twarz piosenkarki z matek. Ten klimat jest niesamowity.

Potem zrujnowana Warszawa, początek okupacji. Doskonałe, doskonałe opisy, dialogi, myśli bohaterki. Wszystko wbija w fotel. Nie mogę się doczekać, by czytać dalej, ale to już jutro.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:53, 17 Lis 2014    Temat postu:

Ja się nie mogę doczekać dalszych komentarzy! Dzięki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:32, 22 Lis 2014    Temat postu:

TMarzec 1940, Warszawa
Dieter
Elżbieta Gojewska siedzi na krześle w moim gabinecie. Na krześle, z którego jeszcze niedawno, nieprzytomny spadł jej narzeczony. Sili się na nienaturalny uśmiech. Cała drży. No tak, pokój przesłuchań na Szucha to nie jest najprzyjemniejsze miejsce w Warszawie. Mogłem zaprosić ją na kawę. Do parku.
- Mam prośbę – zaczyna – Chodzi o mojego narzeczonego, Artura Boćkowskiego. – Uśmiecha się słabo. Jaki ona ma piękny uśmiech! - Ja nie wiem, jak to się stało, że Artek miał ze sobą broń… Ale on nie jest w nic zaangażowany. – głos jej lekko drży, widać, że nie potrafi kłamać.
Ona coś mówi, ale ja jej nawet nie słucham. Zastanawiam się, dlaczego zdecydowałem się na to spotkanie. Ten Boćkowski na pewno jest w coś zaangażowany. Jest bandytą. Torturuję go od dziesięciu dni. Jestem w jego oczach bydlęciem. A jednak, spotykam się z jego narzeczoną. Przecież wiem, jaki jest cel tego spotkania. Próbuję sobie wmówić, że to tylko dlatego, że chce się poczuć człowiekiem. Ale kiedy patrzę na tę dziewczynę, na jej uśmiech, na jej niesamowicie niebieskie oczy… Co ja wyprawiam?! Przecież w Monachium czeka na mnie Greta! Kocham Gretę. Kiedy jednak patrzę na tę Polkę, która siedzi tutaj z tak zawziętą miną, która usiłuje być silna dla swojego narzeczonego, to… Pragnę jej. Chciałbym, by to o mnie tak walczyła.
- Proszę – mówi cicho – Ja wierzę, że pan wiele może…
- Panno Gojewska. – Drży, gdy zwracam się do niej jej prawdziwym nazwiskiem . – Ja wiem, że pani by dla narzeczonego zrobiła wszystko.
- Ile pan chce? Dwadzieścia tysięcy? Trzydzieści? – przerywa mi stanowczo – Ja go naprawdę bardzo kocham.
- Panno Elżbieto, proszę się uspokoić. – Uśmiecham się do niej. – Nie chce od pani pieniędzy.
Tak naprawdę, co po mi tutaj pieniądze? Czemu mam się stawać bogaty dzięki cierpieniu moich rówieśników? Nawet nie wiem, czego chcę od tej niesamowitej dziewczyny. Może, żeby chociaż raz spojrzała na mnie nie jak na wroga?
- Czego? – pyta cicho i tak nieswojo – Czego pan ode mnie chce?
- Niczego. Może żeby pani się do mnie uśmiechnęła?
- Wolałabym panu zapłacić – mówi ona. Trochę zbyt bezczelnie. Powinienem ją za to uderzyć. Ale nie potrafię. Zwyzywać. Tylko, czy panna Elżbieta Gojewska dałaby się zwyzywać?
- Panno Elżbieto – zaczynam. Nawet nie wiem, co chcę jej powiedzieć. Może się usprawiedliwić? Pokazać, że nie jestem tym podłym, niedobrym Niemcem? Że jestem takim samym człowiekiem jak ona, jak jej narzeczony, jak jej znajomi. – Ja nie robię tego dla pieniędzy.
- To po co? Po co pan to robi?
Znów nie wiem, co jej odpowiedzieć. Robię to, żeby jej coś wynagrodzić? Robię to, bo jestem nią absolutnie zauroczony i od tamtej chwili, gdy się spotkaliśmy, myślę o niej? Że śni mi się w każdą noc?
- Czasem każdy chce się poczuć człowiekiem.
- Nawet Niemcy?
- Zwłaszcza Niemcy.
Przez chwilę czuję, jakby ona mnie rozumiała. Jakby mimo wszystko, mimo wszystkich różnic, mimo tego, że stoimy po dwóch stronach barykady, udało nam się porozumieć. Dwie dusze, które chcą być przy sobie, pomimo tego, że cały świat jest przeciwko nim.
- To ile? – pyta ona, niszcząc tę chwilę. – Tylko niech pan nie mówi, że nic…
- Dwadzieścia tysięcy. – Znów staję się esesmanem. – Wyjść!
1968, Paryż
Elżbieta
Patrzę w oczy Dietera. Pełne miłości, tak samo dobre jak wiele lat temu. A potem uciekam.
Nie umiem psuć jego szczęścia. Nic nas ze sobą nie łączy. On kocha Charlie, on ma dzieci… Zresztą, obiecałam sobie, że już nigdy nie zdradzę mojej ojczyzny. Może Polska mnie nie chce, może rodacy na zawsze mnie przekreślili, ale ja potrafię być wierna. Przysięgę, którą składałam przed Bogiem, złamałam już raz. Do końca życia będę tego żałowała. Tylko, po co właściwie kontaktowałam się z Dieterem? Miałam o nim zapomnieć. Czy miłość do niego… Czy to w ogóle istnieje? Kiedykolwiek istniało? Włóczę się paryskimi uliczkami, przechodzę bulwarami. Czuję się tak niepotrzebna, tak słaba… Mijają mnie rozbawieni, młodzi, zakochani. Każdy ze swoimi problemami. Trochę im zazdroszczę. Ja z Dieterem nie mogłam tak chodzić. Myśmy się ukrywali. Wtedy tak marzyłam, by przejść się z moją miłością po parku. Ale tam wisiały karteczki „Kto chodzi z Niemcami, honor swój plami”. Które, zresztą, sama wieszałam. Wchodzę do jednej z kawiarni. Może kieliszek wina pomoże mi wrócić do normalności? Nie chcę, by Irka widziała mnie w takim stanie.
- Słucham? – Do mojego stolika podchodzi kelnerka. Jest w moim wieku.
- Poproszę kieliszek czerwonego półsłodkiego – mówię, patrząc na kelnerkę.
Jest taka podobna do mojej Estery… Tyle lat minęło, odkąd ostatni raz się widziałyśmy. Dwadzieścia siedem. Ona od dwudziestu pięciu nie żyje, zginęła w getcie, podczas walk. Zawsze, kiedy o niej myślę, zastanawiam się, czy to kula Dietera…Nie, to niemożliwe. Patrzę jak idiotka na tę kobietę, pogrążona w myślach o Esterze. Przyjaźniłyśmy się, a potem, kiedy wysiedlili ją, to wszystko umarło. Nigdy się do niej nie odezwałam. Może byłam zła, zazdrosna o Jurka? Jakie te problemy wydają mi się dziś idiotyczne. Gdybym nie była tak zaślepiona zazdrością, to może nie żyłabym z piętnem niemieckiej szmaty? Dzisiaj Estera i Jurek już nie żyją. A ja nawet nie mogłam zapalić znicza na ich grobach.
- Ja przepraszam za śmiałość – Kelnerka zaczyna mówić po polsku – Ale pani chyba jest Polką.
- Tak, jestem. Elżbieta Gojewska – przedstawiam się nowo odzyskanym nazwiskiem.
Kelnerka blednie. Nogi się pod nią uginają. Upuszcza notesik, w którym miała zapisać to, co zamówiłam. Po policzkach zaczynają spływać jej łzy.
- O Boże, Ela! To ja, Estera Goldman.
Teraz to ja blednę, słabnę i zaczynam płakać. Estera. Moja przyjaciółka. Przez dwadzieścia pięć lat żyłam w przekonaniu, że jej nie ma. Zastanawiałam się, czy to ojciec mojego dziecka ją zabił.
A teraz stoimy obok siebie. Dwie zniszczone, zmęczone życiem kobiety. Żydówka, prawdopodobnie ofiara jakiegoś obozu i niemiecka szmata. I nie wiemy, co sobie powiedzieć. Po prostu, padamy sobie w objęcia.
- Ela, Boże, Ela – szepcze tylko ona, mocno mnie przytulając – Ja ci wszystko opowiem, ja już kończę pracę! Tak się cieszę, że żyjesz! Myślałam, że zginęłaś w powstaniu…
- A ja myślałam, że zginęłaś w getcie…
Maj 1943, Getto Warszawskie
Estera
Ogień. Płomienie. Duchota. Krzyki. Na co dzień. To o cośmy walczyli? Nie tak mieliśmy ginąć, schowani w bunkrze jak szczury. Marek i Mordechaj opowiadali, że trzeba ginąć z bronią w ręku. Że nie będziemy czekać na śmierć biernie. A co się dzieje? Od kilku dni niemal nie jemy. Został nam malutki woreczek kaszy – a ukrywa się tu aż dwanaście osób. Marzę o wodzie, ale ją również trzeba oszczędzać.
- Ja już nie mogę. – Z kąta szepcze Jehuda – Dajcie mi jakiś pistolet!
Nikt mu nie odpowiada. Bo wszyscy czujemy się tak samo rozczarowani. Bo my mamy pecha, że żyjemy. Założenie było takie proste – szybko zginąć. Nie w komorze Treblinki, tylko w naszej pięknej Warszawie. Nie chcieliśmy stać się kolejnym z trupów. Marzyła nam się taka ludzka śmierć.
- Mein Idische Mame, tak mi bez ciebie tutaj źle. Mein Idische Mame, powrócić do Was prędko chce. –Zaczyna śpiewać Tosia. Tosia ma taki piękny głos, a może ja po prostu tak desperacko potrzebuję teraz piękna?
Słuchamy. Jej alt odcina nas od krzyków, od wystrzałów. Może pierwszy raz rozumiemy, o co chodzi w tej piosence? Myślę o mojej mamie – jak dobrze, że jej tu nie ma. Jak dobrze, że nie żyje. Może ja niedługo do niej dołączę?
- Gaz! – Śpiew Tosi zostaje zagłuszony przez krzyk Mordechaja. – Wpuścili gaz!
Myślę o Cywii. Wyszła. Uciekła stąd, kiedy jeszcze mogła. A my? Umrzemy tu, i to tak, jak najbardziej nie chcieliśmy. Zaduszeni.
Jehuda niemal wtopił się w ścianę. Zaczyna się kołysać, w rytm melodii, którą wygrywa jego przerażone serce.
- Szema Israel Adonai Elohenu Adonai Ehad Baruch Szem Kawod Malchuto Le'olam Waed – szepczemy wszyscy. Nie, nie. Nadal jesteśmy lewicowi. Ale chyba w takim momencie, kiedy czeka się na śmierć, to każdy myśli o Bogu.
- To się nie musi tak skończyć! – krzyczy nagle Mordechaj. Wyciąga pistolet.
I wszyscy nagle wszystko zrozumieliśmy. Trzeba się zabić. O to przecież w tym całym powstaniu chodziło – nie chcieliśmy dać Niemcom się zabić. To dlaczego teraz tak nagle chcę żyć?
- Chodź! – Słyszę nagle krzyk Tosi. Ciągnie mnie za rękę. Biegniemy, byle dalej od ognia, który sami wznieciliśmy.
Biegniemy. Ulice płoną, Niemcy strzelają. Patrzę na stosy trupów, na puch, który jak śnieg okrywa ulice żydowskiej dzielnicy. A zza muru słyszę śmiech ludzi i muzykę…
Właz do kanałów jest coraz bliżej. Podobno można, na aryjskiej stronie nam pomogą. Tutaj nie ma już o co walczyć. Tutaj już wszystko stracone, a przecież i ja i Tosia mamy dwadzieścia kilka lat. O sześćdziesiąt za mało, by ginąć. Co jest naszą winą? To, że jesteśmy Żydówkami?
Menachem odsuwa właz. Zapach ścieków mnie odurza. Na dole jest ciemno.
- Skacz! – krzyczy za mną Tosia.
I wchodzę do tej ciemności, do tego brudu. Do wolności.[/i]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Nie 12:17, 23 Lis 2014    Temat postu:

Czy Tosia to Tola Altman? A Marek i Mordechaj to pewnie Edelman i Anielewicz? Wow, jestem pod ogromnym wrażeniem, jak przygotowałaś się do całej części żydowskiej. Jest świetna. A szczególnie jej końcówka!
,,- Czasem każdy chce się poczuć człowiekiem.
- Nawet Niemcy?
- Zwłaszcza Niemcy. "
Bardzo mocne! Poza tym, fajnie, że pokazałaś ich spotkania z takim skokiem w czasie. Ale Dieter mnie zawiódł w pierwszej części, choć rozumiem, czemu tak się zachował. A spotkanie Eli i Estery... Czekam na ich szczerą rozmowę!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 5 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin