Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna
Zaloguj

Pokochać wroga - autorskie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:35, 23 Lis 2014    Temat postu:

Trochę się tym inspirowałam, nie powiem. O powstaniu w getcie wiem tyle, co nic, więc...

Dziękuję za komentarz. Rozmowę postram się wrzucić, może nawet dzisiaj...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:44, 23 Lis 2014    Temat postu:

I tak: miałam przeczytać dwie lub trzy części, a potem je skomentować, ale tak się zaczytałam, że przeczytałam całą trzecią i czwartą stronę i cóż... tak wiele części, tyle się w nich wydarzyło, że nie umiem powiedzieć nic konkretnego. Piszesz wybitnie, naprawdę, to jest wybitne opowiadanie. Zaczytałam się, tracąc poczucie czasu i niech to będzie najlepsza pochwała.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:07, 23 Lis 2014    Temat postu:

Jakbyś jednak miała siły napisać coś konkretniej, to byłabym mega mega wdzięczna.
I dziękuję Wam za te niezasłużone pochwały


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:41, 23 Lis 2014    Temat postu:

A więc świetnie ukazałaś to zezwierzęcenie Dietera, to, że z wrażliwego, pełnego ideałów człowieka stał się potworem, bezuczuciowym, chyba takim w stylu Rappkego. Kurczę, naprawdę wiarygodnie się w takiego młodego gestapowca wcielasz. Choć muszę powiedzieć, że zaimponował mi, gdy odmówił wykonania rozkazu w Dachau. Żal mi go było, gdy Greta powiedziała, że to, co robią, robią dla zabawy. I miałabym o niej jak najgorsze zdanie, gdyby nie część, w której wyjaśniłaś, że Greta działa w wywiadzie. Hmmm, w sumie to fragmenty o Niemcach są dla mnie bardziej pasjonujące: Hans w kompanii karnej, Rosa, która planuje jechać na front. Ach, no i Charlie! Gdy Dieter poznał Charlie, a potem bolszewicy ją zgwałcili.

Ale ogólnie mówiąc, to ten Dieter jest... podobny do Michała, chyba taki kobieciarz, tu Greta, tu spodobała mu się Ela, potem od Charlie od razu chciał buziaka. A potem... potem już w Paryżu twierdzi, że kocha Charlie, że wiele go z nią łączy, ale z drugiej strony ciągnie go do Eli. Nie wiem, czy taki był Twój zamysł, ale jak dla mnie, to on jest takim Michałem właśnie.

Co do Eli i Jerzego, to nie spodziewałam się, że oni byli parą, że ona tak strasznie go kochała i nazywała sensem swojego życia. Ciekawa jestem jak się rozstaną, jak to się im rozleci. No i ta matka Elżbiety, jej nagła odmiana na lepsze, gdy dała córce kanapkę, gdy szczerze przyznała, że nie zdała egzaminu na matkę. Właśnie, kanapkę. O głodzie napisałaś tak, jakbyś naprawdę go czuła, jakbyś taka głodna w okupowanej Warszawie była...

Cieszę się, że to opowiadanie jest wielowątkowe, że nie skupiasz się tylko na Eli i Dieterze. I muszę pochwalić Cię za zakończenia fragmentów, bo każde, absolutnie każde jest wstrząsające i sprawia, że chce się czytać dalej i dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:35, 25 Lis 2014    Temat postu:

Ależ mi się to podoba: wszystko! Tylko wiesz, ja... nie przepadam za Dieterem, ja widzę w nim Michała, nie mogę się tego uczucia wyzbyć. Dieter spotkał Elę te dwa razy i już nazywa ją Lisette, już się zakochał? Coś mi tu zgrzyta, wybacz. Tzn zakochać się mógł, ale nadawać jej od razu imię Lisette? No i wykorzystał swoją... funkcję, aby się czegoś o niej od Jerzego dowiedzieć.

Jerzy. Uwielbiam go, jest taki odpowiedzialny i kochający. Troszczy się o Elę, ale widać, że najważniejsza jest dla niego teraz walka. Kibicowałabym im bardzo, gdybym nie wiedziała, że on zginie i że Elżbieta jednak będzie z tym Dieterem.

Zaskoczyłaś mnie ciążą Rosy i śmiercią Hansa. To przygnębiające, ale ciekawe - ukazanie niemieckiej wdowy, tego, że jej cierpienie jest takie samo, jak cierpienie kobiet w Polsce czy we Francji. Że Niemcy też nienawidzili Hitlera i jego wojny.

Wielowątkowość to ogromny plus tego opowiadania, ale to już pisałam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:29, 25 Lis 2014    Temat postu:

Dieter jest fanatykiem. Jeszcze mam w planach to trochę rozwinąć Smile Też uwielbiam Jerzego i nie mam serca go zabijać Razz
Mam pytania:
1) Nie przeszkadza Wam, że tak skaczę z fabułą? Tu '39, tam '40?
2) O czym byście chciały teraz poczytać?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Czw 19:10, 27 Lis 2014    Temat postu:

Mi to nie przeszkadza. A poczytać bym chciała o... Rosie. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:04, 28 Lis 2014    Temat postu:

I przeczytałam ostatnią część, niesamowitą. Rozmowa Eli i Dietera w celi na Szucha była taka po prostu piękna. Nie wiem dlaczego, ale zwyczajnie piękna. "Kiedy jednak patrzę na tę Polkę, która siedzi tutaj z tak zawziętą miną, która usiłuje być silna dla swojego narzeczonego, to… Pragnę jej. Chciałbym, by to o mnie tak walczyła." Piękne.

Estera żyje i może po tylu latach, razem z Elą, zdołają odbudować swoją przyjaźń, choć nie wiem, czy to będzie możliwe.
Cytat:
A teraz stoimy obok siebie. Dwie zniszczone, zmęczone życiem kobiety. Żydówka, prawdopodobnie ofiara jakiegoś obozu i niemiecka szmata.

Nie mam pojęcia jak to robisz, ale tworzysz niesamowite zdania.

Część o powstaniu w getcie to mistrzostwo od pierwszego do ostatniego słowa.

Co do Twoich pytań, to nie, nie przeszkadza mi to skakanie. Dobrze się w tym opowiadaniu orientuję i dobrze mi się je czyta, zwłaszcza ze skakaniem. Ono nadaje fabule oryginalności. A poczytać bym chciała jeszcze coś o Grecie, o Rosie też, ale żałuję, że nie wysłałaś jej na front wschodni, by szukała Hansa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:55, 10 Gru 2014    Temat postu:

No, to lecimy z tym...Coś nie do końca jestem zadowolona z tej części, pisałam ją z dziesięć razy, ale...
8 maja 1945, Berlin
Charlotte
Świat się zawalił. Nie, nie chodzi o to, że przez ostatnie dni byłam gwałcona przez bandę bolszewików. Wojna się skończyła. Przegraliśmy. Nasz Fuhrer nie żyje. I co my, Niemcy mamy teraz zrobić? To on był światłem naszego narodu, on jeden dbał o nasz dobrobyt…
Mam brudne paznokcie. To śmieszne, świat się wali, a ja zwracam uwagę na takie szczegóły. Stoczyłam się na samo dno. Tak jak Niemcy. Jak mój piękny vaterland. Powinnam uciekać. Powołać się na tatę, którego tak naprawdę nie znam. Ale wizę do Stanów wciąż mam… Nie, nie! O czym ja w ogóle myślę? Jestem Niemką. Jestem z rasy panów…
Siadam na kozetce. Podciągam kolana pod głowę, wtulam twarz w brudny od krwi fartuch. Chciałabym uciec od tego wszystkiego… Od klęski, od upokorzenia… Kołyszę się, nucąc „Lili Marleen”. Ile razy śpiewałam to chłopcom na froncie? Wspominam te dni w Rosji. Mało kto tam jechał z własnej woli. Ale ja, gdy tylko zobaczyłam ogłoszenie, od razu wiedziałam, że chcę. Że pragnę służyć Fuhrerowi. Może kurs sanitarny nie był najłatwiejszy dla studentki filologii niemieckiej, ale… Wszystko dla Niemiec. A teraz? Co się stało z naszą Rzeszą? Polegliśmy.
- Charlotte? – Słyszę słaby głos jednego z żołnierzy. – Chodź. Wstań. Musimy uciekać.
- Przysięgaliśmy wierność Fuhrerowi – protestuję.
- Nie ma już Furhera. Nie ma Rzeszy. Charlie… - Pierwszy raz ktoś zdrabnia moje imię w taki sposób. – Jeśli chcesz żyć, to musisz ze mną uciekać.
- Daleko nie pójdziesz w tym mundurze- zauważam całkiem trzeźwo.
- Zorganizuję sobie coś. Charlie, musisz stąd uciekać. Masz do kogo wracać...
- Nie mam. – Mama zginęła w bombardowaniu. Ojciec umarł, jak miałam trzy latka. Nigdy nikogo nie kochałam.
- To prawie tak, jak ja – mówi żołnierz. – Moja narzeczona wyjechała z dzieckiem… Pomogę ci, Charlie.
- Po co? – pytam nieufnie.
- Czasem ktoś chce zrobić coś dobrego.
Kwiecień 1940, Warszawa
Elżbieta
Jerzy musiał zniknąć. Nie wiem, o co chodziło Weynerowi. Czemu umożliwił Jurkowi ucieczkę, kiedy tak go torturował? Naiwnie wierzę, że to zwykłe wyrzuty sumienia. Bo przecież Niemcy też są ludźmi. Chciałabym z nim porozmawiać… W czasie tamtego spotkania, wiem, to głupie, ale poczułam się, jakby nas coś łączyło. Jakaś więź. W tych jego zimnych, błękitnych oczach zauważyłam przebłysk człowieczeństwa. Głupia jestem. Mój ukochany jest niewiadomo gdzie, walczy za Ojczyznę, w każdej chwili może zginąć, a ja rozmyślam o pięknym spojrzeniu Szwaba. Czyżbym aż tak potrzebowała mężczyzny? Czuję się taka samotna bez Jurka… Chciałabym go odnaleźć. Zobaczyć. Przytulić. Upewnic się, że mimo wojny, mimo rozłąki, ciągle się kochamy.
Marzę o jakichś zadaniach. Rozkazach. Nie chcę myśleć o Weynerze, który na dobre zadomowił się w mojej głowie. Dlaczego? Przecież jestem żołnierzem, jestem patriotką, mam Jerzego… Może ten brak ukochanego tak źle na mnie działa? Czego właściwie chciał ode mnie Dieter i dlaczego myślę o nim po imieniu? Wystarczyłby mu ten uśmiech? Nie. Koniec. Koniec z myśleniem o jakimś Szwabie. Trzeba się zająć czymś dobrym, pożytecznym, potrzebnym.
Mój wzrok pada na stos podręczników. Odkąd Jerzy wpadł, nie pojawiłam się na żadnym komplecie. Zaczęłam żyć jak dorosła. Piję, niemal cały czas piję. Nie mam żadnych zadań. Całe dnie spędzam na czekaniu, piciu i myśleniu o… Dieterze. Może czas wrócić do nauki? Tylko co ja jutro powiem: „Panie profesorze, wiem, że od dwóch tygodni mnie nie było, ale zauroczyłam się Szwabem i spędzałam czas na rozmyślaniu o nim”? Z drugiej strony, jedyne osoby, które się dla mnie liczą, na pewno chciałyby, żeby się uczyła. Żebym miała maturę. Sama ostatnio myślałam o tajnym uniwersytecie, polonistyka wydaje mi się taka pociągająca… Ale kiedy? W każdej chwili Beatrycze może mnie potrzebować! Mimo to, sięgam po podręcznik. Matematyka. Ach, jak ja tego nie lubię! Aby nadrobić zaległości z tych dwóch tygodni, potrzebowałabym cudu!
Kiedy po kilku godzinach pracy odkładam wreszcie podręcznik, dochodzi do mnie absurdalność mojego życia. Jerzy jest niewiadomo gdzie, walczy za ojczyznę. Matka mieszka z kochankiem i sprząta u Niemca. Tata zginął pół roku temu. Estera może umrzeć w każdej chwili. Nie ma ojczyzny. A ja uczę się matematyki!
Maj 1940, Warszawa
Jerzy
Wreszcie w domu. Warszawa jest taka piękna. Mimo że muszę się ukrywać. A, co najważniejsze, jest tu moja Elka! Przez te dwa miesiące w ogóle się nie widzieliśmy, nie mogłem nawet napisać do niej listu. Jak dobrze, że jest Estera. To ona znalazła mnie w tym moim lesie, powiedziała o maturze. Więc jestem. Stoję jak idiota, ściskając w ręku bukiet bzów. Patrzę na drzwi kamienicy, w której moja Ela zdaje ostatni egzamin. Trochę tak, jakby nie było wojny. Mam nadzieję, że Niemcy nie zwracają na mnie uwagi. Ile to może trwać?
- Jurek? – Słyszę głos Estery – Przyjechałeś?
Patrzę na przyjaciółkę z żalem. Schudła. Nosi stare, połatane ubrania. I ta opaska… To aż boli. Co ona zrobiła Niemcom, że tak jej nienawidzą?
- Eśka! – Przytulam ją mocno, mając nadzieję, że Elka tego nie zauważy – Co u ciebie? Nie zdajesz?
- To nie ma sensu, Jerzy. I tak mnie zabiją – mówi z niespotykanym uśmiechem. Jakby już przywykła do myśli o śmierci. – A co u mnie? Hmmm… Żyję. A przynajmniej się staram. Pracuję na poczcie, sprzątam. To jeszcze mi wolno. Ale niedługo, niedługo będę musiała się przenieść do żydowskiej dzielnicy. Heniek stara się załatwić mieszkania.
- Heniek? – pytam zdziwiony. Byłem pewien, że przyjaciel jest po drugiej stronie Sanu. Bezpieczny.
- Wrócił. Jak ciebie aresztowali. – Estera nagle urywa. – Przecież ty czekasz na Elkę, a ja ci pewnie przeszkadzam… Przepraszam.
Nie wiem, co jej powiedzieć. Tak, przyjechałem tu dla Eli, ale może to ostatni raz, kiedy widzę Esterę żywą?
- Jurek! – słyszę nagle ten najpiękniejszy głos na świecie. Ela. Uśmiechnięta, dumna. Zdała.
- Gratulacje, maturzystko – przyciągam ją do siebie i mocno całuję.
- Co ty tu robisz? Przecież cię szukają! I skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać? – wyrzuca z siebie słowa, uśmiecha się i jednocześnie mocno przytula. Jak ja ją kocham! – Strasznie za tobą tęskniłam.
Kiedy patrzę na Elkę, na jej radość, kiedy słucham jej szczebiotu, czuję, że jesteśmy młodzi. I jakby zapominam o tym, że jest wojna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierniczkowa
Generał



Dołączył: 24 Sty 2014
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ziemie odzyskane

PostWysłany: Śro 20:09, 10 Gru 2014    Temat postu:

,,Kiedy po kilku godzinach pracy odkładam wreszcie podręcznik, dochodzi do mnie absurdalność mojego życia. Jerzy jest niewiadomo gdzie, walczy za ojczyznę. Matka mieszka z kochankiem i sprząta u Niemca. Tata zginął pół roku temu. Estera może umrzeć w każdej chwili. Nie ma ojczyzny. A ja uczę się matematyki!
" - bardzo dobrze oddany chaos okupacynego życia!
Ogólnie świetne, co do Charlotte to... lubię ją. Może dlatego, że stała jej się krzywda, a może dlatego, że wydaje mi się taka dobra. Esterę też lubię. Jest bardzo kanoniczna, taka pogodzona ze śmiercią. Chociaż wiesz, ja jej postać zupełnie inaczej sobie od początku wyobrażałam... Napiszę ci na fb. A Jurek? Nie wiem, czemu, ale jakoś go nie trawię w tej części. Naprawdę nie wiem, czemu! Mimo tego, że ją kocha, cały czas wydaje mi się dla niej za ostry i za... dorosły dla niej. Tak, wydaje mi się dla niej za oschły i za dorosły!
Ale miej świadomość, że te wszystkie małe uwagi to jesyt nic w porównaniu z tym, jak świetne i dopracowane jest to całe opowiadanie! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:42, 12 Gru 2014    Temat postu:

Ten Dieter to Michał jak żywy, przysięgam. Wysłał narzeczoną do Polski i od razu bierze się za inną dziewczynę. Polubiłam tą Charlie. Ma w sobie jakąś siłę, która zachwyca. Jakąś taką prawdę. Tak, Charlie jest bardzo prawdziwa.

Wygląda na to, że Ela zakochała się od pierwszego wejrzenia. Szwab czy nie, miłość nie wybiera. A Jerzy jest... cudowny! Trochę mi go żal, bo szczerze tę Elkę kocha.

Mówiłam już, że oszałamiająco oddajesz realia tamtych lat? Ulice, podręczniki Eli, bukiet bzów, nawet kozetka Charlie, wszystko to po prostu widać, jakby było narysowane, a nie opisane.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:38, 14 Gru 2014    Temat postu:

Czerwiec 1940,Warszawa
Estera
Ciężko jest być Żydówką w okupowanej Warszawie. Ciężko jest żyć, kiedy wszystko jest zakazane, kiedy nie możesz nawet oddychać, by nie złamać przepisów. Ale tak najciężej, jest żyć, kiedy jest się cholernie zakochanym. A jego nie ma. On walczy za Ojczyznę. Która już chyba nawet nie jest moja. Nie potrafię o nim nie myśleć. Może to i dobrze, bo nie zastanawiam się nad tym, co jeszcze szykują dla mnie Niemcy. Jedno jest pewne – lepiej nie będzie. Zmniejszają nam racje żywnościowe. Wprowadzają tyle nakazów… Zakazów. Żydom i psom wstęp wzbroniony. Czasem chcę się zbuntować, zapytać – DLACZEGO? Czemu mnie tak nienawidzicie? Co ja zrobiłam złego? Ale to nic nie da. Żaden Aryjczyk nie zniży się do tego, by dać odpowiedź Żydówce.
Czasem się zastanawiam, jakby wszystko się potoczyło, gdybym nie kochała rodziców tak, jak kocham. Gdybym była z nim w partyzantce. Czy wtedy by w końcu mnie dostrzegł? I czemu teraz, w środku wojny, kiedy jestem tylko śmieciem, niczym, zerem, tak intensywnie myślę o miłości? I to o kim… Zakazany owoc smakuje najlepiej, tak mówią. Czy spodobał mi się tylko dlatego, że chciałam coś udowodnić? Nie wiem. Jedyne, czego jestem teraz pewna, to to, że nie chcę nazywać się Estera Goldman, być Żydówką i przyjaźnić się z Elką. Z Elką, której narzeczonego kocham.
- Eśka! – Moje rozmyślania przerywa Heniek. Wrócił z pracy. Żydzi maja obowiązek pracować przez sześć dni w tygodniu. Te roboty trwają po dwanaście godzin. W zamian dostają miskę zupy. – Mam mieszkanie! – Po raz pierwszy od kilku miesięcy jakieś dobre wiadomości. W październiku mamy się przenieść do nowej dzielnicy.
- Gdzie? – pytam rzeczowo. Nie przypominam już tej dziewczyny sprzed pół roku, która w ogóle nie przejmowała się codziennością.
- Na Elektoralnej. Pokój z kuchnią – odpowiada uśmiechnięty Heniek – Mamy coś do jedzenia?
- A co zrobimy z tym mieszkaniem? – Tata kupił je rok przed wojną. Idealne. Trzy sypialnie, przestronna kuchnia, gabinet (teraz stoi nieużywany, taki, jakim zostawił je tata, kiedy wychodził na spacer. Z którego nie wrócił), służbówka.
- Zamienię się z Jurkiem.
- Z Jurkiem? – Drżę na dźwięk imienia ukochanego. Wiem, wiem, że to niemożliwe. Mój Jurek jest w lesie, w górach.
- Tak, z Jurkiem Semenowiczem. Byliśmy razem w wojsku – mówi z zadumą Heniek.
- Sześć pomieszczeń na jakąś klitkę? – Do rozmowy wtrąca się mama.
Mama ciągle nie zauważa, jaka jest sytuacja. Próbuje żyć, jakby nie było Niemców na ulicach. Jakby nic się od września nie zmieniło. Pilnuje wspólnych kolacji, naszych manier. Dobrze, że nie widzi, jak jej dzieci zarabiają na życie.
- Mamo, powinniśmy się cieszyć, że Heńkowi udało się cokolwiek znaleźć – mówię, nakrywając do posiłku. Dziś będziemy jeść kartofle. Tak jak wczoraj. I dwa dni temu. Po wojnie nie zjem ani jednego ziemniaka!
- Estero, powinniśmy zachować jakąś godność. Tata nie po to kupił to mieszkanie, byśmy żyli teraz w jakichś poniżających warunkach…
- Mamo, my już nie mamy żadnej godności! Jesteśmy Żydami! – wybucha nagle Heniek. Wzrokiem próbuję przywrócić go do porządku. – W każdej chwili mogą tu wpaść Niemcy i nas zabić. A ty, mamo, udajesz, że nic się nie stało! Że jesteś sobie dalej panią adwokatową, że żyjemy jak ludzie… Po co ci to? – krzyczy – Nie widzisz, co się dzieje? Nie widzisz, że Estera sprząta kible na poczcie? A ja pracuję na budowie, noszę worki z cementem? A ty? Ty tu siedzisz, polerujesz sztućce, czytasz książki! A wokół giną ludzie.
Mama nie wykazuje żadnych emocji. Jak zawsze. Odkąd ją pamiętam, była taka zamknięta w swojej masce. Prawdziwa dama.
- Heniek – Dopiero wieczorem zaczynam rozmowę z bratem – Przesadziłeś. Mama jest krucha, ją trzeba chronić…
- Estera! – Przerywa mi stanowczo. – My jej nie ochronimy. Mamę w każdej chwili mogą zabić.
- Ona się tak chroni przed tym wszystkim. Każdy ma swój sposób. – Ja mam na przykład Jerzego. Kiedy jest mi tak źle, marzę o tym, że on bierze mnie w ramiona, całuje…
- Eśka! Czemu ona ma się chronić? A my? To ona powinna nas ochraniać, a nie my ją.
- Rozmawiałam ostatnio z Elką – przerywam Heńkowi. Chcę dać mu nadzieję. – Może powinniśmy.
Nie muszę kończyć. Codziennie o tym rozmawiamy. Każde z nas chce żyć.
- A co z mamą? Wyobrażasz ją sobie schowaną w szafie? Na strychu? W piwnicy? Bo ja nie…
- Nie musimy w piwnicy. Pomyśl o Jurku. Udało mu się przedostać do partyzantki. Ty też byłeś w wojsku, może udałoby ci się… W lesie byłbyś względnie bezpieczny. Walczyłbyś, Heniek.
- Nie zostawię ciebie ani mamy na pewną śmierć.
Skąd ja znam ten arugement? Oboje częstujemy się nim niemal codziennie.
- A jeśli bym trochę się zmieniła? Ufarbowała na blond? Przytyła? – śmieję się, bo to niemożliwe. Nie z naszymi głodowymi porcjami. – Mogłabym wyjechać do innej części Polski. Wzięłabym mamę ze sobą. Może to jest jakiś plan, Heniu?
- Estera – zaczyna Heniek. Wiem, że on też strasznie chce żyć. Tyle, że nie wierzy w cudowne rozwiązania – Chcę zginąć z tobą i z mamą.
- Ale ja nie chcę ginąć! – krzyczę po raz pierwszy od początku wojny. Bo to niesprawiedliwe… Ja mam tylko siedemnaście lat, ja chcę poznać życie, chcę być kochaną! – Dajmy sobie prawo do życia.
- Ja ci wybaczam. Esia, jeśli chcesz odejść, to droga wolna.
- Tylko, jeśli ty też – mówię, ukrywając głęboki żal.
Czerwiec 1940, Warszawa
Elżbieta
„Kto chodzi z Niemcami, honor swój plami” czytam po raz setny małą karteczkę. Honor. Ojczyzna. Czekający na mnie Jerzy. To jest ważne, a nie jakiś przystojny esesman, który chciał zabić mojego narzeczonego. „Kto chodzi z Niemcami, honor swój plami”.
Pukanie do drzwi. Gestapo? Wkładam karteczkę do ust, popijam wodą. Papier, jak zwykle w takiej sytuacji, nie chce się rozpuścić. Nakładam sweter (bo w celach tak zimno) i ruszam do drzwi. Na progu stoi starszy pan, w wieku taty, w czarnej marynarce i płaszczu. Prostuję się odruchowo. To na pewno ktoś ważny.
- Betty? – pyta bezpośrednio.
- Tak, tak, to ja – przytakuję, wpuszczając gościa do środka. Moje mieszkanie jest w opłakanym stanie. Pełno pustych butelek, brudne talerze. Nie ma kiedy i dla kogo sprzątać. Kiedy wracam, mam ochotę położyć się i spać.
- Jestem „Judasz”. Zajmuję się wykonywaniem wyroków śmierci. – Trochę irytuje mnie ta jego bezpośredniość. Nigdy nie wiadomo, kto mieszka za ścianą. Nie chcę kończyć życia w celi na Szucha.
- Bardzo mi przyjemnie – mówię.
- Polecił mi panią Jurek. Podobno jest pani dość konkretna i profesjonalna. On ciągle nie może się nadziwić, że sama wyciągnęła go pani z więzienia.
- Czego się nie robi dla miłości.– Uśmiecham się – Proszę nie mówić mi per „pani”.
- Dobrze, Betty. Posłuchaj, mam dla ciebie jednorazową akcję.
Akcja. Jakie piękne słowo! Może niebezpieczeństwo pomoże mi zapomnieć o Dieterze?
- Słucham?
- Nie jest to do końca zgodne z przepisami… Masz już osiemnaście lat, prawda?
- Tak – kłamię. Moje urodziny i rocznica śmierci taty będą dopiero dwudziestego szóstego września.
- To dobrze. Pójdziesz ze mną zlikwidować jednego agenta. Będziesz mnie ubezpieczać.
Dębieję. Nikt mnie nie uczył, jak strzelać. Nie wiem, czy potrafię zabić człowieka. Jestem tylko nastolatką! Całe życie uczyli mnie, że „Nie zabijaj”! Miałam być łączniczką, sanitariuszką…
- Tak jest – mówię pewnie – Kiedy?
- Już. Masz tu broń – podaje mi colta. Niemal codziennie spaceruję z takimi po Warszawie. Tyle, że dziś będę musiała go użyć.
Idę za „Judaszem”. Po drodze zastanawiam się, kim jest ten agent. Musi być bardzo niebezpieczny, skoro sąd zdecydował się na najwyższą karę. Staram się nie myśleć o tym, że może i ja będę musiała…
- To tu – mówi „Judasz”, wchodząc do kamienicy – Ona mieszka na drugim piętrze. Będziesz stała pod drzwiami, ja wejdę. To jest robota na jakieś piętnaście minut.
- Ona? – słyszałam tylko to jedno słowo. Ona. Kobieta.
- Tak. Nazywa się Eva Muller. Jeszcze niedawno Ewa Wawszczykówna. Zakochała się w szkopie. Prawdopodobnie wydała mu swojego brata. Zginął zakatowany na Szucha – „Judasz” spogląda na mnie. Muszę wyglądać na bardzo przestraszoną. – Nadal masz wątpliwości, Betty?
- Nie. Będę pana ubezpieczać.
Kiedy słyszę strzał i widzę krew, rozpryskującą się na białej ścianie, staram się nie myśleć o tym, że mogłabym być na miejscu Evy.
Lipiec 1940, Warszawa
Elżbieta
Można przyzwyczaić się do ryzyka. Można zapomnieć o tym, że na każdym rogu czeka śmierć. Można nauczyć się żyć w niewoli. Czy to nie straszne? Zapomniałam już, jak było rok temu. Kiedy miałam wakacje… Teraz, w lipcu ’40, marzę o jednym dniu poza Warszawą. Poza duchotą, poza niebezpieczeństwem, poza odpowiedzialnością. Takim, jak przed wojną. Ja, Eśka, Henryk i Jurek. Całowanie się pod drzewami. Piski w wodzie. Opalanie. Inny świat. Mój świat to ponure warszawskie ulice i broń w małej torebce. I ciągła, ciągła tęsknota za Jerzym.
Kiedyś zastanawiałam się, co właściwie przenoszę. Ale odkąd widziałam śmierć… Nie umiem zapomnieć spojrzenia tamtej dziewczyny. Starszej dwa-trzy lata ode mnie. Kula w łeb, krew na ścianie. Za co? Za miłość… Dobrze, że nie mogą mnie ukarać za marzenia. Myślę, że sama płacę wystarczającą cenę. Codzienne obwiniam się o to dziwne uczucie, którym obdarzyłam Niemca. I to jakiego? Kata z Szucha? Tyle o nim słyszałam, o chłopaków, którym się udało uciec. Okrutny. Bez serca. A kiedy rozmawialiśmy, wydawał się taki ludzki… Dlaczego właściwie taki jest? Tak bardzo wierzy w Hitlera? To prawie tak, jak ja w Polskę.
- Halt! – pogrążona w rozmyślaniach nie zauważyłam granatowego policjanta – Proszę okazać dokumenty.
Kolejna rutynowa kontrola. Papiery mam w porządku. Chodzi tylko o to, żeby mnie upokorzyć.
- Nazwisko?
I nagle uświadamiam sobie, że nie pamiętam, jak się nazywam. Ostatnio, po jednej z wsyp, musiałam zmienić nazwisko. Nogi mi miękną. Nie mogę się na niczym skupić. Coś z owocami… Malinowska? Jabłońska? Jabłczyńska? A może jak warzywa? Pietruszyńska?
- Nazwisko! – ponagla granatowy.
Próbuję spojrzeć dyskretnie do dokumentów. Mam na imię Agata. Po raz pierwszy zmienili mi też imię.
- Agata – zaczynam, gorączkowo szukając w pamięci nazwiska. I nagle cała tożsamość do mnie wraca – Raczyńska – dokańczam z uśmiechem.
Wiem, że policjant już wszystko wie. Zbyt długo się zastanawiałam.
- Data urodzenia?
- Dwudziesty maja tysiąc dziewięćset dwudziestego.- Staram się wyglądać na opanowaną. Czuję, jak cała drżę. Mam nadzieję, ze granatowy tego nie widzi.
- Pójdzie panienka ze mną do bramy.
Te kilka metrów to dla mnie prawdziwa droga krzyżowa. Zalewa mnie fala gorąca, a jednocześnie dreszcz przebiega mi po plecach. Nogi są jak z waty. W gardle mam ogromną gulę. Nie mogę złapać oddechu.
- Panienko – zaczyna, kiedy jesteśmy już schowani przed światem – Ja rozumiem, Bóg, Honor, Ojczyzna. Ja wiem, że wy młodzi chcecie być wolni. Ja was nawet na swój sposób podziwiam. Ale, na litość boską – kręci głową – Bądźcież choć trochę ostrożniejsi. Przecież od panienki na kilometr czuć konspirację. I niechże się panienka nowych danych nauczy. A teraz sio!, bo góra nie może czekać.
Odchodzę od policjanta. Może jednak ten świat nie jest tak czarno-biały? Może i ja nie jestem zła? Może Dieter… Może on też jest dobrym człowiekiem?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Konarska dnia Nie 20:03, 14 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:46, 14 Gru 2014    Temat postu:

Szczerze mówiąc, nie rozumiem Heńka za grosz. Dlaczego nie chce posłuchać Estery? Dlaczego nie chce, by się schowali, nie chce, by one się schowały? Szokuje mnie jego postawa.
Cytat:
Chcę zginąć z tobą i z mamą.
Szokujące, jak on łatwo się godzi na zagładę, jakby już stracił wiarę w przeżycie. I jeszcze ma pretensje do słabej matki, że to ona powinna chronić swoje dzieci, a nie one ją. Z jednej strony prawda, ale z drugiej to on jest teraz głową rodziny, jedynym mężczyzną w domu. Rozumiem, że czuje potrzebę, by ktoś nad nim czuwał, ale nie rozumiem, dlaczego nie chce matki, siostry, siebie ratować.

Cytat:
Można przyzwyczaić się do ryzyka. Można zapomnieć o tym, że na każdym rogu czeka śmierć. Można nauczyć się żyć w niewoli. Czy to nie straszne?

Niesamowite zdania.

Jak Jurek mógł wpakować Elę w likwidację, wiedząc, że ona nie posługuje się bronią? Co do Estery, to już jakiś czas temu zauważyłam, że ona kocha się w Jerzym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Konarska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 1756
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:11, 14 Gru 2014    Temat postu:

Aniu, Jurek nie wepchnął Elki w likwidację. On tylko rozmawiał o niej z Judaszem Smile
Czyli ta miłość Estery nie jest zupełnie ni z gruszki, ni z pietruszki?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dłużewska
Marszałek



Dołączył: 02 Sty 2013
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:34, 14 Gru 2014    Temat postu:

Cytat:
Aniu, Jurek nie wepchnął Elki w likwidację. On tylko rozmawiał o niej z Judaszem

Czyli po prostu Jurek opowiedział Judaszowi o wyczynach Eli i dał mu jej adres, gdyby... było dla Eli jakieś zadanie? A Judasz sam wywnioskował, że skoro wyciągnęła Jerzego sama z więzienia, to pewnie posługuje się bronią.
Cytat:
Polecił mi panią Jurek. Podobno jest pani dość konkretna i profesjonalna. On ciągle nie może się nadziwić, że sama wyciągnęła go pani z więzienia.

Już rozumiem. Bałam się, że Jurek wiedział o tej likwidacji, dlatego się zdziwiłam, bo on by raczej Eli tak nie narażał, on ją za bardzo kocha i mimo wszystko chce chronić.

Wiesz, ja nie wiem, czy miłość Estery do Jerzego jest ni z gruszki, ni z pietruszki, czy nie. Niby nic o tym wcześniej nie pisałaś, nie dawałaś za bardzo znaków, że w Esterze rodzi się uczucie do Jurka, a mimo to ja się domyśliłam, przeczuwałam to. Nie wiem na podstawie czego to wywnioskowałam. Powiedzmy, że podpowiedziała mi to kobieca intuicja, a może ja po prostu lubię i zawsze domagam się miłosnych zakrętów, a miłość Estery do narzeczonego najlepszej przyjaciółki na pewno takim zakrętem jest.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.czashonorupl.fora.pl Strona Główna -> Fan made / Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 6 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin